- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 grudnia 2015, 22:07
Hej.
Piszę tutaj, chociaż nigdy bym się o to nie podejrzewała, ale potrzebuje trzeźwego spojrzenia na sprawę. Jestem z tym facetem 1,5 roku, ciągle o coś toczymy spory i nie możemy dojść do kompromisu, ale najbardziej wkurza mnie jego podejście do zwierząt. Całe moje życie poświęciłam pomocy i pracy ze zwierzętami, jestem lek, weterynarii, w domu zawsze miałam gromadkę najprzeróżniejszego stworzenia o każde dbając najlepiej jak potrafiłam. Oczywiście jest i pies, który stal się kością niezgody między nami. Mój facet nienawidzi psów, uważa, że ich miejsce jest przy budzie i tyko i wyłącznie tam. Oczywiście dla nie to niedopuszczalne, szczególnie że posiadam małego schroniskowego kundelka. Mieszkam sama w domu, on miał przyjechać na sylwestra do mnie i co słyszę? Że może to ja bym przyjechała, bo w domu chłodno jest i on zmarznie, a poza tym jest pies, a on go nie lubi... Nie chciałam do niego jechać, bo najpierw muszę zrobić kupę kilometrów żeby zawieść psa do mamy, poza tym ma być mróz i nie chcę, żeby dom mi się na amen wymroził, bo ogrzewanie, też póki co jest stare i kiepskie. Dom jest niedokończony, obecnie do użytku jest tylko kuchnia, łazienka i 1 pokój. Obiecałam mu, że jak zamieszkamy razem i zrobimy sobie sypialnie to pies nie będzie z nami spał w jednym pokoju. Teraz jest jak jest i tyle. Po ostatniej wizycie u mnie ( ja odwiedzam go dużo częściej) stwierdził jednak, że psa w naszym domu nie będzie, bo to się robi sodoma i gomora (cudownie się słucha czegoś takiego o swoim domu) On wynajmuje pokój w Wawie i pracuje pisząc przy okazji kolejny rok pracę magisterską. Po napisaniu pracy ma szukać pracy w mojej okolicy i przeprowadzić się do mnie. Razem mieliśmy dokończyć remont domu i wspólnie żyć, głupio wszystko zmarnować przez psa, ale z drugiej strony ta kwestia jest dla mnie bardzo ważna.
30 grudnia 2015, 20:59
Mały Pospolity Kundel Schroiskowy
Tez mialem i dopiero w doroslym zyciu zastanawialem sie nad zyms takim jak rasa, za dziecka nie mialo to dla mnie znaczenia a pies byl mega bo nas kochal i zawsze bronil mnie i mamy jak stary wpadal nawalony i zawsze sie cieszyl jak stary dostal cugu bo bylo wiadomo ze mamy z miesiac spokoju.
30 grudnia 2015, 21:05
Rasa: Mały Pospolity Kundel SchroiskowyJakiej rasy masz tego psa? ;)
Nie rozumiem jak można małego kundla trzymać na dworze. Takie wilczury jak mojego, to trochę inna bajka, bo to duży pies, ale małe kundelki? Rozmawiałaś już z nim o tym?
Tu nie chodzi tylko o to, że on tych zwierząt nie lubi, ale sposób, w jaki wymusza od Ciebie dostosowywanie się do jego trybu życia. Chcesz całe życie udawać w domu, że nie chodzisz do pracy, bo nie będziesz mogła z nim o tym nigdy porozmawiać? A jak ktoś będzie potrzebował nagłej pomocy, i wbije Ci sie do domu ze zwierzakiem? Niekoniecznie obcy, ale jakiś znajomy?
On powinien chociaż spróbować pójść na kompromis w tej materii, ale tego nie robi. Albo przyjmiesz jego zasady w 100%, albo nic z tego nie będzie. To nie jest dobra baza do związku, czy chodzi o zwierzęta, czy o cokolwiek innego.
30 grudnia 2015, 21:07
Po przeczytaniu historii z jego dzieciństwa czuję wstręt i przerażenie. Cóż to jest za okrutny i egoistyczne egzemplarz?
