Temat: On szuka zdrady

Znalazłam na jego mailu zdjęcie dziewczyny (nawet nie wiem czy pełnoletniej) w różnych dziwnych pozach z cyckami na wierzchu. Widać, że panna szuka chętnych tylko na jedno. Zdjęcia są z maja tego roku. Czułam, że on nie jest uczciwy wobec mnie. Ostatnio nam się nie układa, ja nie mam ochoty na seks z nim, on nie dba o siebie, ma sporą nadwagę przy niskim wzroście. Przestał mi się podobać, poza tym miałam poważne problemy zdrowotne w czasie naszego związku, zerwałam z nim 2 razy, potem wróciłam do niego. Często się kłócimy. On niby się stara o mnie, kupuje prezenty, ale co z tego jak prosto w oczy mówi mi, że nigdy nie chciał mnie zdradzić (w co ja uwierzyłam, bo był przekonywujący), a teraz znajduję zdjęcia jakiejś laski.

W sumie domyślałam się, że skoro się kłócimy i seksu nie ma za wiele, to pewnie szuka czegoś innego na boku. I jednak nie pomyliłam się. Myślę, że to już jest nie do uratowania. Nawet jeśli kiedyś mi się podobał, a teraz tylko myślę o seksie z innym to chyba jednak mnie nie pociąga. 

Pracuję, ale nie mam żadnych oszczędności. Myślę, żeby jeszcze przemieszkać u niego miesiąc, może dwa i się wynieść. Nie mam teraz nawet na kaucję na pokój. 

Zabolało mnie to, że on mnie szanuje, złego słowa nie powie, udaje, że wszystko jest ok, kupuje prezenty, podwozi do pracy, dba o mnie, a za plecami zdradza. Mój brat od początku go nie lubił i stwierdził, że jest zakompleksiony, bo już dawno temu, na początku naszego związku pisał z kobietami. 

Musiałam się wygadać, bo za bardzo nie mam komu. Nie mam dokąd wracać i mogę liczyć w sumie tylko na siebie.

_Noma_ napisał(a):

Po pierwsze myślę, że Tobie też od dawna nie zależy. Jakby chłop napisał, że kobieta o siebie nie dba albo ma nadwagę dlatego facet nie ma ochoty na sex to byłoby tu wielkie larum.Wiesz co sama modelką też nie byłaś i nadal nie jesteś jak widać po pasku. Chłop przytył i miłość się skończyła ? Poza tym co ma Twoje zdrowie do waszego związku ? Nie mogłaś współżyć z tego powodu ?Ani razu nie ma tu słowa o miłości, o tym, że kochałaś ale nie kochasz, o czymkolwiek związanym z uczuciami Twojej strony. Jedyne co wiemy to, że Cię nie pociąga bo przytył. OK jak to jest dla Ciebie wyznacznik związku to rzeczywiście nie tylko to nie jest do uratowania ale nie ma co ratować. Nie widać tu żadnych emocji, nie czuję abyś była skrzywdzona mam wrażenie, że czekałaś na taki rozwój sytuacji i wybawienie z tego związku. Teraz kombinujesz jakby tu kolesia wykorzystać zanim się wyprowadzisz. Czy zdradza to też nie wiesz. Zobaczyłaś zdjęcia i co ?  Nie wybielam go, nie usprawiedliwiam ale myślę, że nigdy Ci na nim nie zależało.

Mi zależało, ale od pewnego czasu nie układa nam się i widzę, że on od początku szukał czegoś na boku, bo nie pierwszy raz złapałam go na pisaniu  z innymi. Co mam teraz pisać, referaty jak ja to baardzo kocham i jak mnie serduszko boli? To jest oczywiste, że nie jest mi łatwo, boli mnie, że jednak mu na mnie nie zależy. Że ja byłam zawsze z nim szczera, a on mnie oszukiwał. Myślałam, że jeszcze się wszystko poukłada, ale jak skoro on szuka innych to co ja mogę. Też mogłam sobie kogoś znaleźć na boku, ale tego jakoś nie zrobiłam. Poza tym wagę mam w normie i nie mam nadwagi, on już jest prawie otyły. Wielka obrończyni zdradzających partnerów/mężów. Porażka takie kobiety, nie dość, że mam problem to jeszcze taka będzie gnoić, a nie zna całej sytuacji.

