- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 sierpnia 2016, 17:05
cześć. z góry proszę o wyorzumiałość. jestem zdesperowana, wyczerpana, po prostu bez perspektyw..
tydzień temu zerwał ze mną chłopak. to był mój pierwszy poważny związek.
znaliśmy się rok. był to związek na odległość, ale byliśmy ze sobą 24/7. Spotkania może raz na miesiąc, ale kilka godzin dziennie skype, od rana w szkole telefon, smsy, telefon zaraz po przebudzeniu i tuż przed snem.
on nie lubił moich znajomych, zresztą zawsze byłam typem domatora, więc zerwałam moje kontakty bo miałam dość pretensji gdy gdzieś wychodziłam/ktoś przychodził do mnie.
za to on to typ imprezowicza - wszędzie musiało być go pełno, wiecznie chlał, po alko zarywał do dziewczyn. nie lubił się uczyć, w domu nie pomagał rodzicom w niczym, jego mama wszystko podtykała mu pod nos, zazwyczaj miał to czego chciał. Nie lubił słuchać o moich problemach, nie podzielał moich pasji, nie interesowało go w ogóle moje życie
już od początku związku zdarzało mu się kłamać, czasem mnie nie szanował.
Wszystko zmieniło się po pewnej awanturze którą mu zrobiłam, wtedy się ogarnął. Starał się, nie kłamał, poświęcał mi czas. Czułam się bardzo kochana, on próbował mnie uszczęśliwiać. Były kłótnie, ale małe.
Po pewnym czasie jednak znów wrócił do kłamstw, ja miałam ciężki okres w życiu, oczekiwałam że będzie siedzieć w domu i pomagać mi rozwiązywać problemy, on wolał wychodzić się schlać jak świnia i mnie zostawiać z tym samą. na początku przepraszał, potem już zrzucał winę na mnie. wszystko co złe, było moją winą.
i tak toczyło się ostatnie pół roku, słodkość, jego zapewnienia że mi się oświadczy, że będziemy rodziną i że nigdy mnie nie opuści, potem jego kłamstwa, mój żal, i w kółko. moi znajomi mówili że mam go zostawić, bo to idiota. jego znajomi i rodzina mówili, że to pieprzony egoista.
coś we mnie pękło gdy po każdej kłótni chodził nawalić się do nieprzytomności, aż w pewnym momencie nawet policja go szukała...
wybaczałam mu wszystko, nawet to, że założył konto na stronie gdzie płaci się dziewczynom aby na żywo pokazały cycki... i płacił. do tego miał romans z koleżanką. to też mu wybaczyłam, bo mówił o białej sukni i pierścionku na którym zbiera.
układałam sobie życie, co kilka dni zalewając się łzami, ale wierzyłam w niego. nie wyobrażałam sobie życia bez kogoś, kto pokazał mi tyle miejsc, kto zabierał na romantyczne kolacje, komu mogłam się wygadać. to był mój pierwszy związek, dlatego myslałam że te kłótnie co kilka dni to normalka..
gdy w miarę ułozyłam sobie przyszłość, on zadzwonił. muszę się do niego przeprowadzić. TERAZ. w tej chwili, bo on z tęsknoty robi głupoty i jeśli się nie przeprowadzę to nasz związek się skończy. jego rodzice nie byli z tego zadowoleni, ale zawsze zgadzali się na zachcianki swojego synka. spakowałam walizkę, pojechałam. oboje poszliśmy do pracy fizycznej. było ciężko, nie było czasu na odpoczynek. ale na początku bardzo mnie wspierał, pomagał. mówił że on pracuje na naszą przyszłość, na pierścionek. ja wierzyłam jak głupia, i codziennie wieczorem wtulając się w niego myślałam o tym jakie mam szczęście, planowałam już powoli ślub.
po czasie trochę się zmieniało. on (powtarzam, pracowaliśmy tyle samo, na tym samym stanowisku) mówił że jest zmęczony, że nie będzie sprzątać, że jemu się nie chce. że on nie jest stworzony do pracy.
ja robiłam jemu obiadki, prałam, sprzątałam, byłam do dyspozycji,a gdy raz jego poprosiłam o pomoc, to zrobił awanturę że się nim wysługuję.. nie zmywał naczyń po obiedzie, mówił że jest zbyt zmęczony.
ja robiłam mu awantury - pracuję tak samo jak on, w pracy dokłada mi obowiązków, bo sam sobie idzie na przerwę a ja robię za nas 2, po pracy on nie robi kompletnie nic. nie chciał się za żadne skarby zmienić. był leniem i egoistą.
wszystko skończyło się gdy robiłam mu awantury - o to że nic nie robi, a w dodatku flirtuje z dziewczynami. w tym momencie on postanowił zerwać... a ja głupia robiłam wszystko, by tego nie robił. płakałam, błagałam go o wybaczenie. poniżałam się przed nim, powiedziałam że zrobię wszystko, by został, nawet pozwolę mu czasem się umawiać z koleżankami i nawalić się do nieprzytomności.
