- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 maja 2016, 15:00
Witajcie!
Stanęłam przed podjęciem poważnej decyzji, otóż jestem w związku od 1,5 roku, przez ostatnie pol roku mieszkaliśmy na odległość ponieważ wyjechałam na studia do innego miasta. Mój facet miał zacząć prace w tym samym mieście i mieliśmy razem zacząć wynajmować mieszkanie, ale niestety jednak nie wyszło. Teraz już będę wracać do mojego miasta rodzinnego, jednak ze strony mojego faceta pomysł wspólnego mieszkania wciąż jest aktualny. No i tutaj mam pewne dylematy, bo o ile nie miałabym wątpliwości żebyśmy oboje mieli wynajmować w innym mieście mieszkanie, o tyle to wspólne mieszkanie w tym naszym mieście rodzinnym jakoś już nie jest dla mnie takie oczywiste, nie wiem czy wiecie o co mi chodzi... Kocham mojego chłopaka i jestem z nim szczęśliwa, wiem też, że planuje jakieś zaręczyny w niedalekiej przyszłości, ale jednak boję się tego kroku tym bardziej, że jeszcze studiuję dziennie i jestem na utrzymaniu rodziców... Chciałabym się Was zapytać, jakie jest Wasze zdanie na temat takiego wspólnego mieszkania. Czy popieracie to, czy jesteście całkowicie przeciwne?
4 maja 2016, 19:08
Powiedz to mojej kolezance, ktora po zamieszkaniu ze swoim chlopakiem, z ktorym byla wtedy 3lata musiala sie rozliczac z kazdego zakupowego paragonu - " to Twoje, to moje, a mleka Ty pijesz wiecej to Ty placisz" Wytrwala miesiac. Powiedz to mojej drugiej kolezance, ktora po zamieszkaniu razem przezyla szok, bo koles nie potrafil samodzielnie podjac ZADNEJ decyzji. Tak, musial zadzwonic do mamusi.Albo mi to powiedz... 4 lata zwiazku od szczeniaka, a gdy po mojej maturze pojechalismy zarobic do UK uslyszalam, ze za grubo smaruje serkiem kanapke i powinnam oszczedzac i smarowac 2 razy mniej i duzo, duzo wiecej takich akcji... Jak tylko dowiedzialam sie, ze dostalam sie na studia spieprzalam od niego gdzie pieprz rosnie.sorry, ale takie rzeczy widać i przed zamieszkaniem razem...Ja bym chyba oszalała, gdyby okazało się że wyszłam i zamieszkałam z jakimś np. straszliwym skąpcem, despotą, syfiarzem itd.
Nie wierzę, że nie widać przed wspólnym mieszkaniem tego, że ktoś jest skąpy. Mam niektórych znajomych takich dusigroszy i nie potrzebuję z nimi mieszkać, żeby wiedzieć, że niechętnie pozbywają się kasy. A ta druga sytuacja to samo. Tylko mam wrażenie, że niektórzy mają klapki na oczach. Mam właśnie taką koleżankę, która wyszła za mąż bez wcześniejszego mieszkania ze sobą. Jej mąż jest strasznym cholerykiem i własnie skąpcem, ponadto myśli, że to kobieta ma facetowi usługiwać. Sama po czasie przyznała, że te wszystkie cechy charakteru było widać już dużo wcześniej, np. jak pojechali razem na wakacje, swoje pieniądze ruszył dopiero jak jej się gotówka skończyła. Tak samo było widać, że szybko się denerwuje i nie panuje nad emocjami. Bywała u niego w domu i widziała jak jego matka wszystkim usługuje. W takiej sytuacji czego się więcej spodziewać.
Tak samo ja nie mieszkam z chłopakiem a wiem, że jest syfiarzem. Wystarczyło, że odwiedziłam go niespodziewanie i zobaczyłam jego pokój. Widzę w jaki sposób zachowuje się w różnych sytuacjach i na tej podstawie tez można wyciągnąć wnioski.
PS. i żeby nie było, że jestem przeciwna mieszkaniu razem przed ślubem. Absolutnie nie, ale takie argumenty zupełnie do mnie nie przemawiają.
