Temat: Czy mogłybyście być z facetem bez kasy/pracy?

Chodzi mi o poważny, wieloletni, przyszłościowy związek. Zakładając, że nie ma innych wad. Czyli czuły, kochający, przystojny, wierny, inteligentny, na poziomie, z poczuciem humoru, lubiany i szanowany, no po prostu ideał. Tylko bez kasy. Prace dorywcze, nieregularne zarobki, może pojawić się wizja zadłużenia, jednym słowem rodziny nie utrzyma. Pod tym jedynym względem Potruś Pan, zakładamy, że nigdy nie wydorośleje i to się nie zmieni. Natomiast w innych aspektach obowiązkowy i dbający o bliskich, dotrzymujący słowa. Czyli zapewni wszystko, oprócz pieniędzy. Miałyście taką sytuację? Co o tym myślicie?

Pasek wagi

Zucchini napisał(a):

Anduin napisał(a):

Szkoda tylko że te 'milion pomysłów' nie przekładają się na realne dochody. Widać że jesteś przez niego zmanipulowana. On Cię po prostu wykorzystuje. Naprawdę nie widzisz że ta jego aktywność to zwykła nadpobudliwość a niemożliwość utrzymania stałej pracy wynika z jego niestabilnosci emocjonalnej? Jedzie za darmo na drugi koniec Polski pod przykrywką pomocy innym, a tak naprawdę nie potrafi ogarnąć swojego podwórka i ma w dupie Ciebie i Twoje uczucia?Wiesz, jest wiele osób które niespecjalnie lubią swoją pracę i tryb od 8 do 16 niekoniecznie im odpowiada, ale póki nie mają innego pomysłu pracują, bo jednak poczucie obowiązku i troskę o rodzinę stawiają ponad egoistyczną potrzebe "spełnienia się" (nie wiadomo tylko w czym i kiedy)
Masz rację, może poza tym wykorzystywaniem, bo nie płacę jego zobowiązań. Dlatego też nie chcę tego robić, ale podobno w małżeństwie kasa jest wspólna. Myślałam o tym, żeby po prostu skupić się na swojej karierze zamiast oglądać się na faceta, zarabiać więcej i problem się rozwiąże, ale nie jestem przekonana, czy chcę utrzymywać mężczyznę i czy właśnie nie uznam, że jestem wykorzystywana. I co zrobić, bądź tu mądra :(

Nie chcę się z Tobą spierać, ale moim zdaniem on Cię naprawdę wykorzystuje. Oprocz finansów miałam rowniez na myśli wykorzystywanie emocjonalnie. To ty jesteś koniem pociągowym tego związku i pomimo tego że jesteś w związku możesz liczyć tylko na siebie. To na Tobie leży cała przyziemna strona związku a on co najwyżej jest rozbrajająco uroczy. Bezradny słodziak... hm... Pytanie tylko czy to Ci wystarcza. 

Wyobraź sobie siebie w sytuacji gdy to Ty będziesz potrzebować wsparcia (choroba, utrata pracy) czy wtedy Twój Piotruś Pan udźwignie ciężar odpowiedzialności, gdy już w zwykłej codZiennosci nie ogarnia...

IMHO to Ty jesteś w tym związku dawca a on biorcą. I nie mam tu na myśli tylko strony finansowej, tylko przede wszystkim sferę emocjonalną gdzie dwie dorosłe dojrzałe osoby wspierają się na codzień, dają sobie poczucie bezpieczeństwa i spokój.

Zucchini napisał(a):

Na koleżanki i rodzinę nie ma co liczyć w kwestii interwencji, wszyscy go uwielbiają :) Ja też, naprawdę, gdyby kasa spadła z nieba, to bylibyśmy idealnym związkiem. Jak ktoś już napisał, ja też nie mam zaplecza finansowego, mieszkania po babci, bogatych rodziców itp. itd. dlatego martwię się o przyszłość, starość, ewentualne dzieci.Priorytety moim zdaniem ma w porządku. To nie jest tak, że przepuszcza kasę na siebie i swoje rozrywki. Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś sobie kupił. Jak ma kasę kupi leki, coś potrzebnego do domu, naprawi samochód, wyjedziemy gdzieś na weekend (bo wie, że mi to sprawia przyjemność i pozwala odetchnąć od pracy). O rachunkach potrafi zapomnieć, naprawdę. Wpłaci gdzieś za dużo, gdzieś za mało, a potem wyłączają nam prąd. Autentycznie. Mieliśmy nadpłatę kilkumiesięczną za inne media, a wyłączyli prąd, bo on nie ogarnia. Ja tego nie pilnuję, może powinnam? Ktoś mi ostatnio powiedział, że powinnam zabierać mu wypłatę i sama dysponować tą kasą, opłacać wszystkie rachunki. Dla mnie absurd, bo to jego pieniądze, ale podobno niektóre małżeństwa tak funkcjonują. Zresztą, tu nie ma regularnej comiesięcznej wypłaty, więc chyba jest niewykonalne.

