Temat: Nie potrafię zapomnieć o pierwszej miłości

Tak jak w tytule. Nie będę się rozpisywać i zdradzać szczegółów, bo to zbyt długa historia. Nie byliśmy w związku, to była raczej luźna, nieco dziwaczna znajomość, o których czyta się w romansidłach. Niemniej, było sporo typowych dla normalnych związków chwil, tych szczęśliwych, jak i również nieszczęśliwych. Kłamstwa z jego strony, o których dowiedziałam się od "życzliwych", gdy już straciliśmy kontakt. "Rozstanie" było równie nietypowe, jak i cała relacja. Ciężkie pół roku, litry wylanych łez i wina, godziny rozmów z przyjaciółkami. Później nadeszła fala gniewu, pielęgnowanie nienawiści do niego. Żal czasami wracał, ale na krótko. Sny o nim pojawiały się coraz rzadziej. Wydawało się, że najgorsze za mną. Myliłam się.

Mijają dokładnie dwa lata, odkąd straciliśmy kontakt, a ja znowu mam kocioł w głowie. Od kilku miesięcy on znowu pojawia się w moich snach. Gdy znikają na kilka tygodni, wszystko jest ok, ale gdy się znów pojawiają, nie mogę dojść do siebie. Myślę, rozpamiętuję, analizuję, nie mogę się na niczym skupić. Cofam się do stanu sprzed dwóch lat. Nienawidzę siebie za to, ale to chyba jedyna rzecz w moim życiu, której po prostu nie potrafię przeskoczyć. Jestem przekonana, że jest to spowodowane tym, iż nasza znajomość skończyła się nagle. Dosłownie, z dnia na dzień. Nigdy nie miałam okazji z nim szczerze porozmawiać, wyjaśnić, co tak naprawdę do niego czułam. Z drugiej strony, nigdy nie usłyszałam od niego wprost, czy jego uczucia to coś więcej niż tylko duża sympatia.

To zabrzmi śmiesznie, ale facet dosłownie skradł mi serce. Na samą myśl o poznaniu kogoś bliżej robi mi się niedobrze. Wizja związku to dla mnie w tym momencie kompletna abstrakcja. Nie jestem w stanie przejść do kolejnego rozdziału mojego życia, gdy poprzedni jest wciąż otwarty.

Przyjaciele mi odradzali kontaktowanie się z nim. Tak też robiłam, jednak na niewiele to się zdało. Tak więc, by ratować swoją duszę i umysł, planuję się do niego odezwać za jakiś czas, gdy będę na to gotowa. Chciałabym po prostu poprosić go o w miarę szczerą rozmowę, wyjaśnienie sobie kilku kwestii, co mam nadzieję w końcu pomogłoby mi ruszyć z miejsca. Nie widzę już innego wyjścia z tej sytuacji. Nie chcę budzić się w środku nocy i nie spać już do rana. Chcę przestać myśleć i wreszcie zapomnieć.

Czy któraś z was przeżyła coś podobnego? Jeśli tak, jak sobie z tym poradziłyście? Czy pomysł ponownego nawiązania kontaktu wydaje się choć trochę rozsądny?

Ps. Przepraszam za chaotyczną wypowiedź, ale ciężko jest coś przedstawić jasno, gdy ma się mętlik w głowie.

Nie przeżyłam niczego podobnego - myślę, że nie musiałam się tak nigdy męczyć, bo po prostu staram się wszystko sobie dokładnie przeanalizować i poukładać w głowie na zimno. Ty masz moim zdaniem odwrotną tendencję - do rozdrapywania ran, odgrzewania starych tematów i przede wszystkim hiper-emocjonalnego analizowania sytuacji. Na przykład z tymi snami - różne rzeczy się nam śnią. Mnie się ostatnio śniło, że komuś zlecono zabójstwo (w sensie zabicie mnie). No głupi sen, naoglądałam się sensacyjnych filmów i tyle. Mam teraz wpaść w panikę i bać się wyjść z domu, bo mi się przyśniło, że mi ktoś strzela w plecy? - chyba nie. Na tej samej zasadzie Ty nie powinnaś tak mocno się nakręcać - przyśni Ci się to zamiast olać i próbować zapomnieć, zaczynasz się zadręczać, myślisz w efekcie o nim 24/7, a jak się o czymś często myśli to potem podświadomość do tego wraca w snach. Takie błędne koło. Co do nawiązywania kontaktu z nim - moim zdaniem bez sensu. Co ci to da, że się z nim spotkasz? Jeszcze jakbyś napisała, że chcesz mu (przepraszam za określenie) natrzaskać po ryju to bym jako pierwsza radziła - idź, trzaskaj, taka forma odreagowania skumulowanej złości. Natomiast tutaj wątpię, żeby ta rozmowa pozwoliła Ci cokolwiek odreagować - wrócisz i zamiast o nim zapomnieć będziesz z kolei analizować przebieg tej rozmowy (błędne koło ponownie). 