4 maja 2016, 19:40
Nie wierzę, że nie widać przed wspólnym mieszkaniem tego, że ktoś jest skąpy. Mam niektórych znajomych takich dusigroszy i nie potrzebuję z nimi mieszkać, żeby wiedzieć, że niechętnie pozbywają się kasy. A ta druga sytuacja to samo. Tylko mam wrażenie, że niektórzy mają klapki na oczach. Mam właśnie taką koleżankę, która wyszła za mąż bez wcześniejszego mieszkania ze sobą. Jej mąż jest strasznym cholerykiem i własnie skąpcem, ponadto myśli, że to kobieta ma facetowi usługiwać. Sama po czasie przyznała, że te wszystkie cechy charakteru było widać już dużo wcześniej, np. jak pojechali razem na wakacje, swoje pieniądze ruszył dopiero jak jej się gotówka skończyła. Tak samo było widać, że szybko się denerwuje i nie panuje nad emocjami. Bywała u niego w domu i widziała jak jego matka wszystkim usługuje. W takiej sytuacji czego się więcej spodziewać. Tak samo ja nie mieszkam z chłopakiem a wiem, że jest syfiarzem. Wystarczyło, że odwiedziłam go niespodziewanie i zobaczyłam jego pokój. Widzę w jaki sposób zachowuje się w różnych sytuacjach i na tej podstawie tez można wyciągnąć wnioski.PS. i żeby nie było, że jestem przeciwna mieszkaniu razem przed ślubem. Absolutnie nie, ale takie argumenty zupełnie do mnie nie przemawiają.Powiedz to mojej kolezance, ktora po zamieszkaniu ze swoim chlopakiem, z ktorym byla wtedy 3lata musiala sie rozliczac z kazdego zakupowego paragonu - " to Twoje, to moje, a mleka Ty pijesz wiecej to Ty placisz" Wytrwala miesiac. Powiedz to mojej drugiej kolezance, ktora po zamieszkaniu razem przezyla szok, bo koles nie potrafil samodzielnie podjac ZADNEJ decyzji. Tak, musial zadzwonic do mamusi.Albo mi to powiedz... 4 lata zwiazku od szczeniaka, a gdy po mojej maturze pojechalismy zarobic do UK uslyszalam, ze za grubo smaruje serkiem kanapke i powinnam oszczedzac i smarowac 2 razy mniej i duzo, duzo wiecej takich akcji... Jak tylko dowiedzialam sie, ze dostalam sie na studia spieprzalam od niego gdzie pieprz rosnie.sorry, ale takie rzeczy widać i przed zamieszkaniem razem...Ja bym chyba oszalała, gdyby okazało się że wyszłam i zamieszkałam z jakimś np. straszliwym skąpcem, despotą, syfiarzem itd.
Kolesia numer 1 znalam bardzo dobrze i nie... nie bylo widac, ze jest taki, malo tego kiedys nawet sam nam na babski wieczor przyniosl wino Zreszta po moim facecie tez nie bylo widac, tzn. teraz jako prawie 30latka moge stwierdzic, ze byl smierdzacym leniem, ktory tylko innym chetnie by zagladal do tego jak wydaja kase [i czemu nie na niego] jednak jako totalnie nie-materialistka w wieku licealnym nie myslalam o niektorych rzeczach... Moj byly byl ode mnie o 8 lat starszy i do momentu wyjazdu do UK nigdy nie skalal sie praca, bo "niby studiowal" i wyludzal alimenty (jak mialam 17 lat wydawalao mi sie to ok, ze on studiuje to nie pracuje
), ale jak niby potrzebowal kasy i pojechal ze mna na obsluge wesela w firmie mojej mamy to byl taaaaki zmeczony i taaaki niezadowolony, ze juz mniej wiecej wiedzialam co sie swieci (bylo to pare miesiac przed wyjazdem). Takze gdybym z nim nie zamieszkala moglabym sie mocno zdziwic kiedys
4 maja 2016, 19:54
