- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
13 maja 2017, 20:36
hej. przychodzę do was, bo czuję się skołowana.
od rozstania minął ponad rok, byliśmy razem 5 lat. oboje byliśmy
zakochani w sobie po uszy, czułam że on jest tym jedynym i czekałam na
wspólne zamieszkanie i oświadczyny w zeszłym roku. rozglądaliśmy się już
za mieszkaniem, dopytywał o biżuterię jaka mi się podoba, byliśmy tacy
podekscytowani.
rozstanie z jego inicjatywy w trakcie kolejnego kroku, który właśnie
stawialiśmy, było dla mnie szokiem i złamało mi serce. walczyłam do
końca, ale on był twardy jak skała. byliśmy zbyt niedojrzali, ja nie
poruszałam trudnych tematów, nie mówiłam co mi nie pasuje tylko się
uśmiechałam, bo bałam się że odejdzie; on przez to pozwalał sobie na
coraz więcej i zwyczajnie mnie wykorzystywał i traktował bez szacunku.
zachowywał się jak rozpuszczony dzieciak, za nic nie chciał brać
odpowiedzialności i wszystkim mnie obciążał, nie miałam od niego żadnego
wsparcia, on spijał tylko śmietankę i tego nie doceniał, zaczął
traktować moją pracę na wspólne dobro jako mój obowiązek i wymagał tego
ode mnie. mieliśmy po 25 lat, liczyłam że wszystko się jeszcze
wyklaruje, dopiero wchodzimy wstajemy się dojrzałymi ludźmi i razem przez to
przebrniemy.
to co mówił rozstając się ze mną dało mi sygnał, że to nie jego słowa,
wyczułam po prostu inną kobietę, która robi mu wodę z mózgu. zapytałam,
zaprzeczył, powiedział że potrzebuje wolności z kolegami i to był powód.
problem jego kolegów przewijał się przez cały nas związek. po rozstaniu
jak szczeniak zaczął wrzucać w media społecznościowe zdjęcia z nową
dziewczyną, nawet miesiąca nie odczekał. jest z nią do dziś.
robak mnie zżera od środka do dzisiaj, nie pozbierałam się, niby robię
swoje choć nie potrafię ruszyć do przodu, nikogo nie poznałam i
wszystkich z nim porównuję, nie wiem jak mam żyć. nie czuję celu życia,
czekam i obserwuję upływający czas, liczę że coś wreszcie przydarzy mi
się dzięki czemu odzyskam równowagę. nie czuję szczęścia ani
przyjemności, tak jakby ktoś zakręcił kurek z dopaminą. śmieję się dużo i
mój śmiech jest szczery, ale nie czuję radości. nie zrozumcie mnie źle,
nie mam żadnych stanów depresyjnych, nie mam skłonności destrukcyjnych,
nie jestem przygnębiona, nie rozpamiętuję, nie idealizuję go. po prostu
żyję w melancholii i brak mi szczęścia. bardzo o siebie zadbałam,
skupiłam się na sobie, próbowałam zawiązać nową relację, pilnuję by mieć
100% wypełnionego czasu, wychodzę do ludzi, ale to nic nie daje. mimo
że jestem taka młoda to już nie ten etap życia, by łatwo kogoś poznać.
ostatnio przyszedł do mnie list - to on napisał. pisał że nie może
odnaleźć spokoju, jest nieszczęśliwy, żałuje że nie poświęcił energii
którą przeznaczył na nowy związek w odbudowę naszej relacji, widzi jakie
błędy popełnił, czuje się jak wrak, nie potrafi się pozbierać i ciągle o
mnie myśli. list na 5 stron a4. napisał też, że powodem rozstania było
to, że nie rozmawialiśmy o przyszłości i brakowało mu perspektywy na
kolejne 5 lat, a jednocześnie brakowało mu okresu wolności z kumplami.
prawda jest taka, że nigdy go nie ograniczyłam w spotkaniu ze znajomymi. z resztą, gdyby to kumpli mu brakowało,
to by nie wchodził od razu po rozstaniu w nowy związek.
dopóki nie przeczytałam tego listu to moje serce codziennie krwawiło.
teraz czuję chorą satysfakcję, że im się nie udało, że nie układa mu się
po tym co mi zrobił i ponosi tego negatywne konsekwencje. to miód na
moje serce i po przeczytaniu listu przestałam czuć taki żal jaki czułam.
może tylko moja duma była urażona? nigdy nie potrafiłabym już z nim
być, pamiętając co mi zrobił. miał rok, mógł w ciągu tych 12 miesięcy,
miesiąc w miesiąc, odezwać się do mnie, a tego nie zrobił. czekałam na
niego każdego dnia, przywitałabym go z otwartymi ramionami. teraz tylko
liczę, że będzie żałował do końca życia.
pomyślałam o odpisaniu mu, jednak jedyne co bym mogła napisać, to to co
naprawdę myślę - że to dobrze, że nie zaznał spokoju, bo nie powinien i
to co on teraz czuje to sprawiedliwość dla mnie. również napisałabym mu co u
mnie, co robiłam przez ten rok oraz o fakcie, że też nie jestem szczęśliwa; o tym, że nie pogodziłam się z tym co się
stało, jak i o tym, że nie potrafiłabym mu wybaczyć. z drugiej strony czułam jego ból w
tym liście i wiem, że nie powinnam kopać leżącego - w końcu łączyło nas
piękne uczucie i razem spędziliśmy mnóstwo szczęśliwych chwil. obojgu
nam tego brakuje i oboje jesteśmy z tego powodu nieszczęśliwi.