Dokładnie to samo mi wszyscy powtarzają. Po części się z tym zgadzam, jednak z tym "rozdrapywaniem" to nie do końca tak. Pracuję wciąż nad tym, i jak już wspomniałam, są tygodnie, gdy nie myślę o nim w ogóle. Wszystko wydaje się być w porządku. A tu nagle -puf! - i wszystko wraca nagle, samo z siebie. Nie chcę robić z siebie ofiary, to nie tak. Jestem po prostu osobą, która gdy już przywiązuje się do ludzi, to na amen. Konflikty czy też rozłąki z bliskimi mi osobami nigdy nie były dla mnie łatwe. Ot, po prostu wysoki poziom emocjonalności. Wydaję mi się, że ludziom wokół mnie bardzo ciężko to pojąć, gdy oni sami zmieniają partnerów średnio 3 razy w roku.
To ma na pewno związek z podświadomością, trochę jak u ćpuna, który już jakiś czas nie bierze, ale gdzieś tam w głębi wciąż za tą igłą tęskni. Mam jednak wrażenie, że odwyk od uczucia jest dużo trudniejszy.

Co do trzaskania po ryju - uwierz, w moim wypadku by to nie pomogło ;)

Jeżeli Ci to pomoże - pewnie. Tylko musisz zdawać sobie sprawę, że on może nie chcieć z Tobą rozmawiać. Albo będzie chciał rozmawiać, ale nie o waszym związku. Może też to uznać za dziwne, żałosne, głupie - że ciągle o nim myślisz, że przeżywasz. Albo wzbudzi w Tobie poczucie winy. Może będziesz potem myśleć o nim jeszcze więcej? Przemyśl, czy naprawdę tego chcesz, bo ta chęć rozmowy może się skończyć naprawdę różnie, więc musisz się zastanowić nad tym jak zareagujesz/poczujesz się po takiej rozmowie. I czy dasz sobie radę z tym, gdyby do tej rozmowy nigdy nie doszło. Wydajesz się dość wrażliwa, więc jest to ważna kwestia. 

rozumiem w 100% to było 12lat temu a spotkałam go przypadkiem tydzień przed moim ślubem okazało się że oboje jesteśmy już w szczęśliwych związkach ale wciąż o sobie pamietamy

Absolutnie nie! Nie spotykaj sie z nim. Wasz związek to już zamknięty rozdział. To, że tak Cię męczy to obecnie świadczy o tym, że byłaś od niego bardzo uzależniona. Świadczy o Twojej niskiej samoocenie i braku samodzielności. On nie ma z tym nic wspólnego. Według mnie powinnaś zająć się sobą, poprawą relacji z samą sobą, usamodzielnieniem się. Z doświadczenia wiem, że kiedy to się wreszcie stanie, kiedy oderwiesz się odctego natręctwa, nagle wszystko się ułoży, co więcej, będziesz miała z nim kontakt, tyle, że wtedy nie będzie Ci to już do niczego potrzebne. 

A teraz? Daj na luz. Pozwól sobie na to, co się dzieje. Rycz, śnij, wspominaj. Ale nie pielęgnuj w sobie złości czy nienawiści - to kiepska droga. Niech się to wypali. 

I zrozum, że każdą, absolutnie każdą osobę, którą znasz czy poznasz, wcześniej czy później będziesz musiała pożegnać. Trudne to, wiem, sama po tym jak zdechł mój pies dochodziłam do siebie przez dwa lata. A co dopiero pisać o ludziach! Moją babcię mam w myślach do dziś, chociaż umarła kiedy miałam 8 lat. I myśli po tym pierwszym związku będą się u Ciebie pojawiać. Tego nie wymażesz. Ważne jest żebyś nie robiła z tego dramatu i scenariusza na kiepskie romansidło. Uśmiechnij się do tych wspomnień, traktuj je serdecznie, ale nie rozpalaj. Z tej mąki nie będzie już chleba.

*

HeyHo napisał(a):

