- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
10 stycznia 2016, 20:15
Otóż...zaczynamy z moim chłopakiem myśleć o przyszłości i coraz częściej pojawiają się rozmowy o niej. Mój facet baaardzo kocha zwierzęta i zapowiedział, że nie wyobraża sobie rodziny bez zwierzaczka w domu (psa). Ja sobie nie wyobrażam rodziny z psem w mieszkaniu w bloku. Moje argumenty:
Gdy dorośli są w pracy to pies siedzi ok 10 godzin sam w domu.
Pies wydaje mi się, że śmierdzi, można go kąpać i dbać, ale jednak w malym mieszkanku, będzie psa za dużo jak dla mnie, trochę mnie to obrzydza w mieszkaniu. Ogólnie lubię zwierzaki, ale żeby tak 24/7 w małym mieszkaniu...przy talerzach, na kanapie, przy stole...ehhh
Gdy pojawią się dzieci...jednak to jest zwierzę, uważam, że nie można zwierzęciu zaufać w stu procentach...
Jego argumenty:
Kocha zwierzęta, nie wyobraża sobie nie mieć psa oraz to, że zawsze lepiej mu będzie nawet siedzącemu samemu te 10 godzin w mieszkaniu niż w schronisku- chce psa ze schroniska.
Dziewczyny poradźcie jak rozwiązać ten niemaly problem...nie wiem jak z nim rozmawiać, szanuję jego potrzeby, jednak nie wiem cz zdecyduję się na psa w mieszkaniu, żeby lazil po kuchni, z włosami, przy dziecku itp :((
11 stycznia 2016, 15:19
No tak, bo pies wydziela piżmo i jest w dalekiej linii spokrewniony ze skunksem, głupia ja ;)Wg mnie wiekszosc ludzi wyczuje w czyims domu specyficzny zapach psa...Jeżeli się o psa odpowiednio dba to nie śmierdzi. Więc opcje są dwie - albo Twoja kuzynka o swojego psa nie dba, przyzwyczaiła się do jego brzydkiego zapachu i stąd jej on nie przeszkadza. Albo Ty jesteś nadwrażliwa na zapachy - a taka nadwrażliwość nie jest czymś normalnym. Oczywiście współczuję i myślę, że jeżeli autorka wątku też jest nadwrażliwa na zapachy do tego stopnia, że od zapachu psa robi się jej niedobrze, czy boli ją głowa to powinna o tym powiedzieć chłopakowi, wtedy to byłby sensowny argument. Natomiast większość ludzi takiej nadwrażliwości nie ma, więc jeżeli się o niej nie mówi to jest ona żadnym (bo nieistniejącym) argumentem - stąd rozumiem, że chłopak może mocno bronić swojego zdania. No chyba, że ktoś oczekuje od chłopaka zdolności czytania w myślach.a do mnie drugi argument trafia, tez przeszkadza - dla mnie psy smierdza :( moja kuzynka ma psa, myja go bardzo czesto, szczotkuja, dbaja... a dla mnie smierdzi, po glaskaniu go tez mi rece smierdza :/ a kuzynka? niczego nie czuje, tuli go i nawet z nim spi - ja bym miala bole glowy przez ten zapach... wiec niestety ale to zalezy od osoby, do ciebie ten argument nie przemawia, bo pewnie jestes jak moja kuzynka... ja mam bardzo czuly nos, szybko mnie boli glowa przez rozne zapachy - moze autorka ma tak samo :xJa bym radziła jeszcze raz przemyśleć własne argumenty - do mnie osobiście częściowo trafia tylko ten o tym, że pies by sam siedział 10 godzin, więc siłą rzeczy to co mówi Twój chłopak wydaje się bardziej przekonujące. Co jest obrzydliwego w psie? - jak już sama zauważyłaś psa można kąpać, szczepi się go, czesze. Niezależnie od tego czy mieszkasz w dużym, czy małym mieszkaniu kontakt z psem masz podobny, przecież w dużym mieszkaniu to nie wygląda tak, że pies nagle przemyka się pod ścianami i w ogóle swoim właścicielom nie wchodzi w drogę. Plus w małym mieszkaniu można mieć po prostu małego psa. Odnośnie stołu, talerzy, kanapy - kwestia tego czego się psa nauczy i na co mu się pozwoli. Jak się go nauczy że może wskakiwać na wszystko i żebrać przy stole to pretensje można mieć tylko do siebie. Odnośnie dzieci, niczemu nie można zaufać w 100% - każdemu może spać lampa na głowę, albo przewrócić się regał, ale czy to oznacza, że ludzie po narodzinach dziecka mają mieszkać bez światła i bez mebli? Bałabym się tylko o to, że faktycznie ten pies będzie tyle godzin siedział sam - z drugiej strony argument Twojego chłopaka jest przekonujący, lepiej chyba siedzieć samemu w domu, niż samemu w schronisku. Jeżeli naprawdę nie chcesz mieć psa (boisz się zwierząt, mimo tego co deklarujesz jednak ich nie lubisz) to przynajmniej podaj chłopakowi te powody, bo jak na razie raczej szukasz sobie wymówki - dość słabej, więc nie dziwię się, że on tego "nie kupuje".
tak ja zawsze czuje psa w domu :/
11 stycznia 2016, 15:40
Ja sobie nie wyobrażam rodziny z psem w mieszkaniu w bloku.
