Temat: zazdrosny chłopak?

Potrzebuję, żeby ktoś obiektywnie spojrzał na moją sytuację, bo sama już nie umiem ocenić czy to ja przegięłam, czy mój chłopak jest po prostu zbyt zazdrosny.

To do rzeczy: jestem na studiach licencjackich i jak na większości studiów dziennych mam do zaliczenia wf. Jako, że znajdujemy się na tym forum, pewnie nikogo zbytnio nie zaskoczy fakt, że za wf-em nie przepadam, a wszelkie gry zespołowe darzę wielką nienawiścią. Jedną z przyjemniejszych form zaliczenia wfu na mojej uczelni jest kurs tańca towarzyskiego. Już w tym semestrze chciałam tam chodzić, ale można się zapisywać tylko z partnerem, a ja byłam zbyt nieśmiała, żeby kogoś znaleźć. Tak więc przez cały semestr męczyłam się na siatkówce. Zbliża się czas wybierania wf'ów na drugi semestr i kolega z uczelni zaproponował, że może razem się zapiszemy na ten taniec. Szczerze się ucieszyłam, że będę brać udział w fajnych zajęciach i moja radość trwała dopóki nie pochwaliłam się tym mojemu chłopakowi...

Generalnie jesteśmy parą od 3 lat, więc trochę się już znamy, ale nie przewidziałam tego, że się na mnie za coś takiego obrazi. Jak się dowiedział, to w ogóle przestał się do mnie odzywać i strzelił mega dziecinnego focha. Po jakiejś godzinie takiego nieodzywania się do mnie, ustąpiłam i powiedziałam, że jeżeli rzeczywiście tak bardzo mu to przeszkadza, to mogę zrezygnować. On jednak nadal siedział obrażony. W końcu spytałam się o co jeszcze mu chodzi skoro i mu już obiecałam, że zrezygnuję. A on zaczął mi wyrzucać, że skoro w ogóle zapisałam się na takie zajęcia z innym chłopakiem, to pewnie coś między nami jest, że pewnie zaraz go zostawię. Powiedział, że mam mu dać znać jak się zdecyduję (w sensie czy wolę mojego chłopaka czy tego kolegę). Zaczął gadać coś w stylu, że "wiedział, że tak będzie", że nie wierzy, żebym chciała chodzić na taki wf i że na pewno idę tam tylko dla tego kolegi. Szczerze byłam zszokowana taką reakcją i spytałam czy serio aż tak mi nie ufa. To, że przeszkadza mu mój kurs tańca z kolegą to jedno, a to że zaczął od razu zaczął zarzucać mi jakieś flirty, to zupełnie inna sprawa. On na to odpowiedział: "no ja tam nie wiem co ty robisz na tej uczelni." W końcu go jakoś przekonałam, ż między mną a tym kolegą nic nie było i nie będzie, zrezygnowałam z zajęć, ale cała ta sytuacja nie daje mi spokoju.
Tak szczerze, wam też by przeszkadzało coś takiego? U nas na uczelni naprawdę wiele osób jest w związkach i chodzi na ten kurs, ba ... nawet ten kolega, z którym rzekomo flirtuję ma dziewczynę. No i nie umiem już ocenić czy to ja przegięłam (bo być może będąc w związku nie powinnam w ogóle się na coś takiego zapisywać), czy to on jednak on przesadził?

@Zihna

Wiesz, czasami mam wrażenie, że on mi nigdy nie ufał, ale nigdy nie dał temu tak dobitnie wyrazu jak właśnie wczoraj.

Pamiętam jeszcze jak na samym początku naszego związku, przeszkadzał mu mój przyjaciel, z którym znalam się od gimnazjum i mieliśmy w zwyczaju chodzić razem do kina czy na pizzę. No i na prośbę mojego chłopaka, zdecydowanie ograniczyłam spotkania z tym przyjacielem. Wydawało mi się całkiem naturalne to, że mojemu chłopakowi może przeszkadzać jak idę do kina z jakimś innym facetem sam na sam. Tak więc starałam się organizować spotkania w trochę szerszym gronie np. ja, ten przyjaciel i kilku innych znajomych. Parę razy nawet proponowałam mojemu chłopakowi, żeby też się wybrał ze mną na takie spotkanie, ale nigdy nie chciał.

No i chyba po roku zorientowałam się, że ja nie mogę się spotykać sam na sam z moim przyjacielem, a jemu na przykład już zdarza się pójść razem coś zjeść z jego koleżanką z liceum. No i mimo, że naprawdę nie przeszkadza mi to, że się z nią spotyka, to wygarnęłam mu, że to trochę nie fair, że on może a ja nie. No i pamiętam jak dziś jak stwierdził, że on wie, że między nim a tą koleżanką nic nie ma, a ze mną to już nic nie wiadomo.

