- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
21 grudnia 2015, 18:10
Nie wiem w sumie, czy piszę po to, żeby się wygadać, czy żeby ktoś coś doradził ale ta cała sytuacja mnie już trochę męczy. Jestem jedynaczką z tzw. dobrego domu- matka lekarka, tata też ma niezłą pracę. Tata to spokojny człowiek, zawsze mi mówił, że jestem mądra, mam swój rozum i w życiu sobie poradzę. Gorzej z mamą, która na każdym kroku mnie sprawdza, kontroluje odkąd pamiętam. Gdy byłam nastolatką potrafiła dosłownie co jakiś czas przegrzebać mi pokój, czytać mój pamiętnik, smsy, karteczki które pisałam z koleżankami. Wiecznie wszystko krytykowała, na nic nie pozwalała, a gdy pytałam czemu mówiła BO NIE, albo że jest moją matką i MA PRAWO I MUSI WSZYSTKO O MNIE WIEDZIEĆ(nawet teraz tak mówi). Potrafiła wejść do mojego pokoju bez pukania ( do tej pory tak robi!), wszystko jedno czy jestem tam sama, z chłopakiem, naga czy np w tym, momencie się przebieram- zero prywatności. Na nic mi nie pozwalała i to nieważne czy miałam 15 czy 20 lat, już nie chodzi nawet o jakieś całonocne imprezy, ale np jak chciałam ściąć włosy- nie i koniec,nałożyłam sukienkę w lato(żadna mini)- będę kusić chłopców a gdy ogoliłam sobie pierwszy raz nogi to się na mnie obraziła. Myślałam, że gdy wyprowadzę się z domu na studia to trochę się polepszy. Polepszyło, ale do czasu i do pewnych granic. Krytykuje wszystko co możliwe- "dlaczego się tak ubrałaś?przebierz się, bardziej podobasz mi się w dopasowanej, a nie rozkloszowanej spódnicy (co z tego, że nie lubię opiętych i mi w nich niewygodnie?), "za mocno się malujesz, zmyj ten makijaż" (używam tylko podkładu, trochę różu i tusz do rzęs). Raz na jakiś czas lubię sobie podkreślić usta czerwienią, ale to nie na co dzień. Dostałam od niej wykład, że wyglądam ordynarnie i mam to zmyć i pomalować na delikatny kolor bo ona taki lubi. Zrozumiałabym to, gdybym miała 17, a nie 27 lat! Krytykuje filmy, jakie oglądam- "Bo kiedyś oglądałaś komedie romantyczne"(tak, będąc nastolatką), teraz bardziej wolę jakiś dramat, dokument czy od czasu do czasu horror (wg niej zdziwaczałam i bardzo się zmieniłam), uwielbiam kryminały ("jak mogę to czytać, przecież tam są jakieś zbrodnie opisane, nie czytaj tego!)Najgorszą chyba rzeczą dla niej jest fakt, że nie chodzę do kościoła. Tzn chodzę, jestem wierząca, ale chodzę kiedy chcę, kiedy mam ochotę, kiedy czuję potrzeby- wtedy taka wizyta daje mi więcej, niż gdy idę tylko dlatego bo trzeba, bo wypada iść. Mama tego nie rozumie. Cały czas są przez to jakieś kłótnie i awantury, nic do niej nie trafia. Staram się jej wytłumaczyć, że to moja prywatna sprawa i nie chcę o tym rozmawiać, ale ona zawsze musi zacząć ten temat. Jesteśmy totalnie różne i chyba to dla niej porażka, że ani trochę nie jestem do niej podobna- ona potrafi wstać o 5 rano, wysprzątać cały dom, ugotować obiad, zrobić zakupy i iść do pracy. Ja lubię długo spać, za to siedzę po nocach. Ona ciuła wszystkie pieniądze i myśli co będzie za 5 lat. Ja lubię od czasu do czasu kupić sobie jakiś ciuch, dobrze się ubrać. Myślę o przyszłości, ale nie wpadam w jakąś paranoję. Był czas, kiedy w życiu miałam problemy i schudłam strasznie. Słyszałam tylko, jaka chuda jestem ,że mam coś jeść, że źle wyglądam. Teraz dla odmiany niestety przytyłam, wiem- za dużo jadłam, za mało się ruszałam. Mama wie, że waga zawsze była moim kompleksem i zamiast nic nie mówić to cały czas to komentuję- bo jem za dużo, bo nie ruszam się, mam ruszyć tyłek i iść na siłownię i biegać i iść na dietę.