Nie chodzi o puszczanie kasy na siebie... a to nie są dobre priorytety:

"co zarobi, to wyda na innych, zapomni o rachunkach"

"dostałam od niego prezent, za to nie zapłacił rachunków i się zadłużył"

Rachunki i podstawowe wydatki powinny być opłacone w pierwszej kolejności, nie prezenty i inne rzeczy dogadzające ludziom dookoła. W kółko powtarzasz, że jest dobrym człowiekiem, że nie wydaje na siebie i nic złego tutaj nie ma, rozumiem. Ale to, że wydaje pieniądze przeznaczone na rachunki na przyjemności nie jest dobre, a takie nawyki są do wyuczenia. 

Anduin napisał(a):

Wyobraź sobie siebie w sytuacji gdy to Ty będziesz potrzebować wsparcia (choroba, utrata pracy) czy wtedy Twój Piotruś Pan udźwignie ciężar odpowiedzialności, gdy już w zwykłej codZiennosci nie ogarnia...

Były już takie sytuacje. Nie mieliśmy pracy czy pojawiła się poważna choroba. Wtedy jest naprawdę ciężko, bo nie mamy oszczędności. Facet w takiej sytuacji dwoi się i troi, stara jak może, ale presja i stres jest olbrzymi. Jakoś spadaliśmy do tej pory na cztery łapy, ale ja momentami jestem całkowicie wyczerpana tą niepewnością i życiem na krawędzi. Jak tylko kryzys zostaje zażegnany, mój luby rzuca stałą pracę i od nowa zaczyna szukać szczęścia. Do następnej pustki na koncie, komornika, choroby albo mojej utraty pracy. I tak w kółko, od lat.

Teraz po Waszych wpisach to już jestem totalnie załamana, nie wiem co robić.

Pasek wagi

bylam juz z takim i zakonczylam ten zwiazek, tez go usprawiedliwialam przed wszytskimi, moj tez byl uroczy ale nigdzie to nie szlo 'on jest specificzny' aha 'nie moze wytrzymac w biurze'....no wiesz ty co. Wiem ze ciezko przyznac przed soba jak jest naprawde bo wtedy trzeba cos z tym zrobic. Jesli ma hobby niech sobie je realizuje w wolnym czasie a znajdzie normalna prace z regularnym dochodem. jak mozna nie potrafic zaplacic za prad? Szokujace. Tak jak dziewczyny pisaly bedziesz sama, nie tylko finansowo ale i emocjonalnie. Zwiazek jest jak dwa konie w zaprzegu, naprawde jest duzo latwiej jak dwa ciagna i ide w tym samym kierunku. Powiem co moja przyjaciolka mi kiedys powiedziala co mi otworzylo oczy: 'Jesli niesiesz kogos na barana mimo ze na poczatku bedzie ok i myslisz ze dasz rade to w pewnym momencie nawet nie zauwazysz kiedy bedziesz juz na kolanach'. Tu nie chodzi zeby sie rozstac z kims bo nie ma pieniedzy, tu chodzi o to ze nie ma z nim perspektyw na zycie a to juz przewaza szale. Jesli chcesz z nim byc to bedziesz musiala przyjac role matki, niech ci oddaje pieniadze a ty zarzadzaj. Zycze ci jak najlepiej! 

Wiesz co, czasem warto w życiu być egoistą, bo ono strasznie szybko mija, a Ty już teraz czujesz, że mogłabyś więcej, ale nie z nim, że w lepszym standardzie, ale z nim się nie da, że może dziecko, ale nie z nim, bo jak, skoro on nawet pracy nie ma na stałe etc.... 