jeżeli Twoja mama nie widzi w tym problemu to bym zamieszkała, jednak na Twoim miejscu szukałabym dodatkowej pracy, by mieć trochę własnego grosza :)
4 maja 2016, 20:24
Kolesia numer 1 znalam bardzo dobrze i nie... nie bylo widac, ze jest taki, malo tego kiedys nawet sam nam na babski wieczor przyniosl wino Zreszta po moim facecie tez nie bylo widac, tzn. teraz jako prawie 30latka moge stwierdzic, ze byl smierdzacym leniem, ktory tylko innym chetnie by zagladal do tego jak wydaja kase [i czemu nie na niego] jednak jako totalnie nie-materialistka w wieku licealnym nie myslalam o niektorych rzeczach... Moj byly byl ode mnie o 8 lat starszy i do momentu wyjazdu do UK nigdy nie skalal sie praca, bo "niby studiowal" i wyludzal alimenty (jak mialam 17 lat wydawalao mi sie to ok, ze on studiuje to nie pracuje), ale jak niby potrzebowal kasy i pojechal ze mna na obsluge wesela w firmie mojej mamy to byl taaaaki zmeczony i taaaki niezadowolony, ze juz mniej wiecej wiedzialam co sie swieci (bylo to pare miesiac przed wyjazdem). Takze gdybym z nim nie zamieszkala moglabym sie mocno zdziwic kiedysNie wierzę, że nie widać przed wspólnym mieszkaniem tego, że ktoś jest skąpy. Mam niektórych znajomych takich dusigroszy i nie potrzebuję z nimi mieszkać, żeby wiedzieć, że niechętnie pozbywają się kasy. A ta druga sytuacja to samo. Tylko mam wrażenie, że niektórzy mają klapki na oczach. Mam właśnie taką koleżankę, która wyszła za mąż bez wcześniejszego mieszkania ze sobą. Jej mąż jest strasznym cholerykiem i własnie skąpcem, ponadto myśli, że to kobieta ma facetowi usługiwać. Sama po czasie przyznała, że te wszystkie cechy charakteru było widać już dużo wcześniej, np. jak pojechali razem na wakacje, swoje pieniądze ruszył dopiero jak jej się gotówka skończyła. Tak samo było widać, że szybko się denerwuje i nie panuje nad emocjami. Bywała u niego w domu i widziała jak jego matka wszystkim usługuje. W takiej sytuacji czego się więcej spodziewać. Tak samo ja nie mieszkam z chłopakiem a wiem, że jest syfiarzem. Wystarczyło, że odwiedziłam go niespodziewanie i zobaczyłam jego pokój. Widzę w jaki sposób zachowuje się w różnych sytuacjach i na tej podstawie tez można wyciągnąć wnioski.PS. i żeby nie było, że jestem przeciwna mieszkaniu razem przed ślubem. Absolutnie nie, ale takie argumenty zupełnie do mnie nie przemawiają.Powiedz to mojej kolezance, ktora po zamieszkaniu ze swoim chlopakiem, z ktorym byla wtedy 3lata musiala sie rozliczac z kazdego zakupowego paragonu - " to Twoje, to moje, a mleka Ty pijesz wiecej to Ty placisz" Wytrwala miesiac. Powiedz to mojej drugiej kolezance, ktora po zamieszkaniu razem przezyla szok, bo koles nie potrafil samodzielnie podjac ZADNEJ decyzji. Tak, musial zadzwonic do mamusi.Albo mi to powiedz... 4 lata zwiazku od szczeniaka, a gdy po mojej maturze pojechalismy zarobic do UK uslyszalam, ze za grubo smaruje serkiem kanapke i powinnam oszczedzac i smarowac 2 razy mniej i duzo, duzo wiecej takich akcji... Jak tylko dowiedzialam sie, ze dostalam sie na studia spieprzalam od niego gdzie pieprz rosnie.sorry, ale takie rzeczy widać i przed zamieszkaniem razem...Ja bym chyba oszalała, gdyby okazało się że wyszłam i zamieszkałam z jakimś np. straszliwym skąpcem, despotą, syfiarzem itd.
