Temat: Mamie wiecznie nic nie pasuje

Nie wiem w sumie, czy piszę po to, żeby się wygadać, czy żeby ktoś coś doradził ale ta cała sytuacja mnie już trochę męczy. Jestem jedynaczką z tzw. dobrego domu- matka lekarka, tata też ma niezłą pracę. Tata to spokojny człowiek, zawsze mi mówił, że jestem mądra, mam swój rozum i w życiu sobie poradzę. Gorzej z mamą, która na każdym kroku mnie sprawdza, kontroluje odkąd pamiętam. Gdy byłam nastolatką potrafiła dosłownie co jakiś czas przegrzebać mi pokój, czytać mój pamiętnik, smsy, karteczki które pisałam z koleżankami. Wiecznie wszystko krytykowała, na nic nie pozwalała, a gdy pytałam czemu mówiła BO NIE, albo że jest moją matką i MA PRAWO I MUSI WSZYSTKO O MNIE WIEDZIEĆ(nawet teraz tak mówi). Potrafiła wejść do mojego pokoju bez pukania ( do tej pory tak robi!), wszystko jedno czy jestem tam sama, z chłopakiem, naga czy np w tym, momencie się przebieram- zero prywatności. Na nic mi nie pozwalała i to nieważne czy miałam 15 czy 20 lat, już nie chodzi nawet o jakieś całonocne imprezy, ale np jak chciałam ściąć włosy- nie i koniec,nałożyłam sukienkę w lato(żadna mini)- będę kusić chłopców a gdy ogoliłam sobie pierwszy raz nogi to się na mnie obraziła. Myślałam, że gdy wyprowadzę się z domu na studia to trochę się polepszy. Polepszyło, ale do czasu i do pewnych granic. Krytykuje wszystko co możliwe- "dlaczego się tak ubrałaś?przebierz się, bardziej podobasz mi się w dopasowanej, a nie rozkloszowanej spódnicy (co z tego, że nie lubię opiętych i mi w nich niewygodnie?), "za mocno się malujesz, zmyj ten makijaż" (używam tylko podkładu, trochę różu i tusz do rzęs). Raz na jakiś czas lubię sobie podkreślić usta czerwienią, ale to nie na co dzień. Dostałam od niej wykład, że wyglądam ordynarnie i mam to zmyć i pomalować na delikatny kolor bo ona taki lubi. Zrozumiałabym to, gdybym miała 17, a nie 27 lat! Krytykuje filmy, jakie oglądam- "Bo kiedyś oglądałaś komedie romantyczne"(tak, będąc nastolatką), teraz bardziej wolę jakiś dramat, dokument czy od czasu do czasu horror (wg niej zdziwaczałam i bardzo się zmieniłam), uwielbiam kryminały ("jak mogę to czytać, przecież tam są jakieś zbrodnie opisane, nie czytaj tego!)Najgorszą chyba rzeczą dla niej jest fakt, że nie chodzę do kościoła. Tzn chodzę, jestem wierząca, ale chodzę kiedy chcę, kiedy mam ochotę, kiedy czuję potrzeby- wtedy taka wizyta daje mi więcej, niż gdy idę tylko dlatego bo trzeba, bo wypada iść. Mama tego nie rozumie. Cały czas są przez to jakieś kłótnie i awantury, nic do niej nie trafia. Staram się jej wytłumaczyć, że to moja prywatna sprawa i nie chcę o tym rozmawiać, ale ona zawsze musi zacząć ten temat. Jesteśmy totalnie różne i chyba to dla niej porażka, że ani trochę nie jestem do niej podobna- ona potrafi wstać o 5 rano, wysprzątać cały dom, ugotować obiad, zrobić zakupy i iść do pracy. Ja lubię długo spać, za to siedzę po nocach. Ona ciuła wszystkie pieniądze i myśli co będzie za 5 lat. Ja lubię od czasu do czasu kupić sobie jakiś ciuch, dobrze się ubrać. Myślę o przyszłości, ale nie wpadam w jakąś paranoję. Był czas, kiedy w życiu miałam problemy i schudłam strasznie. Słyszałam tylko, jaka chuda jestem ,że mam coś jeść, że źle wyglądam. Teraz dla odmiany niestety przytyłam, wiem- za dużo jadłam, za mało się ruszałam. Mama wie, że waga zawsze była moim kompleksem i zamiast nic nie mówić to cały czas to komentuję- bo jem za dużo, bo nie ruszam się, mam ruszyć tyłek i iść na siłownię i biegać i iść na dietę.

