- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 marca 2017, 19:57
Jak w temacie. Nienawidzę ich. Po prostu. A wczoraj przelała się czara goryczy. Nawet nie mam się komu wygadać.
Jesteśmy po ślubie prawie 2 lata. Przez ten okres sporo przeszliśmy. Najpierw operacja męża, gdzie jego rodzina miała go kompletnie w du*ie i nawet nie odwiedziła go w szpitalu i po wyjściu z niego.Teraz niedawno moja operacja usunięcia jajowodu i ciąży pozamacicznej. Od tamtej pory mnie totalnie olewają bo prawdopodobnie nie będziemy mieć dzieci a jeśli tak to jakimś cudem. Do mojego męża wcale nie dzwonią, a o odwiedzinach to już nie ma mowy. Od ślubu byli u nas 2 razy, a mieszkają 2 km od nas. Ostatnio byliśmy razem na pogrzebie, oczywiście moja teściowa do swojej drugiej synowej : przyjedźcie na obiad w niedzielę, ale to koniecznie. Do nas ani słowem się nie odezwała. Jak czasem tam pojedziemy to nawet nam nikt herbaty nie zaproponuje, a jak drugi syn przyjedzie to stół od razu zastawiony. Ale do sedna.
Od dwóch tygodni planowaliśmy weekendowy wypad we dwoje. Ale do niczego nie doszło bo zadzwonił mój teść do męża, że potrzebna mu pomoc przy pracy w gospodarstwie ( mają gospodarstwo rolne). A co zrobił mój mąż? Poleciał do nich od razu, zostawiając mnie samą, musiałam wszystko odwoływać. Zapomniał już, że jak on był w potrzebie to oni mieli go kompletnie gdzieś i tylko na mnie mógł liczyć. Ja niestety na niego już nie mogę liczyć. Zawsze jak mamy jakieś plany to pojawiają się oni.
Lecieliśmy na wakacje na Wyspy Kanaryjskie. Teściowa z mordą, że po co tak daleko, w Polsce nie można? Ale ani grosza nam nigdy nie dała, sami pracujemy to mamy. Ale jak teraz jej córeczka chciała lecieć na kilka dni za granicę to nie było problemu. Jeszcze jej wszystko zasponsorowała.
Co ja mam robić? Kłócimy się tylko przez jego rodzinę.
Przepraszam, że tak chaotycznie, ale normalnie mnie wściekłość roznosi.
12 marca 2017, 22:02
sytuacja z drugą synową jest taka. My zanim wzieliśmy ślub spotykaliśmy się 10 lat. Wesele zaplanowane wszystko zamówione na 2,5 roku przed. Szwagier ze swoją żoną spotykali się rok, nagle oświadczyny i szybkie wesele. Jeszcze przed naszym. Przed naszym mężowi obiecywali, że dorzucą się do wesela. Wyszło tak, że jemu nie dali nic. Za to temu drugiemu opłacili wszystko i mojemu powiedzieli, że zrobili już jedno a na drugie ich nie stać. Cóż, trudno. obyło sie bez ich kasy.
Tak samo było jak chciał iść na dzienne studia. Nie stać ich, poszedł na zaoczne i do pracy. Starszy mimo tego, że był na zaocznych to mamusia płaciła za czesne. Teraz siostra poszła na dzienne, nie było gadki, że ich nie stać. Jeszcze mieszkanie jej wynajeli bo jak ona będzie z kimś mieszkać.
Jak mój mąż wylądował w szpitalu na 2 miesiące to żadne z nich go nie odwiedziło. W między czasie wiele razy się ze mną umawiała że do niego ze mną pojedzie, zawsze odwoływała lub po prostu jak po nią pojechałam to jej nie było. A w między czasie ich druga synowa miała wyrostek. Całe dnie przy niej siedziała. A jak mój mąż wyszedł ze szpitala i do nich pojechał to go przepraszała, ale nie miała czasu go odwiedzić. Jeszcze mu do bratowej kazała dzwonić bo jest po operacji i byłoby jej miło gdyby do niej zadzwonił. Do niego nie dzwonił nikt. Tylko teścia siostra z rodziną go odwiedzała. Ale oni są wspaniali. Ciągle do nas przyjeżdzają, odwiedzają. To samo ich córki z którymi się dogaduję jak z nikim innym. Oni mają takie samo zdanie na tą sytuację jak ja. Tylko mój mąż jest dalej ślepy.
A i jeszcze jak się okazało, że jestem w ciąży to były wąty. Że ona ma już jedną wnuczkę i więcej sobie nie życzy, a już na pewno nie teraz. A jak się okazało, że musieli mi ją w szpitalu usunąć to było jeszcze gorzej bo ich syn może nie mieć dzieci przeze mnie.