No tak, można nie widzieć pewnych rzeczy jak się ma 17 lat ale już będąc dorosłą osobą? Poza tym zwyczajnie dziewczyny mają klapki na oczach, nie chcą widzieć pewnych rzeczy. Wspólne mieszkanie może tylko spowodować to, że bardziej nam się rzucą w oczy pewne rzeczy, ale na pewno nie to że nagle wyjdą wady partnera.
Chłopak mojej koleżanki za jej plecami podrywał różne dziewczyny w internecie, pisał z nimi a nawet próbował się z nimi umawiać. Dziewczyna to kiedyś odkryła ale puściła płazem i dalej byli razem. Planowała z nim nawet przyszłość. Nagle po kilku latach mieszkania ze sobą on z nią zerwał. Po fakcie okazało się, że jeszcze będąc z nią w związku zaczął umawiać się ze swoją kolejną dziewczyną. Później moja koleżanka powiedziała mi, że się tego nie spodziewała po nim, że on taki nie był itd. Mi początkowo też było ciężko w to uwierzyć bo wydawało mi się, że go znam ale nie wiedziałam o tym, że już prędzej miał ciągoty do skoku w bok. Więc tak jak mówię to nie są rzeczy, które wychodzą potem. Tylko zaślepione dziewczyny nie myślą logicznie.
4 maja 2016, 20:27
Nie wierzę, że nie widać przed wspólnym mieszkaniem tego, że ktoś jest skąpy. Mam niektórych znajomych takich dusigroszy i nie potrzebuję z nimi mieszkać, żeby wiedzieć, że niechętnie pozbywają się kasy. A ta druga sytuacja to samo. Tylko mam wrażenie, że niektórzy mają klapki na oczach. Mam właśnie taką koleżankę, która wyszła za mąż bez wcześniejszego mieszkania ze sobą. Jej mąż jest strasznym cholerykiem i własnie skąpcem, ponadto myśli, że to kobieta ma facetowi usługiwać. Sama po czasie przyznała, że te wszystkie cechy charakteru było widać już dużo wcześniej, np. jak pojechali razem na wakacje, swoje pieniądze ruszył dopiero jak jej się gotówka skończyła. Tak samo było widać, że szybko się denerwuje i nie panuje nad emocjami. Bywała u niego w domu i widziała jak jego matka wszystkim usługuje. W takiej sytuacji czego się więcej spodziewać. Tak samo ja nie mieszkam z chłopakiem a wiem, że jest syfiarzem. Wystarczyło, że odwiedziłam go niespodziewanie i zobaczyłam jego pokój. Widzę w jaki sposób zachowuje się w różnych sytuacjach i na tej podstawie tez można wyciągnąć wnioski.PS. i żeby nie było, że jestem przeciwna mieszkaniu razem przed ślubem. Absolutnie nie, ale takie argumenty zupełnie do mnie nie przemawiają.Powiedz to mojej kolezance, ktora po zamieszkaniu ze swoim chlopakiem, z ktorym byla wtedy 3lata musiala sie rozliczac z kazdego zakupowego paragonu - " to Twoje, to moje, a mleka Ty pijesz wiecej to Ty placisz" Wytrwala miesiac. Powiedz to mojej drugiej kolezance, ktora po zamieszkaniu razem przezyla szok, bo koles nie potrafil samodzielnie podjac ZADNEJ decyzji. Tak, musial zadzwonic do mamusi.Albo mi to powiedz... 4 lata zwiazku od szczeniaka, a gdy po mojej maturze pojechalismy zarobic do UK uslyszalam, ze za grubo smaruje serkiem kanapke i powinnam oszczedzac i smarowac 2 razy mniej i duzo, duzo wiecej takich akcji... Jak tylko dowiedzialam sie, ze dostalam sie na studia spieprzalam od niego gdzie pieprz rosnie.sorry, ale takie rzeczy widać i przed zamieszkaniem razem...Ja bym chyba oszalała, gdyby okazało się że wyszłam i zamieszkałam z jakimś np. straszliwym skąpcem, despotą, syfiarzem itd.
Nawet jeśli ktoś ma klapki na oczach - trudno go za to winić, prawda? I moim zdaniem lepiej, żeby te klapki spadły przed ślubem, oszczędzając dużo nerwów, kasy i formalności.
