Temat: Matka i żona = służąca?

Niedawno przeczytałam bardzo ciekawy (i bardzo wkurzający!) artykuł http://www.newsweek.pl/polska/kobieta-w-domu-sytua...

Wynika z niego, że tylko w 28% domów mężczyźni pomagają w domach (a może nawet i mniej, bo kobiety często wstydzą się przyznać, że tak nie jest). W 100% od czyszczenia kibli są kobiety... Są też tam opisy sytuacji, gdy mąż dzowni do żony, żeby podała mu widelec do obiadu, bo on tak lubi i co go obchodzi, że ona właśnie pracuje, a praca ta jest dwa razy lepiej płatna niż to co on zarabia... (prawdę mówiąc czytałam dzisiaj post tu na forum o bardzo podobnej treści!)

Powiedzcie mi o tym, co myślicie. Czy zostając żoną, naprawdę zostaje się służacą? Czy same sobie kłamiemy na temat pomocy mężów i nic od nich nie wymagamy?

Jeśli chodzi o moją sytuację to jest tak: mój chłopak gotuje, ja głownie sprzątam i zawsze zmywam, pranie robimy każdy dla siebie, a po zakupy jeździmy razem. Wydawałoby się więc, ze podział równy, ale mój chłopak nie raz mówi mi, że czuje się jak "kura domowa". Śmieszy mnie to, bo jedynym powodem dla którego tak mówi, jest właśnie to, że on gotuje! To ja sprzatam po tym gotowaniu, ale tez ogolnie w domu i po nim. To ja zalatwiam wszystkie sprawy urzedowe i organizacyjne. Pracujemy obydwoje (przy czym były czasy, ze to ja zarabiałam wiecej). A mimo to on widzi tu nierówność na swoją niekorzyść. Czy równość w podziale obowiazków jest więc w ogóle możliwa do uzyskania...? Czy faceci zawsze mają taka roszczeniowa postawę w tym zakresie, bo tak zostali wychowani i tak wygląda nasza kultura? 

Straszne jest to, że kobiety zyskały prawa do pracy i kariery, ale mimo że w ten sposób odciązaja partnerów finansowo, tylko dodały sobie obowiązków, bo ich nikt odciążać zamiaru nie ma... 

Pasek wagi

Oboje pracujemy, wracamy o tej samej porze, ja karmie dziecko (piersią) pakuje się , uciekam na fitness (2-3x tydz) a mąż zostaje z dzieckiem. Nie jestem wojującą feministką. po prostu teściowa nauczyła synów samodzielności, prac domowych, gotowania. Jej mąż również we wszystkich obowiązkach pomagał, razem pieką np ciasta , teść specjalizuje się w polewach różnej maści. Mój mąż naturalnie przejął taki system, wiedziałam że tak jest, wybrałam go sobie na męża i ojca mojego dziecka licząc właśnie na pomoc w obowiązkach.

Ale się uśmiałam, szczególnie z tych Szwedek noszących szafy na 4. piętro. :) Albo o tych Babciach, które tak wspaniale sobie ogarniały kilkoro dzieci i gospodarkę i nie narzekały. I nie narzekały -  to dopiero śmieszne. Ciekawe skąd te wyssane z palca teorie, bo fantazja level high. 

Bo ja znam takie kobiety i źle o mężu się przestały wypowiadać dopiero po jego (lub Jej) śmierci ;) Albo nienawidzą ich na starość i niedołężniaka w końcu przez łeb zdzielą mając nienawiść za wszystkie lata. Opowiadają wnukom i prawnukom, jaki był zły, jak własnych dzieci nie kochał.

Oczywiście są takie, co milczą, tak jak takie co mówią, że na wakacjach były w Hiszpanii a nie w domu....Albo, że ciuch oryginalny, nowy, a w rzeczywistości SH. Albo ich dzieci - najzdolniejsze i najwybitniejsze, a na trójach jadą.

