Temat: ślub czy rozstanie

Cześć dziewczyny. Piszę do was bo nie mam już siły tak dalej żyć..potrzebuje postronnych opinii w pewnej sprawie.Jestem w długoletnim związku. Było między nami różnie, wiele razy się rozstawaliśmy..Przeważnie problem tkwił w tym, że mój narzeczony często mnie gasił w kontaktach z innymi ludźmi..to się zmieniło ale teraz na nowo tak się dzieje..Byliśmy na weekendzie majowym z moja rodzina i znajomymi. Ja nie mogłam nic powiedzieć, wszystko było źle, za każdym razem musiał skwitować a ja nie chciałam się kłócić przy wszystkich, czułam się fatalnie..później płakałam a on nawet sie nie domyślał. Nie zauważał że coś jest nie tak..nawet nie rozmawialiśmy..Zamknęłam się w sobie z obawy przed atakiem, moja pewność siebie gdzieś się ulotniła..Moja rodzina bardzo go lubi, mam wrażenie że są bardziej po jego a niżeli mojej stronie.  Ślub za niespełna trzy miesiące a ja nawet się nie cieszę..Nie wiem już co robić, jestem skołowana i mam w głowie mętlik ;( pomocy..

.Asia. napisał(a):

Przeczytałam właśnie wasze opinie..dziękuje Wam za nie. Pytacie o przykłady takich zachowań : przy wspólnym omawianiu menu, grzecznie zapytałam szwagra, dlaczego nie spróbuje czegoś innego w zamian za potrawę którą już wcześniej jadł. Nie zdąrzył nic odpowiedzieć, bo od razu był atak ze strony mojego partnera, że po co w ogóle się wtrącam, ma ochotę na to to niech to sobie zamawia..mieliśmy wybrać tort weselny, on podał propozycję szwardzwaldzki a gdy ja wyraziłam swoją opinię, o tym że nie jest to dobre rozwiązanie bo będą dzieci i ponadto że nie lubię wiśni w alkoholu to on zaczął krzyczeć, mówić że się nie znam, że w ogóle dzieci nie bierze pod uwagę..a moje preferencje już jakby w ogóle były bez znaczenia... To z tych świeżych zachowań..było ich mnóstwo ale ja też często mam tak, że je wyrzucam ze świadomości i nie chce pamiętać, staram się myśleć i skupiać na pozytywach..tyle że budowanie życia z takiej perspektywy, może nie być właściwym drogowskazem..Wiecie, najgorsze to jest to, że ja mówiłam mu o tym, on powiedział że tego niby nie zauważa..Jak można nie zauważać smutku drugiej osoby..dla niego to już widać stało się normą.. siostra powiedziała do nas w tramwaju, że rozmawiali z narzeczonym dzień wcześniej o nas w samych superlatywach, że widać że tak się kochamy, on nic nie powiedział a ja tylko, że tak miłość aż kipi..chciało mi się płakać ale jakoś sie powstrzymałam, później pod prysznicem łzy same poleciały.. staram się jak mogę, nie prowokuje go w żaden sposób by miał prawo do tego by się tak unosić.. myślałam że może rzeczywiście ja coś robię nie tak ale nie..on krzyk i nerwy..zupełnie jak mój ojciec kiedyś..i tak zdecydowanie jestem  w tym związku słabszym charakterem, jestem słaba psychicznie, mam problemy w relacjach z ludźmi, jakbym straciła zdolności w nawiązywaniu kontaktów czy ich utrzymywaniu, boję się wyrażać własną opinie..Kiedyś nie miałam żadnych problemów w kontaktach z ludźmi a teraz boję się zwykłej rozmowy w sklepie..w kontaktach z ludźmi często milczę, wszędzie widząc potencjalne zagrożenie..nie wiem co się ze mną stało ale czuję się jakby nikt tego nie zauważał, być może starając się też ukryć prawdę pod maską uśmiechu.. nie umiem sobie już z tym poradzić jednak wiem że nie mogę tak dłużej bo zwariuje..