po miesiacu wywalił mnie z domu. wiedział, że mam problemy, ze rzucilam wszystko co mialam, ze nie mam do czego wracac, ze mam rodzine ktora mnie nie akceptuje, ze nie mam znajomych ani zadnych horyzontow.. nie odzywał się do mnie, traktował jak gówno. gdy wsiadałam do pociągu pocałował mnie i powiedział że bardzo mnie kocha, że musi poukładać myśli. że nie będzie się z nikim umawiać, że chce odpocząć od życia.
uwierzyłam. codziennie sprawdzałam telefon, wręcz z nim spałam. budziłam się rozczarowana, że nie ma żadnego powiadomienia. cały czas miałam tą nadzieję, przecież chciał się oświadczać...
dziś znajomy powiedział mi, że mój ukochany ma inną dziewczynę... a przed nią zarywał do każdej, która była w pobliżu. że tą swoją nową bajeruje, że chce się dla niej zmieniać, itd... że mówi o mnie jak najgorzej, że ciągle mnie oczernia, jaka byłam zła...
z początku po zerwaniu mówiłam że to moja wina, że to ja od niego za dużo wymagałam. sprawiałam w myslach że jest ideałem, a to ja jestem ta zła, tak jak on to często robił.
teraz dostrzegam, że był złym człowiekiem, ale że zmienił się gdy chciał.
bardzo się boję, że zmieni się dla swojej nowej dziewczyny. że on osiagnie z nia szczyty, ze beda szczesliwi. ze to ona zajmie moje miejsce, ze to on ja bedzie kochal i uwielbial do konca swiata. ze oboje osiagna sukces a ja bede zawsze na dnie.
siedze sama w domu, nie mam sie do kogo odezwac, nie mam zadnej przyjaciolki. jestem typem domatora, nie lubie wychodzic. nie wiem gdzie poznac nowych ludzi, na czatach spotykalam samych idiotow. codziennie ćwiczę ale to też nie pomaga. znalazłam pracę, ale na niej nie potrafię się skupić.
jestem gruba, i nie uwazam siebie za ladna - dbam o siebie, maluje sie, codziennie staram sie wygladac jak najlepiej i robie naprawde wszystko - chodze na zakupy, ale nie potrafie siebie zaakceptowac. gdy staram sie do kogos zagadac, oni mnie olewaja.
czuję się na przegranej pozycji, że już nigdy nikogo nie spotkam, że nikogo tak nie pokocham i że nikt nie sprosta moim oczekiwaniom. że nie jestem nic warta.
jestem wrakiem człowieka - nic nie potrafię jeść, a jak wmuszam, to od razu wymiotuję. nie potrafię spać. jestem zmęczona, ale gdy kładę się do łóżka ból nie pozwala mi zasnąć. czuję ogromny ścisk w klatce piersiowej, ciągle jestem spięta i nie potrafię wyluzować. ale nawet nie mam siły płakać.
nasuwają mi się 2 pytania...:
1) czy Wy po takim zerwaniu pokochałyście kogoś nowego, kto sprawił że czułyście się lepiej? czy ułożyłyście sobie życie inaczej? potraficie być szczęśliwe?
2) gdzie kogoś poznać? dużo osób mówi, że miłość przychodzi przypadkiem, ale ja się boję że zawsze będę tkwiła w takim stanie...
matwię się że nigdy nie wymażę z pamięci tych dobrych wspomnieć (niestety, tylko te dobre mi siedzą w głowie, gdy o nim myślę nie pamiętam tych złych)
martwię się, że nigdy nie zwiążę się z kimś normalnym, że każdy będzie mnie traktować jak szmatę, bez szacunku..
jak sobie z tym wszystkim poradzić? mam 21 lat, mój były o rok młodszy...
Edytowany przez doskonalosc 15 sierpnia 2016, 17:07
15 sierpnia 2016, 19:46
matwię się że nigdy nie wymażę z pamięci tych dobrych wspomnieć (niestety, tylko te dobre mi siedzą w głowie, gdy o nim myślę nie pamiętam tych złych)
No w tym poście dobrych wspomnień ze świecą szukać. Wydrukuj sobie co napisałaś i umieść w widocznym miejscu. Naprawdę nie ma czego żałować. Twoje życie bez niego może być tylko lepsze. Nawet jeśli on się kiedyś zmieni, to jeszcze wiele wody w rzece popłynie zanim to nastąpi.
15 sierpnia 2016, 20:03
Czas leczy rany a nowego faceta poznasz szybciej niz myslisz.Masz 21 lat i swiat lezy u twych stop.Jak zerwalam z pierwszym chlopakiem to tez tak sie czulam.Minelo pare dni i wrocilam do normalnego zycia.W tym wieku powinnas sie cieszyc zyciem i randkami a nie plakac po jakims palancie.Dziewczyno zaloz szpilki,sukienke i ruszaj na podryw !!!
