Temat: Życie z epileptykiem?

jak na dłuższą metę wygląda życie z epileptykiem? 

bardzo by mi pomogło gdyby doświadczone dziewczyny podzieliły się historiami

poza tym bałybyście się, że wasze przyszłe dzieci odziedziczą padaczkę(predyspozycje)?

Tu_Flavia napisał(a):

Tarczycowa, nie chciałam żeby to zabrzmiało jak ocena Ciebie :) Bo nie oceniam. Jest spora różnica, między zostawieniem kogoś bo pojawiła się u niego epilepsja, a nie angażowaniem się w związek z taką osobą od początku. Zresztą : Salacja, Tarczycowa - w mojej opinii to dobrze, że zdajecie sobie z tego sprawę przynajmniej. Mimo wszystko ze swoimi słabościami trzeba walczyć, więc polecam dla samej siebie oswoić się z tematem :) Można uniknąć związania się z osobą chorą, ale można też się dowiedzieć o chorobie tak jak my, po 9 latach razem. Zresztą, tak naprawdę każdemu z nas może się to przytrafić. Już nie wspomnę o tym, że warto walczyć z napadami paniki, bo szkoda żeby to zaważyło na czyimś życiu, nawet jeśli to obca osoba na ulicy :)

to nie tak, że unikam związania się z taką osobą, nigdzie nie napisałam, że nigdy nie będę z chorym. kontakt się między nami nie zmienił, wszystko jest ok. po prostu czasami się zastanawiam jak by to było, nachodzą mnie różne wątpliwości. 

ataków paniki nie mam już od ładnych paru lat, umiem z tym walczyć i zapanować, ale ciężko zgadnąć jakbym się zachowała gdyby mój chłopak dostał przy mnie padaczki - czyli bezpośrednia przyczyna przez którą w przyszłości cierpiałam tuż przed moimi oczami, znowu. bardzo możliwe że stany lękowe by wróciły i nie byłoby ze mnie żadnego pożytku. dobrze wiem co stany lękowe potrafią zrobić z życiem, terapie przeszłam ze skutkiem pozytywnym, bez leków, tylko i wyłącznie chęci i silna wola. tylko nie umiem przewidzieć co by było gdyby... i zdaję sobie sprawe, że dla epileptyka też jest to ciężkie przeżycie, więc nie robię z siebie męczennicy.

tarczycowa napisał(a):

Tu_Flavia napisał(a):

Tarczycowa, nie chciałam żeby to zabrzmiało jak ocena Ciebie :) Bo nie oceniam. Jest spora różnica, między zostawieniem kogoś bo pojawiła się u niego epilepsja, a nie angażowaniem się w związek z taką osobą od początku. Zresztą : Salacja, Tarczycowa - w mojej opinii to dobrze, że zdajecie sobie z tego sprawę przynajmniej. Mimo wszystko ze swoimi słabościami trzeba walczyć, więc polecam dla samej siebie oswoić się z tematem :) Można uniknąć związania się z osobą chorą, ale można też się dowiedzieć o chorobie tak jak my, po 9 latach razem. Zresztą, tak naprawdę każdemu z nas może się to przytrafić. Już nie wspomnę o tym, że warto walczyć z napadami paniki, bo szkoda żeby to zaważyło na czyimś życiu, nawet jeśli to obca osoba na ulicy :)
to nie tak, że unikam związania się z taką osobą, nigdzie nie napisałam, że nigdy nie będę z chorym. kontakt się między nami nie zmienił, wszystko jest ok. po prostu czasami się zastanawiam jak by to było, nachodzą mnie różne wątpliwości. ataków paniki nie mam już od ładnych paru lat, umiem z tym walczyć i zapanować, ale ciężko zgadnąć jakbym się zachowała gdyby mój chłopak dostał przy mnie padaczki - czyli bezpośrednia przyczyna przez którą w przyszłości cierpiałam tuż przed moimi oczami, znowu. bardzo możliwe że stany lękowe by wróciły i nie byłoby ze mnie żadnego pożytku. dobrze wiem co stany lękowe potrafią zrobić z życiem, terapie przeszłam ze skutkiem pozytywnym, bez leków, tylko i wyłącznie chęci i silna wola. tylko nie umiem przewidzieć co by było gdyby... i zdaję sobie sprawe, że dla epileptyka też jest to ciężkie przeżycie, więc nie robię z siebie męczennicy.

chyba trochę źle zrozumiałaś moją wypowiedź, albo ja się źle wyraziłam bo pisałam jak najbardziej pozytywnie :) uogólniając, chciałam jedynie przekazać że moim zdaniem wcale nie jest to źle, że boisz się związku z epileptykiem i nawet gdybyś chciała uniknąć to też zrozumiałe, bo sytuacja jest szczególna.