Są ludzie, którzy się bardzo maskują. Mam na przykład kolegę, który sprawiał wrażenie chodzącego ideału - a jednak uciekła od niego już 3 dziewczyna, bo w życiu codziennym okazał się dyrygentem - gość ma własne mieszkanie i cóż, wszystko musi być tak, jak on chce i już. Zero prawa głosu kobiety w kwestii dot. wystroju, awantury o plamkę oleju na ścianie, nie dość często sprzątaną łażienkę itd... Jednej nawet próbował wybierać pracę, do której wolno jej aplikować, a do której nie. A koleś wydawał się naprawdę spoko.
No i powiedz mi, Stokrotko - zamierzasz kiedyś zamieszkać ze swoim facetem, wiedząc że on się raczej nie zmieni, czy po prostu ciągniesz swój związek tak o?
Edytowany przez comfy 4 maja 2016, 20:28
4 maja 2016, 20:28
Ja popieram wspólne mieszkanie przed ślubem, bo inaczej się nie poznacie. Ale teraz jesteś jeszcze na utrzymaniu rodziców i na wynajem mieszkania z chłopakiem w tym samym mieście mogą Ci nie dać kasy, to nie jest mały wydatek.
4 maja 2016, 20:31
Nawet jeśli ktoś ma klapki na oczach - trudno go za to winić, prawda? I moim zdaniem lepiej, żeby te klapki spadły przed ślubem, oszczędzając dużo nerwów, kasy i formalności.Są ludzie, którzy się bardzo maskują. Mam na przykład kolegę, który sprawiał wrażenie chodzącego ideału - a jednak uciekła od niego już 3 dziewczyna, bo w życiu codziennym okazał się dyrygentem - gość ma własne mieszkanie i cóż, wszystko musi być tak, jak on chce i już. Zero prawa głosu kobiety w kwestii dot. wystroju, awantury o plamkę oleju na ścianie, nie dość często sprzątaną łażienkę itd... Jednej nawet próbował wybierać pracę, do której wolno jej aplikować, a do której nie. A koleś wydawał się naprawdę spoko.No i powiedz mi, Stokrotko - zamierzasz kiedyś zamieszkać ze swoim facetem, wiedząc że on się raczej nie zmieni, czy po prostu ciągniesz swój związek tak o?Nie wierzę, że nie widać przed wspólnym mieszkaniem tego, że ktoś jest skąpy. Mam niektórych znajomych takich dusigroszy i nie potrzebuję z nimi mieszkać, żeby wiedzieć, że niechętnie pozbywają się kasy. A ta druga sytuacja to samo. Tylko mam wrażenie, że niektórzy mają klapki na oczach. Mam właśnie taką koleżankę, która wyszła za mąż bez wcześniejszego mieszkania ze sobą. Jej mąż jest strasznym cholerykiem i własnie skąpcem, ponadto myśli, że to kobieta ma facetowi usługiwać. Sama po czasie przyznała, że te wszystkie cechy charakteru było widać już dużo wcześniej, np. jak pojechali razem na wakacje, swoje pieniądze ruszył dopiero jak jej się gotówka skończyła. Tak samo było widać, że szybko się denerwuje i nie panuje nad emocjami. Bywała u niego w domu i widziała jak jego matka wszystkim usługuje. W takiej sytuacji czego się więcej spodziewać. Tak samo ja nie mieszkam z chłopakiem a wiem, że jest syfiarzem. Wystarczyło, że odwiedziłam go niespodziewanie i zobaczyłam jego pokój. Widzę w jaki sposób zachowuje się w różnych sytuacjach i na tej podstawie tez można wyciągnąć wnioski.PS. i żeby nie było, że jestem przeciwna mieszkaniu razem przed ślubem. Absolutnie nie, ale takie argumenty zupełnie do mnie nie przemawiają.Powiedz to mojej kolezance, ktora po zamieszkaniu ze swoim chlopakiem, z ktorym byla wtedy 3lata musiala sie rozliczac z kazdego zakupowego paragonu - " to Twoje, to moje, a mleka Ty pijesz wiecej to Ty placisz" Wytrwala miesiac. Powiedz to mojej drugiej kolezance, ktora po zamieszkaniu razem przezyla szok, bo koles nie potrafil samodzielnie podjac ZADNEJ decyzji. Tak, musial zadzwonic do mamusi.Albo mi to powiedz... 4 lata zwiazku od szczeniaka, a gdy po mojej maturze pojechalismy zarobic do UK uslyszalam, ze za grubo smaruje serkiem kanapke i powinnam oszczedzac i smarowac 2 razy mniej i duzo, duzo wiecej takich akcji... Jak tylko dowiedzialam sie, ze dostalam sie na studia spieprzalam od niego gdzie pieprz rosnie.sorry, ale takie rzeczy widać i przed zamieszkaniem razem...Ja bym chyba oszalała, gdyby okazało się że wyszłam i zamieszkałam z jakimś np. straszliwym skąpcem, despotą, syfiarzem itd.