może lepiej nie odpisać, choć znowu minęło tak dużo czasu, a ja nadal
się nie pozbierałam. dochodzi do mnie też myśl, że może faktycznie zrozumiał. nie potrafiłabym już jednak go kochać, zawsze będę miała do niego żal, nikt nie zachował
się w życiu wobec mnie tak podle i ta sytuacja powinna być nauczką dla
nas do końca życia.
co o tym myślicie?
13 maja 2017, 21:05
Zastanawiam się czemu z facetów takie dupki. Współczuję Ci i w sumie..."dobrze mu tak!!" (przypomina mi się scena z "Nigdy w życiu":)) Teraz mu się przypomniało kurde...5 lat poświecił dla jakiejś byle dupy...nigdy tego nie zrozumiem. Życzę Ci spokoju ducha.
13 maja 2017, 21:11
Nie odpusuj mu - to bedzie dla niego jak policzek
I pamietaj, szczesliwi nie pisza do bylych
Mysle, ze mu z nia nie wychodzi, z toba mu pewnie bylo lepiej, w sensie wygodniej, bo gdyby cie kochal, to by nie odszedl.
Poza tym, on nie pisal, to ty tez nie musisz.
13 maja 2017, 21:16
Ja bym mu odpisała tylko "nie prosiłam Cię o autobiografię". Tyle. Podejrzewam, że w Twojej sytuacji miałabym tak samo, cieszyłabym się że mu się nie układa, a ten jego list potraktowałabym jako szansę do upokorzenia go. Jakbym miała "dzień czarnego humoru" to pewnie bym mu jeszcze poprawiła na czerwono ewentualne błędy (prawie każdy jakieś popełnia, więc coś by się znalazło). Z drugiej strony może lepiej byłoby nie pisać zupełnie nic - bo jakakolwiek odpowiedź oznacza, że Cię ten list chociaż w minimalnym stopniu obchodzi (w końcu zadajesz sobie wysiłek, żeby nawet te parę słów napisać). A brak odpowiedzi to już całkowite olanie kogoś. Co do Twoich wątpliwości i tego, że może faktycznie zrozumiał - moim zdaniem ludzie się nie zmieniają. Jak od wszystkiego są pewnie wyjątki, ale uważam że naprawdę marginalne (np. jak ktoś przeżyje jakąś traumatyczną sytuację). Natomiast większość jedynie mówi, że się zmieniła, a w rzeczywistości się nie zmienia, tylko uczy lepiej grać i kamuflować pewne rzeczy.
13 maja 2017, 21:54
Zachował się podle bo Cię zostawił? ;>
Nie. Zachował się podle, bo po tym jak odszedł do innej laski i mu się z nią nie układa, to zawraca dupę byłej. Zero honoru. A najlepsze jest to, że znów szuka ciepłego kąta i znów ten sam scenariusz: mam dziewczynę i szukam lepszej opcji na boku.
13 maja 2017, 21:59
nie odpisuj mu w ogóle. nie układa mu się i teraz zaczyna szukać możliwości powrotu do Ciebie. za bardzo się poświęcałaś, a jemu było za dobrze. teraz pewnie wie, że nie każda jest w stanie tyle zrobić dla partnera.
naprawdę nie odpisuj, dla swojego spokoju. możesz mieć satysfakcję, owszem. nie odpisując mu pokażesz, że masz go gdzieś i nie ma sensu wracać do przeszłości.
14 maja 2017, 09:39
jezeli chcesz zamknąć tamten etap życia to nie odpisuj. Nie ma co się babrać w rzeczach z przeszłości bo to może przerodzić się w jakąś dziwną relację, która będzie Cię jeszcze bardziej ranić. Osobiście myślę, że milczenie jest najlepszym co może zrobić dla siebie. Po co masz dzielić się z nim swoimi intymnymi przeżyciami po rozstaniu? Nie jesteście już sobie bliscy i on nie zasługuje na to żebyś znowu się przed nim otworzyła.
Z tamtą mu nie wyszło więc liczy na powrót do starego gniazdka?
14 maja 2017, 12:35
Ja bym nie odpisała.
Co do nastrojów i ostatniego załamania - naprawdę chcesz, żeby Twoja wartość była racjonowana na tyle, ile znaczysz w oczach byłego faceta? Nie uważasz, że znaczysz jednak dużo więcej?
Chciej być szczęśliwa, otwórz się na nowe, a przeszłość zamknij i już. Po co Ci się smęcić?
14 maja 2017, 14:54
macie racje, nie odpisze mu. zbliżają się jego urodziny, chciałam mu napisać smsa z życzeniami, ale jak się okazuje na szczęście skasowałam jego numer. on mi pisał życzenia na urodziny i czułam się zobowiązana. macie jednak racje, nie ma co się w tym babrać, dla niego szukanie kogoś lepszego w trakcie związku to już chyba normalka.