Temat: koniec związku, początek czegoś nowego

cześć. z góry proszę o wyorzumiałość. jestem zdesperowana, wyczerpana, po prostu bez perspektyw..

tydzień temu zerwał ze mną chłopak. to był mój pierwszy poważny związek.

znaliśmy się rok. był to związek na odległość, ale byliśmy ze sobą 24/7. Spotkania może raz na miesiąc, ale kilka godzin dziennie skype, od rana w szkole telefon, smsy, telefon zaraz po przebudzeniu i tuż przed snem.

on nie lubił moich znajomych, zresztą zawsze byłam typem domatora, więc zerwałam moje kontakty bo miałam dość pretensji gdy gdzieś wychodziłam/ktoś przychodził do mnie.

za to on to typ imprezowicza - wszędzie musiało być go pełno, wiecznie chlał, po alko zarywał do dziewczyn. nie lubił się uczyć, w domu nie pomagał rodzicom w niczym, jego mama wszystko podtykała mu pod nos, zazwyczaj miał to czego chciał. Nie lubił słuchać o moich problemach, nie podzielał moich pasji, nie interesowało go w ogóle moje życie

już od początku związku zdarzało mu się kłamać, czasem mnie nie szanował.

Wszystko zmieniło się po pewnej awanturze którą mu zrobiłam, wtedy się ogarnął. Starał się, nie kłamał, poświęcał mi czas. Czułam się bardzo kochana, on próbował mnie uszczęśliwiać. Były kłótnie, ale małe.

Po pewnym czasie jednak znów wrócił do kłamstw, ja miałam ciężki okres w życiu, oczekiwałam że będzie siedzieć w domu i pomagać mi rozwiązywać problemy, on wolał wychodzić się schlać jak świnia i mnie zostawiać z tym samą. na początku przepraszał, potem już zrzucał winę na mnie. wszystko co złe, było moją winą.

i tak toczyło się ostatnie pół roku, słodkość, jego zapewnienia że mi się oświadczy, że będziemy rodziną i że nigdy mnie nie opuści, potem jego kłamstwa, mój żal, i w kółko. moi znajomi mówili że mam go zostawić, bo to idiota. jego znajomi i rodzina mówili, że to pieprzony egoista. 

coś we mnie pękło gdy po każdej kłótni chodził nawalić się do nieprzytomności, aż w pewnym momencie nawet policja go szukała...

wybaczałam mu wszystko, nawet to, że założył konto na stronie gdzie płaci się dziewczynom aby na żywo pokazały cycki... i płacił. do tego miał romans z koleżanką. to też mu wybaczyłam, bo mówił o białej sukni i pierścionku na którym zbiera. 

układałam sobie życie, co kilka dni zalewając się łzami, ale wierzyłam w niego. nie wyobrażałam sobie życia bez kogoś, kto pokazał mi tyle miejsc, kto zabierał na romantyczne kolacje, komu mogłam się wygadać. to był mój pierwszy związek, dlatego myslałam że te kłótnie co kilka dni to normalka..

gdy w miarę ułozyłam sobie przyszłość, on zadzwonił. muszę się do niego przeprowadzić. TERAZ. w tej chwili, bo on z tęsknoty robi głupoty i jeśli się nie przeprowadzę to nasz związek się skończy. jego rodzice nie byli z tego zadowoleni, ale zawsze zgadzali się na zachcianki swojego synka. spakowałam walizkę, pojechałam. oboje poszliśmy do pracy fizycznej. było ciężko, nie było czasu na odpoczynek. ale na początku bardzo mnie wspierał, pomagał. mówił że on pracuje na naszą przyszłość, na pierścionek. ja wierzyłam jak głupia, i codziennie wieczorem wtulając się w niego myślałam o tym jakie mam szczęście, planowałam już powoli ślub. 

po czasie trochę się zmieniało. on (powtarzam, pracowaliśmy tyle samo, na tym samym stanowisku) mówił że jest zmęczony, że nie będzie sprzątać, że jemu się nie chce. że on nie jest stworzony do pracy.