Trudno bronić faceta jeśli nawet nie udowodniono mu zdrady. Uczepiłaś się tych zdjęć bo moim zdaniem Ty jesteś winna rozpadowi tego związku a teraz chcesz sama się usprawiedliwić. Znalazłaś zdjęcia i teraz to on jest zły i można rozejść się bez poczucia winy z Twojej strony. Wiesz co myślę, że powinnaś zastanowić się o co Ci w ogóle chodzi. W jakimś temacie pisałaś, że problemem jest jego niskie libido i brak seksu podczas okresu w innym poście z kolei coś o zwierzakach potem o tym, że nie ma sexu bo masz kompleksy. Jak dla mnie nigdy go nie kochałaś. Byłaś z nim bo uważałaś, że nic innego Ci się nie trafi a teraz wymyślasz milion bzdurnych powodów, żeby się wymiksować z tego związku. Sama przeczytaj:

"Jesteśmy już ponad 4 lata razem, w tym 2 rozstania z mojej winy, ja odeszłam. Ostatnio ciągle się kłócimy, głównie chodzi o zwierzaki w domu, poza tym dużo mu wypominam z przeszłości. W sumie kłótnie najczęściej sama zaczynam. Przyznaję bez bicia. Nie uprawiamy seksu, bo nie lubię swojego ciała i mam wrażenie(lub sobie wkręcam), że nie jestem atrakcyjna, chociaż mój chłopak często mi powtarza, że mu się podobam. Nie umiem tego przeskoczyć i po prostu się nie kochamy, bo go odpycham. Kilka razy udowodnił mi, że jest nieodpowiedzialny, ale ogólnie jest to dobry, inteligentny, oczytany, zaradny facet. 

Jednak ja przestałam go szanować od jakiegoś czasu. Wiem, że to źle świadczy o mnie, ale mam mu wiele za złe, czuję się fatalnie, że nie ma normalnego seksu jak dawniej przeze mnie. Obwiniam go o wiele rzeczy i kłócimy się średnio co drugi dzień. Nie wiem czy ja go kocham czy się oszukuję?? Sama nie wiem co czuję. Jestem sfrustrowana.

Jednak czuję się uzależniona od niego.Mieszkałam sama przez kilka miesięcy po rozstaniu z nim, ale chyba wtedy poddałam się lękowi i wróciłam do niego. Strach wygrał. Nie mam rodziców,normalnej rodziny, znajomych,przyjaciół, więc całe życie przez te kilka lat kręciło się wśród jego rodziny i znajomych.Jest to cała masa wspomnień. Teraz nie umiem się od tego odciąć. Choruję psychicznie i bardzo źle znoszę samotność, a doświadczyłam tego kiedy mieszkałam sama po rozstaniu.Jedyną osobą, która była wtedy moim wsparciem był on. Rodzeństwo miało mnie gdzieś jak chciałam pogadać, bo mają swoje życie. Mam problem, żeby zająć się sobą i swoim życiem. W relacjach międzyludzkich i zawieraniu przyjaźni też jestem słaba. On zawsze mnie wspierał, wybaczał wszystko. Dlatego czuję, że bez niego sobie nie poradzę. Nie mam takiej osoby do której mogę przyjść po poradę. Czuję się samotna i mam wrażenie, że nie mam szans u normalnych facetów. M.in. z tego względu, że nie potrafię zająć się sobą, więc nie mam sensownych zainteresowań. Poza tym zaniedbałam się, mam nadwagę.

Nie wiem czy da się ratować ten związek? Czy będziemy jeszcze szczęśliwi? Nie wiem czy kiedykolwiek przełamię się i będę z nim się kochać na całego jak dawniej, a może on mi się przestał po prostu podobać? Może wszystko się wypaliło, całe nasze/ moje uczucie?

