- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 lutego 2017, 15:14
Hej. Mój chłopak zarabia 2 razy więcej, niż ja. Wie ile mniej więcej ja zarabiam, ale nie dokładnie. 3 dni słyszałam- "Mój kolega z narzeczoną razem zarabiają tyle i tyle (ile on) to będą stawiac dom". Nie wiem czy to była aluzja do mnie, czy jestem zbyt wrażliwa? Dzisiaj zapytał wprost jak zeszło na temat zarobków ile zarabiam rocznie.. Oburzyłam się. On mi nie mówi, ile zarabia, a ja nawet nie pytam. Dodam, że mimo, że zarabia 2 razy więcej płacimy wszędzie 50/50. Jeśli coś mi "postawi" to jest to może raz na miesiąc/ dwa i mało co. Sylwestra płaciliśmy każdy sobie, każdy wyjazd tak jest, ostatnio rozlicza nawet benzynę na dojazd do mnie. ... Zaczynam myśleć,że może mu się nie podoba ile zarabiam. Czy Wy na moim mijescu rozmawiałybyście o tym z nim? Czy też jestem przewrażliwiona?
23 lutego 2017, 11:20
Odnoszę wrażenie, że malwina888 zakłada nowe wątki, a później nie udziela się w nich, nie odpowiada na pytania, które mogłyby pomóc w doradzeniu.
Takie pisanie dla cwiczenia stylistycznego -) kilkanascie innych nickow tez do niej nalezy - bo ten sam styl pisania i ten sam styl zachowania - obszerny, raczej z sufitu sciagniety problem i znikniecie z vitalii -) Moze vitalia jej placi???? W sumie tutaj az 6 stron dziewczyna wycisnela -)
Edytowany przez 23 lutego 2017, 11:23
23 lutego 2017, 12:56
Hm, to wygląda faktycznie jakby był sknerusem i do tego mial zal, ze tak malo zarabiasz.
Lepiej nie mow ile, bo Cię rzuci przez to (zart:D)
23 lutego 2017, 13:18
rozlicza benzynę na dojazd do ciebie? Płacisz mu? Ja pierniczę....
Otóż to - dramat :-)
23 lutego 2017, 19:55
O jej co tu powstało... Skąd wiem, że zarabia 2 razy więcej? Bo mówił do swojej mamy przy mnie ile zarabia. Ja nigdy o to nie pytałam, ale podałam mu kwotę ile mniej więcej miesięcznie zarabiam (więc wie). Problem polegał na tym, że on to drąży i pyta po raz kolejny: to ile rocznie? Kiedy będzie więcej? i Wylicza mi ile będę zarabiać po podwyżce za 5 lat... I mówi np: najlepsze zawody dla kobiety to: adwokat, lekarz, dentysta. Ja nimi nie jstem, traktuję to jakby chciał mi dogryźć. Co do drogi... Do tej pory odległości nie było- trwa dopiero 2 tyg i wcześniej to nie było tak, że on jeździł do mnie, ale na zmiany. Najpierw ja jeździłam do niego, potem on do mnie, albo coś w tym stylu. Tak, nie pojechałam do niego na weekend, bo połączenia były tragiczne, potrzebowałam więcej czasu, żeby się tym zająć, a propozycję przyjazdu dostałam z dnia na dzień. On za jakiś czas pokona tę trasę przyjedzie do mnie (po raz pierwszy!). Nie, nie zwracam mu za paliwo, ani on mnie. Chodziło mi o to, że to wylicza, np siedzimy razem i mówi: w tym miesiącu wydałem tyle i tyle na paliwo, mega dużo ( a oboje wiemy, że paliwo traci tylko jeżdżąc do mnie, pracę ma pod nosem). I tym samym oczekuje ( mówił mi to), że skoro on wyda załóżmy 200 zł na paliwo, żebym i ja tyle wydała. Trochę mam wrażenie u niego jest to na zasadzie 50/50, a dla mnie związek to nie kalkulacja.
