Temat: facet odezwał się po roku od rzucenia mnie

hej. przychodzę do was, bo czuję się skołowana. od rozstania minął ponad rok, byliśmy razem 5 lat. oboje byliśmy zakochani w sobie po uszy, czułam że on jest tym jedynym i czekałam na wspólne zamieszkanie i oświadczyny w zeszłym roku. rozglądaliśmy się już za mieszkaniem, dopytywał o biżuterię jaka mi się podoba, byliśmy tacy podekscytowani.

rozstanie z jego inicjatywy w trakcie kolejnego kroku, który właśnie stawialiśmy, było dla mnie szokiem i złamało mi serce. walczyłam do końca, ale on był twardy jak skała. byliśmy zbyt niedojrzali, ja nie poruszałam trudnych tematów, nie mówiłam co mi nie pasuje tylko się uśmiechałam, bo bałam się że odejdzie; on przez to pozwalał sobie na coraz więcej i zwyczajnie mnie wykorzystywał i traktował bez szacunku. zachowywał się jak rozpuszczony dzieciak, za nic nie chciał brać odpowiedzialności i wszystkim mnie obciążał, nie miałam od niego żadnego wsparcia, on spijał tylko śmietankę i tego nie doceniał, zaczął traktować moją pracę na wspólne dobro jako mój obowiązek i wymagał tego ode mnie. mieliśmy po 25 lat, liczyłam że wszystko się jeszcze wyklaruje, dopiero wchodzimy wstajemy się dojrzałymi ludźmi i razem przez to przebrniemy.

to co mówił rozstając się ze mną dało mi sygnał, że to nie jego słowa, wyczułam po prostu inną kobietę, która robi mu wodę z mózgu. zapytałam, zaprzeczył, powiedział że potrzebuje wolności z kolegami i to był powód. problem jego kolegów przewijał się przez cały nas związek. po rozstaniu jak szczeniak zaczął wrzucać w media społecznościowe zdjęcia z nową dziewczyną, nawet miesiąca nie odczekał. jest z nią do dziś.

robak mnie zżera od środka do dzisiaj, nie pozbierałam się, niby robię swoje choć nie potrafię ruszyć do przodu, nikogo nie poznałam i wszystkich z nim porównuję, nie wiem jak mam żyć. nie czuję celu życia, czekam i obserwuję upływający czas, liczę że coś wreszcie przydarzy mi się dzięki czemu odzyskam równowagę. nie czuję szczęścia ani przyjemności, tak jakby ktoś zakręcił kurek z dopaminą. śmieję się dużo i mój śmiech jest szczery, ale nie czuję radości. nie zrozumcie mnie źle, nie mam żadnych stanów depresyjnych, nie mam skłonności destrukcyjnych, nie jestem przygnębiona, nie rozpamiętuję, nie idealizuję go. po prostu żyję w melancholii i brak mi szczęścia. bardzo o siebie zadbałam, skupiłam się na sobie, próbowałam zawiązać nową relację, pilnuję by mieć 100% wypełnionego czasu, wychodzę do ludzi, ale to nic nie daje. mimo że jestem taka młoda to już nie ten etap życia, by łatwo kogoś poznać.

ostatnio przyszedł do mnie list - to on napisał. pisał że nie może odnaleźć spokoju, jest nieszczęśliwy, żałuje że nie poświęcił energii którą przeznaczył na nowy związek w odbudowę naszej relacji, widzi jakie błędy popełnił, czuje się jak wrak, nie potrafi się pozbierać i ciągle o mnie myśli. list na 5 stron a4. napisał też, że powodem rozstania było to, że nie rozmawialiśmy o przyszłości i brakowało mu perspektywy na kolejne 5 lat, a jednocześnie brakowało mu okresu wolności z kumplami.

prawda jest taka, że nigdy go nie ograniczyłam w spotkaniu ze znajomymi. z resztą, gdyby to kumpli mu brakowało, to by nie wchodził od razu po rozstaniu w nowy związek.

