- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 grudnia 2015, 06:20
niestety...Nie obrażając nikogo.Rola kobiety:Sprzatać, prać gotować, zajmować się dziećmi, pilnować rachunków, robić zakupy itp.itd.Ogólnie wszystko.Po co?No żeby facetowi było wygodnie i dobrze się żyło.Oczywiście to wszystko ma łączyć z pracą zawodową, no bo pracuje, bo chce, czyli dla przyjemności. Aha i jeszcze w łóżku ma sprawiać mu przyjemnośc, bo tu z kolei jest dla jego przyjemności.Taką teorię wyznaje większość znanych mi, aczkolwiek średnio lubianych mężczyzn.Laski znacie takich co skłaniają się choć w minimalnym stopniu ku partnerstwu?Czy tylko ja mam pecha...
1 grudnia 2015, 12:45
1 grudnia 2015, 13:08
na szczęście mój mi pomaga, często się zastanawiam co kobiety robią w takich związkach, ja bym nie dała rady;p
1 grudnia 2015, 13:10
Bywa, ze kobieta jest masochistka i szuka solidnych cierpien na cale zycie, albo nie zna meza przed slubem ( nie chciala z nim zamieszkac, bo jej religia zabraniala) i wyszla za maz koresponencyjnie.No bo nie wyobrazam sobie, ze ukochany misiaczek traktuje kobiete jak sprzataczke i darmowa prostytutke a kobieta jest w siodmym niebie.
Wydaje mi się, że nawet nie trzeba mieszkać ze sobą przed ślubem, żeby poznać swojego partnera. Wystarczy obserwować w codziennych sytuacjach i obgadać przed ślubem istotne kwestie. Tylko że niektórzy mają klapki na oczach i nie chcą dostrzec pewnych spraw, więc pretensje mogą mieć tylko do siebie.
Z tą masochistką to niestety racja, sporo jest kobiet o postawie ''miłość to cierpienie, o związek trzeba walczyć'' (tylko szkoda, że jednostronnie), a to idealny grunt pod toksyczne relacje.
1 grudnia 2015, 13:19
Wydaje mi się, że nawet nie trzeba mieszkać ze sobą przed ślubem, żeby poznać swojego partnera. Wystarczy obserwować w codziennych sytuacjach i obgadać przed ślubem istotne kwestie. Tylko że niektórzy mają klapki na oczach i nie chcą dostrzec pewnych spraw, więc pretensje mogą mieć tylko do siebie. Z tą masochistką to niestety racja, sporo jest kobiet o postawie ''miłość to cierpienie, o związek trzeba walczyć'' (tylko szkoda, że jednostronnie), a to idealny grunt pod toksyczne relacje.Bywa, ze kobieta jest masochistka i szuka solidnych cierpien na cale zycie, albo nie zna meza przed slubem ( nie chciala z nim zamieszkac, bo jej religia zabraniala) i wyszla za maz koresponencyjnie.No bo nie wyobrazam sobie, ze ukochany misiaczek traktuje kobiete jak sprzataczke i darmowa prostytutke a kobieta jest w siodmym niebie.
ale z takim charakterem i osobowością poddańczą jak mówicie przyciąga się określonych facetów i tylko takich. żeby coś zmienić trzeba zacząć najpierw od siebie.. co z tego, że zmieni faceta jak będzie się z nim źle czuła, bo nie będzie jej dostarczał cierpiętniczych wrażeń?
1 grudnia 2015, 13:22
Ja sobie nie wyobrażam związania się z kimś kto uważa, że jest "niegodny" prania, zmywania i gotowania. U mnie w domu czy tata, czy brat, normalnie zawsze funkcjonowali i angażowali się w obowiązki domowe. Inny model uważam za anormalny (no chyba, że kobiecie taki pasuje i wyraźnie na własną prośbę chce kogoś we wszystkim wyręczać, wtedy mi nic do cudzych ustaleń). Nie rozumiem też nigdy komentarzy w stylu "bo faceta trzeba sobie wychować" - to przepraszam, ja jestem w związku z mężczyzną, czy z psem? Psa sobie trzeba wychować i wytresować tak, żeby nie sikał na kanapę, dorosły człowiek chyba powinien wiedzieć sam z siebie, że nie zostawia się po sobie bałaganu. Albo jeszcze lepiej, "wychowałam go sobie to mi pomaga" - jakby to był jakiś ponadludzki wyczyn i nieziemska radość, że ktoś robi to co powinien we własnym domu. Po co się z tego typu osobami wiązać? - masochizm właśnie? Tak niskie poczucie własnej wartości, że wierzy się w to, że nikt lepszy się nie trafi? Jakieś całkowite zaślepienie? "Ludzie się nie zmieniają" - na pewno nie zmieniają całkowicie moralności i przyzwyczajeń. Jak ktoś głęboko wierzy w to, że jestem panem i władcą, wokół którego trzeba skakać, to po co się łudzić?
