Temat: Kiedy może zacząć pracować?

Po jakim czasie związku Wasz chłopak zaczął pomagać u Was w domu? Kiedy uważacie, że związek jest na tyle poważny, żeby poprosić go o pomoc w obowiązkach domowych? 

Chodzi mi oczywiście o rzeczy do których Wasz chłopak oprócz czasu i wysiłku fizycznego nie musi nic dokładać. Np. Kiedy uważacie, że można razem spędzać czas na pielęgnacji ogródka, nie wiem robieniu porządku w garażu itp. Czy musi to być już Wasz wspólny dom/ogród, po roku, po zareczynach, a może w ogóle nie macie oporów przed "wspólną pracą"?

Ps. Chodzi mi o sporadyczne działania i oczywiście działające w obie strony, a nie że tylko facet u dziewczyny :p

Od razu. 

Przecież to nie chodzi o sprzątanie zamiast czegoś. W sobotę szliśmy do kina, w niedzielę na spacer czy jezioro, ale po powrocie miałam do ogarnięcia mieszkanie, a on zostawał to miał leżeć jak panicz gdy ja zaiwaniam? Jakoś nie bardzo to widzę. 

Jak miałam akurat jakieś obowiązki to sam oferował, że przyjedzie i pomoże, bo inaczej bym nie miała czasu na spotkanie.

Martulleczka napisał(a):

Od razu. Przecież to nie chodzi o sprzątanie zamiast czegoś. W sobotę szliśmy do kina, w niedzielę na spacer czy jezioro, ale po powrocie miałam do ogarnięcia mieszkanie, a on zostawał to miał leżeć jak panicz gdy ja zaiwaniam? Jakoś nie bardzo to widzę. Jak miałam akurat jakieś obowiązki to sam oferował, że przyjedzie i pomoże, bo inaczej bym nie miała czasu na spotkanie.

O i właśnie w tym kierunku myślę! Jak robimy coś we dwoje to idzie nam szybciej i mamy więcej czasu potem dla siebie.

Wiadome, że nie chodzi mi o to, że facet ma mi we własnym domu uslugiwac i robić wszystko za mnie. 

I jeszcze jedna sprawa tak samo jak on pomaga mi, tak ja nie wyobrażam sobie siedzieć np. u niego w kuchni i pić kawę jak on "lata z mopem", no muszę ją wcześniej przygotować i chociaż po tej kawie posprzątać. 

harlekin1995 napisał(a):

Radka w ogródku... Jezu, przecież nikt tu nie mówi o pierwszych spotkaniach, tylko jak już się traktuje drugą osobę w miarę poważnie. Jestem po prostu ciekawa Waszych opinii, bo wśród naszych znajomych są podzielone opinie. My np. lubimy robić takie rzeczy wspólnie i nie mamy przed tym oporów, no ale już trochę ze sobą jesteśmy. Młodamama mam rozumieć, że Ty ze swoim chłopakiem do ślubu/zamieszkania razem chodziliscie do kina, restauracji, ewentualnie p arku i nic poza tym. Był tylko gościem w Twoim domu, tak? 
spedzalam czas, glownie u niego (bo ja wtedy wynajmowalam sama mala kawalerke), ale na przerozne randki chodzilismy kilka razy w tygodniu (zreszta do teraz chodzimy), a w weekendy wypady za miasto i nie tylko, w domu, gdy nie bylo dziecka i razem nie mieszkalismy nie spedzalismy tyle czasu zeby przykladowo sprzatac garaz;D - bo swoje psobne zycia tez mamy, litosci.. Jesli nie mieszkacie razem to angazowanie go w prace domowe jest conajmniej nie na miejscu.

Ja prosiłam o drobnostki, typu zawieszenie obrazu, poprawienie drzwiczek w szafach czy naprawienie kontaktu...

nie wyobrazam sobie sprzatac u chlopaka z ktorym randkuje, ani prosic go o to samo, jak juz zamieszkalismy razem to podzielilismy obowiazki. Zmywanie po wspolnym gotowaniu ok ale nic wiecej.

harlekin1995 napisał(a):

Radka w ogródku... Jezu, przecież nikt tu nie mówi o pierwszych spotkaniach, tylko jak już się traktuje drugą osobę w miarę poważnie. Jestem po prostu ciekawa Waszych opinii, bo wśród naszych znajomych są podzielone opinie. My np. lubimy robić takie rzeczy wspólnie i nie mamy przed tym oporów, no ale już trochę ze sobą jesteśmy. Młodamama mam rozumieć, że Ty ze swoim chłopakiem do ślubu/zamieszkania razem chodziliscie do kina, restauracji, ewentualnie parku i nic poza tym. Był tylko gościem w Twoim domu, tak? 

mlodamama nie ma jeszcze męża ;) on u niej w domu raczej nigdy nie był ;) to tak na marginesie ;)

powiem tak, ja gdy miewałam chłopaków, to w czasach kiedy takich rzeczy się nie robiło - 17-latkowie pielący razem ogródek ;) czy ogarniających razem garaż. a potem już miałam dziecko i męża, więc to inaczej ;) w szorowanie klopa bym faceta nie wrabiała ;)