15 sierpnia 2016, 21:07
Rozumiem Cię kochana, rozumiem że jest Ci ciężko, ale to widocznie nie był ten, stracił Ciebie, jego błąd
15 sierpnia 2016, 21:26
1. ten chłopak był totalnym idiotą i powinnaś cieszyć się, że zerwaliście znajomość
2. też byłam w tym miejscu 1,5 miesiąca temu - można powiedzieć, że już prawie mam go w d*pie, w zasadzie kompletnie nie interesuje mnie co i z kim on robi. wręcz cieszę się, że to skończył. gdy byliśmy razem płakałam kilkanaście razy w miesiącu, teraz wcale, nikt mi nie szarpie nerwów, mam więcej czasu dla siebie. pomyśl sobie, ile czasu zyskałaś, że już nie będziesz marnować go na płacze i kłótnie
trzymaj się, ja dałam radę, ty też dasz! jesteś jeszcze młoda i na pewno sobie kogoś znajdziesz.
15 sierpnia 2016, 21:50
Ojej bardzo mi przykro, że spotkałaś takiego mężczyznę/chłopca raczej na swojej drodze. Oczywiście szkoda mi Ciebie, że tak długo z nim byłaś. Wiem jaki jest powód, sama taka byłam niedowartościowana i w głowie ciągle słyszałam "ciesz się, że ktoś Ciebie chce" bałam się, że nie spotkam nikogo innego to było 12 lat temu. Spotkałam podobnego wariata udawał nawet przed ludźmi, że nie jest ze mną. Potem jak się rozstaliśmy długo mnie straszył, żyć nie dawał, bardzo się bałam. Jednak dzisiaj wiem, że to doświadczenie było mi bardzo potrzebne, po tym związku na dowartościowanie się i ukaranie "byłego" sama krzywdziłam facetów. Dzisiaj wiem, że to niedobre było. Czułam się zagubiona, wystraszona, poznałam mojego męża całkiem przypadkiem byłam w dołku zagubiona, nie samotna, ale bardzo pogubiona. Całkiem przypadkiem na ulicy no i myślałam, że będzie po mojemu, a wyszło cudownie :) tamto doświadczenie nauczyło mnie jak nigdy nie chcę i nie pozwolę się traktować. Tobie życzę też spokoju i daj czasowi czas :)
15 sierpnia 2016, 21:55
jak mozna pozwalaC NA TAKIE ZACHOWANIE????! klamstwa, zdrady, brak szacunku, itd. i jeszcze glupio wierzyc w slub, ktory tak naprawde nic by nie zminil.
trzeba troche dorosnac, zmadrzec i dopiero szukac partnera.
15 sierpnia 2016, 22:06
Jesteś młoda i na pewno kogoś znajdziesz, tylko musisz dać sobie czas. Byłam kiedyś w sytuacji, kiedy facet potraktował mnie jak szmatę, nigdy nie czułam takiego obrzydzenia do siebie. Po tym wszystkim wylądowałam u psychologa, ponieważ byłam wrakiem człowieka. Przerwałam leczenie, ponieważ za wolno to wszystko szło, a terapia miała trwać co najmniej rok. Z czasem zaczęłam się ogarniać, ale do teraz bardzo źle wspominam te czasy mimo, że minęły ponad 2 lata. Mam faceta, jestem szczęśliwa, ale niestety moje serce pamięta jeszcze te złe chwile i boi się, że to ponownie się powtórzy, że znowu zostane potraktowana tak samo. Swojego faceta poznałam na portalu randkowym. Po tym wszystkim pisałam z wieloma, niestety większość to faktycznie idioci, ale są też normalni z którymi do teraz utrzymuje pisemny kontakt na zasadzie koleżeństwa,więc nie zniechęcaj się, ale nie szukaj też na siłe, traktuj ich jak kolegów, jak będą spoko to wyjdź do kina czy na spacer, wszystko na etapie koleżeństwa. I jestem jednak zdania, że czas nie leczy ran, a przyzwyczaja do bólu.
Powodzenia, bądź silna :)
16 sierpnia 2016, 04:06
Najpierw dorośnij, dojrzej, zmądrzej i popracuj nad samooceną, a dopiero później myśl o kolejnym związku. Naprawdę aż żal czytać takie historie...i trudno powstrzymać się przed wylaniem Ci na głowę kubła zimnej wody.
16 sierpnia 2016, 07:50
Miałam podobne doświadczenia życiowe, z tym, że przez 10 lat. I uwierz mi - takie typy się nie zmieniają. Ja się wyleczyłam, choć po takim długim i burzliwym związku zdarza mi się jeszcze wracać do niego myślami. Ale jestem już mężatką, a on dalej się bawi. "Pociesza" mnie jedynie fakt że nie jest do końca szczęśliwy teraz - karma do niego wróciła.
Co Ci poradzić? Odbuduj swoje stare znajomości i pamiętaj żeby nigdy z takich znajomości nie rezygnować na rzecz faceta. Ja swojego męża spotkałam odbudowując znajomości licealne, także wszystko przed Tobą.
Chcesz pogadać - priv