Mam tak samo jak Ty.
11 stycznia 2016, 16:34
argument z dziećmi nietrafiony, bo wychowywanie dzieci przy zwierzaku to akurat dobra rzecz:) ale z resztą się zgadzam i również nie chciałabym mieć psa w mieszkaniu. masz prawo się nie zgadzać, bo znając życie to Ty musiałabyś po nim sprzątać czy robić inne rzeczy.
11 stycznia 2016, 16:45
Jak byłam młodsza to marzyłam o zwierzaku. Ale teraz już wiem z doświadczenia innych że psa nie będę mieć nigdy, MOŻE kota, ale to i tak w dalekiej przyszłości.Moje argumenty na nie?- Pies śmierdzi, nie da się tego ukryć. Najgorzej po powrocie ze spaceru- Po spacerze przychodzi brudny, głównie łapy, które nawet wycierane nie spowodują że będą czyste całkowicie więc mokre ślady i piach gwarantowany- Włosy - miliony!!! W jedzeniu, w szafkach, pod meblami, na ubraniach...- jak pije wodę to mimowolnie chlapie...- Zostaje na długo sam w domu podczas nieobecności właścicieli. A co gdy chce się gdzieś wyjechać? Do rodziny/ na wakacje? Nie wszędzie można zabrać zwierzaka- Spacery niezależnie od pogody, godziny i od tego czy jesteście zdrowi- Może niewytrzymac długiej nieobecności i narobić w mieszkaniu- Może poniszczyc meble / skakać na kanapę nawet pod waszą nieobecność- trzeba poświęcać mu codziennie trochę czasu na zabawę, czułości i pielęgnację - W nocy może chodzić po mieszkaniu i was budzić- Nie można zostawiać jedzenia na wierzchu - nawet jeśli przy ludziach jest grzeczny, będąc sam wszędzie węszy- Może zachorować = wydatki, obzygana podłoga/dywany
W każdej dziedzinie życia widzisz tylko negatywy? Nie boisz się z domu wyjść? Może ktoś na Ciebie napaść, okraść Cię, albo zgwałcić, albo możesz wpaść pod samochód, , albo... długo można by wymieniać...
11 stycznia 2016, 16:46
Boze nie rozumiem jednego - nie musicie brac przeciez psa duzego w typie owczarka. Przeciez jest wiele malych kundelkow, z ktorych nie sypia sie klaki i kurz na potege. Reszta juz zalezy od wychowania psa w domu. Moj pies nigdy nic nie zniszczyl w domu. Ani mebli, ani innych rzeczy. No dobra ma na sumieniu nasz dywan ktory lubil gryzc ale to tylko na nasza korzysc bo dywan i tsk byl okropny i Laki o tym wiedzial ;D nie narobil nigdy w domu oprocz jego posikiwania ze szczescia kiedy ojciec wracal do domu. A uwierzcie mi jaka byla frajda i szpan kiedy pies ciagnal sanki ze mna ;d Nigdy nie szczekal w domu i nie psocil. Dal nam wele radosci i szczescia. Az wspoczuje Ci ze tego nie doswiadczylas z zadnym zwierzakiem. Teraz mamy dwa koty i sa 5x gorsze od psa. Takie lobuzy :)
11 stycznia 2016, 16:49
Myślę, że jedyne wyjście -wybudować dom. Wtedy on będzie miał psa( który może mieszkać w budzie, czy kotłowni, ), a Tobie nie będzie przeszkadzał.