dopóki nie przeczytałam tego listu to moje serce codziennie krwawiło. teraz czuję chorą satysfakcję, że im się nie udało, że nie układa mu się po tym co mi zrobił i ponosi tego negatywne konsekwencje. to miód na moje serce i po przeczytaniu listu przestałam czuć taki żal jaki czułam. może tylko moja duma była urażona? nigdy nie potrafiłabym już z nim być, pamiętając co mi zrobił. miał rok, mógł w ciągu tych 12 miesięcy, miesiąc w miesiąc, odezwać się do mnie, a tego nie zrobił. czekałam na niego każdego dnia, przywitałabym go z otwartymi ramionami. teraz tylko liczę, że będzie żałował do końca życia.

pomyślałam o odpisaniu mu, jednak jedyne co bym mogła napisać, to to co naprawdę myślę - że to dobrze, że nie zaznał spokoju, bo nie powinien i to co on teraz czuje to sprawiedliwość dla mnie. również napisałabym mu co u mnie, co robiłam przez ten rok oraz o fakcie, że też nie jestem szczęśliwa; o tym, że nie pogodziłam się z tym co się stało, jak i o tym, że nie potrafiłabym mu wybaczyć. z drugiej strony czułam jego ból w tym liście i wiem, że nie powinnam kopać leżącego - w końcu łączyło nas piękne uczucie i razem spędziliśmy mnóstwo szczęśliwych chwil. obojgu nam tego brakuje i oboje jesteśmy z tego powodu nieszczęśliwi.

może lepiej nie odpisać, choć znowu minęło tak dużo czasu, a ja nadal się nie pozbierałam. dochodzi do mnie też myśl, że może faktycznie zrozumiał. nie potrafiłabym już jednak go kochać, zawsze będę miała do niego żal, nikt nie zachował się w życiu wobec mnie tak podle i ta sytuacja powinna być nauczką dla nas do końca życia.

co o tym myślicie?

nie odzywaj sie w ogole

*

Zignoruj. Dziwi mnie troche, ze piszesz o nim jak o nastolatku i w sumie tak samo piszesz o sobie - jak o nastce, ktora cierpi. Moze czas zaczac zyc jak dorosli?

sofro napisał(a):

Zignoruj. Dziwi mnie troche, ze piszesz o nim jak o nastolatku i w sumie tak samo piszesz o sobie - jak o nastce, ktora cierpi. Moze czas zaczac zyc jak dorosli?
nie wiem co jmoze być dla ciebie dziwnego w fakcie, ze dorośli ludzie maja emocje i cierpia

W takim razie ja też nie jestem dorosła, bo wiem dokładnie co autorka czuje. Mam dokładnie ten sam problem. Ciężko mi powiedzieć co zrobiłabym na Twoim miejscu... ALE zdecydowanie zdrowiej by było nie odpisywać albo poczekać, aż emocje opadną.

Pasek wagi

ja też bym go olała, miał swoja szansę, jego czas już przeminął więc niech się wypcha. 

Nie jestem w stanie powiedzieć co powinnaś zrobić. Facet widocznie dorósł albo po prostu dostał po głowie od tamtej i chce się dowartościować Twoim powrotem. Tego nie wyczaisz.Ja chyba tez poczekałabym z odpisywaniem a jak już chciałabym żeby wrócił to musi sobie na to zapracować i naprawdę "olatać się" koło mnie. Życzę powodzenia i pamiętaj że jesteś kobietą z klasą i kropka :)

Pasek wagi

AciaB napisał(a):

Nie jestem w stanie powiedzieć co powinnaś zrobić. Facet widocznie dorósł albo po prostu dostał po głowie od tamtej i chce się dowartościować Twoim powrotem. Tego nie wyczaisz.Ja chyba tez poczekałabym z odpisywaniem a jak już chciałabym żeby wrócił to musi sobie na to zapracować i naprawdę "olatać się" koło mnie. Życzę powodzenia i pamiętaj że jesteś kobietą z klasą i kropka :)
dziękuję, właśnie czekałam na taką wypowiedź - nie obstającą tylko po jednej stronie :). nie wyczuwam dojrzałej postawy w częstokroć polecanym działaniu na zasadzie ,,nie pisz do niego jeśli się szanujesz". takie myślenie 0-1 przystoi nastolatce, dla której życie jest tylko czarne i białe. 