12 marca 2017, 22:03
Dla czego mówisz, że prawdopodobnie nie będziesz mieć dzieci ? Ja też nie mam jajowodu, miałam 2 x pozamaciczne, a teraz jestem mamą dwóch malców. A co do Twojego męża, chyba brak mu spojrzenia z boku na to wszystko. Pewnie kocha rodziców, zapomina , że przesadnym wtrącaniem się w życie swoich rodziców niszczy wasze relacje. No właśnie, powinniście wyjechać, się oderwać...
W moim przypadku lekarze powiedzieli że jest mało prawdopodobne, że zajdę w ciążę naturalnie. Czeka mnie długie leczenie i nie wiadomo czy coś z tego wyjdzie. Jak chcemy gdzieś wyjechać to zawsze psują nam plany a mój leci do nich na każde zawołanie.
12 marca 2017, 22:04
A wiesz ile razy ja słyszałam od lekarzy, że prawdopodobnie dzieci mieć nie będę ? Ile łez wylałam ? Jak tylko potrafili machnąć ręką, że nic nie da się z tym zrobić... Wszystkie nadzieje straciłam. Tym bardziej , że jajnik przy pozostałym jajowodzie praktycznie zadziała raz/ dwa w roku. Nie ma co się poddawać! Jeśli jednak będziecie się chcieli starać, polecam znaleźć lekarza który skieruje Cię na hsg ;) U mnie jak starałam się z mężem o drugiego bąbla przez rok bez efektu , poszłam na badanie i okazało się, że miałam nie drożny jajowód...
Edytowany przez Pixi18182 12 marca 2017, 22:07
12 marca 2017, 22:16
Moje zdanie na ten temat jest takie: uciekaj od takiego chlopa jak najpredzej, bo on sie juz pewnie nie zmieni, niestety... Tak jak czytam te Twoje wypowiedzi, to jakbym o moim malzenstwie czytala i o zachowaniu mojego męza, tesciowie zachowuja sie rowniez tak samo... Ja zaluje ze nie odeszlam zaraz po slubie, ale bylam mloda i zylam nadzieja, ze to sie kiedys zmieni nalepsze, ze jeszcze bedzie lepiej, ze bedzie sie mozna dogadac... Niestety, tak sie nie stalo, duzo sie zmienilo, ale tylko i wylacznie nagorsze:( To, co przeszlam z tymi ludzmi przez te 11 lat to istny koszmar, ktorego nie zycze nikomu, a ja stal sie klebkiem nerwow... Mąż niestety nigdy nie stanal po mojej stronie, zawsze byl i nadal jest na kazde zawolanie rodzicow... moje plany, czy dzieci sa niewazne i przestaja sie liczyc w chwili, gdy zadzwonia rodzice... On chce zasluzyc na ich milosc, jednak wciaz mu sie to jeszcze nie udalo, oni i tak sa wiecznie niezadowoleni... Mimo iz od 3 lat ja nie utrzymuje z nimi kontaktu, to i tak nadal uprzykrzaja mi zycie i psuja to co dobre w moim malzenstwie... Z takimi ludzmi sie nie wygra, jedyne rozwiazanie to zerwanie calkowite kontaktow, ale to maz tez musialby tego chciec...
12 marca 2017, 22:30
Moje zdanie na ten temat jest takie: uciekaj od takiego chlopa jak najpredzej, bo on sie juz pewnie nie zmieni, niestety... Tak jak czytam te Twoje wypowiedzi, to jakbym o moim malzenstwie czytala i o zachowaniu mojego męza, tesciowie zachowuja sie rowniez tak samo... Ja zaluje ze nie odeszlam zaraz po slubie, ale bylam mloda i zylam nadzieja, ze to sie kiedys zmieni nalepsze, ze jeszcze bedzie lepiej, ze bedzie sie mozna dogadac... Niestety, tak sie nie stalo, duzo sie zmienilo, ale tylko i wylacznie nagorsze:( To, co przeszlam z tymi ludzmi przez te 11 lat to istny koszmar, ktorego nie zycze nikomu, a ja stal sie klebkiem nerwow... Mąż niestety nigdy nie stanal po mojej stronie, zawsze byl i nadal jest na kazde zawolanie rodzicow... moje plany, czy dzieci sa niewazne i przestaja sie liczyc w chwili, gdy zadzwonia rodzice... On chce zasluzyc na ich milosc, jednak wciaz mu sie to jeszcze nie udalo, oni i tak sa wiecznie niezadowoleni... Mimo iz od 3 lat ja nie utrzymuje z nimi kontaktu, to i tak nadal uprzykrzaja mi zycie i psuja to co dobre w moim malzenstwie... Z takimi ludzmi sie nie wygra, jedyne rozwiazanie to zerwanie calkowite kontaktow, ale to maz tez musialby tego chciec...
