- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 kwietnia 2017, 13:50
Cześć. Wiem,że są święta. Ja jednak żyję problemem mojego rozstania i związku.. Chodzę do psychologa, bo z rozstaniem sobie nie radzę (byłam na 4-5 wizytach). zaczęłam chodzić jeszcze będąc w związku. Związek zaczął się niefajnie.. chłopak na 1 spotkaniu powiedział mi jakie to mam niefajne foty na jednym z portali, że na żywo wyglądam lepiej. Podobał mi się, dałam szansę. Na 2 spotkaniu zaprosił mnie na wesele. Na wesele 100km musiałam sama sobie dojechać (bo szkoda nadrabiać drogi...i czas). Na weselu się uchlał, dobierał do mnie strasznie. jako, że rano był pijany wracać musiałam jego furą potem swoją te 100km. Po weselu koleś się nie odzywał 3 dni. 3 dnia napisałam ja co się stało, że nie pisze. On, że miał straszne problemy w pracy i groziło mu wywalenie. Potem olewałam go miesiąc nie chciałam się spotkać-on chciał. W końcu się spotkałam spędziliśmy razem pt, sob i nd (dnie, nocował u mnie w mieście, ale nie u mnie). w ND poszłam z nim do łóżka. Tydzień później wyjechaliśmy razem na weekend do hotelu. Było super. Potem zaczęło się dziwnie. raz zrobił w domu imprezę mi nie powiedział nic (męska impreza) 7h ni mieliśmy kontaktu. Po czasie przyznał, że postąpił słabo, ale wtedy ąz tak mu nie zalezało... ustalilśmy , że to związek (dodam, że jest młodsze ode mnie). Pojechałam na jego uroczystość awansu. Przedstawił mnie rodzinie jako :"przyszłą zonę i matkę dzieci". Jednak zdjecia robił ze wszystkimi-ja byłam na końcu. Było mi przykro. Kolejno dowiedziałam się ,że musi zmienić pracę- dostał przeniesienie-wojsko-rozkaz 650km ode mnie.. Dowiedziałam się jako ostatnia- jak twierdził, żebym się porządnie zakochała to się nie rozmyślę. Płakałam 2 dni non stop. On się cieszył, bo mówił widać , że mi zależy. Zdecydowałam się z nim być na odleglośc.Potem plan był taki, ze rzucam wszysko i idę za nim szukac pracy. Zaczęły się schody. Któregoś dnia powiedział mi, że była to mu robiła loda w jaccuzi i tańczyła dla niego w pończochach. Mówił też, że spotykał się z 6 lat od niego starszą dziewczyną na sam sex.. Obrzydziło mnie to. Nie chciałam, żeby mnie dotykał. Przez miesiąc spotkać się nie chciałam z nim przed zwiąkiem bo pisał, że umawiał się z niektórymi dziewczynami na niby randki, na którejś z nich był sex i on urywal kontakt- uznałam to za zabawę ludźmi. Na święta Bożego Narodzenia przyjechała do niego siostra- 22 lata.Powiedział mi, że ze 2 dni musi z nią posiedzieć i się nie zobaczymy- jej pilnować, lub na 3-4h.Zapytałam czy siostra jest niemowlakiem bo chyba umie się zająć sama sobą... (obraził się o to). Siostra jego natomiast czasu w 3 (ze mną i z nim) spędzać nie chciala. On zaś wyznaczył nam pół h na przytulanie w pokoju (bo siostra obok w pokoju to nie wypada..). w lutym odkryłam, że ma konto na portalu randkowym na którym się poznaliśmy. Powiedział, że wszedl, bo kolega chciał zobaczyć ile ich znajomych ma konta, żeby się pośmiać. Moje zaufanie się zachwiało.. raz jednej dziewczynie wstawił serduszko pod zdjęciem- ochrzaniłam go, powiedział, że więcej tego nie zrobi. Za 2 razem rozmawiał z nią przez tel, mnie ignorując choć mieliśmy razem robić śniadanie.. w końcu zapyatałam czy ona wie w ogóle, że my jesteśmy razem-pokzał mi w tel rozmowy z nią moje imię nie padło ani razu, ani razu, że jstem dziewczyną, czy on jest w związku- dodał; pewnie jej powiedziałem prze tel jak dzowniła. Wyszłam z mieszkania i popłakałam sie. Powiedziałam, że chyba mu nie ufam, że ma urwać kontakty z tą laską- powiedział, że urwie, bo mu bardzo na mnie zalezy. Potem przez pól roku nie chciał wstawic wspolnego zdjecia. Zrozumialabym, gyby ogolnie chował się z prywatnoscią, ale on dużo wstawial... Innym osobom lajkowal fotki (dziewczynom) mnie nie.. Czułam się zazdrosna. 