- Dołączył: 2011-02-27
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 771
2 marca 2011, 08:47
Witam. Mój problem polega na tym że rodzina nie akceptuje tego że jestem wegetarianką. Nie chodzi mi tu o najbliższą rodzine ale o ciut dalszą (babcie, ciocie itd.). Na samą myśl o jakis rodzinnych spotkaniach typu imieniny aż ciary mi po plecach przechodzą. Dodam że moja rodzina ma typową polską mentalność: gdyby w niedziele nie było rosołu i schabowego świat by sie dla nich zawalił :D W dodatku od dwóch tygodni próbuję uwolnić sie od słodyczy. Mogę powiedzieć że byłam od nich uzależniona. Postanowiłam sobie że przez miesiąc nie zjem nic słodkiego, nastepnie pozwole sobie na jedną rzecz w tygodniu. Problem w tym że za tydzień babcia ma urodziny. Czy powinnam przerwać moje postanowienie?
- Dołączył: 2011-02-27
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 771
2 marca 2011, 09:59
Kocham słodycze i nie wyobrażałam sobie bez nich jednego dnia. Tabliczka czekolady za jednym razem to był "standart". Nie potrafiie zjeść jednej kosteczki i resztę schowac do szuflady - to niewykonalne. Czytałam że oraganizm jest w stanie sie od tego uwolnić, potrzeba czasu i silnej woli. To tak jak z rzucaniem palenia. Dlatego teraz w domu nie mam słodyczy, a jak najdzie mnie duża ochota żeby cos przekąsić sięgam po kilka orzechów, migdałów, garść rodzynek lub kilka szuszonych moreli. Poprosiłam chłopaka żeby nie przynosił do domu słodyczy, oczywiscie tego nie robi ale nie może uwierzyc że wytrzymałam juz dwa tygodnie. I to mnie jeszcze bardziej "nakręca". Jestem pewna, że wytrzymałabym miesiąc w moim postanowieniu - gdyby nie imprezka rodzinna.
Edytowany przez krevetqa 2 marca 2011, 10:00
- Dołączył: 2011-02-27
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 771
2 marca 2011, 10:06
Nie wiem jak jest u Was, ale u mnie w rodzinie babcie traktuje sie z ogromnym szacunkiem. Nie można jej zrobić "przykrości" i tyle. Jakbym dalej miała nadwagę to może nikt z mojej otyłej rodzinki nie miałby do mnie pretensji o to że odmawiam babci. Ale teraz w ich oczach jestem chodzącym szkieletem, a postanowienia typu "przez miesiąc nie jem słodyczy" są absurdalne.
Edytowany przez krevetqa 2 marca 2011, 10:11
2 marca 2011, 10:07
> Anneli weisz co nie wiem jaka u ciebie w rodzinie
> polityka ale u nas jest tak ze wszyscy
> emocjonalnie są związani i nikt nikomu na chama
> do buzi nie wkłada aale mi by było przykro jakbym
> miałą urodziny a ktoś by powiedział że NIE CHE
> TORTA bo się odchudza.. no faktycznie po kawałku
> stówe przytyje.. widze ze nadajemy na różnych
> falach więc dyskusja nie ma sensu, pokazałąś tylko
> jaki masz szacunek do rodziny.
Za to Ty pokazujesz jaki masz szacunek do ludzi w ogóle...
Ja wprost NIENAWIDZĘ tekstów "ze mną nie wypijesz?", "mojego ciasta nie zjesz?", "z takiej okazji się nie napijesz?", "zjedz bo się obrażę!" - to jest zwykły szantaż emocjonalny. Różnych rzeczy można wymagać jako grzeczności, ale jedzenia? Picia? Przecież to mój żołądek, moja waga, moja sprawa. Jeśli dla Ciebie ważniejsze jest, czy ludzie na Twoich urodzinach coś zjedli, niż to że przyszli tam dla Ciebie, złożyć Ci życzenia i spędzić z Tobą czas, to ja im tylko współczuję.
Mi jest zwyczajnie wstyd namawiać kogoś, żeby zjadł tortu, wziął chipsa, wypił piwo. Pytam raz czy ma ochotę, jak nie, to znaczy dla mnie nie, i dla mnie zwyczajnym chamstwem są kolejne namowy, szczególnie takie "poniżej pasa".
Bardzo współczuję założycielce wątku i sytuacji, i takich odpowiedzi jak Twoja. To jej sprawa czy coś zje. Jeśli za rzekomą straszną przykrość babci ma zawalić dietę (bo tak często kończy się odstępstwo w "złą godzinę"), swoje postanowienia i być nieszczęśliwa, to ja nie widzę najmniejszego powodu, żeby musiała ten tort jeść. Babci można dać prezent, porozmawiać, przytulić się, zjeść np. sałatki, napić się herbaty... Czy jak nie zje tortu, to wszystko się nie liczy?
Szacunek do rodziny szacunkiem, ale z szacunku do rodziny nie można pozwalać, żeby to rodzina nas i naszych decyzji nie szanowała.
2 marca 2011, 10:08
Kreverqa to miałąm na myśli ale została określona jako osoba nietolerancyjna i ograniczona ponieważ "MAM DO ZRZUCENIA TYLKO KILKA KG"
2 marca 2011, 10:11
Staffka a gdzie ja napisałąm o namawianiu do jedzenia? pisałam o stronie emocjonalnej co czuła by moja babcia nic by się sie odezwałą ale powiedziała by mojej mamie na przykład "chyba tort niedobry bo Madzia nawet łyżeczką nie spróbowałą" bądź "Madzia się chyba obraziła" takie są babcie po prostu a ja mam do mojej ogromny szacunek i stąd się to bierze i nie przypisuj mi nie moich słów
2 marca 2011, 10:12
A jaki to problem wyjaśnić babci, dlaczego się nie zjadło?
2 marca 2011, 10:14
nie masz babci? albo po prostu twoja nie jest taka jak moja.. moja wszystko wyolbrzymia.
- Dołączył: 2011-02-27
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 771
2 marca 2011, 10:22
Staffka: wyjasnić babci dlaczego się nie zjadło graniczy z cudem. Tak jak pisałam wcześniej ponad połowa mojej rodziny ma ogromną nadwagę i jest to dla nich zupełnie normalne.
- Dołączył: 2011-02-24
- Miasto:
- Liczba postów: 70
2 marca 2011, 10:49
Hmm, ja pamietam ze gdzies w jakiejs gazecie typu Pani domu etc bylo napisane ze podczas diety raz na jakis czas powinno sie zjesc cos kalorycznego tylko po to by nie przyzwyczajac organizmu do obnizonych kcal i zastoi. Ja uwazam ze jakbys zjadla ten kawalek ciasta to nic by sie nie stalo tyle ze pozniej polecilabym np 30 minut rowerem dla wyrownania bilansu. W zasadzie decyzja nalezy do Ciebie jak chcesz miec spokoj zjedz kawalek ciasta a jezeli chcesz postawic na swoim no coz wtedy musisz byc silna i wytrzymac te wszystkie docinki wiem jak jest jak mieszkalam z rodzina tez sie czepiali ze wiecznie sie odchudzam choc sie nie odchudzalam.