Nigdy nie przepadała za moimi znajomymi. Moją pierwszą licealną miłością był chłopak bardzo skromny i biedny, ale o wielkim sercu, wspaniały i kochany. Mama- z wiadomych powodów go nie akceptowała. Gdy się rozstaliśmy stwierdziła, że kamień jej z serca spadł. Gdy zaczęłam się spotykać z chłopakiem ode mnie z roku (dla odmiany- z dość zamożnej rodziny) to stwierdziła, że jej się nie podoba bo ma...zbyt piskliwy głos. Gdy poznała moją przyjaciółkę, kazała mi się przestać z nią spotykać bo jakaś dziwna jest (akurat to jest jedyna osoba z którą wciąż mam kontakt i to od kilku lat i nic dziwnego się nie stało). Przez jakiś czas byłam sama.Było pięknie (dla mamy) do czasu, aż poznałam swojego obecnego partnera. Cóż, rozumiem, że mój facet może nie jest wymarzonym partnerem dla mojej mamy (ale żaden z poprzedników też nim nie był),ale mama nie potrafi się w ogóle do niego przekonać. Rodzice mojego chłopaka to prości i niezbyt zamożni, ale wspaniali ludzie, bardzo pracowici. Mój chłopak studiów nie skończył, ale nie dlatego, że nie chciał/ Będąc na drugim roku studiów okazało się, że jest chory i to dość poważnie. Przeszedł ciężkie leczenie. W dodatku przez chorobę przez jakiś czas leczył się na depresję. Myslałam, że mama jako lekarz to zrozumie. Ale ona potrafiła to niemalże wyśmiać (byłam w szoku), o depresji stwierdziła tylko, że pewnie jest jakimś świrem i psychopatą. Jesteśmy razem już dwa lata, razem mieszkamy, naprawdę jestem z nim bardzo szczęśliwa. Niestety ostatnio mamy małego pecha- mój chłopak jakoś miesiąc temu stracił pracę. Intensywnie szuka nowej, a w międzyczasie wziął co było, byle tylko coś zarobić. Rozumiem, że może ją to martwić ale ona nawet w najmniejszym stopniu nie potrafi się do niego przekonać, zrozumieć,poradzić. Gdy jadę do nich w odwiedziny, nawet przez grzeczność nie zaprosi mojego chłopaka. Nawet teraz, na święta- on je spędza ze swoją rodziną (oni oczywiście mnie zaprosili, ale moja rodzicielka by chyba nie przeżyła gdyby mnie nie było wtedy w domu), ja spędzam ze swoją i też zero zapytania "A może oboje przyjedziecie?". Chwilami mam wrażenie, że ona po prostu nie rozumie nie dociera do niej to że mam już prawie 30 lat, że mam swoje życie. Ona chyba myśli, że wiążąc się z kimś, ten ktoś mnie jej ukradnie. Wcale tak nie jest, ale im jej bardziej nic nie pasuje, tym bardziej ja nie mam ochoty ani jej odwiedzać, ani się z nią kontaktować. Krytykuje go dosłownie na każdym kroku, nawet to że lubi literaturę i dużo czyta (twierdzi że chyba jest dziwolągiem). Jest bardzo kulturalnym, oczytanym facetem a według niej on nie ma swojego zdania, tylko się wymądrza. Gdy wzięliśmy sobie zwierzaka ze schroniska, praktycznie przez rok to krytykowała, komentowała, zamiast pochwalić że zwierzak jest ze schroniska, a nie z jakiejś pseudo hodowli.

Wiem, przydługie to trochę. Ale będę wdzięczna gdy ktoś coś przeczyta! Czy ja może przesadzam z tym wszystkim?

Pasek wagi

Myślę, że mama się nie zmieni, rozmowa z nia nic nie da, bo ona i tak wie lepiej, jeszcze Ci głupot nagada, że Ci się w głowie przewraca.

Ja bym ograniczyła kontakty. Gdy będzie się czegoś czepiała, np. że ubiór nie taki, zaciśnij zęby i rób swoje, nie reaguj. Pozornie dobrym rozwiązaniem jest kłótnia, ale tylko POZORNIE. Zdenerwujesz się, a i tak nic z tego nie wyniknie.

Ja w domu jestem raz na miesiac na weekend i od 4 lat ZAWSZE, ale to ZAWSZE gdy tam jestem wysłuchuję przez połowę czasu, że mam się przefarbować, bo kto to słyszał mieć rude włosy. Już mam tak dość, że rzygam tym. Zaczęłam po prostu wychodzić z pokoju bez słowa, gdy zaczynał się temat. Oczywiście nadal wysłuchuję, ale już rzadziej. Może tez tak rób. Dopóki się kłóciłam, to tylko się denerwowałam, a do rodziców nie docierało.