650km odległośc pokonoywał- jezdzil do mne i do rodzinnego domu(blisko siebie mieszkamy). Kupował mi kwiaty. Wreszcie raz zadozwnił, że dostał propozycję szkolenia za granicą na 8 miesięcy(USA) i że złożył dokumenty. Wkurzyłam się, powiedziałam czemu nie przedyskutowal tego ze mną. A on, że jak coś może się wycofać. I że ja jstem "tylko jego dziewczyną, liczy się kariera, nam może nie wyjść, a to szansa życia". Jego mama i brat mówili: "jak taka miłość da rade 8 misięcy...". Przed wyjazdem miał egzamin. Miałam go do niego przygotować, pomgałam, dałam ksiązki. Nie zdał 1 pkt obiwnił mnie, że to moja wina, że mam się cieszyć. Strzelił focha na 2 dni. Kilka razy przyłapałam go jak siedział na fb do mnie nie napisał. Chciałam w końcu listę osob z kim pisze bo mu mowilam, ze nie ufam po tym wsyztskim- nigdy nie chciał pokazać tel. W konu poklocilismy się o glupote- o wyjazd na weeeknd. Powiedzial, że ma dosyc awantur, ze chce przemyslec. Dalam mu czas. Po tym czasie spotkał się ze mną i powiedzial mi do widzenia obwiniając mnie o wsyztsko - to moja wina, ze rozstanie bo: powiedialam ze jest skąpy (wszedzie placilismy 50/50 mimo ze on zarabial 3 razy wiecej niz ja, oblal egzamin a ja powinnam mu posweic wiecej czasu, ze do siebie nie pasujemy i ze ja powinnam mu robic salatki, piec ciasta jak te 650km do mnie pokonywal (i tak to mial, ale robila to moja mama nie ja..). Zdjecie wstawil, jak go zasznatazowalam, ze nie bedzie sexu i nie sedze z nim weekendu. Pobylo 2 tyg i powiedzial mi nara...w dzien rozstania i dzien po siedzial caly czas na fb.. (o to byly glownie klotnie- ze mial wsyztskie inne zajecia ale do mni nie mial zbytnio czasu zadozwnic. Chcial dzownic o h 19 lub 21 i to godzine najlepiej bo szkoda czasu, ma tez inne zajecia). Wczoraj zauwazylam ma znowu konto na portalu randkowym, an ktorym sie poznalismy. Awantury byly o moj brak zaufania i brak zapewnien z jego strony (choc chcial nawet bac slub zebysmy razm leciecli do stanow- tak mowil). i o to, ze kontakt ejst slaby, basen silowna byly wazniejsze, czy film, niz rozmowa ze mna.ja jednak zadreczam się choc psycholog mowie ze bez sensu) czy jest tu moja wina, ze to sie rozpadlo? czy jakbym nie robila tych awantur byloby ok? Czy Wam przeszkadzałyby sytuacje i słowa, które opisałam? Tylko proszę bez kąśliwych uwag...
16 kwietnia 2017, 18:05
koleś to idiota, nie jest nic warty. ale ty też jesteś glupia. jak mozna się godzić na takie traktowanie? skąd się biorą tacy ludzie jak ty? ktorzy nie maja szacunku do samego siebie, sa naiwni i chyba bardzo zdesperowani. bo nie wierze, ze to nie z desperacji z nim byłaś. to nie jest twoja wina. trafiłaś na zły egzemplarz.
16 kwietnia 2017, 19:33
.
Edytowany przez 16 kwietnia 2017, 22:25
16 kwietnia 2017, 19:38
pytałaś po tym weselu co robic . Pamietam Twoje posty. Większość ( jesli nie wszystkie) pisały Ci żebyś go olała. Pozniej była akcja z bzykaniem i brakiem kontaktu - znowu Ci wszystkie radziły żebyś go olała . Po jaka cholerę ty w to brnęłas?
17 kwietnia 2017, 12:41
Sorry, nie jestem w stanie doczytac do konca. To jest obrzydliwy koles i pogonilabym go pierwszego dnia.Z psychologiem dobry pomysl! Powinnas sie zastanowic co Cie sklonilo, zeby godzic sie na to wszystko.
19 kwietnia 2017, 02:07
kolejna. nie dałam rady doczytać do końca. jesteście siebie warci, nawet nie zachowujecie się jak niestabilne emocnonalnie małolaty, wy jesteście niestabilnymi emocjonalnie małolatami.
24 kwietnia 2017, 00:25
Ja bym powazne sie nad nim zastanowila juz w momencie gdy schlal sie na weselu,wesele weselem ale jakas kultura i szacunek do partnerki sie nalezy...a dalsza czesc historii.na 100% bym go zostawila
24 kwietnia 2017, 13:09
olac i zaczac sie szanowac. Juz na wesele nie nalezalo jechac. O reszcie nie wspomne. Zwiazek z dupkiem tak mniej wiecej wyglada.