Temat: Kupno mieszkania czy ślub

Jestem z chłopakiem 3 lata. Ja mam 26 lat, on 28. Skończyliśmy studia. Obydwoje sami się utrzymujemy, mamy stałą pracę. On mieszka z mamą ja mieszkam w kawalerce rodziców. Dodam ze przed ślubem nie będziemy mieszkać razem przed ślubem. Nie jest to spowodowane wiarą ani religia. Mój chłopak uważa że najpierw chciałby uzbierać pieniądze na wkład własny w mieszkanie (to jest ok 50tys-60tys). Przez dwa lata uzbieral 12 tys. Wychodzi na to ze jeszcze 6 lat będzie zbierał te pieniądze. Z kolei ja uważam, najpierw moglibyśmy wziąć ślub, mieszkać na razie w kawalerce, starać się razem uzbierać jak najwięcej potem może coś wynająć jakby sie pojawil bobas  i na spokojnie kupić mieszkanie (uzbierać na wkład własny i opłaty okolokredytowe i częściowe wykończenie mieszkania).  Co myślicie o tej sytuacji? 

stokrotka900 napisał(a):

(...)Uważam, że jeżeli mamy inne oczekiwania to nie warto się do niczego zmuszać tylko w tej sytuacji każdy powinien pójść w swoją stronę.

I prawidłowo! Aczkolwiek skoro facet ciągle ma jakieś zawahania po 3 latach to niezbyt dobrze to wróży...

Chociaż my 8 lat razem byliśmy :D i kilka lat mieszkaliśmy razem zanim doszło do oświadczyn i nie powiem to jego zwlekanie mnie dobijało... Także po części Cię rozumiem... Tylko u nas problematyczna była kwestia 'formy ślubu' a nie tego, czy go chcemy, bo to nie podlegało dyskusji... ja nie chciałam kościelnego, a on tak... i to go baaaardzo blokowało przed oświadczynami tudzież innymi działaniami... odkładał to jak długo mógł... czyli aż mu powiedziałam, że musimy coś postanowić, bo to zawieszenie przestaje mi odpowiadać. Dogadaliśmy się co do ślubu i po pół roku od oświadczyn będzie ślub <3

Stokroć, nie denerwuj się, bo tu nikt Ci nie każe z niczego rezygnować, tylko proponuje (choć to nie do końca odpowiednie słowo) wariant kompromisowy między ślubem, którego Twój chłopak nie chce, a czekaniem na odpowiednią ilość uzbieranych oszczedności, co może trwac latami, a czego Ty nie chcesz. Jak widzisz, stanęło na jego, dodatkowo uswiadamiamy Ci, co sie może stać kiedy juz chopak sam uzbiera na wkład i kupi chałupę przed ślubem. Tak naprawdę co za róznica trzy lata, czy jeszcze rok, kiedy on sie żenić nie chce. Kolejny rok i kolejny i jeszcze kolejny, bo jak się czeka długo, to się czeka jeszcze dłużej. Dziewczyny opisuja Ci prawdziwe historie, żebys miała świadomość możliwych zdarzeń, a przecież decyzję i tak podejmiesz sama.

Dodam tylko, ze ja się moge domyslać co Ci w Twojej decyzji przyświeca, że jeśli zamieszkacie razem możesz wylądowac w roli wiecznej narzeczonej bo wówczas juz nie bedzie żadnego powodu żeby ten ślub brac, skoro w życiu ten fakt ma niewiele zmienić, a Tobie na tym jednak zależy gdyż małżeństwo (kiedyś rodzina) to juz komórka prawna i daje jako takie poczucie porzadku i bezpieczenstwa. Z tym że takie odkładanie wspólnego życia do świętej nigdy tez żadnego poczucia bezpieczenstwa nie daje, a czyni lata zawieszenia, i tym samym straty, bo w zyciu nic się cofnąc nie da.

Generalnie wygląda to tak, że jemu jest dobrze tak jak teraz i do niczego mu się nie spieszy. 

Ty wyobrażasz sobie to wszystko inaczej, masz swoje poglądy, których nie planujesz zmieniać i uważasz, że czas na następny krok.

Więc albo on zmieni zdanie albo Ty będziesz musiała to zakończyć. Bo to Ty chcesz, żeby coś się zmieniło, a jeśli się nie zmieni to TY będziesz nieszczęśliwa, bo tak jak napisałam, jemu jest dobrze tak jak teraz. Także dobrze, że z nim porozmawiałaś, ale jeśli dalej będziecie w sytuacji, gdzie chcecie czegoś innego to będziesz miała ciężką decyzję do podjęcia. Nie zazdroszczę i oby udało Wam się jednak dogadać.

Cyrica napisał(a):

(...)Dziewczyny opisuja Ci prawdziwe historie, żebys miała świadomość możliwych zdarzeń, a przecież decyzję i tak podejmiesz sama. Dodam tylko, ze ja się moge domyslać co Ci w Twojej decyzji przyświeca, że jeśli zamieszkacie razem możesz wylądowac w roli wiecznej narzeczonej bo wówczas juz nie bedzie żadnego powodu żeby ten ślub brac, skoro w życiu ten fakt ma niewiele zmienić, a Tobie na tym jednak zależy gdyż małżeństwo (kiedyś rodzina) to juz komórka prawna i daje jako takie poczucie porzadku i bezpieczenstwa. Z tym że takie odkładanie wspólnego życia do świętej nigdy tez żadnego poczucia bezpieczenstwa nie daje, a czyni lata zawieszenia, i tym samym straty, bo w zyciu nic się cofnąc nie da.

