- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 czerwca 2016, 18:45
Za 2 miesiące opuszczam wynajmowany pokój i razem z chłopakiem wprowadzamy się do mieszkania po mojej babci. Wcześniej pomieszkiwaliśmy razem podczas pracy za granicą ale to były 3 miesiące i czas wyglądał tak: praca, spanie, praca, spanie.
Nie chcę żeby nasz związek się rozpadł więc proszę o jakieś rady. Może Wy popełniłyście jakieś błędy na których się nauczyłyście i możecie mi teraz coś doradzić?
Trochę o nas: ja 22 on 23 lata
razem od 3,5 roku
mieszkanie jest moje, zaraz zacznie się jego remont za który co do złotówki zapłacę ja, bo to mieszkanie zawsze będzie tylko moje, on o tym wie, mówił że przez to nie czuje sie do końca bezpiecznie ale wie że to mieszkanie to tylko tymczasowe rozwiązanie bo będziemy odkładać na większe w większym mieście (to mieszkanie po babci jest bardzo tanie w utrzymaniu w małym miasteczku).
Zaczynamy płatne praktyki od lipca w tym małym miasteczku, poza tym on ma jeszcze 2 zdalne prace z których wyciągnie koło 4tys na miesiąc.
Ja pracy nie mam na razie żadnej, będę szukać ale póki nie znajdę on powiedział, że przez pewien czas będzie mnie utrzymywał. Miasteczko leży 20 km i 30 km między 2 dużymi miastami więc z pracą nie powinno być problemu, nie szukałam jeszcze dlatego nie mam. w lutym będziemy bronić inż. dlatego teraz mamy luźniej na uczelni więc chcę znaleźć pracę chociaż na pół etatu.
Nie chcę się z nim nigdy kłócić o pieniądze ale nie wiem o czym z nim porozmawiać żeby kłótni potem uniknąć.
Podział obowiązków,-jaki powinien być?
Prosze Was nawet o historie z Waszego życia z początków mieszkaniem z chłopakiem/narzeczonym :)
12 czerwca 2016, 19:05
ja zamieszkałam że swoim praktycznie od razu. Tyle że u nas szybko okazało się że to to
Szybki ślub itp.
Ale od początku wszystko było nasze. Żadne z nas nie dzielilo na moje i twoje. Tylko że nasze mieszkanie wspólne okazało się of razu strzałem w 10tke. Nie dom to tylko sen. Kochamy do dziś spędzać razem czas
12 czerwca 2016, 19:18
No to tak: ja z moim facetem mieszkam od 6 lat, zamieszkaliśmy razem po niespełna roku związku. Obecnie mieszkamy w należącym do niego mieszkaniu, wcześniej w wynajmowanych lokalach.
Największym błędem który popełniłam jest to, że na samym początku przyjęłam rolę gospodyni i nie stawiałam na swoim, goniąc go do sprzatania. On wtedy pracował i studiował dziennie, niemal nie było go w domu - więc chcąc go odciążyć, wszystko sama sprzątałam, głównie ja robiłam zakupy, często dla świętego spokoju nie zwracałam mu uwagi na bałagan. Skutek był taki, że przestał robić w domu cokolwiek i kiedy to ja zaczęłam pracę i zaoczne studia, tylko na mojej głowie było sprzątanie i gotowanie. Długo trwało odzwyczajanie go od tego, kłótnie o sprzątanie i jego ignorancja w tej kwestii niemal doprowadziły nas do rozstania. W tej chwili podział obowiązków jest w sumie równy, każde z nas umie wstawić pranie, wrzucić gary do zmywarki i umyć podłogę, przy czym niestety jemu wciąż muszę wskazywać palcem, że np. łazienka wymaga wymycia. Więc moja rada w tej kwestii jest taka, żeby wymagać od partnera tego samego co od siebie w kwestii obowiązków domowych.
Co do pieniędzy: nie mamy wspólnego budżetu. Od samego początku jest system, który mnie osobiście doprowadza do szału: rozliczanie paragonów. Najczęściej to on płaci za zakupy, a ja mu oddaję połowę tej kwoty, więc muszę albo sobie zapisywać ile mu oddać, albo zbierać paragony. W tym miesiącu idę założyć konto, na które będziemy wpłacać kasę na codzienne wydatki, bo jeszcze trochę i oszaleję od rozliczeń w stylu ''ja tobie 75, a ty mi 50, czyli ja tobie 25zł:p'', Sądzę, że nawet po ślubie wciąż będziemy wpłacać jakąś tam kwotę na domowe wydatki, coś tam wspólnie odkładać, a tak to będziemy mieć swoje ''kieszonkowe'. Wychodzę z założenia, że ja nie muszę wiedzieć ile wydał na imprezie, a on nie musi wiedzieć ile kosztowały moje nowe buty. Rachunki itd. wszystko po połowie. Natomiast co do wydatków na mieszkanie: on płacił za wszystkie ''stałe elementy'' mieszkania, meble itd, a każde z nas płaci za swoje fanaberie: on np. za kwiaty doniczkowe, ja za jakieś świeczniki, wazoniki itd. O kasę my się w sumie nie kłócimy i nigdy się nie kłóciliśmy. Myślę, że powinniście uzgodnić, co on rozumie poprzez ''utrzymywanie ciebie'', na co się godzi w ramach tego wyrażenia, a co będzie przesadą.