Nie winię nikogo za to, że ma klapki na oczach. Chciałam tylko uzmysłowić, że do poznania partnera wcale wspólne mieszkanie nie jest potrzebne bo wady widać i bez tego.
Edytowany przez 4 maja 2016, 20:32
4 maja 2016, 20:55
Jestem jak najbardziej ZA mieszkaniem przed ślubem, ale dopiero wtedy, gdy będzie Was na to stać samodzielnie i będziecie zależni od siebie nawzajem, a nie od rodziców. No chyba, że jakieś mieszkanie studenckie.
4 maja 2016, 21:05
Moim zdaniem powinnaś poczekać do końca studiów i pójść do pracy, no ewentualnie zaczepić sie gdzieś do pracy dorywczej, w sensie połączyć ją ze studiami. To kwestia ekonomiczna mieszkania razem- obie strony musza zarabiać, bo inaczej może być ciężko, a wiecznie na rodziców liczyć nie można, a tym bardziej jak idzie się "na swoje". W kwestii moralnej mieszkania razem przed ślubem to jestem całkowicie za- nie da sie do końca poznać partnera bez mieszkania razem. Spotkania, choćby i nawet najdłuższe, nie odzwierciedlają tego jak druga osoba będzie się zachowywać mając cały dom na głowie, rachunki, obowiązki i te sprawy. Ja sama od miesiąca mieszkam z moim narzeczonym w swoim mieszkaniu i powiem szczerze nie jest najgorzej, mimo że robię za kucharkę, sprzątaczkę itp, ale takie rzeczy wynosi się z domu. Moja przyszła teściowa wszystko robiła za synka i teraz ja muszę robić to samo :/ ale czasem protestuję i otrzymuję pomoc i jest ok :) także, warto mieszkać razem przed ślubem, wtedy najlepiej się poznaje drugą osobę :) pozdrawiam
4 maja 2016, 21:32
Nie bardzo rozumiem czemu mialabys brac wiecej kasy od rodzicow? Wynajmujesz pokoj? Miejsce w pokoju? Przeciez na poczatek nie trzeba wynajmowac mieszkania, mozna rowniez zostac przy wynajmie pokoju Ja z moim facetem zamieszkalam na studiach (co prawda rowniez pracowalam, ale robilam to glownie dla doswiadczenia, bo zarabialam grosze), wlasciwie to on wprowadzil sie do mojej "jedynki", a pare miesiecy pozniej wynajelismy mieszkanie. Rodzice caly czas dawali mi tyle samo kasy (nie jakos bardzo duzo), bo i tak za wynajem wychodzilo tyle samo.
Mieszkam z rodzicami, dostaję od nich pieniądze tylko na benzynę a musieliby dać na lokum, media, jedzenie i benzynę więc to jest spora różnica. Patrząc na znajomych, którzy mieszkają w pokojach bliżej uczelni wydają na te sprawy około 1000zł ja biorę na benzynę około 200zł to jednak mniejszy wyzysk.Jak wyprowadzę się od rodziców będą mieć dalej ten sam dom na utrzymaniu, w którym z nimi mieszkam i to nie zrobi im różnicy ale to że będą musieli opłacić moje lokum i w łożyć mi coś do lodówki jest nieuniknione. Ich wydatki nie zmaleją jedynie urosną.