SoonYouWillDie...AndThanWhat napisał(a):

niech zgadnę - facet sam nie studiuje? jakie ma wykształcenie? sorry ale sam fakt, że ci powiedział, że "nie wie co ty tam na tych studiach robisz" już sugeruje, że tak naprawdę podejrzewałby cię o coś z każdym ale potrzebuje pretekstu jak z tym tańcem


dokładnie, sam nie studiuje, pracuje w sklepie.

ja bym nie rezygnowala, powiedzialabym, że rozumiem jego sprzeciwy, ale chcę zaliczyć wf w jak najlepszej atmosferze, bo do tej pory męczyłam się i tyle

Sfaxy007 napisał(a):

okej, to jakiś powód do zrezygnowania. Nie aby nie drażnić lwa, tylko aby nie ranić bliskiej osoby..

no właśnie taki był powód tej mojej rezygnacji. tak więc tak dla jasności, nie zrezygnowałam przez to ,że wymusił to fochem, ale po to żeby go nie ranić, jeśli rzeczywiście jemu to przeszkadza.

przegina i to grubo

czekoladozercaa napisał(a):

Sfaxy007 napisał(a):

okej, to jakiś powód do zrezygnowania. Nie aby nie drażnić lwa, tylko aby nie ranić bliskiej osoby..
no właśnie taki był powód tej mojej rezygnacji. tak więc tak dla jasności, nie zrezygnowałam przez to ,że wymusił to fochem, ale po to żeby go nie ranić, jeśli rzeczywiście jemu to przeszkadza.
I widzisz, uszanowałaś jego potrzebę, jednak on nie uszanował Twojej - nie wyjaśnił Ci na spokojnie, dlaczego wolałby, abyś zrezygnowała, tylko posunął się nawet do "wybierz, ja czy on". Powinnaś mu powiedzieć, że to nie będzie działało tak, że Ty myślisz o nim, a on myśli... o sobie i nie próbuje nawet przemyśleć najpierw sprawy. Nie znam go, nie wiem, czy jest z tych, co przesadzają coraz bardziej, ale jeśli tak, to w końcu o studia jako takie też pewnie będzie raban, a nie tylko kręcenie nosem.

Sfaxy007 napisał(a):

on nie uszanował Twojej - nie wyjaśnił Ci na spokojnie, dlaczego wolałby, abyś zrezygnowała, tylko posunął się nawet do "wybierz, ja czy on". Powinnaś mu powiedzieć, że to nie będzie działało tak, że Ty myślisz o nim, a on myśli... o sobie i nie próbuje nawet przemyśleć najpierw sprawy..


Teoretycznie w pewnym momencie  powiedział, że "jak tak bardzo chcę, to mogę sobie na ten kurs iść", ale po pierwsze powiedział mi to już po tym jak mu obiecałam, że zrezygnuję. A poza tym, nie muszę chyba dodawać, że w tym kontekście nie zabrzmiało to raczej jak prawdziwe przyzwolenie.

czekoladozercaa napisał(a):

Sfaxy007 napisał(a):

okej, to jakiś powód do zrezygnowania. Nie aby nie drażnić lwa, tylko aby nie ranić bliskiej osoby..
no właśnie taki był powód tej mojej rezygnacji. tak więc tak dla jasności, nie zrezygnowałam przez to ,że wymusił to fochem, ale po to żeby go nie ranić, jeśli rzeczywiście jemu to przeszkadza.

Fajnie że nie chcesz go ranić, tylko że on z kolei ma w pupie że rani Ciebie słowami. No bo wybacz ale słowa ''nie możesz wyjść z kolegą, bo z tobą nigdy nic nie wiadomo'' znaczy mniej więcej ''wole nie spuszczać cie z oka bo nie wiadomo kiedy i przed kim rozłożysz nogi''. Godząc się na rezygnację z kontaktów z kolegą albo teraz z tańca pokazujesz że w sumie się z nim zgadasz. Facet cie nie szanuje, bo sobie na to pozwalasz i nie zdziw się jak będzie jeszcze gorzej. 

Pasek wagi

idź na te tańce. tak z każdą rzeczą będziesz się mu podporządkowywała?

to już nawet nie jest dla mnie ważne czy pójdę na te tańce czy nie, bo to jest akurat drobnostka. Po prostu po raz pierwszy zaczęłam się zastanawiać czy chłopak, którego do tej pory uważałam za "dobry materiał" na stały związek, nie ma przypadkiem tendencji do chorobliwej zazdrości... zaczynam po raz pierwszy zastanawiać się nad tym czy kiedy np. pójdę do pracy i będę musiała zostawać po godzinach, czy nie zostanę posądzona o romans z szefem/kolegą z pracy/cieciem i bóg wie kim jeszcze.

z drugiej strony, częściowo jestem w stanie go zrozumieć. też pewnie nie skakałabym z zazdrości gdyby postanowił  chodzić na tańce z jakąś inną dziewczyną. ale na pewno nie zarzucałabym mu z tego powodu flirtu. poza tym, nie zarzucił mi dosłownie "zdrady". wyraził się, że "pewnie coś między nami jest", że "pewnie to dla tego kolegi się zapisałam". ale słowo "zdrada" nie padło,

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.