faktycznie, ciężko tu stwierdzić, czy dorósł, czy jednak dalej jest szczeniakiem i chce się tylko dowartościować po nieudanym związku. ona jest o kilka lat starsza od niego, jestem pewna że oberwało mu się gdy próbował na niej stosować sztuczki takie jakie stosował na ówcześnie 20 letniej mnie. a że próbował to dla mnie oczywiste. myślę, że żyjąc trochę czasu ze starszą kobietą nauczył się czegoś, przekonał się, że pewne zachowania są totalnie nie do przyjęcia i nie jest niczym dziwnym że ja się na takie jego działania buntowałam. 

czuję, że może kiedyś napiszę do niego, jeszcze nie wiem w jakim tonie. przeczekałam, emocje opadły, nie czuję obecnie ciśnienia na pisane do niego. spokojnie sobie oznaczam tematy jakie chciałabym poruszyć.

teraz skupiam się na sobie. dopiero od kilku dni uświadamiam sobie, że mogę żyć jako samodzielna jednostka, czego chcę od życia, poznaję siebie i swoje oczekiwania. wcześniej za dużo było we mnie nieprzerobionych emocji i poczucia krzywdy.

dobrze mi z nim było, nadal sobie nie wyobrażam życia bez niego. jeśli miałabym wejść do tej samej rzeki kolejny raz to tylko i wyłącznie na moich zasadach - całkowita eliminacja pewnych jego zachowań (pisał, ze rozumie, gdzie popełniał błędy, analizował to i sam się dziwił, że pozwalałam na pewne jego zachowania; ale czy zrozumiał, czy ot tak pisze, bo tęskni i chce wrócić? kto to wie) i zdecydowane zerwanie kontaktu z grupą znajomych mającą na niego zły wpływ (2-3 chłopaków, koledzy z gimnazjum). żadnych ustępstw ani kompromisów na tych płaszczyznach.

na ten moment zdecydowanie potrzebuję czasu dla siebie - nawet kosztem utraty szansy kontynuowania znajomości w przyszłości. nie potrafiłabym na dzień dzisiejszy mu zaufać ani wybaczyć. może poczekam jeszcze kilka miesięcy i mu odpiszę, by dał mi czas, nie sugerując nic. po prostu mi go brakuje, ale teraz to nie jest dobry moment dla mnie. teraz sama się czuję niedojrzała i dopiero zaczęłam odżywać po rozstaniu z nim. będąc z nim zrezygnowałam ze swojej życiowej okazji na przekonanie się co mogę od życia dostać zamiast niego. teraz mam szansę poznania samej siebie i dojrzenia we własnym tempie, spróbowania relacji z kimś innym, poznania innych mężczyzn i przekonania się co życia mi ma do zaoferowania. on też powinien się przekonać, bo tego doświadczenia najbardziej mu brakowało. nie wierzę w jego nagłą przemianę i dojrzenie w ciągu 1 roku. przede mną nie był w związku, nie wiedział ile można wycisnąć od życia i kiedy warto zawalczyć. tyle ze o ile chęć przekonania się jak to by było z kimś innym jestem w stanie zrozumieć, bo sama to badałam jako nastolatka, tak już pogoń dorosłego faceta za kilkoma zdziecinniałymi kolegami i beztroską jest dla mnie niezrozumiała. 

doszły mnie słuchy, że ponoć właśnie się rozstał. bez względu na to jaka jest prawda, to uważam, że powinien pożyć w samotności. kończąc nasz związek od razu przeszedł do drugiego, nie miał szansy być przez jakiś czas sam ze sobą, zweryfikować z czystym umysłem ile warte są jego znajomości, przekonać się jak to jest poznawać inne kobiety w normalnym dorosłym życiu (nie tylko te ze szkoły i pracy), jak to jest szukać związku i zawiązywać świadomie relacje. póki on nie doświadczy granicy ile życie ma mu do zaoferowania, to nie pakowałabym się w nic. szczególnie że ja również nie dojrzałam do związku - nie z nim, po prostu ogólnie do zdrowej relacji.

rzucila go wiec sprawdza grunt. Wywalilabym list i zyla dalej 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.