Jeśli chodzi o kwestie finansowe, on całkiem dobrze zarabia, ale ma kredyt na mieszkanie, kilka rat do spłacenia, zwierzęta do utrzymania. Ja pracuję, dam radę sama się utrzymać bez problemu, za pokój zapłacę tyle samo ile teraz dorzucam się do mieszkania. Przeraża mnie kolejna wyprowadzka, pakowanie. Boję się, że będę żałować. Musiałabym też odłożyć kilkaset złotych na kaucję za pokój, teraz nie mam tyle pieniędzy. Jednak najgorsza jest ta samotnośćMyślę, że zdrowa osoba, która ma nawet daleko dom rodzinny, kochającą rodzinę, przyjaciół, inaczej znosi samotność niż chora, samotna osoba. Boję się, że się załamię w tej samotności, a będę musiała sama na siebie zapracować jeśli odejdę. Wtedy już nikt mi nie pomoże jak mój stan się pogorszy, a nie chcę trafić na ulicę. Na razie mogłam liczyć tylko na mojego faceta. 

Co myślicie o tej sytuacji? Jest co ratować? On jest dobrym, oddanym człowiekiem, jednak sama nie wiem co czuję. "

_Noma_ napisał(a):

Wiesz co myślę, że powinnaś zastanowić się o co Ci w ogóle chodzi. W jakimś temacie pisałaś, że problemem jest jego niskie libido i brak seksu podczas okresu w innym poście z kolei coś o zwierzakach potem o tym, że nie ma sexu bo masz kompleksy. Jak dla mnie nigdy go nie kochałaś. Byłaś z nim bo uważałaś, że nic innego Ci się nie trafi a teraz wymyślasz milion bzdurnych powodów, żeby się wymiksować z tego związku. Sama przeczytaj:"Jesteśmy już ponad 4 lata razem, w tym 2 rozstania z mojej winy, ja odeszłam. Ostatnio ciągle się kłócimy, głównie chodzi o zwierzaki w domu, poza tym dużo mu wypominam z przeszłości. W sumie kłótnie najczęściej sama zaczynam. Przyznaję bez bicia. Nie uprawiamy seksu, bo nie lubię swojego ciała i mam wrażenie(lub sobie wkręcam), że nie jestem atrakcyjna, chociaż mój chłopak często mi powtarza, że mu się podobam. Nie umiem tego przeskoczyć i po prostu się nie kochamy, bo go odpycham. Kilka razy udowodnił mi, że jest nieodpowiedzialny, ale ogólnie jest to dobry, inteligentny, oczytany, zaradny facet. Jednak ja przestałam go szanować od jakiegoś czasu. Wiem, że to źle świadczy o mnie, ale mam mu wiele za złe, czuję się fatalnie, że nie ma normalnego seksu jak dawniej przeze mnie. Obwiniam go o wiele rzeczy i kłócimy się średnio co drugi dzień. Nie wiem czy ja go kocham czy się oszukuję?? Sama nie wiem co czuję. Jestem sfrustrowana.Jednak czuję się uzależniona od niego.Mieszkałam sama przez kilka miesięcy po rozstaniu z nim, ale chyba wtedy poddałam się lękowi i wróciłam do niego. Strach wygrał. Nie mam rodziców,normalnej rodziny, znajomych,przyjaciół, więc całe życie przez te kilka lat kręciło się wśród jego rodziny i znajomych.Jest to cała masa wspomnień. Teraz nie umiem się od tego odciąć. Choruję psychicznie i bardzo źle znoszę samotność, a doświadczyłam tego kiedy mieszkałam sama po rozstaniu.Jedyną osobą, która była wtedy moim wsparciem był on. Rodzeństwo miało mnie gdzieś jak chciałam pogadać, bo mają swoje życie. Mam problem, żeby zająć się sobą i swoim życiem. W relacjach międzyludzkich i zawieraniu przyjaźni też jestem słaba. On zawsze mnie wspierał, wybaczał wszystko. Dlatego czuję, że bez niego sobie nie poradzę. Nie mam takiej osoby do której mogę przyjść po poradę. Czuję się samotna i mam wrażenie, że nie mam szans u normalnych facetów. M.in. z tego względu, że nie potrafię zająć się sobą, więc nie mam sensownych zainteresowań. Poza tym zaniedbałam się, mam nadwagę.Nie wiem czy da się ratować ten związek? Czy będziemy jeszcze szczęśliwi? Nie wiem czy kiedykolwiek przełamię się i będę z nim się kochać na całego jak dawniej, a może on mi się przestał po prostu podobać? Może wszystko się wypaliło, całe nasze/ moje uczucie?Jeśli chodzi o kwestie finansowe, on całkiem dobrze zarabia, ale ma kredyt na mieszkanie, kilka rat do spłacenia, zwierzęta do utrzymania. Ja pracuję, dam radę sama się utrzymać bez problemu, za pokój zapłacę tyle samo ile teraz dorzucam się do mieszkania. Przeraża mnie kolejna wyprowadzka, pakowanie. Boję się, że będę żałować. Musiałabym też odłożyć kilkaset złotych na kaucję za pokój, teraz nie mam tyle pieniędzy. Jednak najgorsza jest ta samotność. Myślę, że zdrowa osoba, która ma nawet daleko dom rodzinny, kochającą rodzinę, przyjaciół, inaczej znosi samotność niż chora, samotna osoba. Boję się, że się załamię w tej samotności, a będę musiała sama na siebie zapracować jeśli odejdę. Wtedy już nikt mi nie pomoże jak mój stan się pogorszy, a nie chcę trafić na ulicę. Na razie mogłam liczyć tylko na mojego faceta. Co myślicie o tej sytuacji? Jest co ratować? On jest dobrym, oddanym człowiekiem, jednak sama nie wiem co czuję. "