moj facet ma (albo miał,  tak lepiej) zanim lekarz nie dobrał mu odpowiedniej dawki leku potrafił mieć nawet kilka razy w tyg. atak.  Teraz od prawie trzech lat zero,  dostał odpowiedni lek i dawkę.  Normalnie funkcjonuje. Jeździ samochodem (dostał pozwolenie od lekarza).  Mamy dziecko, padaczka nie jest dziedziczna. 

drops332 napisał(a):

moj facet ma (albo miał,  tak lepiej) zanim lekarz nie dobrał mu odpowiedniej dawki leku potrafił mieć nawet kilka razy w tyg. atak.  Teraz od prawie trzech lat zero,  dostał odpowiedni lek i dawkę.  Normalnie funkcjonuje. Jeździ samochodem (dostał pozwolenie od lekarza).  Mamy dziecko, padaczka nie jest dziedziczna. 
super, fajnie słyszeć o pozytywnym zakończeniu ;) jak leki działają, to naprawdę świetna wiadomość. W przypadku mojego partnera ataki były rzadsze, co 6 tygodni, ale z lekami nie ma ich już długo. Ze względu na małą częstotliwość występowania ciężko jeszcze określić czy leki działają, czy to przypadek, ale mam nadzieję że jest opanowane.

jeszcze dzisiaj spytałam jak jego ataki wyglądały, więc chyba standardowo, drgawki przez parę minut, utrata świadomości, dezorientacja

ostatni słabszy miał 3 lata, wcześniej regularnie do 15 roku życia (8 lat temu). mówi ze stara sie żeby nigdy więcej nie mieć ataków czyli unika stresu, jak pije to mało. dla mnie jest bardzo fair w tym co mówi, więc nie mam powodów żeby skreślać relację.

tarczycowa napisał(a):

jeszcze dzisiaj spytałam jak jego ataki wyglądały, więc chyba standardowo, drgawki przez parę minut, utrata świadomości, dezorientacjaostatni słabszy miał 3 lata, wcześniej regularnie do 15 roku życia (8 lat temu). mówi ze stara sie żeby nigdy więcej nie mieć ataków czyli unika stresu, jak pije to mało. dla mnie jest bardzo fair w tym co mówi, więc nie mam powodów żeby skreślać relację.

Odpowiednie leki i dawka przedewszystkim potrafią zdziałać cuda!  Ja ci powiem ze kiedyś już trochę nadzieję tracilam,że będzie "normalnie" ale jest :-) powiem Ci więcej mam znajomego co 40 lat żyje z tą chorobą i ataków nie ma,  właśnie dzięki dobrze dobranym lekom, no i oczywiście styl życia tez ma tu  ogromne znaczenie.  Głowa do góry.  

drops332 napisał(a):

tarczycowa napisał(a):

jeszcze dzisiaj spytałam jak jego ataki wyglądały, więc chyba standardowo, drgawki przez parę minut, utrata świadomości, dezorientacjaostatni słabszy miał 3 lata, wcześniej regularnie do 15 roku życia (8 lat temu). mówi ze stara sie żeby nigdy więcej nie mieć ataków czyli unika stresu, jak pije to mało. dla mnie jest bardzo fair w tym co mówi, więc nie mam powodów żeby skreślać relację.
Odpowiednie leki i dawka przedewszystkim potrafią zdziałać cuda!  Ja ci powiem ze kiedyś już trochę nadzieję tracilam,że będzie "normalnie" ale jest :-) powiem Ci więcej mam znajomego co 40 lat żyje z tą chorobą i ataków nie ma,  właśnie dzięki dobrze dobranym lekom, no i oczywiście styl życia tez ma tu  ogromne znaczenie.  Głowa do góry.  

pisałam wcześniej, leków już nie bierze, bo lekarz powiedział, że nie ma potrzeby

dba tylko prewencyjnie o life-style ;)

tarczycowa napisał(a):

drops332 napisał(a):

tarczycowa napisał(a):

jeszcze dzisiaj spytałam jak jego ataki wyglądały, więc chyba standardowo, drgawki przez parę minut, utrata świadomości, dezorientacjaostatni słabszy miał 3 lata, wcześniej regularnie do 15 roku życia (8 lat temu). mówi ze stara sie żeby nigdy więcej nie mieć ataków czyli unika stresu, jak pije to mało. dla mnie jest bardzo fair w tym co mówi, więc nie mam powodów żeby skreślać relację.
Odpowiednie leki i dawka przedewszystkim potrafią zdziałać cuda!  Ja ci powiem ze kiedyś już trochę nadzieję tracilam,że będzie "normalnie" ale jest :-) powiem Ci więcej mam znajomego co 40 lat żyje z tą chorobą i ataków nie ma,  właśnie dzięki dobrze dobranym lekom, no i oczywiście styl życia tez ma tu  ogromne znaczenie.  Głowa do góry.  
pisałam wcześniej, leków już nie bierze, bo lekarz powiedział, że nie ma potrzebydba tylko prewencyjnie o life-style ;)
 

Sorki nie doczytałam, tak styl życia to też podstawa.  

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.