- Dołączył: 2011-02-27
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 771
2 marca 2011, 08:47
Witam. Mój problem polega na tym że rodzina nie akceptuje tego że jestem wegetarianką. Nie chodzi mi tu o najbliższą rodzine ale o ciut dalszą (babcie, ciocie itd.). Na samą myśl o jakis rodzinnych spotkaniach typu imieniny aż ciary mi po plecach przechodzą. Dodam że moja rodzina ma typową polską mentalność: gdyby w niedziele nie było rosołu i schabowego świat by sie dla nich zawalił :D W dodatku od dwóch tygodni próbuję uwolnić sie od słodyczy. Mogę powiedzieć że byłam od nich uzależniona. Postanowiłam sobie że przez miesiąc nie zjem nic słodkiego, nastepnie pozwole sobie na jedną rzecz w tygodniu. Problem w tym że za tydzień babcia ma urodziny. Czy powinnam przerwać moje postanowienie?
- Dołączył: 2010-03-12
- Miasto: Ipswich
- Liczba postów: 6381
2 marca 2011, 10:57
Zjedz to ciasto jak chcesz. :) Musisz wiedzieć czy zjesz tylko jeden kawałek, czy będziesz w stanie poprzestać na jednym kawałku.
- Dołączył: 2006-11-20
- Miasto: Nyc
- Liczba postów: 921
2 marca 2011, 11:05
Babcia tez człowiek, jeżeli nie chcesz zjeść tortu ponieważ uważasz, że przez to zawalisz swoje postanowienie
nie jedz.
Babcia się upiera i mimo tłumaczenia nie daje się przekonać, że jedzenie tortu nie jest wykładnikiem miłości do niej - zaryzykuj! Babci będzie chwile przykro ale szybko o tym zapomni a ty nie będziesz się później obwiniała za zerwanie postanowienia.
- Dołączył: 2011-02-27
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 771
2 marca 2011, 11:23
Dziekuje wszystkim za porady :)
Sunstar: nadmiarowe kalorie to nie problem, ćwiczę 6 razy w tygodniu, szybko sie z nimi rozprawię. Tu chodzi raczej o trening silnej woli i przeciwstawienie sie presji rodziny.
xagussia1989x: własnie nad tym się zastanawiam, czy będe w stanie poprzestać na jednym kawałku. Nie jem słodyczy dopiero dwa tygodnie, mój organizm się o nie 'domaga'. Oszukuje go orzechami itp.
2 marca 2011, 13:44
Jeśli masz problem z presją rodziny, i to nie tylko ze słodyczami, tylko też tym nieszczęsnym mięsem, to naprawdę skup się na wyjaśnianiu im pewnych rzeczy... Nie kłóć się, nie rób scen, bo to tylko nakręca drugą stronę, szczególnie jeśli kieruje nią w pewnym momencie postanowienie "postawię na swoim i jej wybiję z głowy te głupoty". Bądź konsekwentna, nie jedz tego, czego masz nie jeść, ale nie rób z tego afery, bądź miła, zmieniaj temat. Od biedy w podbramkowej sytuacji powiedz, że boli Cię brzuch.
Moja babcia nie jest inna niż wszystkie, ja ważąc 70 kilo jestem dla niej chudzinką, pyta mnie milion razy czy zjem to czy tamto... Ale jak pyta mnie po raz setny, to po prostu mówię "babciu, już pytałaś", uśmiecham się i czym prędzej zmieniam temat, żeby babcia za dużo nad tym nie rozmyślała. Moja babcia naprawdę ma większe problemy na głowie niż to, że nie zjadłam ciastka.
- Dołączył: 2006-03-24
- Miasto: Bora Bora
- Liczba postów: 1948
2 marca 2011, 15:46
krevetqa, może podzieliłabyś się ze mną silną wola, plis choc odrobinę ;)
2 marca 2011, 17:10
Jak ja powiem babci, ze nie jem to nie zjem i koniec. Z jakiej racji moja babcia miałaby się obrazić, że nie chce ciasta czy czegokolwiek?