Wszystkie znane mi kobiety które były w takich związkach w końcu traciły cierpliwość i się z takimi lekkoduchami rozstawały. Po czym znajdowały sobie fajnych mężczyzn i wreszcie żyją normalnie :)

ja nawet nie chce byc na utrzymaniu faceta a ty tu z takim wyskakujesz .

Pasek wagi

Zucchini napisał(a):

Anduin napisał(a):

Wyobraź sobie siebie w sytuacji gdy to Ty będziesz potrzebować wsparcia (choroba, utrata pracy) czy wtedy Twój Piotruś Pan udźwignie ciężar odpowiedzialności, gdy już w zwykłej codZiennosci nie ogarnia...
Były już takie sytuacje. Nie mieliśmy pracy czy pojawiła się poważna choroba. Wtedy jest naprawdę ciężko, bo nie mamy oszczędności. Facet w takiej sytuacji dwoi się i troi, stara jak może, ale presja i stres jest olbrzymi. Jakoś spadaliśmy do tej pory na cztery łapy, ale ja momentami jestem całkowicie wyczerpana tą niepewnością i życiem na krawędzi. Jak tylko kryzys zostaje zażegnany, mój luby rzuca stałą pracę i od nowa zaczyna szukać szczęścia. Do następnej pustki na koncie, komornika, choroby albo mojej utraty pracy. I tak w kółko, od lat.Teraz po Waszych wpisach to już jestem totalnie załamana, nie wiem co robić.

W sumie sama sobie odpowiedzialas,to dzieciak nie facet,wspolczuje,zycie jest za krotkie na takie zwiazki 

byłam 4 lata z takim piotrusiem panem - on 2 prace, całkiem niezłe zarobki, ale był strasznie zadłużony i w ciągu 2 tyg od wypłaty nie miał grosza przy duszy, wszystko szło w samochód (starego taniego grata, nawiasem mówiąc) i imprezy. pomagałam mu w spłacie kredytów, pożyczyłam mu pieniądze przy uzgodnieniu, ze odda mi jak najszybciej. gdy potrzebował większych sum, bo np. auto sie zepsuło mu lub od kogoś znów porzyczyl i termin spłaty dawno minął, a on nie miał z czego oddać (bo np MUSIAŁ kupić sobie tel za 1500zl) to uderzał do mnie z prośba, a ja nigdy nie odmawiałam. po latach z krzykiem musiałam wymóc zwrot i wszystkiego nie odzyskałam; powiedział ze myślał, ze nie musi oddawać (ha ha ha). jak chciał coś zjeść na mieście to mnie zabierał i po zjedzeniu mówił, ze nie ma pieniędzy (a to zaskoczenie). z chęcią jeździł taksówkami i wyciągał mi pieniądze z portfela by zapłacić. zostawiał duże napiwki z moich pieniędzy, których oczywiście nigdy nie oddawał. zabierał swoich znajomych na popijawy i gdy nie miał kasy to również mnie - ,,stawiał" im i na koniec płacił MOJA karta. żył w moim mieszkaniu, na mój koszt, nie dokładał sie ani do mediów ani do jedzenia, choc nigdy nie uzgadnialiśmy, ze będę go utrzymywać; nigdy sie na coś takiego bym nie zgodziła. nawet jak sie umawiał ze znajomymi na wycieczki to mnie zabierał i gdzieś w obcym kraju potrafił postawić przed faktem, że on nie ma grosza, a z czegoś trzeba zapłacić za jego mieszkanie i za paliwo. 

Frappe no to koleś miał niezły tupet.... 

Co do pytania z tematu, dla mnie jedną z ważniejszych cech u mężczyzny jest zaradność życiowa. Nie mogłabym być z facetem, który nie myśli odpowiedzialnie o swojej przyszłości (w tym swojej przyszłej rodziny). Co z tego, że jest kochany, wspiera mnie itd jak nie czułabym się przy nim pewnie i bezpiecznie i każdego dnia martwiłabym się czy będziemy mieli jutro co do gara włożyć. 

Jeszcze co innego jak nie ma pracy ale szuka i widać, że się stara, widać, że chce. Gorzej jak jest typowym pasożytem który tylko szuka żywiciela. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.