Uciekalabym od niego w podskokach...moja ciocia wyszla as takiego apodyktycznego wszystkowiedzacego dominatora,po 20 latach z kobiety inteligentnej i przebojowej stala sie stlamszonym wrakiem. Maz jej dyktuje wszystko lacznie z tym jaki proszek do prania ma kupic,w co sie ubierac i jak czesac.

u mnie był szybki  rozwód.  jeśli masz wątpliwość czy brać ślub czy się rozstać  to popełnisz  wielki  błąd biorąc z nim ślub! Jak można wychodzić za faceta,  przy którym nie czuje  się dobrze? 

Foxy_Pink napisał(a):

prompter napisał(a):

Foxy_Pink napisał(a):

Wiem co mowie, bo męczyłam się z takim stanem dość długo, a prawda jest taka, że jeszcze bardziej się nakręcamy ( my kobiety) i robimy z małego problemu, wielki na miarę zycia i smierci. Wyluzuj bo inaczej jak wezmiesz slub to bedziesz nieszczesliwa do konca zycia, bedziesz postrzegac swojego partnera jako wroga. Zycie to nieustanna adaptacja, musisz przyjac to jak jest i znalezc swoj system "obronny". Zadne obrazanie sie czy krzyki...podejdz go z glowa. Albo idz po mniejszej lini oporu i odwolaj slub. Gwarantuje, że znajdziesz kolejnego partnera, który po czasie rowniez bedzie cie ...tłamsił. To niestety tak jest kiedy facet ma silniejszy charakter niz kobieta i ona zaczyna się po pewnym czasie dusic, bo jej oczekiwania się trochę mineły z tym co jest.
Pieprzenie...Nie każdy facet tłamsi, nie każdy facet ma silniejszy charakter.Podaj autorko jakieś przykłady, bo bez tego ciężko osądzić, czy się nie nakręcasz albo czy nie jesteś przewrażliwiona. Jeśli tak jest, to powinnaś to w sobie przepracować, a jeśli nie, to zmienić faceta.
Napisałam, że " niestety tak jest kiedy facet ma silniejszy charakter niz kobieta". Nie napisałam, że KAŻDY,czy ZAWSZE. Czytaj prosze ze zrozumieniem. Autorka pyta, czy ślub czy rozstanie. Ja napisałam opcję gdyby chciała zostać...Ogólnie rozbrajają mnie komentarze "rzuć", "ja to bym to", "ja to bym tamto". Życie nie jest białe ani czarne, nad związkiem trzeba pracować. Jeśli jest jakiś problem to trzeba go rozwiązać, a nie szukać kolejnej dziury.  

Owszem. Ale obie strony! A nie wyłącznie jedna, ze skłonnościami doasochizmu. Dobry związek jest wtedy, kiedy jest ci w nim dobrze, coś ci zapewnia. Miłość, akceptację, wsparcie, poczucie nezpieczeństwa, seks, nie wiem, sama odpowiedz. Jeśli tylko cierpienie i wieczną "pracę" nad związkiem, to na bogów, po co? Żyjesz tylko raz. Ja bym do takiej rzeki nie weszła. 

Pasek wagi

Autorko, Ty potrzebujesz terapii, Twoj narzeczony terapii i lekcji dobrego wychowania. Żadne z was nie potrzebuje w tej chwili ślubu. Nawet nie probuj. Pamiętaj, że to Twoje jedyne życie i sie z tego wyplącz

Pasek wagi

rozmowa kochana .Ale dobrze cię rozumiem sama mam to samo z jednej strony chce już pierścionek i rodzinę a zastanawiam się czy na pewno od tego faceta chce czy ja go dalej tak kocham bo kłótnie we mnie coś wypalają. na początku tego nie było teraz ciągle. moja rodzina go lubi i pewnie liczy ze to ten jedyny jego rodzina mnie też bardzo polubiła. Kochamy się i mamy szansę być super rodziną tylko coś we mnie gaśnie bo w nim nie. On nie zwraca uwagi na te nasze kłótnie ,jego to nie rusza.