Ty jesteś chyba jakaś chora skoro to skopiowałaś,i teraz mi to tu wklejasz, a pisałam to kilka miesięcy temu. Masz jakąś obsesję na moim punkcie czy co? Wariatów nie brakuje. Psycholka.

Wiesz co jak dla mnie koniec tematu. Widać, że sama masz problem i warto byłoby udać się do specjalisty. Sama nawet pisałaś, że chorujesz psychicznie. Twoim problemem są zaprzeczenia i przeinaczanie rzeczywistości. Naprawdę spróbuj głęboko zastanowić się nad sobą.

P.S.

 Trudno mieć obsesję na punkcie osoby, której się nie zna. Poza tym ja Cię ani razu nie obraziłam ale Ty nie poczuwasz się do winy, przerzucasz ją na innych więc od razu atakujesz jak ktoś Ci mówi prawdę.

OleOla333 napisał(a):

_Noma_ napisał(a):

Wiesz co myślę, że powinnaś zastanowić się o co Ci w ogóle chodzi. W jakimś temacie pisałaś, że problemem jest jego niskie libido i brak seksu podczas okresu w innym poście z kolei coś o zwierzakach potem o tym, że nie ma sexu bo masz kompleksy. Jak dla mnie nigdy go nie kochałaś. Byłaś z nim bo uważałaś, że nic innego Ci się nie trafi a teraz wymyślasz milion bzdurnych powodów, żeby się wymiksować z tego związku. Sama przeczytaj:"Jesteśmy już ponad 4 lata razem, w tym 2 rozstania z mojej winy, ja odeszłam. Ostatnio ciągle się kłócimy, głównie chodzi o zwierzaki w domu, poza tym dużo mu wypominam z przeszłości. W sumie kłótnie najczęściej sama zaczynam. Przyznaję bez bicia. Nie uprawiamy seksu, bo nie lubię swojego ciała i mam wrażenie(lub sobie wkręcam), że nie jestem atrakcyjna, chociaż mój chłopak często mi powtarza, że mu się podobam. Nie umiem tego przeskoczyć i po prostu się nie kochamy, bo go odpycham. Kilka razy udowodnił mi, że jest nieodpowiedzialny, ale ogólnie jest to dobry, inteligentny, oczytany, zaradny facet. Jednak ja przestałam go szanować od jakiegoś czasu. Wiem, że to źle świadczy o mnie, ale mam mu wiele za złe, czuję się fatalnie, że nie ma normalnego seksu jak dawniej przeze mnie. Obwiniam go o wiele rzeczy i kłócimy się średnio co drugi dzień. Nie wiem czy ja go kocham czy się oszukuję?? Sama nie wiem co czuję. Jestem sfrustrowana.Jednak czuję się uzależniona od niego.Mieszkałam sama przez kilka miesięcy po rozstaniu z nim, ale chyba wtedy poddałam się lękowi i wróciłam do niego. Strach wygrał. Nie mam rodziców,normalnej rodziny, znajomych,przyjaciół, więc całe życie przez te kilka lat kręciło