Nawet po latach uważa, że takie rozwiązanie jest nie tylko uzasadnione, a wręcz i słuszne.
I jak już wyżej zostało napisane - typ próbuje rozegrać sprawę z Tobą, tak jak zrobił to lata temu względem własnej siostry.
30 grudnia 2015, 21:12
Nie rozumiem jak można małego kundla trzymać na dworze. Takie wilczury jak mojego, to trochę inna bajka, bo to duży pies, ale małe kundelki? Rozmawiałaś już z nim o tym?Tu nie chodzi tylko o to, że on tych zwierząt nie lubi, ale sposób, w jaki wymusza od Ciebie dostosowywanie się do jego trybu życia. Chcesz całe życie udawać w domu, że nie chodzisz do pracy, bo nie będziesz mogła z nim o tym nigdy porozmawiać? A jak ktoś będzie potrzebował nagłej pomocy, i wbije Ci sie do domu ze zwierzakiem? Niekoniecznie obcy, ale jakiś znajomy? On powinien chociaż spróbować pójść na kompromis w tej materii, ale tego nie robi. Albo przyjmiesz jego zasady w 100%, albo nic z tego nie będzie. To nie jest dobra baza do związku, czy chodzi o zwierzęta, czy o cokolwiek innego.Rasa: Mały Pospolity Kundel SchroiskowyJakiej rasy masz tego psa? ;)
On uważa, ze zwierzęta w pracy powinny mi wystarczyć. Właśnie to podejście do mnie i do moich uczuć martwi mnie najbardziej. Chciałam z nim stworzyć ciepły, kochający dom z tradycyjną, szczerą, szanującą się rodzinę a widzę, że bez mojego 100% poświęcenia nic z tego nie wyjdzie. Porozmawiam z nim jeszcze ostatecznie dzisiaj wieczorem, może jeszcze jutro i niech się określi w jedną lub drugą stronę, bo chyba szkoda mojego czasu.
30 grudnia 2015, 21:14
Wiesz, moze uda się go utemperować. Może nikt nigdy od niego nie wymagał dostosowywania się do oczekiwań innych, czy pójścia na kompromis. Jeśli rodzice na wszystko sie godzili, i takie miał wcześniej partnerki, to może nie być tego nauczony. Ale równie dobrze może byc po prostu egoistycznym dupkiem ;-)
30 grudnia 2015, 21:21
Kurczę Cancri, ale to nie ona go powinna wychowywać, to było zadanie jego matki-wychować syna dla innej kobiety-ona powinna dostać gotowy "produkt". Wrażliwości na zwierzęta nie można się nauczyć, to się albo am albo nie-on nie ma. I trzeba to przyjąć i albo się na to zgodzić i dopasowywać swoje życie do niego albo się rozstać-innej opcji nie ma.
Autorko masz strasznie smutne życie u boku tego faceta. Masz taki fascynujący i odpowiedzialny zawód, przynoszący radości, satysfakcję ale i stres a czasem nawet pewnie i żal, gdy się nie uda pomóc zwierzakowi, pewnie nie raz masz potrzebę podzielenia się tymi radościami i smutkami ze swoją połówką, a Ty nie możesz, bo jak sama napisałaś nie rozmawiacie o Twojej pracy. Naprawdę chcesz tak żyć?
30 grudnia 2015, 21:23
Camorrra, no cóż, jeśli Ty uważasz, że człowiek w swoim życiu uczy się tylko od matki, no to współczuję. Nikt nie każe mu się uczyć jakiejś wrażliwości do zwierząt, gdzie ja to napisałam? Chodzi o zwykłą sztukę kompromisu w związku, i napisałam wyraźnie, że nie chodzi tylko o tę sytuację ze zwierzętami, ale takie wymuszenia z jego strony mogą w przyszłości dotyczyć wszystkiego.
30 grudnia 2015, 21:24
A ja go rozumiem - bo też nie lubię, gdy zwierzęta są w domu. Mam wtedy wrażenie, że wszędzie jest ich sierść i że jest brudno..
30 grudnia 2015, 21:31
nie mogłabym być z typem który nie akceptowalby mojego piesełka!