Ale polecam rozmowy i przemyśl sobie.

hmm. Skoro juz teraz nachodza Cie takie watpliwosci, powinnas moim zdaniem przystanąć na chwile i zastanowic sie, czy slub z tym czlowiekiem aby na pewno wyjdzie Ci na dobre. Moj ojciec ma taki charakter , czesto chce udowodnic wszystkim swoje racje a cierpi na tym najbardziej matka , ktora w tym calym malzenstwie pełni role  ,,zaszczutej gaski''. Taki ma charakter moze jesteś podbna?Chcesz takiego zycia? Jesli nie potrafisz sie bronic i go ripostować nie wchodź w to bo bedziesz cierpiala. Albo miej jaja i pokaz mu gdzie jego miejsce i nie daj sobie wchodzic na glowe. Nic tak nie upokarza facetow jak drwiny z ich ego w towarzystwie, ilekroc palnie coś glupiego naucz sie go gasic za kazdym razem. To zawsze działa, nastepnym razem sie zastanowi i bedzie wazyl slowa.Faceta trzeba sobie wychować niestety. Ale Ty tez musisz byc twarda i nie dać z siebie robic ofiary bo to sie skupi przeciw Tobie.

odwołaj ślub, ja bym go w zad kopła. Idź na terapię wyjedź gdzieś i ułóż sobie życie od nowa.

Pasek wagi

Daleka jestem od powiedzenia rzuc go, ale tez nie bede Cie namawiac do zsotania... Po prostu powaznie sie zastanow. Porozmawiajcie. Mowisz, ze przez jakis czas bylo juz dobrze, a ostatnio wrocily stare zle nawyki... Moze to stres przedslubny? Nie mowie, ze tak jest, ale nie da sie tego wykluczyc bazujac na tym, co napisalas.

To, ze masz ulegly charakter to czuc akurat... I duzo w tym prawdy, ze czesto szukamy sobie podobnych partnerow, wiec jest spora szansa, ze kolejny partner tez Cie zdominuje... Pozostaje jednak kwestia szacunku, bo mozna zdominowac z poszanwoaniem drugiej osoby i zdominowac dolujac partnera...

Rozwaz wszystko na spokojnie. Wez pod uwage inne jego cechy, bo wady ma KAZDY. Moze jednak ma takie zalety, ktore beda wazniejsze od tej wady...

Ja mialam podobne watpliosci przed slube, tylko u mnie bylo troche na odwrot bo to ja mam silny charakter, a moj owczesny narzeczony to byla ciapa nie umiejaca wyrzic jasno swojego zdania. Ot taki chlopiec mamusi, niezaradny zyciowo zupelnie. Byl huczny slub a po niecalych 2 latach jeszcze huczniejszy rozwod. 

Kazdemu wiec doradze to samo - jak masz watpliwosci, czy na pewno chcesz z tm czlowiekiem spedzic reszte zycia - nie wychodz za maz. Skoro juz teraz placzesz po nocach a on ma to gdzies, to wierz mi po slubie sie to nie zmieni. U mnie momentem przelomowym, kiedy zdecydowalam sie ze jednak rozwod byl moment kiedy odpowiedzialam sobie na jedno proste pytanie. Czy chce z tym czlowiekiem miec dzieci? I z przerazeniem stwierdzilam, ze za zadne skarby swiata... Balabym sie dziecko zostawic z nim na 5 minut, zeby mu czegos przypadkiem nie zrobil. Zadaj sobie to pytanie - czy widzisz go w roli ojca swoich dzieci? Bo jak nie to jeszcze nie jest za pozno. Jak wiem ze odwolywanie slubu jak juz wszystko jest ustalone i praktycznie dopiete na ostatni guzik to nie jest prosta decyzja. Mnie przerosla i zaluje. 

Powodzenia

Pasek wagi

Przeczytałam Twoj post I aż postanowiłam założyć konto aby odpowiedzieć. Jakbym czytała o sobie kilka lat temu. Też byłam w związku z kimś podobnym do Twojego narzeczonego. Wiele razy doznałam od mojego nieprzyjemności, czasem upokorzeń. Z przebojowej I wesołej osoby stałam się przy nim niepewną siebie myszą. Mój owczesny chlopak swoim zachowaniem sprawił, że czułam się brzydka, głupa I na niczym się nie znam., W pewnym momencie nie chciało mi się już  się wyrażac swoje zdanie w obawie o kolejny atak I wyśmiewanie.