się wśród jego rodziny i znajomych.Jest to cała masa wspomnień. Teraz nie umiem się od tego odciąć. Choruję psychicznie i bardzo źle znoszę samotność, a doświadczyłam tego kiedy mieszkałam sama po rozstaniu.Jedyną osobą, która była wtedy moim wsparciem był on. Rodzeństwo miało mnie gdzieś jak chciałam pogadać, bo mają swoje życie. Mam problem, żeby zająć się sobą i swoim życiem. W relacjach międzyludzkich i zawieraniu przyjaźni też jestem słaba. On zawsze mnie wspierał, wybaczał wszystko. Dlatego czuję, że bez niego sobie nie poradzę. Nie mam takiej osoby do której mogę przyjść po poradę. Czuję się samotna i mam wrażenie, że nie mam szans u normalnych facetów. M.in. z tego względu, że nie potrafię zająć się sobą, więc nie mam sensownych zainteresowań. Poza tym zaniedbałam się, mam nadwagę.Nie wiem czy da się ratować ten związek? Czy będziemy jeszcze szczęśliwi? Nie wiem czy kiedykolwiek przełamię się i będę z nim się kochać na całego jak dawniej, a może on mi się przestał po prostu podobać? Może wszystko się wypaliło, całe nasze/ moje uczucie?Jeśli chodzi o kwestie finansowe, on całkiem dobrze zarabia, ale ma kredyt na mieszkanie, kilka rat do spłacenia, zwierzęta do utrzymania. Ja pracuję, dam radę sama się utrzymać bez problemu, za pokój zapłacę tyle samo ile teraz dorzucam się do mieszkania. Przeraża mnie kolejna wyprowadzka, pakowanie. Boję się, że będę żałować. Musiałabym też odłożyć kilkaset złotych na kaucję za pokój, teraz nie mam tyle pieniędzy. Jednak najgorsza jest ta samotność. Myślę, że zdrowa osoba, która ma nawet daleko dom rodzinny, kochającą rodzinę, przyjaciół, inaczej znosi samotność niż chora, samotna osoba. Boję się, że się załamię w tej samotności, a będę musiała sama na siebie zapracować jeśli odejdę. Wtedy już nikt mi nie pomoże jak mój stan się pogorszy, a nie chcę trafić na ulicę. Na razie mogłam liczyć tylko na mojego faceta. Co myślicie o tej sytuacji? Jest co ratować? On jest dobrym, oddanym człowiekiem, jednak sama nie wiem co czuję. "
Ty jesteś chyba jakaś chora skoro to skopiowałaś,i teraz mi to tu wklejasz, a pisałam to kilka miesięcy temu. Masz jakąś obsesję na moim punkcie czy co? Wariatów nie brakuje. Psycholka.

To Twoje słowa? Wklej link jeśli jest to gdzieś w sieci...

http://vitalia.pl/forum44,934849,0_Czy-da-sie-to-r...

Tyle w temacie i nie będę już z Tobą dyskutować.