Święte słowa.

Cyrica napisał(a):

Stokroć, nie denerwuj się, bo tu nikt Ci nie każe z niczego rezygnować, tylko proponuje (choć to nie do końca odpowiednie słowo) wariant kompromisowy między ślubem, którego Twój chłopak nie chce, a czekaniem na odpowiednią ilość uzbieranych oszczedności, co może trwac latami, a czego Ty nie chcesz. Jak widzisz, stanęło na jego, dodatkowo uswiadamiamy Ci, co sie może stać kiedy juz chopak sam uzbiera na wkład i kupi chałupę przed ślubem. Tak naprawdę co za róznica trzy lata, czy jeszcze rok, kiedy on sie żenić nie chce. Kolejny rok i kolejny i jeszcze kolejny, bo jak się czeka długo, to się czeka jeszcze dłużej. Dziewczyny opisuja Ci prawdziwe historie, żebys miała świadomość możliwych zdarzeń, a przecież decyzję i tak podejmiesz sama. Dodam tylko, ze ja się moge domyslać co Ci w Twojej decyzji przyświeca, że jeśli zamieszkacie razem możesz wylądowac w roli wiecznej narzeczonej bo wówczas juz nie bedzie żadnego powodu żeby ten ślub brac, skoro w życiu ten fakt ma niewiele zmienić, a Tobie na tym jednak zależy gdyż małżeństwo (kiedyś rodzina) to juz komórka prawna i daje jako takie poczucie porzadku i bezpieczenstwa. Z tym że takie odkładanie wspólnego życia do świętej nigdy tez żadnego poczucia bezpieczenstwa nie daje, a czyni lata zawieszenia, i tym samym straty, bo w zyciu nic się cofnąc nie da.

Dla mnie to żaden kompromis bo w zasadzie sytuacja jest patowa. Wydaje mi się, że w takich sytuacjach kompromisów nie ma. Bo to co tutaj proponujecie to są ustępstwa tylko z mojej strony i to ja na tym stracę. On mi wyjaśnił, że nie chce kupować mieszkania sam tylko ze mną. W każdym razie wspólne mieszkanie niczego nie zmieni: jeżeli nie chce ślubu to po wspólnym zamieszkaniu też go nagle nie zachce brać, to samo z mieszkaniem. Jak będzie chciał je kupić sam to je kupi sam. A ja nie chcę tkwić w luźnej relacji latami i ustępując mu we wszystkim bo nie na tym polega wspólne życie, że tylko jedna strona ze wszystkiego rezygnuje. 

Ja się zgadzam z tym, że odkładanie wspólnego życia jest bez sensu i jest stratą czasu i zawieszeniem. Ale dla mnie wspólne mieszkanie też jest zawieszeniem i do niczego nie prowadzi. 

Troche za bardzo do siebie wzielas tych kilka rad odnośnie braku czekania ze wspólnym zamieszkaniem. Po prostu chodzi o to, że nie wyjdziesz na tym dobrze, jak będziesz czekać jeszcze x lat bo on boi się utraty wolności...co to za beznadziejny tekst w ogóle. Ale to nie oznacza, ze masz bez ślubu z nim mieszkać. Tylko, że bez sensu jest czekanie na jego łaskawa decyzję, ale to było wszystko pisane odnośnie tych 6 lat, za które będzie.wkład własny i co, nagle będzie gotowy? ;P 

Robi w gacie na samą myśl o wyfrunieciu z gniazda, i taka jest prawda. A to dlatego, że jest już przyzwyczajony do swojego życia. Im później je zechce zmienić, tym mniejsze szanse, że w ogóle będzie chciał.

cancri napisał(a):

Troche za bardzo do siebie wzielas tych kilka rad odnośnie braku czekania ze wspólnym zamieszkaniem. Po prostu chodzi o to, że nie wyjdziesz na tym dobrze, jak będziesz czekać jeszcze x lat bo on boi się utraty wolności...co to za beznadziejny tekst w ogóle. Ale to nie oznacza, ze masz bez ślubu z nim mieszkać. Tylko, że bez sensu jest czekanie na jego łaskawa decyzję, ale to było wszystko pisane odnośnie tych 6 lat, za które będzie.wkład własny i co, nagle będzie gotowy? ;P Robi w gacie na samą myśl o wyfrunieciu z gniazda, i taka jest prawda. A to dlatego, że jest już przyzwyczajony do swojego życia. Im później je zechce zmienić, tym mniejsze szanse, że w ogóle będzie chciał.

Rozumiem, ale w takiej sytuacji co ja mogę zrobić? Bo mi się wydaje, że nic. Postanowiłam sobie, że poczekam jeszcze max rok i sama podejmę decyzję (za pewne o rozstaniu). 

Związek to sztuka kompromisu. Czasem szkoda, by coś nie wypaliło, bo jedno jest bardziej uparte od drugiego przy stawianiu na swoim. Któreś z Was będzie musiało w końcu złamać swoją wizję świata, i się dostosować do drugiego, albo się rozstaniecie. 

Tak czy siak tekst o tej wolności jest bardzo słaby, bo pokazuje, jakie on ma wyobrażenie odnośnie życia w związku małżeńskim- spaczone tak naprawdę, jeśli w tym wieku tak mówi facet mieszkający całe życie z mamą... Bez obrażania go.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.