ja robiłam jemu obiadki, prałam, sprzątałam, byłam do dyspozycji,a gdy raz jego poprosiłam o pomoc, to zrobił awanturę że się nim wysługuję.. nie zmywał naczyń po obiedzie, mówił że jest zbyt zmęczony. 

ja robiłam mu awantury - pracuję tak samo jak on, w pracy dokłada mi obowiązków, bo sam sobie idzie na przerwę a ja robię za nas 2, po pracy on nie robi kompletnie nic. nie chciał się za żadne skarby zmienić. był leniem i egoistą.

wszystko skończyło się gdy robiłam mu awantury - o to że nic nie robi, a w dodatku flirtuje z dziewczynami. w tym momencie on postanowił zerwać... a ja głupia robiłam wszystko, by tego nie robił. płakałam, błagałam go o wybaczenie. poniżałam się przed nim, powiedziałam że zrobię wszystko, by został, nawet pozwolę mu czasem się umawiać z koleżankami i nawalić się do nieprzytomności.
po miesiacu wywalił mnie z domu. wiedział, że mam problemy, ze rzucilam wszystko co mialam, ze nie mam do czego wracac, ze mam rodzine ktora mnie nie akceptuje, ze nie mam znajomych ani zadnych horyzontow.. nie odzywał się do mnie, traktował jak gówno. gdy wsiadałam do pociągu pocałował mnie i powiedział że bardzo mnie kocha, że musi poukładać myśli. że nie będzie się z nikim umawiać, że chce odpocząć od życia.

uwierzyłam. codziennie sprawdzałam telefon, wręcz z nim spałam. budziłam się rozczarowana, że nie ma żadnego powiadomienia. cały czas miałam tą nadzieję, przecież chciał się oświadczać...

dziś znajomy powiedział mi, że mój ukochany ma inną dziewczynę... a przed nią zarywał do każdej, która była w pobliżu. że tą swoją nową bajeruje, że chce się dla niej zmieniać, itd... że mówi o mnie jak najgorzej, że ciągle mnie oczernia, jaka byłam zła...

z początku po zerwaniu mówiłam że to moja wina, że to ja od niego za dużo wymagałam. sprawiałam w myslach że jest ideałem, a to ja jestem ta zła, tak jak on to często robił.

teraz dostrzegam, że był złym człowiekiem, ale że zmienił się gdy chciał.

bardzo się boję, że zmieni się dla swojej nowej dziewczyny. że on osiagnie z nia szczyty, ze beda szczesliwi. ze to ona zajmie moje miejsce, ze to on ja bedzie kochal i uwielbial do konca swiata. ze oboje osiagna sukces a ja bede zawsze na dnie.

siedze sama w domu, nie mam sie do kogo odezwac, nie mam zadnej przyjaciolki. jestem typem domatora, nie lubie wychodzic. nie wiem gdzie poznac nowych ludzi, na czatach spotykalam samych idiotow. codziennie ćwiczę ale to też nie pomaga. znalazłam pracę, ale na niej nie potrafię się skupić.

jestem gruba, i nie uwazam siebie za ladna - dbam o siebie, maluje sie, codziennie staram sie wygladac jak najlepiej i robie naprawde wszystko - chodze na zakupy, ale nie potrafie siebie zaakceptowac. gdy staram sie do kogos zagadac, oni mnie olewaja.

czuję się na przegranej pozycji, że już nigdy nikogo nie spotkam, że nikogo tak nie pokocham i że nikt nie sprosta moim oczekiwaniom. że nie jestem nic warta. 

jestem wrakiem człowieka - nic nie potrafię jeść, a jak wmuszam, to od razu wymiotuję. nie potrafię spać. jestem zmęczona, ale gdy kładę się do łóżka ból nie pozwala mi zasnąć. czuję ogromny ścisk w klatce piersiowej, ciągle jestem spięta i nie potrafię wyluzować. ale nawet nie mam siły płakać.

nasuwają mi się 2 pytania...:
1) czy Wy po takim zerwaniu pokochałyście kogoś nowego, kto sprawił że czułyście się lepiej? czy ułożyłyście sobie życie inaczej? potraficie być szczęśliwe?