Pasek wagi

A ja na twoim miejscu pojechała na święta do rodziny chłopaka. Mama się nie zmieni, już zawsze taka będzie a ty w wieku 40 lat będziesz przez nią kontrolowana. Postaw się raz a porządnie.

Pasek wagi

wspolczuje, mama twoja jest troche toksyczna.Ona chce zebys byla taka jaka ona sobie Ciebie wymarzyla! Anie taka jaka jestes.smutne to w sumie...........Ogranicz kontakty poprostu..............

Jedź ze swoim przyjacielm do jego rodziców na Święta. Może wtedy twoja matka zauważy, że jesteś dorosła i dokonujesz włąsnych wyborów, które wcale nie muszą być takie same jak jej. Żyj swoje życie.

Ja tez tak uważam, może wtedy dotrze do niej jak bardzo męcząca potrafi być, że nawet na święta nie masz ochoty przyjechać.

Jak dla mnie ona się dowartościowuje Twoim kosztem.

Przepraszam jeśli to kogoś urażę, ale twoja Mama kojarzy mi się z typowym moherem, który to  wyłącznie ma rację we wszystkim. Niestety taka jej uroda i tego już nic nie zmieni.

Żyj swoim życiem i tak jak któraś z dziewczyn poradziła jedź na święta do rodziny chłopaka. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. A dla Twojej matki będzie to na pewno nauczka.

Nic nie piszesz, czy jesteś niezależna materialnie od mamy. Jeśli bierzesz od niej pieniądze, to nie masz szansy postawić się dopóki się nie usamodzielnisz całkowicie.

Jeśli chodzi o osobę chorą do tego fizycznie i psychicznie jako partnera i potencjalnego ojca Twoich dzieci - to każdemu należy się szacunek, ale na męża i ojca chciałabym osobę zdrową pod każdym względem ze wzgłędu na dobro przyszłych dzieci przede wszystkim.

Chyba, że nie planujesz dzieci i chcesz się całkowicie poświęcić partnerowi. Nieliczne osoby są w stanie wytrwać w takim związku przez całe długie życie, a opuszczenie osoby chorej po latach wspólnej walki może być niemozliwe, albo okropne. Źle jest przedkładać dobro drugiej osoby ponad dobro własne - to rodzi bardzo niezdrowe relacje.

Ale po co Ty jej opowiadasz o tym ,ze Twoj chlopak stracil prace ,albo ze chorowal ? Ty jestes dorosla i powinnas ja calkowicie odciac od siebie , co z tego ,ze ona by nie przezyla jakby Cie nie bylo w swieta , a co Cie to obchodzi ? wolisz spedzic swieta bez osoby która kochasz ?! zastanow sie nad soba . Bo moim zdaniem masz to na co sobie pozwalasz . 

Pasek wagi

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze! Szczerze nie spodziewałam się takich, byłam przekonana że jednak większość stanie po stronie mamy- bo się martwi, troszczy, bo wie lepiej.

Żeby nie było- zawsze, kiedy hejtowała mój wygląd, ubiór, książki czy filmy które oglądam- NIGDY sobie nic z tego nie robiłam, dalej się malowałam jak się malowałam i oglądałam co chciałam- "spływało to po mnie jak po kaczce",a  ją doprowadzało do furii, że jednak jej córka jej się nie słucha. 

Mama kiedyś sama spytała jak tam on i jego praca- powiedziałam szczerze, że szuka nowej bo jego oddział zlikwidowali, dla mnie to żaden wstyd, a o chorobie on sam jej powiedział. gdy ona go świdrowała że studiów nie skończył (też myslał, że skoro lekarz, to zrozumie to). A tak ogólnie co do jego choroby, to raczej w tej kwestii nie obawiam się o dzieci, to nie żadna genetyczna choroba, zarazili go w szpitalu jak był mały, wyszło po kilku latach, a następstwem tego leczenia była depresja.

Czasem po prostu mam wrażenie, że mama jest rozczarowana faktem, że nie jestem taka, jak ona. Że pod względem zarówno charakteru jak i wyglądu strasznie się różnimy. Do niej to po prostu nie dociera. Poza tym mam też wrażenie, że po prostu jest zazdrosna. Małżeństwo moich rodziców chyba nie należy do udanych, a gdy widzi, że jestem szczęśliwa z kimś, kto nie ma ani milionów na koncie ani piętnastu tytułów przed nazwiskiem to ją krew zalewa.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.