11 stycznia 2016, 16:58
Właśnie proponuję się dokształcić, bo fakt jest taki, że to jedynie koty są żywicielem ostatecznym, to w ich organizmach ma miejsce cykl w wyniku którego powstają oocysty, które wydalone wraz z kałem stanowią źródło zakażenia dla ludzi i innych zwierząt. Nie wystarczy zachować higieny - właśnie dlatego kobietom w ciąży nie zaleca się czyszczenia kuwety czy grzebać w ziemi nawet w rękawiczkach.Proponuję dokształcić się na temat toksoplazmozy. Bo najczęściej ludzie zarażają się przez zjedzenie niedopieczonego mięsa. Nie każdy kot jest nosicielem pierwotniaka wywołującego tokspolazmozę. I wystarczy zachować higienię, często czyściś kuwetę i do zarażenia nie dojdzie. No, ale po co wnikać w temat... Najlepiej opowiadać, że dzwoni, ale, co i gdzie, to już nie wiadomo....Nie ma to jak wypowiedzi miłośników kotów na temat psów Sorry, ale to koty przenoszą toksoplazmozę a nie psy i odrobaczanie nie ma tu nic do tego. Pies nie biega po kupach-co za pomysł. Gdybyś choć raz poszła z psem na spacer zobaczyłabyś jak psy omijają kupy by ich przypadkiem nie nadepnąć. Koty czyściutkie-tiaaaa, nic na łapkach nie przenoszą, faktycznie. A z kuwety to korzystają lewitując nad nią-co nie? A potem wyłażą z takiej kuwety i łażą po blatach w kuchni, stołach, łóżkach etc. Pies nie przyniesie na łapach więcej zarazków niż my na butach. Więc tak, jak chodzisz po swoim przedpokoju w kapciach, a w blokach często inaczej się nie da, to też roznosisz te zarazki po całej chacie. Już nie mówiąc o tym ile zarazków przynosimy na ubraniach po jeździe komunikacją miejską. Więc jak ktoś ma problem z zarazkami to niech nie kupuje żadnych zwierząt najlepiej.Psy śmierdzą-tak, ale tylko wtedy gdy właściciel nie dba o nie, tzn. nie czyści gruczołów okołoodbytowych regularnie, nie dba o psie zęby i kupuje najtańszą karmę marketową lub karmi wogóle byle czym i ewentualnie po spacerze w deszczu. Owszem są rasy które faktycznie mają specyficzny zapach np. bordogi, niufy, beaucerony, ale takiego psa się nie kupuje jak to przeszkadza.A w temacie Autorki-jestem miłośniczką psów i nie wyobrażam sobie swojego domu bez psa, tak więc szukam partnera który ma takie samo podejście jak ja. Zastanów się jeszcze nad tym wszystkim bo jak nie wypracujecie jakiegoś konsensusu to całe życie ktoś z was będzie nieszczęśliwy.ja też bym się nigdy nie zgodziła na psa. Koty są w miare czysciutkie a psy faktycznie smierdzą. No i jeszcze te pasożyty. Domowy kot regularnie odrobaczany niczego strasznego nie roznosi a pies codziennie biega w kupkach innych psów. Grzebie w brudach a później wnosi zarazki i jajka pasożytów do łóżka i na to odrobaczenie nie pomoże. Ostatnio dużo się naczytałam na te tematy ( w tym opinie lekarzy) bo schizowałam jak mi sie kot przyplątał. Może właśnie takie argumenty go przekonają. poszukam tych artykułów jak znajde czas. Nawet z kotem nie ma łatwo. Na okrąglo ścieram blaty bo nie mam pewności co robi jak nie widzę, i wycieram podłogi. Pies przynajmniej nie chodzi po stołach ale ta świadomość o tym co on przynosi z dworu by mnie chyba zabiła. Ogólnie to coraz bardziej lubie psy ale nie mogłabym mieć w domu.
O to chodzi, że ja się dokształciłam... odchody kota muszą trochę sobie poleżeć, żeby oocysta była w stanie spowodować zarażenie.
"Choroba przenosi się przez koci kał, jednak oocysty, o ile są w nim obecne, osiągają inwazyjność dopiero po 72 godzinach."
Tutaj więcej na temat:
http://kafeteria.pl/seks-i-zwiazki/toksoplazmoza-8211-fakty-i-mity-a_2336
Edytowany przez Gourmand! 11 stycznia 2016, 17:03
11 stycznia 2016, 17:11
Boję się, że weźmiemy psa, on będzie uważał, że o niego dba, a w rzeczywistości to będzie wyglądało średnio. Wątpię, że bedzie często mył podłogi, prał dywany itp. On lubi psa traktować jak człowieka- czyli siedzenie na kanapie, na kocu, pod stołem podczas jedzenia, wożenie w samochodzie na siedzeniu jak człowieka, więc wyobrażam sobie jak by to wyglądało. Boję się, że kochałby tego psa bardziej niż własne dziecko. Boję się, że dziecko byłoby maleńkie i wolałby poświęcać więcej czasu psu niż dziecku. Być może będzie taka sytuacja, ze będę z małym dzieckiem w domu sama i będę musiała wychodzić z psem na spacery, że tego wszystkiego jakoś w pełni nie ogarnę, bo pies też wymaga czułości. Wiem, bo mamy dwa psy w domu rodzinnym, ale na podwórku. Lubię się z nimi bawić, ale wracam do domu i mam porządek, zapach itp. Dla mnie jest to dziwne, by pies był w mieszkaniu. Mam koleżanki, które mają pieski, ale czuję się u nich nieswojo.
Poza tym kiedyś pies mnie ugryzł i jakiś taki strach pozostał, nie ufam psom, nawet tym, których mamy w domu. Malutkich się nie boję, ale jakoś nie jestem przekonana by być z takim 24/7.
11 stycznia 2016, 18:30
Jestes egoistka. W związku idzie się na kompromisy, a nie madam dupari smierdzi wiec nie... Ludzie...
11 stycznia 2016, 18:34
Ja sobie nie wyobrażam trzymać psa w mieszkaniu w bloku. Na Vitalii same zwierzakoholiczki oczy Ci wydrapią, jak napiszesz, że nie lubisz zwierząt ;-) Nie lubisz, to się nie zmuszaj, i tyle, masz takie samo prawo do niechcenia tego zwierzęcia, jak on do chęci posiadania. nie daj sobie wmówić, że jest inaczej.