2) gdzie kogoś poznać? dużo osób mówi, że miłość przychodzi przypadkiem, ale ja się boję że zawsze będę tkwiła w takim stanie...

matwię się że nigdy nie wymażę z pamięci tych dobrych wspomnieć (niestety, tylko te dobre mi siedzą w głowie, gdy o nim myślę nie pamiętam tych złych)

martwię się, że nigdy nie zwiążę się z kimś normalnym, że każdy będzie mnie traktować jak szmatę, bez szacunku..

jak sobie z tym wszystkim poradzić? mam 21 lat, mój były o rok młodszy...

Przede wszystkim daj sobie czas. Zerwaliście dopiero tydzień temu i póki nie uporasz się sama ze sobą to nie stworzysz dobrze funkcjonującego związku. Dobrze wiem, że czujesz się teraz źle, też miałam wrażenie, że mój świat się skończył i będę sama do końca życia. Teraz mija rok i właściwie dopiero mogę powiedzieć, że się "wyleczyłam" w 100%. Póki się nie pozbierasz nie szukałabym nikogo, bo to notoabene byłoby też nie fair dla tej drugiej osoby. Poświęć ten czas sobie. Mogę polecić Ci książkę Marsjanie i Wenusjanki rozpoczynają życie od nowa, mi mega pomogła poukładać sobie wszystko. Zadbaj też o siebie fizycznie, na pewno będzie lepiej. Pamiętaj, że póki sama siebie nie szanujesz to ludziom łatwiej będzie Tobą pomiatać.

4 lata temu kiedy bylam od Ciebie doslownie rok mlodsza mialam bardzo podobna sytuacje - tez bylam w zwiazku na odleglosc z wiecznym chlopcem, ktorym mnie nie szanowal, podrywal inne, wychodzil na imprezy, najwazniejsi byli koledzy ;) i tez sie to rozsypalo, kiedy zamieszkalismy w jednym miescie. bylo strasznie ciezko, ale z perspektywy czasu wiem, ze to, ze sie rozstalismy to bylo najlepsze, co mnie moglo spotkac. 

wtedy bylam wykonczona ciaglym placzem przez niego, cialym mysleniem co on robi i czy mnie akurat nie zdradza, po rozstaniu bylo jeszcze gorzej, jak sobie to przypomne to serio prawie popadlam wtedy w jakas depresje. 

spotykalam sie pozniej sie z innymi, ale kazdego porownywalam do niego, na jakis rok ogarnela mnie znieczulica, bawilam sie facetami i wykorzystywalam ich w sumie do jednego. pozniej wyjechalam na wymiane z mojego uniwersytetu i tam poznalam mojego obcnego chlopaka, z ktorym jestem juz 2,5 roku. niebo a ziemia. on mi pokazal jak moze wygladac zwiazek (nawet na odleglosc, rok musielismy tak sobie poradzic, bo on pochodzi ze Skandynawii), co to jest zaufanie, i jak wyglada dbanie o kobiete. nie klocimy sie praktycznie w ogole, on mi okazuje szacunek i po prostu o to dba. jak sobie pomysle, co wtedy przezywalam, a co jest teraz, to az mi sie nie chce wierzyc, jak moglam sie wtedy dac tak omamic...

dlatego nie martw sie to. nie bylo to. pomysl, co by bylo, jakby sie serio oswiadczyl, wyszlabys za niego, urodzila mu dzieci, a potem on wyrzucilby Ciebie za drzwi razem z nimi. dobrze, ze sie tak stalo, bo tacy sie nigdy nie zmieniaja.

trzymaj sie :) moze sprobuj Tindera :D

lucy02 napisał(a):