Edytowany przez comfy 12 czerwca 2016, 19:19
12 czerwca 2016, 19:19
komunikacja i dbanie o wzajemne dobro oraz dobre emoje między wami. To jest zadanie na całe życie razem. Dajcie sobie czas na wzajemne poznawanie się, funkjonowanie itp.
nie ma recepty na zapobieganie bledom. Bo ona zawsze będą sztuką jest cierpliwie uczenie się rozwiązywania ich razem i to jest najcudowbiejsze z perspektywy czasu.
wyluzuj i cieszcie się z bycia razem :)
12 czerwca 2016, 20:01
Aha czyli on bedzie cie utrzymywal w zamian za to bedziesz mogla go wywalic kiedy ci sie chce...i zostawic na lodzie? Fajnie to sobie wymyslilas...
12 czerwca 2016, 20:04
to ja też offtopowo. Mieszkanie jest twoje i w życiu nie zamierzasz się z nim dzielić (nawet po ślubie?), ale już to że Cię bedzie na bezrobociu sponsorował to spoko...
12 czerwca 2016, 20:12
Mieszkanie z facetem od 5 lat I od razy mowilam że żadnego rozliczania paragonów bo dostanę w głowę . On nie ma głowy do rachunkow w ogóle także on ma ustawione zlecenia stałe na czynsz , ubezpieczenie za samochód, telefon, Internet itp. Ja płacę za elektryczność, gaz itp dlatego że tu kwoty się zmieniają i trzeba pamiętać zrobić przelew. On płaci za paliwo a ja za jedzenie ale też nie zawsze, jak on robi zakupy to nie przychodzi z paragonem żeby mu oddać. Inne wydatki typu rozrywka czy meble zależą kto ma portfel pod ręką czy więcej kasy na koncie. Wszystko jest nasze a nie jego czy moje. Chciałam wspólne konto ale on stwierdził że nie bo będzie mu się wydalawalo że ma więcej pieniędzy do wydania niż faktycznie.
Co do obowiązków to zrobiłam błąd robienia z siebie gospodyni a potem długo z tym walczylam żeby on coś zrobił . Do teraz muszę mu przypominac żeby coś zrobił ale przynajmniej wstaje i to robi. Chociaż teraz też jest inaczej bo on pracuje ok 60 godzin w tygodniu plus długie dojazdy a ja ok 36 i pracę mam pod nosem. Także wiadomo, nie sprząta tyle co ja ale za to więcej gotuje.
12 czerwca 2016, 20:25
ja zamieszkalam ze swoim chlopakiem po 2 miesiacach zwiazku, ale wyniknelo to z sytuacji. I szczerze to nie ustalalismy jakos podzialu, on wynikl naturalnie.. Tzn. moj chlopak lubi gotowac, ja nie, wiec praktycznie on gotuje, a za to ja zmywam. Sprzatamy obydwoje, choc zauwazylam, ze on ma wiekszy z tym problem, wiec troche wiecej sprzatam. Co do pieniedzy - raz on cos kupi raz jak, jak on mial problemy tp ja nas utrzymywalam, jak ja - on nas. Nie ma co tez stawiac sztwynych podzialow
12 czerwca 2016, 20:59
to ja napisze nie ze swojego doswiadczenia, ale z doswiadczenia mojej siostry. mieszka z facetem jakies 3 lata. sa zareczeni. ona: 23 lata, on: 24. za mieszkanie nie placa nic (jest to jego mieszkanie sluzbowe), takze zadne oplaty ich nie interesuja. oplacaja jedynie internet i telewizje, za ktora placa po polowie. zakupy do domu typu chemia, jedzenie robia zamiennie -raz siostra cos kupi, innym razem zakupy zrobi jej facet. kino, restauracja i inne wypady rozrywkowe oplaca raczej jej facet. dokupili sobie do mieszkania pare sprzetow (m.in. kino domowe, jakies blendery /sokowirowki), na ktore sie zlozyli.
najgorsze co moze byc to klotnie o kase. najlepiej ustalcie wczesniej wszystko co i jak, zeby potem nie bylo niedomowien i niejasnych sytuacji.
sprzatanie /gotowanie robi ten kto ma akurat na to czas. wiem, ze szwagier ma tendencje do zostawiania po sobie brudnych naczyn co moja siostre bardzo irytuje, jak np. znajdzie gdzies za glosnikiem talerz po wczorajszym obiedzie .. szanujcie sie i nie zostawiajce jeden drugiemu roboty. sprzatajcie po sobie na biezaco. od czasu do czasu przygotuj mu cos dobrego do jedzenia, zrob romantyczna kolacje.
robcie sobie mile niespodzianki, zeby nie popasc w rutyne.