Nigdy nie przepadała za moimi znajomymi. Moją pierwszą licealną miłością był chłopak bardzo skromny i biedny, ale o wielkim sercu, wspaniały i kochany. Mama- z wiadomych powodów go nie akceptowała. Gdy się rozstaliśmy stwierdziła, że kamień jej z serca spadł. Gdy zaczęłam się spotykać z chłopakiem ode mnie z roku (dla odmiany- z dość zamożnej rodziny) to stwierdziła, że jej się nie podoba bo ma...zbyt piskliwy głos. Gdy poznała moją przyjaciółkę, kazała mi się przestać z nią spotykać bo jakaś dziwna jest (akurat to jest jedyna osoba z którą wciąż mam kontakt i to od kilku lat i nic dziwnego się nie stało). Przez jakiś czas byłam sama.Było pięknie (dla mamy) do czasu, aż poznałam swojego obecnego partnera. Cóż, rozumiem, że mój facet może nie jest wymarzonym partnerem dla mojej mamy (ale żaden z poprzedników też nim nie był),ale mama nie potrafi się w ogóle do niego przekonać. Rodzice mojego chłopaka to prości i niezbyt zamożni, ale wspaniali ludzie, bardzo pracowici. Mój chłopak studiów nie skończył, ale nie dlatego, że nie chciał/ Będąc na drugim roku studiów okazało się, że jest chory i to dość poważnie. Przeszedł ciężkie leczenie. W dodatku przez chorobę przez jakiś czas leczył się na depresję. Myslałam, że mama jako lekarz to zrozumie. Ale ona potrafiła to niemalże wyśmiać (byłam w szoku), o depresji stwierdziła tylko, że pewnie jest jakimś świrem i psychopatą. Jesteśmy razem już dwa lata, razem mieszkamy, naprawdę jestem z nim bardzo szczęśliwa. Niestety ostatnio mamy małego pecha- mój chłopak jakoś miesiąc temu stracił pracę. Intensywnie szuka nowej, a w międzyczasie wziął co było, byle tylko coś zarobić. Rozumiem, że może ją to martwić ale ona nawet w najmniejszym stopniu nie potrafi się do niego przekonać, zrozumieć,poradzić. Gdy jadę do nich w odwiedziny, nawet przez grzeczność nie zaprosi mojego chłopaka. Nawet teraz, na święta- on je spędza ze swoją rodziną (oni oczywiście mnie zaprosili, ale moja rodzicielka by chyba nie przeżyła gdyby mnie nie było wtedy w domu), ja spędzam ze swoją i też zero zapytania "A może oboje przyjedziecie?". Chwilami mam wrażenie, że ona po prostu nie rozumie nie dociera do niej to że mam już prawie 30 lat, że mam swoje życie. Ona chyba myśli, że wiążąc się z kimś, ten ktoś mnie jej ukradnie. Wcale tak nie jest, ale im jej bardziej nic nie pasuje, tym bardziej ja nie mam ochoty ani jej odwiedzać, ani się z nią kontaktować. Krytykuje go dosłownie na każdym kroku, nawet to że lubi literaturę i dużo czyta (twierdzi że chyba jest dziwolągiem). Jest bardzo kulturalnym, oczytanym facetem a według niej on nie ma swojego zdania, tylko się wymądrza. Gdy wzięliśmy sobie zwierzaka ze schroniska, praktycznie przez rok to krytykowała, komentowała, zamiast pochwalić że zwierzak jest ze schroniska, a nie z jakiejś pseudo hodowli.
Wiem, przydługie to trochę. Ale będę wdzięczna gdy ktoś coś przeczyta! Czy ja może przesadzam z tym wszystkim?
23 grudnia 2015, 15:58
Przeczytalam post do polowy -) Akurat znam takie zachowanie na pamiec. Moi rodzice mieli dwoje dzieci - mnie i siostre. Siostra byla nad wyraz inteligentna i dlatego w niej pokladano wszystkie nadzieje. Miala taki cyrk z rodzicami, o jakim opowiadasz - moze troche bardziej z ojcem. Ja mialam spokoj, bo ze mnie i tak nic dobrego mialo nie wyrosnac (slowa rodzicow -), wiec nie bylo sensu mnie sprawdzac, ani mnie "naprawiac" -)
W sumie takie zachowanie matki jest czyms w rodzaju dowodu milosci wobec ciebie. Ona ma jakies plany wobec ciebie i dopoki ich nie zrealizujesz bedzie sie zachowywac jak klasyczna histeryczka. Nic nie da rozmowa, ani stawianie sie.
W sumie nie wiem co lepsze - czy wychowywanie w oczekiwaniu na spelnienie niespelnionych ambicji rodzicow, czy machanie reka. Niektorych rodzicow przerasta rola coacha i nie jest rola coachowanego dawac rady.
Jezeli potrafisz sprobuj sama ustalic granice swoich ambicji zyciowych. Zgoda, masz kule u nogi i musisz sie nauczyc zyc "pomimo". Najgorsze co mozesz zrobic - to zyc przeciwko matce, albo tak, jak ona sobie zyczy - zyc w zgodzie z jej oczekiwaniami. Jest ciezko, ale dasz rade!
Pozdrawiam z drugiej strony lustra -)
Jedyne co mozesz zrobic, aby siebie ratowac, to wejsc z matka w jakas intymna relacje, dowiedziec sie czego nie zrealizowala w swoim zyciu i namowic ja do realizowania swoich planow. Czasami jest to jeszcze mozliwe.
jezeli chcesz z matka porozmawiac - najlepiej wez kilka spotkan z psychologiem i popros o pomoc w przygotowaniu sie do takiej rozmowy - w jakiej sytuacji, jak dobrac slowa, jakie nowe zasady zaproponowac i jak je wynegocjowac i jak wykorzystac postawe ojca (sprzymierzenca) do przeprowadzenia takiej rozmowy.
Edytowany przez 5efb75367d05823fac09f20f9e63588b 23 grudnia 2015, 20:56