24 lutego 2017, 12:51
Takie romantyczne pier dzielenie nijak sie ma do rzeczywistosci paulina,prawda jest taka ze jesli zalezy nam na partnerze to rowniez interesuje nas jego/jej sytuacja finansowa i czy maja np za co zyc a jesli facet wydawalby 200zl na paliwo npw2-3 razy w miesiacu to jest spora suma i czulabym ze go wykorzystuje nie proponujac ze sie doloze . W powaznych zwiazkach ludzie o pieniadzach rozmawiaja otwarcie i nie traktuja sie wzajemnie jak marerialisci jesli skladaja sie na pol na paliwo no ludzieI jaki to byl kawalek i jak czesto jezdzilas? Dla mnie czesto przyjazd byl problematyczny. Jak chcialam jechac sama z siebie, to jasne, ze nie jechalam i nie wymagalam kasy za to. Natomiast jesli na 10 przyjazdow moich do niego on mial przyjechac raz i stwierdzil, ze nie przyjedzie bo pociagiem to za duzo czasu z weekendu, ktory spedzal w domu i inne cuda wianki, to sam mowil- przyjedz a ja dam za paliwo. To wynosilo go i tak 2 razy taniej jak pociag. Poza tym czesto gesto jak przyjezdzalam musialam go gdzies wozic, zeby zalatwiac to i tamto. Nie uwazam, zebym byla materialistka, bo moj facet dorzucal sie do paliwa. Nie uwazam tez, ze powinnam siedziec cicho i wiecznie taka odleglosc co weekend pokonywac wylacznie na swoj koszt. Zwiazek na odleglosc to odpowiedzialnosc i wydatki dwoch stron, a nie tylko jednej.Nigdy nie zrozumiem takich zachowań. My nie byliśmy krezusami i nigdy takich żądań nie było. Do tej pory nikt nikogo z pieniędzy nie wylicza. Komuś kogo kocham nie żałuję i mam przyjemność w dawaniu czy ułatwieniu czegoś. Tego samego oczekuję od partnera. Wiem, że mój narzeczony by przyszedł na piechotę gdyby nie miał jak dojechać. Złotówki bym nie wzięła za przyjazd za 70 km, chyba że bym nie miała na paliwo żeby przyjechać. My też do siebie mieliśmy kawałek. Jeśli chodzi o autorkę to niestety w niej też jest wina jeżeli jest tak jak ktoś tu napisał że jej się nie chce jeździć. To pokazuje kompletny brak zaangażowania w związek. Nie rozumiem takiego wyliczania wszystko pół na pół. To wygląda tak, jakby się zakładało że na wypadek rozstania nie mogę być stratny po związku. Słaaaaabo.Chcialam napisaac przyklad z zycia, gdzie ja.jezdzilam do mojego 70 km samochodem i nie mialam problemu z tym, zeby on mi zwracal za to kase. Ba, sama od niego tego wymagalam. Ja samochodem jechalam godzine, on sie musial tluc najpierw autobusem (12 km jechal godzine), potem pociagiem ,przejsc 30 min pomiedzy jedna stacja a druga i jeszcze trafic z godzinami. Lacznie zajmowalo to 3 godziny. Dojazdy do niego mi nie przeszkadzaly, ale warunek byl jeden- chcesz, zebym przyjechala a nie Ty do mnie, dajesz na benzyne. Za utrzymanie samochodu to ja musialam placic.Ale Flavia wygrzebala, ze ta odleglosc miedzy Wami to 650 km, wiec ja sie nie dziwie, ze on nie chce dojezdzac w kolko na swoj koszt.Co do oszczednosci rownie dobrze mogl pytac, bo interesuje go czy Wy byscie dostali kredyt na dom.Te wszelkie zawilosci, ze autorka ma prawo wszystko wiedziec a on nie, pomine z usmiechem.
Dlatego napisałam, że inaczej jakbym na to paliwo po prostu nie miała albo musiała wydać pieniądze przeznaczone na jakieś niezbędne potrzeby typu opłaty czy jedzenie. Tylko że wtedy też otwarcie bym o tym powiedziała. No ale takiego rozliczania dla rozliczania to nie rozumiem. Dziadostwo. Nie chce przyjeżdżać to musi jak mu żal pieniędzy. Przy tym jakby druga połówka powiedziała mi że szkoda jej czasu na przyjazdy to też bym nie wymagała zwrotu za paliwo tylko po prostu zastanowiła się nad sensem związku.
27 lutego 2017, 12:11
Mężczyzna jesli traktuje Cię poważnie nie ma pretensji, że za mało zarabiasz. Nie wypomina. Jeśli ma więcej kasy to nic nie wylicza, że masz dopłacić, dołożyć i nie kalkuluje pół na pół. Jesteście pewnie młodzi? Strach co będzie jak pozna bogatszą;)