Temat: chłopak pierdoła

Witajcie, liczę, że poradzicie mi, co powinnam robić w danej sytuacji. Postaram się, aby było krótko, zwięźle i na temat. 

Mam problem, który już mnie wyprowadza z równowagi od pewnego DŁUŻSZEGO  czasu. Jestem z chłopakiem od prawie 6 lat. Mamy skończone 22 lata. Mieszkamy razem półtora roku. Odkąd mieszkam razem dostrzegłam, że jest strasznie nieporadny życiowo. Nie umie podejmować samodzielnie decyzji, od najprostszych dotyczących kupna telefonu do tych trudniejszych związanych z karierą zawodową i przyszłością. Przykłady:

Jeśli musi cokolwiek wykonać na studia to przeżywa już dużo wcześniej, że tyle tego ma, że nie zdąży a i tak zostawia to wszystko na ostatnią chwilę i wpada w szał. Gdy była sesja letnia to nie dość, że on poirytowany, wściekły to i mi psuł humor, bo "czemu ja go nie wspieram?". Gdy pytałam się jak mogę mu pomóc, to on najchętniej bym ja wszystko za niego do szkoły wykonała, prezentacje itp. Gdy odmawiałam lub pokazywałam gdzie ma szukać informacji to wielka rozpacz, że on nie umie i ciche dni, bo jak on twierdził nic dla niego nie robię. 

Ma pracę, z której jest niezadowolony. Codziennie słyszę, że jak okropnie jest w tej pracy, że już ma dosyć, nie chce mu się wstawać, już ma głupie sny dotyczące miejsca pracy, ALE pracy nie zmieni. A czemu? Tysiąc wymówek.

Przyszłość. Gdy dopytuję się go o jego przyszłość, odpowiada mi zawsze NIE WIEM. Pytając, czy zamierza po studiach podjąć pracę w zawodzie też nie wie, co chciałaby robić w przyszłości, co go cieszy - odpowiada NIE WIEM. Od niedawna zaczął uczęszczać na wizyty do psychologa (raz w miesiącu), ponieważ nie umie sobie poradzić ze stresem, nawet gdy nie ma czym się stresować to i tak non stop coś przeżywa, martwi się. 

My. Nie wygląda to kolorowo. Co kilka dni mamy ciche dni. Dopóki nie mieszkaliśmy razem też się kłóciliśmy, ale nie tak często. Odkąd mieszkamy razem z dnia na dzień chyba jest coraz gorzej, bo dostrzegam coraz więcej jego negatywnych cech, których nie mogę znieść. 

Kompletnie nie dogadujemy się odnośnie spraw codziennych dotyczących czystości, porządku w mieszkaniu. On najchętniej by nic w mieszkaniu nie robił, nie dostrzega brudu, kurzu, totalnego syfu. Ewidentnie wyniósł to z domu, bo mama przy nim skakała, miał uprane, ugotowane, nawet łóżko ścielone. Jedynym jego obowiązkiem w mieszkaniu jest wyniesienie śmieci i umycie nauczyć ( chociaż i tak mamy zmywarkę). Gdy mówię mu, żebym on czasem też posprzątał, bo on także robi syf - wielkie oburzenie, kłótnia, że ja także robię bałagan i to ja po sobie nie sprzątam (tutaj zaczyna się licytacja ile to moich naczyń jest brudnych). Szkoda tylko, że to ja w większości sprzątam... Pralki do dzisiaj nie umie obsłużyć, bo jak twierdzi, boi się, że zniszczy ubrania - pokazywałam jak obsłużyć, zresztą chyba nawet idiota umie czytać co jest napisane na pralce. Już dawno zaprzestałam prasowania jego rzeczy, składania skarpetek itp, ale przecież w syfie żyć nie będę. Jak ostatnio stwierdził, zachowuję się jak jego matka, bo tylko mu rozkazuję - tutaj chodzi właśnie o pomoc w porządkach, bo proszę go o coś tyle razy a on jeszcze tak to obróci, że to ja jestem winna, bo tylko rozkazuje i rozkazuje a sama nic nie robię. Nawet kiedyś stwierdził, że on nie jest babą, żeby sprzątać

Najświeższy temat: WAKACJE. Gdybym ja zorganizowała wszystko od A do Z to bysmy pojechali na urlop, obojętnie gdzie, abym tylko ja zorganizowała. Kiedy się go zapytałam, gdzie jedziemy zrobił minę bezradnego dziecka o wyrazie: "Czego Ty ode mnie kobieto chcesz?". Nawet nie odpowiedział. Udał głupa i grał dalej w gry. Pomyślałam sobie, że niech już mu będzie i zorganizuję cały wypad. Dzwoniłam, próbowałam rezerwować a on w tym czasie meczyki sobie oglądał. Prosząc go czy może mi pomóc w organizacji strzelił głupią odzywkę, czy ja nie umiem dzwonić, że on ma. I skoro ja sie już za to zabrałam to juz mogę podzwonić. Nie wytrzymałam, powiedziałam mu, że poprosiłam go najzwyczajniej w świecie o pomoc i chcę aby brał udział w organizowaniu wypadu, bo mam dosyc bycia facetem w tym związku. Dodałam, że on ma na wszystko wywalone i wszystko usprawiedliwa tym, że nie powinnam obarczać go zadaniami (tak podobno powiedział psycholog, że stresuje go to, że ktoś mu coś każe robić, wydaje polecenie). Przestałam poszukiwań. Temat został zakończony. Pewnie nidzie nie pojedziemy przez to...