Tak jak w tytule. Nie będę się rozpisywać i zdradzać szczegółów, bo to zbyt długa historia. Nie byliśmy w związku, to była raczej luźna, nieco dziwaczna znajomość, o których czyta się w romansidłach. Niemniej, było sporo typowych dla normalnych związków chwil, tych szczęśliwych, jak i również nieszczęśliwych. Kłamstwa z jego strony, o których dowiedziałam się od "życzliwych", gdy już straciliśmy kontakt. "Rozstanie" było równie nietypowe, jak i cała relacja. Ciężkie pół roku, litry wylanych łez i wina, godziny rozmów z przyjaciółkami. Później nadeszła fala gniewu, pielęgnowanie nienawiści do niego. Żal czasami wracał, ale na krótko. Sny o nim pojawiały się coraz rzadziej. Wydawało się, że najgorsze za mną. Myliłam się.Mijają dokładnie dwa lata, odkąd straciliśmy kontakt, a ja znowu mam kocioł w głowie. Od kilku miesięcy on znowu pojawia się w moich snach. Gdy znikają na kilka tygodni, wszystko jest ok, ale gdy się znów pojawiają, nie mogę dojść do siebie. Myślę, rozpamiętuję, analizuję, nie mogę się na niczym skupić. Cofam się do stanu sprzed dwóch lat. Nienawidzę siebie za to, ale to chyba jedyna rzecz w moim życiu, której po prostu nie potrafię przeskoczyć. Jestem przekonana, że jest to spowodowane tym, iż nasza znajomość skończyła się nagle. Dosłownie, z dnia na dzień. Nigdy nie miałam okazji z nim szczerze porozmawiać, wyjaśnić, co tak naprawdę do niego czułam. Z drugiej strony, nigdy nie usłyszałam od niego wprost, czy jego uczucia to coś więcej niż tylko duża sympatia. To zabrzmi śmiesznie, ale facet dosłownie skradł mi serce. Na samą myśl o poznaniu kogoś bliżej robi mi się niedobrze. Wizja związku to dla mnie w tym momencie kompletna abstrakcja. Nie jestem w stanie przejść do kolejnego rozdziału mojego życia, gdy poprzedni jest wciąż otwarty.Przyjaciele mi odradzali kontaktowanie się z nim. Tak też robiłam, jednak na niewiele to się zdało. Tak więc, by ratować swoją duszę i umysł, planuję się do niego odezwać za jakiś czas, gdy będę na to gotowa. Chciałabym po prostu poprosić go o w miarę szczerą rozmowę, wyjaśnienie sobie kilku kwestii, co mam nadzieję w końcu pomogłoby mi ruszyć z miejsca. Nie widzę już innego wyjścia z tej sytuacji. Nie chcę budzić się w środku nocy i nie spać już do rana. Chcę przestać myśleć i wreszcie zapomnieć.Czy któraś z was przeżyła coś podobnego? Jeśli tak, jak sobie z tym poradziłyście? Czy pomysł ponownego nawiązania kontaktu wydaje się choć trochę rozsądny?Ps. Przepraszam za chaotyczną wypowiedź, ale ciężko jest coś przedstawić jasno, gdy ma się mętlik w głowie.
Ja miałam i mam to samo :(  to jest straszne szczególnie ta myśl "On jestes dla mnie ideałem i nikt mu nie dorównuje" poznawanie nowych facetów nie jest dla mnie przyjemnością- to katorga- wszyscy są nieciekawi mało innteligentni, niogarnięci życiowo, nie umiem sobie z nimi wyobrazić rodziny a tak już bym chciała ją mieć...

A sny to prawda są i to bardzo często, najgorsze są te gdzie on jest ze swoją byłą albo bierze ślub z inną..

Miałam bardzo podobną sytuację, tak, jak Ty jestem bardzo emocjonalna, a ta relacja dosłownie 'zryła mi beret'. W moim przypadku rozmowa również nie przyniosła rezultatów (jest to człowiek z problemami, który sam nie wie, czego oczekuje i jak poradzić sobie ze sobą), skończyło się na moich stanach depresyjnych i wizytach u psychologa. Jeśli myślisz, że Ci to pomoże (co rozumiem doskonale) - spotkaj się z nim, jednak przygotuj się na to, że poczujesz się jeszcze gorzej, jeśli on powie, że nie chce z Tobą niczego próbować i tym samym pozbawi cię złudzeń ;) Radziłabym Ci równiez, z mojego doświadczenia, wizytę u psychologa i może jakąś zmianę, zrobienie czegoś, czego nie masz w zwyczaju, co wydawało Ci się zawsze absurdalne/głupie? :D Nie mówię tu o bezmyślnych akcjach, ale o czymś, co sprawi, że poczujesz, że żyjesz i to życie ma jeszcze wiele do zaoferowania, a nie kręci się wokół niego i waszej relacji. U mnie poskutkowało, dalej go widuję, ostatnio nawet próbował porozmawiać ze mną o przeszłości naszej znajomości (i uczuciach), ale czułam, że jestem już ponad to, mimo, że wiem, że nigdy o nim przecież nie zapomnę. Odnajdź w sobie balans  ;)

byłam w podobnej sytuacji, skończyło się na psychologu. Ten rozdział nie jest do konca skończony, nagle mu się ode chciało i tchórz nawet nie potrafił się spotkać i porozmawiac jak prawdziwy mężczyzna. Mam nadzieję, ze go nigdy nie spotkam, a jeśli tak sie stanie to wtedy bedzie to dla niego jeden z  najgorszych dni w życiu. 

Na Twoim miejscu nie pisalabym do niego, nie jest tego wart, a będziesz czuła sie jeszcze gorzej, bo palant Cie oleje.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.