4 lata temu kiedy bylam od Ciebie doslownie rok mlodsza mialam bardzo podobna sytuacje - tez bylam w zwiazku na odleglosc z wiecznym chlopcem, ktorym mnie nie szanowal, podrywal inne, wychodzil na imprezy, najwazniejsi byli koledzy ;) i tez sie to rozsypalo, kiedy zamieszkalismy w jednym miescie. bylo strasznie ciezko, ale z perspektywy czasu wiem, ze to, ze sie rozstalismy to bylo najlepsze, co mnie moglo spotkac. wtedy bylam wykonczona ciaglym placzem przez niego, cialym mysleniem co on robi i czy mnie akurat nie zdradza, po rozstaniu bylo jeszcze gorzej, jak sobie to przypomne to serio prawie popadlam wtedy w jakas depresje. spotykalam sie pozniej sie z innymi, ale kazdego porownywalam do niego, na jakis rok ogarnela mnie znieczulica, bawilam sie facetami i wykorzystywalam ich w sumie do jednego. pozniej wyjechalam na wymiane z mojego uniwersytetu i tam poznalam mojego obcnego chlopaka, z ktorym jestem juz 2,5 roku. niebo a ziemia. on mi pokazal jak moze wygladac zwiazek (nawet na odleglosc, rok musielismy tak sobie poradzic, bo on pochodzi ze Skandynawii), co to jest zaufanie, i jak wyglada dbanie o kobiete. nie klocimy sie praktycznie w ogole, on mi okazuje szacunek i po prostu o to dba. jak sobie pomysle, co wtedy przezywalam, a co jest teraz, to az mi sie nie chce wierzyc, jak moglam sie wtedy dac tak omamic...dlatego nie martw sie to. nie bylo to. pomysl, co by bylo, jakby sie serio oswiadczyl, wyszlabys za niego, urodzila mu dzieci, a potem on wyrzucilby Ciebie za drzwi razem z nimi. dobrze, ze sie tak stalo, bo tacy sie nigdy nie zmieniaja.trzymaj sie :) moze sprobuj Tindera :D

pocieszyłaś mnie ;) czas leczy rany, więc będę czekać. utrudnia mi to tylko fakt, że nie mam znajomych, nie mam przyjaciół, zostałam z niczym

wiem co czujesz. on tez mnie odcial od wszystkich na okolo, mialam awantury nawet za spotkanie z kolezanka, wiec zrywalam dla niego ze wszystkimi kontakty :/

sprobuj odnowic stare znajomosci, albo moze zmien otoczenie, wyjedz gdzies? zawsze mozna zaczac od nowa :)

przede wszystkim powinnaś wykonać mega pracę nad budowaniem poczucia własnej wartości.. nie wierzysz w siebie i dlatego naraziłaś się na takie traktowanie..

Rok temu rozstałam się z chłopakiem. Była to moja pierwsza miłość, planowałam z nim przyszłość. Przez pierwsze 2 miesiące po rozstaniu myślałam o nim codziennie, płakałam, dołowałam się. Teraz jest mi niesamowicie obojętny. Czas leczy rany.

Trafiłaś na okropnego człowieka, ale jesteś młoda masz 21 lat, za jakiś czas zrozumiesz że dobrze że nie ma już tego człowieka przy Tobie,  w odpowiedzi na pierwsze pytanie, na pewno kiedyś poznasz kogoś kto sprawi że będziesz tak szczęśliwa że zapomnisz o przeszłości, nie bój się poznawać nowych ludzi ale bądź ostrożna i nie bądź naiwna- masz dużą nauczkę, a jeśli chodzi o drugie pytanie, może zapisz się na jakieś zajęcia np. zumba na pewno poznasz tam jakąś dziewczyne zaprzyjaźnicie się, może akurat ktoś z jej znajomych wpadnie Ci w oko, powodzenia i trzymaj sie :)

Przeczytaj to co sama napisalas kilka razy,po co ci on?? toksyczny zwiazek z cwaniakiem i rozpieszczonym manipulantem.Jaki sukces on osiagnie,tacy ludzie co najwyzej ciagna drugiego na dno a nie osiagaja sukcesy.Mloda jestes,odpcznij po tym " zwiazku" daj sobie czas i nie wiaz sie wiecej z nikim kto Cie nie szanuje i ze swojego zachowania tez wyciagnij wnioski,tak sie ponizac przed takim zerem? Pracuj nad soba.

Pasek wagi

nie masz szacunku do siebie, dziewczyno ogarnij sie i uwierz w siebie bo jak przy kazdym zwiazku bedziesz sie tak ponizac to zawsze bedziesz cierpiec.... rozstania sa trudne ale do przezycia, trzeba tylko zacisnac zeby i isc przed siebie, a milosci nie szukac na sile, sama przyjdzie

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.