Sprawy intymne średnio się układają, przez jego negatywne cechy nie mam nawet ochoty na częstsze zbliżenia niż raz na tydzień, raz na dwa tygodnie. Czasem nie mam nawet przez cały miesiąc ochoty na zbliżenie. Non stop mamy jakieś spięcia, a to odnoście sprzątania, a  to o moje zachowanie w stosunku do niego.  Kolejną sprawą jest to, że na każdym kroku mi mówi, że go nie wspieram, że nie ma we mnie oparcia, że on nie wie o co mi chodzi i po co tak fukam. Było dużo rozmów, dużo płaczu i na chwilę jest dobrze, a po tygodniu, dwóch znów to samo - on chodzi marudzi jaki on nieszczęśliwy, jaki skrzywdzony przez los, a ja to ta niedobra, która go nie rozumie. Czuję się w związku z nim tak, jakbym miała dziecko pod opieką. To ja bym chciała czuć się bezpiecznie, mieć u boku kogoś zaradnego, ogarniętego, na kogo mogę liczyć, a mam pierdołę, która strzela więcej fochów niż niejedna kobieta przed okresem - nie przesadzam. Przez to ja stałam się nieszczęśliwa.  Coraz częściej mam wrażenie że to jedynie przywiązani do drugiej osoby, ponieważ jestesmy razem długo.

I tutaj moje pytanie. Co powinnam zrobić? Jak to wygląda z boku?  Czy próbować dalej rozmawiać czy bez sensu? Może ktos miał podobny przypadek. Przeprasza za chaotyczność wypowiedzi, ale pisałam w pośpiechu.

Taka pi...a z niego. ech...ciężko o porządnego faceta w dzisiejszym świecie. Ja bym się zamęczyła z takim w związku, serio. NIe wytrzymałabym nerwowo.

Nie zmienisz tych zachowań, będą się nasilać. Z biegiem czasu będzie coraz gorzej, a jak pojawi się dziecko, to cały trud wychowania brzdąca spadnie na Twoje barki. Całe życie przed Tobą. Z tego jak piszesz, wnioskuję, że jesteś bardzo mądrą dziewczyną, która ma "zdrowe" podejście do świata. Nie pozwól, żeby ktoś  to zmienił. Wiem z własnego doświadczenia, że takie "pierdoły" się nie zmieniają, a z wiekiem jest jeszcze gorzej. Chcesz być matką, czy partnerką ? Wybór należy do Ciebie. 

Uciekaj, to sie nie zmieni. Jego nie zmienisz. On potrzebuje typowej matki Polki 

Pasek wagi

Myślę, że to co powinnaś zrobić zależy od tego czego oczekujesz od życia. Chcesz żyć normalnie to się z nim rozstań - nie będziesz miała na głowie odrabiania cudzych prac domowych, prania cudzych rzeczy i generalnie organizowania komuś planu dnia. Tak to można pomagać dziecku, które dopiero się pewnych rzeczy uczy, a nie dorosłemu facetowi, który już je dawno powinien umieć. A jeżeli chcesz się bawić w stereotypową Matkę Polkę Cierpiącą to trwaj przy nim dalej. Jakbyście kiedyś chcieli brać ślub to oczywiście zorganizujesz wszystko sama, począwszy od rezerwowania sali, przez zapraszanie gości, na wiązaniu mu krawata w czasie kiedy sama powinnaś się przygotowywać kończąc - no chyba, że jego mama Cię wyręczy. Dziecka się pewnie będzie bał - bo skoro można zepsuć ubrania włączając pralkę to tym bardziej można "zepsuć" dziecko, kiedy trzeba je wykąpać, albo przewinąć. 

serio zastanawiasz się co robić? przecież to jasne, że powinnaś przestać w końcu tracić czas. gdybyście mieli problem z jedną rzeczą to spoko, można rozmawiać. ale u was wszystko się sypie i w niczym do siebie nie pasujecie. więc po co to na siłę ciągnąć? zamieszkałaś z nim, widzisz, ze on się do życia nie nadaje to uciekaj i tyle. 

Przeczytałam i myślę że powinnaś to skończyć. Widzę same argumenty za. Nie męcz się dłużej, bo to bez sensu.

*

Zmieni się po Waszym rozstaniu, dopiero wtedy dorośnie, gdy zostanie sam i będzie musiał się ogarnąć. Znajdzie dziewczynę, o którą będzie musiał zadbać i wszystko jej zorganizować, bo inaczej by na niego nawet nie spojrzała ;) Wniosek, uciekaj jak najszybciej, bo nic z tego nie będzie.

Pasek wagi

Rozstanie wyjdzie Ci na dobre. Trafiłaś na hienę energetyczną, pasożyta i lenia. Do tego egocentryka, który czuje się szczęśliwy kiedy ma święty spokój i nikt od niego nic nie chce. To nie jest dobra partia na męża (głowę rodziny) a tym bardziej na ojca. Zostaniesz ze wszystkim sama. 

Krótko mówiąc, koleś Cię tylko unieszczęśliwia. Daj sobie z nim spokój. Ogarnie się może kiedyś, ale na pewno nie przy Tobie. Ten typ tak ma.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.