A, i jeszcze "bo faceci są od naprawiania samochodu, a kobiety od gotowania i sprzątania". Jakoś nie znam żadnego faceta bez fachu mechanika, co by sobie sam samochód naprawił :D Ubaw mam po pachy. Wszyscy oddają do mechanika.... Nawet zmianę opon.... Ale jakby żona sprzątaczkę wzięła to oburzenia i afera :/

Mimo wszystko częściej spotykam mężczyzn - kaleki niż kobiety księżniczki. Tyle w temacie. I takich hipokrytów co wyzywają od feministek, lewaczek, księżniczek,w ogóle z całą ideologią, a pojęcia o życiu ZERO.

.

Noma_ napisał(a):

Mojego męża trudno zagonić do obowiązkow domowych. Z reguły wykonuje je na odwal. Jedyne co lubi to gotowanie i wieszanie firanek. Jak pracowałam dbałam o to, abyśmy w miarę możliwości dzielili się obowiązkami, ale i ak musiałam wiecznie za nim chodzić poprawiać, albo go wołać, żeby coś domył itp. A i mycie kibla to był zawsze jego obowiązek. Odkąd jestem z dzieckiem w domu ja zajmuje się wszysktim poza wynoszeniem śmieci i większymi zakupami.  Zresztą mąz pracuje 7 dni w tygodniu , więc trudno, żeby jeszcze coś robił w domu. Z kolei po gruntownym remoncie w nowym mieszkaniu sprzątął głównie on, ja siedziałąm sobie w domu z dziekciem, pewnie wolał posprzątać niż być niańką. Jak ma jakieś wolne to wtedy dostaje jakieś mniejsze obowiązki typu zmywanie garów. Jak mu powiem to zrobi dziecku jeśc, przewinie pieluchę, ale żeby tak sam od siebie to nie bardzo. Mój tata z kolei robił w domu wszystko, ale moja mama też mówiła, że trwało to wiele lat zanim nauczył się, że oboje pracują to oboje dbają o dom. Natomiast faktycznie i tak moja mama zawsze robiła więcej. Bardziej skomplikowane obiady, zawsze dłużej stała w kuchi, a to coś upiekła, a to umyła szafki w kuchni. Tata jak mial posprzątać to tak zawsze sprzątał z grubsza, nigdy nie przejmował się zakamarkami. Teść nigdy w domu nie robił nic. Teściowa na rencie, mimo, że strasznie schorowana to sama wszystko musiała robić, ale i teśc częśto pracował na 2 etaty.Koleżanki w różnym wieku powiedzmy przedział 25-40 opowiadają, że mają podobnie. Tzn. facet coś tam zrobi jak ona ze 100 razy mu o tym przypomni i z reguły musi po nim poprawiać. Sami średnio się garna i częsot uważają, że jeszcze nie jest aż tak brudno. Kilka koleżanek mając to w tyłku zatrudniło Panią do porządnego sprzątania raz w tygodniu czyli mycie fug, pucowanie kafli itp. 

Popieram takie rozwiązanie.

.

adamxx napisał(a):

Na koniec dodam że dbanie o dom jest naturalnie przypisane kobietom i w normalnym zdrowym związku powinny to robić.

Ale ja tego nie rozumiem. Dlaczego jezeli dwie osoby pracuja na pelen etat, a kobieta niejednokrotnie do domowego budzetu wnosi nawet wiecej od mezczyzny, to po pracy maz ma sobie zasiadac przed telewizerem albo sie oddawac ktoremus ze swoich hobby, a zona ma sama ogarniac dom i dziecko?

Ja rozumiem podzial, ze maz bierze na siebie ciezar utrzymania, a kobieta nie muszac pracowac zawodowo, ten czas poswieca na dbanie o dom. Ale w sytuacji kiedy obydwoje pracuja, uczcciwe jest, ze obydwoje dziela sie obowiazkami. A niewielu znam mezczyzn, ktorzy sa w stanie samodzielnie utrzymac cala rodzine.

.