Kobieta zawsze wie jak przedstawić sytuację tak by stać się ofiarą, nigdy oprawcą. Weszłaś w związek mimo negatywnych opinii o partnerze. Wcześniej nic nie znaczyły. Teraz są wręcz dowodem "rozwodowym". Chorągiewka na wietrze. Zdjęcia laski na e-mailu porównałabym do oglądania porno bez Twojej wiedzy. Golizna jest wszechobecna. Takie mamy czasy. Zaniedbał się? Zazwyczaj bycie w stałym związku odbija się na wadze mężczyzny. Każdy zasługuje na szczerość. Myślałaś o tym, by z nim porozmawiać? Uczciwie powiedz mu dlaczego seks jest tak żadki i jak moglibyście to naprawić. Wystarczy wspólna dieta (racjonalne odżywianie), wspólne przygotowywanie tych posiłków. Na nowo zacieśnianie więzów przez wspólny cel. Jeśli związek był wartościowy i cenny, a on Cię nadal kocha (a wszystko na to wskazuje) to uwierz mi, że zawalczy o Waszą relację. Problem jednak leży w Tobie. Jesteś wyrachowana. Przykro, ale Twoja wypowiedź śmierdzi interesownością na kilometr.

Pasek wagi

Troszkę to tak wygląda, jakbyś właśnie znalazła idealny pretekst do rozstania. No bo znalazłaś na mailu jakieś zdjęcia wyginającej się laski i co, już się wyprowadzasz? A nie zapytasz go o co kaman? Nic nie napisałaś, jaka była treść maila, nawet jeśli dziewczyna mu coś proponowała, to przecież nie oznacza, że się zgodził. A może kolega mu je przysłał, a może sam z innego maila, a może to jakiś spam? Czy on w ogóle zna tę laskę, czy to jakieś anonimowe fotki? I czy laska była jednocześnie autorką maila, czy po prostu ktoś wziął jej zdjęcia i przesłał Twojemu mężowi na zasadzie: "Ty, zobacz, jaką sobie Kaśka sesję walnęła"? Skoro już te wiadomości mają być dowodem na cokolwiek, to chyba warto byłoby się dokładniej przyjrzeć sprawie. Rozmowa też nie zawadzi. 

Inna sprawa, że problemy w związku sprowadziłaś do tego, że on jest gruby i rzadko ze sobą sypiacie, a że rzadko ze sobą sypiacie, to pewnie te zdjęcia są równoważne ze zdradą. Kurczę, strasznie płytko to wszystko brzmi... Jako główną zaletę partnera podałaś argument, że kupuje Ci prezenty i odwozi do pracy, ani słowa o jakichś uczuciach, emocjach. Oczywiście jestem świadoma, że nie mogłaś tutaj napisać wszystkiego ze szczegółami i rozwodzić się nad każdym aspektem Waszego związku, ale skupiłaś się na rzeczach, które można by było rozwiązać rozmową, np. wytłumaczyć partnerowi, że jego wygląd przestaje być dla Ciebie pociągający, pomóc mu schudnąć, zmotywować do dbania o siebie. A trochę to tak wygląda, jakbyś stwierdziła, że skoro przytył, to seksu nie będzie, a skoro seksu nie ma, to teraz już tylko czekasz, aż Cię zdradzi. No i teraz wreszcie masz swój "dowód". Wydaje mi się, że od dawna Wam się nie układa i zwyczajnie już go nie kochasz, ale nie możesz się zebrać, by to zakończyć i chciałabyś, żeby wina w 100% spadła na niego. Doradzałabym oczywiście poważną rozmowę, ale nie wiem, czy Ty rzeczywiście chcesz ten związek ratować, czy po prostu chcesz zerwać.

jak facet zaczyna szukać, nawet do zwykłego pisania i "ulżenia sobie" koleżanki to czas się ewakuować. nie dociekać, nie rozmawiać tylko wiać. to już jest zdrada i nie ma się co oszukiwać, ze jest inaczej, a skoro ten pan ma ciągotki do tego typu spraw to nie ma co liczyć, ze mu przejdzie. związek się sypie to się go naprawia albo rozstaje, a nie szuka kogoś na boku.

a dasz radę z nim mieszkać przez jakiś czas wiedząc, co masz w planach? ja bym od razu czegoś szukała, bo by mnie brzydziło samo patrzenie na niego i udawanie, że wszystko jest jak było.

GrzesGliwice napisał(a):

To Twoje słowa? Wklej link jeśli jest to gdzieś w sieci...


Wystarczy popatrzeć na jej tematy o tym zwiazku...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.