Wiele razy próbowałam zaradzić tej sytuacji na różne sposoby. Wachlarz był naprawdę ogromny - od rozmowy, poprzez  analogoczne zachowanie wobec owczesnego chlopaka poprzez nieodzywanie sie długie dni. Nic nie pomagało, albo pomagało na troche.

Nasz "związek" doprowadzał mnie do depresji, w pewnym momencie odczuwałam niechęć na samą myśl o spotkaniu z nim. Zdecydowałam się rozstać i z perspektywy 10 lat widzę, że to był jedyna słuszna decyzja. Mój były się ożenił i z tego co wiem stosuje takie same zagrywki w stosunku do swojej żony, jak do mnie w przeszłosci. Nie wiem jaka jest relacja miedzy nimi (może jej to nie przeszkadza). Ja za to wiem, że dla mnie byłoby to nie do zaakceptowania. Jego zachowanie dowodzi jeszcze jednej rzeczy - tacy faceci się nie zmieniają (lub rzadko zmieniają). Jak widać swoją wartość muszą podnosić poprzez "gnojenie" i upokarzanie innych.

I nie, nie wierzę w mądre rady dawane na tym forum, że można żyć spokojnie z takim człowiekiem, tylko trzeba znależć sposób na niego (uodpornić się). Może inni mogą, ja wiem na 1000%, że nie chciałąbym z kimś takim dzielić życia, bo są na tym świecie mężczyźni którzy szanują swoje partnerki i dbają o ich dobre samopoczucie, liczą się z ich zdaniem (to też mogę potwierdzić na przykladzie swojego obecnego zwiazku). Moim zdaniem, jezeli facet nie szanuje Cię przed ślubem, po ślubie to się nie zmieni (albo zmieni na gorsze).

Nastepna kwestia to rodzina - moi Rodzice też bardzo lubili byłego i moja decyzja była dla nich zaskoczeniem. Jednak po rozmowie z Mamą miałam duże wspracie w Niej i zrozumienie. Nie było żadnych nacisków ani szantaży z jej strony. Zresztą jakby nawet były, to decyzji nie zmieniłabym bo byłam wtedy bardzo zdeterminowana. Byłam z siebie na swój sposób dumna, że pomimo stanu psychicznego w jakim wtedy byłam, udało mi się podjąć taka decyzję i w niej wytrwać.

Najbardziej w podjęciu decyzji pomogło mi to, że wyobraziłam sobie że będę musiała żyć z tym człowiekiem przez kolejne kilka-kilkanaście lat a jego stosunek do mnie nie zmieni się. Byłam pewna, że się nie zmieni bo jak wcześniej pisałam, na wiele sposobów próbowałam naszą relację zmienić. No i pokazuje to sposób w jaki traktuje swoją obecną zone. 

Aha, i my też planowaliśmy ślub. Też obawiałam się, co ludzie powiedzą, etc... Ale stwierdziłam w końcu, że życie mam jedno i to jest moje życie.

Przez pierwsze tygodnie było mi bardzo ciężko po zerwaniu, przypominałay mi się miłe chwile (które są w każdym związku), brakowało mi bliskości drugiego człowieka, ale przepracowałam to i po jakimś czasie odczułam ogromną ulgę.

Swojego rodzaju zaskoczeniem po rozstaniu było dla mnie to, że:

- inni słuchają co mam do powiedzenia i biorą pod uwagę moje zdanie (a przecież jestem głupia i na niczym się nie znam)

- chwalą mój sposób ubierania (nie mam gustu, więc nie powinnam się tak stroić, w dodatku przedałoby się żebym schudła) 

- interesują się mną inni mężczyźni (a przecież jestem gruba, brzydka i mało intersująca)

To tak w skrócie moja historia.

Mam nadzieję, że pomoże Ci ona podjąć najlepszą dla Ciebie decyzję.

Powodzenia i uszy do gory.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.