Pasek wagi

Matyliano napisał(a):

harlekin1995 napisał(a):

Radka w ogródku... Jezu, przecież nikt tu nie mówi o pierwszych spotkaniach, tylko jak już się traktuje drugą osobę w miarę poważnie. Jestem po prostu ciekawa Waszych opinii, bo wśród naszych znajomych są podzielone opinie. My np. lubimy robić takie rzeczy wspólnie i nie mamy przed tym oporów, no ale już trochę ze sobą jesteśmy. Młodamama mam rozumieć, że Ty ze swoim chłopakiem do ślubu/zamieszkania razem chodziliscie do kina, restauracji, ewentualnie parku i nic poza tym. Był tylko gościem w Twoim domu, tak? 
mlodamama nie ma jeszcze męża ;) on u niej w domu raczej nigdy nie był ;) to tak na marginesie ;)powiem tak, ja gdy miewałam chłopaków, to w czasach kiedy takich rzeczy się nie robiło - 17-latkowie pielący razem ogródek ;) czy ogarniających razem garaż. a potem już miałam dziecko i męża, więc to inaczej ;) w szorowanie klopa bym faceta nie wrabiała ;)
byl ze mna i z nasza corka, kilka razy. Dlaczego wypowiadasz sie o mnie??

Jeśli zostaje u Ciebie kilka dni, to byłoby dobrze jakby pomagał w jakiś drobnych sprawach. U mnie się mówi że gość który mieszka dłużej niż 3 dni to już domownik, i w codziennych obowiązkach powinien pomagać. Dla mnie to normalne że jak on do mnie albo ja do niego przyjadę, to pomagamy sobie przy obiedzie. Jak dłużej, to wyganiam go na spacery z psem albo biorę się za sprzątanie. Do poważniejszych prac to może nie koniecznie- chyba że potrzebna jest koniecznie męska ręka, a i to trzeba się wcześniej ugadać czy w ogóle chce się za to brać. Nie wyobrażam sobie tak po prostu zabrać faceta do ogródka, dać sekator i mówić by przyciął drzewka XD Ale jeśli wcześniej bym się go spytała, czy mi chce pomóc i wyraziłby zgodę- czemu nie. Raz umyłam w jego 2-piętrowym domu rodzinnym wszystkie okna, jak zostawałam na Wielkanoc, a jego matka akurat miała problem z plecami. Bo czemu nie?

Pasek wagi

hymmm...w sumie ciezkie i ciekawe pytanie. Na pewno od poczatku zwiazku oczekiwalabym pomocy w sprawach ktore mnie przerastaja fizycznie albo ktorych nie umiem zrobic (jakies rzezy techniczne czy przeniesienie szafy itp) Ale tego wymagam od dobrych kolegow rowniez. I niespotkalam sie zeby jakis przedstawiciel plci przeciwnej nie pomogl mi z chęcią (raz jak rzucialm pytanie w tlum kolegow to okazalo sie ze wszyscy przyszli pomoc mi przeniesc jeden mebel :p) Ale jezeli chodzi o pomoc w moich domowych obowiazkach. To moj byly partner od samego poczatku wykazywal chcec pomocy (mowie mu ze musze posprzatac a on ze przyjedzie i pomoze) Ale dopiero po jakims czasie mu na to pozwolilam (i to tez nie randomowe sprzatanie tylko sprzatanie po remoncie gdzie roboty bylo mnóstwo i tego typu grubsze rzeczy) Ale nie wyobrazam sobie prosic go o pomoc. Z drugiej strony nie wyobrazam sobie zeby osoba mi bliska nie wykazuje checi pomocy. A czynnosci typu sprzatanie po wspolnym obiedzie powinny byc robione na zmiane, razem albo jakims innym systemem wedlug mnie.

U nas to ja zaczęłam pomagać jemu - jak się poznaliśmy to ja mieszkałam z rodzicami, on miał swoje mieszkanie i spotykaliśmy się głównie u niego. Z takimi elementarnymi rzeczami (w stylu włożenia naczyń do zmywarki po kolacji) zaczęłam mu pomagać od razu. Dość szybko zaczęłam się też "rządzić" w kuchni, bo on ma pod tym kątem dwie lewe ręce, więc gotowałam głównie ja. Obowiązkami tak całościowo się zaczęliśmy dzielić jak ja zaczęłam u niego pomieszkiwać, a potem mieszkać. On u mnie pomagał czasami mojej babci (jak na mnie czekał i np. gotowała obiad), bratu wiem że też coś pomagał przy samochodzie. Natomiast ja bym go nigdy o tę pomoc nie poprosiła, bo on do mnie tylko wpadał - a dla mnie chyba kluczowe jest właśnie to czy się u kogoś zostaje na dłużej (co swoją drogą jest mocno niezależne od stażu związku, bo u niektórych to będzie kwestia kilku randek, u niektórych kilku miesięcy). 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.