Czytam niektore komentarze i jeszcze bardziej doceniam mojego meza. Moj maz sam z siebie pomaga w domu, nie trzeba go o nic prosic. Pracuje od pn do pt a w soboty wstaje pierwszy i robi nam sniadanie, potem bierze odkurzacz i sprzata, czesc obowiazkow robi on a czesc ja.Nie raz myl okna bo tak mu sie zachcialo. Przy dzieciach zrobi wszystko. Co najsmieszniejsze tesciowa sie czasami burzy ze czemu on robi to czy tamto a on poprostu chce. Napewno ona go nie nauczyla takiej zaradnosci bo przy tesciu robi wszystko. Tesc to pan i wladca ktory sobie jedynie kawe sam zrobi.


JA chyba jestem dziwna. (dziewczyna) Moj maz pracuje fizycznie, ja siedze 9h na tylku w pracy przed komputerem. Wracamy o tej samej porze do domu. Raz ja robie obiad, raz on. Pranie robimy raz na tydzien, rowniez sie nim dzielimy. Ale po obiedzie ja ogarniam kuchnie, czemu? Bo lubie. Moj maz po calym dniu na nogach pada, wiec niech sobie posiedzi, poczyta jakies newsu w internecie czy w cos pogra. JA w tym czasie sprzatam, sprzatanie mnie relaksuje. Uwielbiam jak wszystko jest na swoim miejscu, poukladane jak ja chce. Wiec w ciagu tygodnia to ja dbam o czystosc w calym domu, pomywam, zamiatan, ogarnynam lazienke, pokoje i jeszcze miedzy czasie robie kolacje. Nie czuje sie wykorzystywana, nie uwazam sie za "sprzataczke mego pana". On czasem pyta czy pomoc, ale ja tego nie potrzebuje. Potrzebuje za to w ciagu dnia po prostu pokrecic sie po wlasnym domu ( tak malo spedzam w nim czasu). A potem zaciagam meza na 1h spacerek nad morzem.

W weekendy on odkurza caly dom, myje okna, podlogi, a ja ide polazic po sklepach, pokupowac jakies swoje pierdoly. Zakupy zawsze robimy razem, na zasadzie ja wybieram co kupujemy, a on to nosi (nie ze ksiezniczka nie moze nic niesc, po prostu on uwaza, ze jego zona nie jest od dzwigania ciezarow, ciezar zaczyna sie od 2kg :D )

Lubie moje zycie, jest poukladane tak by mi bylo dobrze i mezowi. Nikt nikogo nie wykorzystuje. Czasem jest tak, ze ja robie przez caly tydzien obiady, bo on robi nadgodziny, nagly natlok pracy itd. Ale w zamian w ciagu 3 pierwszych dni mojej miesiaczki to on robi wszystko, bo ja po prostu nie jestem w stanie :)

Ja jestem szczęśliwa. Mamy podział obowiązków, który nie zawsze jest równy, ale w dłuższej perspektywie czasu jakoś się wyrównuje. Mój woli robić pranie, ja za to zmywam. Wolę myć podłogi, on odkurza, bo ja tego nie cierpię. Ja myję kibel, on okna :) Akurat tak się składa, że tego, co ja wolę on nie lubi i odwrotnie.

Ktoś tu wcześniej pisał o wojnach płaci i wiecznych walkach. To wielokrotnie prawda i niestety nigdy nie będzie dobrze jak ludzie nie będą żyć ze sobą w zgodzie. Dla facetów, którzy nie doceniają pracy w domu polecam zrobić jak w filmie "komedia małżeńska" lub dać cennik z wyliczeniami ile za daną usługę bierze gospodyni domowa, o ile pamiętam mycie okien 20zł/godz., prasowanie powyżej 20 sztuk - 100zł, sprzątanie jednorazowe do 50mkw - 150zł. A dla pań, które tak się rzucają, że podział obowiązków domowych w związku powinien być idealnie równy - naprawiacie też auto, komputer i lampkę. Obu stronom po czymś takim powinno się odechcieć wszelkich walk. W każdym razie to wszystko powinno być naturalne i opierać się na wzajemnym szacunku - ja coś tobie, kiedyś coś ty mi, a nie siłowaniu się i wiecznych wojnach.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.