Smutne jest to, co piszesz :( Mój teść był kochanym człowiekiem, niestety zmarł, a teraz ta małpa (czyt. jego żona) uprzykrza nam życie.
Mnie pociesza jedynie fakt, że ona żyć wiecznie nie będzie. Wiem, że to okrutne, ale prawdziwe.
12 marca 2017, 22:47
ale przeciez to wina Twojego męża , a nie teściów .. My nie mamy ślubu , ale jestesmy razem 6 lat , mieszkamy wspolnie , tworzymy rodzine itp . równiez nienawidze swojej ,,tesciowej" ( jego ojca toleruje , ale tez nie przepadam ) i wierz mi ,ze sa duzo gorsi niz to co opisujesz .. gdybys przeszla to co ja , to bys dopiero poznala co znaczy nienawisc - co gorsza , od kilku miesiecy mieszkam z nimi pod jednym dachem , ale moj narzeczony ma te same odczucia - nie odzywamy sie , nie utrzymujemy kontaktow , gdy mijamy sie na korytarzu nawet nie odwracam glowy w jej strone , narzeczony to szanuje i dziala podobnie - nie wyobrazam sobie takiej sytuacji ,ze kobieta nie chce kogos znac , a facet bedzie jezdził - jesli kobieta ma cos do rodzicow ukochanego nie znajac ich dobrze i bez powodu ,, a bo krzywo na mnie patrzyli " to zdecydowanie zbyt maly powod by odciagac kogos od rodziny i w takiej sytuacji warto chociaz tolerowac ich i stwarzac pozory , natomiast jesli wystepuje jakies swinstwa tak jak u mnie , to nie wyobrazam sobie ,zeby narzeczony mogl sobie z nimi gadac i zyc jakby nic sie nie stalo .
12 marca 2017, 23:00
Współczuję teściów
12 marca 2017, 23:06
Autorko nie dziw się, że mąż chce utrzymywać kontakty z rodzicami. Nie traktuj ich jak swoją konkurencję. Od wielu lat jestem mężatką i wiem jedno:nigdy nie zabraniam mężowi kontaktów z rodzicami, nigdy ich nie krytykuję i nigdy nie krytykuję drugiej synowej. Mam fajną teściową, ponieważ jestem fajną synową:) Nie rozumiem dlaczego traktujesz ich jak Twoją konkurencję? Twojemu mężowi układy z rodzicami nie przeszkadzają, więc nie powinien to być dla Ciebie problem. 10 lat znaliście się przed ślubem? Teściowa, która ma tradycyjne poglądy pewnie uznała, że "zmusiłaś" męża do ślubu, bo tak długo się zastanawiał. Z drugą synową było inaczej. Twierdzisz, że generalnie nic nie mówisz. A nie sądzisz, że osoba, która siedzi "nabombana" w kącie dostatecznie pokazuje swoją niechęć i wyższość? Może tak odbierają Twoje zachowanie teściowie.
12 marca 2017, 23:13
Moim zdaniem największym problemem jest w tym wszystkich postawa Twojego męża, nie teściów. W sensie z nimi poprawnych relacji mieć przecież nie musisz, miło by było gdyby się je udało nawiązać, ale jak się nie da to można po prostu żyć swoim życiem, odciąć się od ich komentarzy i liczyć tylko na siebie (albo tę część rodziny, która jest w porządku). Natomiast dziwi mnie, że Twój mąż tak reaguje, a właściwie nie reaguje. Najgorszy chyba z tego wszystkiego był brak reakcji (chyba, że jakoś zareagował, tylko tego nie opisałaś) na tekst, że "więcej wnuków sobie nie życzy i on nie będzie miał dzieci przez Ciebie". Nie życzyć to sobie może żeby ktoś jej "psem nie sikał" przed oknami (idąc tokiem rozumowania z "Dnia świra") - co to ma do Waszego dziecka? Przecież nie mieszkacie u niej, nie utrzymuje Was, pewnie o opiekę też jej nie prosiliście - więc nic jej do tego. Drugiej części to już nawet nie chcę komentować, bo to strasznie prostackie/bezduszne podejście, mentalność "ze wsi" (cudzysłów, bo mam na myśli pewien stereotyp - który akurat w jej wypadku się sprawdza). Nie wyobrażam sobie, że ktoś miałby tak rozmawiać z moim narzeczonym - wydaje mi się, że pierwszą reakcją powinno być zawsze zwrócenie komuś uwagi i sprowadzenie go na ziemię. W szczególności jeżeli to nie jest jakaś obca osoba (bo tu jeszcze rozumiem, że można nie chcieć się odzywać, wychodząc z założenia, że nie warto strzępić sobie języka na jakiegoś [cenzura]), tylko ktoś (w teorii przynajmniej) bliski, kto powinien się zachowywać przynajmniej przyzwoicie.