Kiedyś jak byłam mała, były niesamowite wojny z babcią, ja nażarta, ruszać się nie mogę...a babcia wciąż i wciąż dokładki...za mamusie, za tatusia. Kończyło się moim płaczem, a potem wyżalanie się rodzicom. Rodzice zareagowali- od tamtej pory już tak nie naciska, tylko spojrzy się ze swoim uśmieszkiem i tak stoi i czeka, aż zmienie zdanie...ale nie obraża się! Kocham ją bardzo, szanuję i dałabym się za nią pociąć...a ciasto dla mnie, ani dla niej nie jest wyznacznikiem miłości i szacunku
2 marca 2011, 17:10
ja jestem wege ale po mału zaczynam jeść odkad moja kuzynka typowa wege trafiła do szpitala....
Nie jadła zadnego miesa,tłuszczy;/masakra....
- Dołączył: 2009-04-02
- Miasto: Karmelkowo
- Liczba postów: 10500
2 marca 2011, 17:35
Ja przy takich okazjach zawsze jem ciasto, niedużo, ale jem. Sama wiem, że jak się napracuję, napiekę i ktoś nawet nie spróbuje, to jest mi przykro. Nie dajmy się zwariowac, kawałek ciasta od święta nie wyrządzi nam krzywdy. A co do wegetarianizmu, grzecznie, ale stanowczo odmawiaj mięska. I nie tłumacz się. Zobaczysz, że odpuszczą
2 marca 2011, 18:32
Powiem wam szczerze, że nie znoszę, jak rodziny wywierają taką presję, szantaż emocjonalny - "jak nie zjesz tego czy tamtego, to temu czy tamtemu będzie przykro". Na szczęście w mojej rodzinie nie ma takich problemów, przede wszystkim nie ma zwyczaju wywierania presji i nikt się nie obraża za odmowę.
To fakt, że jeden kawałek tortu nikomu nie zaszkodzi, ale jak ktoś jest uzależniony od słodyczy czy innego jedzenia (a wiem coś o tym), to zjedzenie tego jednego kawałka może wywołać ciąg obżarstwa kontynuowany w domu po imprezie i trwający kilka dni. W takim przypadku ja bym się nie dała wziąć na takie naciski. I należałoby uszanować, że ktoś ma powody, żeby nawet tego jednego kawałka tortu nie zjeść. Wiem, że w niektórych rodzinach ludzie mają takie pojęcie szacunku, że babci czy innej starszej osobie nie wolno odmawiać, nawet kosztem złamania własnych zasad, bo jest to traktowane jako brak szacunku. Całkowicie się z tym nie zgadzam, jeżeli dana osoba, np. babcia czy mama mnie kocha, to powinna wiedzieć, że mam prawo do własnych wyborów, również w sprawie jedzenia. Ja osobiście nigdy po żadnym z moich gości nie oczekuję, że będzie w siebie coś tam wmuszał, żeby mi nie zrobić przykrości, bo dla mnie najważniejsze jest że przyszedł i ważna jest jego obecność - no ale ja nie należę do starszego pokolenia o konserwatywnych poglądach. Po prostu nie wyobrażam sobie wywierać na ludzi takich nacisków i oczekiwać że będą jedli żeby mnie zadowolić.
Ale przyznam szczerze, nie wiem co w takiej sytuacji zrobić, jak opisuje krevetqa. Wegetarianie często mają przerąbane, jeżeli ich rodziny są jedzeniowo konserwatywne. Co do babci, nie umiem nic poradzić, a co do wege - trzymaj się swojego, jedz po swojemu, bądź stanowcza i spokojna, kiedyś muszą się przyzwyczaić.
Jeszcze a propos tego symbolicznego kawałka tortu. Ja na przykład jestem kompulsywnym żarłokiem. Miewam takie okresy w życiu, kiedy zjedzenie takiego kawałka wywołuje potem napady obżerania nawet kilkudniowe. W takich okresach trzymam się z dala od takich symbolicznych kawałków i wszelkie naciski wywierane na mnie są po prostu czymś okropnym, strasznie muszę ze sobą walczyć, nic przyjemnego. A gdy jestem w okresie "normalnym", to nie mam nic przeciwko, żeby ten jeden kawałek zjeść, bo to nie powoduje problemów i jest to dla mnie przyjemność. Tylko że inni ludzie są niestety mało wyrozumiali i ciężko przyjmują odmowę (do której, nawiasem mówiąc, każdy z nas ma prawo).