1 grudnia 2015, 13:29
Ja sobie nie wyobrażam związania się z kimś kto uważa, że jest "niegodny" prania, zmywania i gotowania. U mnie w domu czy tata, czy brat, normalnie zawsze funkcjonowali i angażowali się w obowiązki domowe. Inny model uważam za anormalny (no chyba, że kobiecie taki pasuje i wyraźnie na własną prośbę chce kogoś we wszystkim wyręczać, wtedy mi nic do cudzych ustaleń). Nie rozumiem też nigdy komentarzy w stylu "bo faceta trzeba sobie wychować" - to przepraszam, ja jestem w związku z mężczyzną, czy z psem? Psa sobie trzeba wychować i wytresować tak, żeby nie sikał na kanapę, dorosły człowiek chyba powinien wiedzieć sam z siebie, że nie zostawia się po sobie bałaganu. Albo jeszcze lepiej, "wychowałam go sobie to mi pomaga" - jakby to był jakiś ponadludzki wyczyn i nieziemska radość, że ktoś robi to co powinien we własnym domu. Po co się z tego typu osobami wiązać? - masochizm właśnie? Tak niskie poczucie własnej wartości, że wierzy się w to, że nikt lepszy się nie trafi? Jakieś całkowite zaślepienie? "Ludzie się nie zmieniają" - na pewno nie zmieniają całkowicie moralności i przyzwyczajeń. Jak ktoś głęboko wierzy w to, że jestem panem i władcą, wokół którego trzeba skakać, to po co się łudzić?
Te komentarze, to tak z przymrożeniem oka raczej. ;) Wiesz, tam gdzie wzorzec domowy był taki, że matka i siostra zaiwaniają jak osły, a faceci mogą co najwyżej otworzyć piwo w fotelu, to trudno się dziwić, że potem delikwenta trzeba 'wychować' jeszcze raz ;)
Natomiast komentarze 'pomaga mi w domu', 'pomaga mi przy dziecku' są faktycznie dla mnie nie zrozumiałe i przy okazji pokazują, jak głęboko mamy nadal zakorzenione, że obowiązki we wspólnym domu i przy wspólnym dziecku są nadal nasze - kobiece, a mężczyzna może co najwyżej pomóc, za co powinnyśmy być dozgonnie wdzięczne... ;/
-
Autorko: niestety, ale jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Także radzę Ci zacząć coś z tym robić.
Edytowany przez it.girl 1 grudnia 2015, 13:31
1 grudnia 2015, 13:35
Naucz go. poproś, żeby zrobił pranie. Oczywiście nie zrobi, ale za kilka dni skończą mu się gacie i skarpety, przyjdzie do Ciebie z problemem. Wtedy mu powiedz, że samo pranie się nie zrobi, miał on je zrobić.
Moja koleżanka została wchowana w domu, gdzie przy stole najwiecej miejsca mial facet, ojciec. serio - pilnowane bylo, zeby nikt z talerzem nie wszedl na jego stolowe terytorium. dostawał tez swoj kawalek stolu i nikt po tej stronie nie miał prawa usiąść.
1 grudnia 2015, 13:39
Te komentarze, to tak z przymrożeniem oka raczej. ;) Wiesz, tam gdzie wzorzec domowy był taki, że matka i siostra zaiwaniają jak osły, a faceci mogą co najwyżej otworzyć piwo w fotelu, to trudno się dziwić, że potem delikwenta trzeba 'wychować' jeszcze raz ;)Natomiast komentarze 'pomaga mi w domu', 'pomaga mi przy dziecku' są faktycznie dla mnie nie zrozumiałe i przy okazji pokazują, jak głęboko mamy nadal zakorzenione, że obowiązki we wspólnym domu i przy wspólnym dziecku są nadal nasze - kobiece, a mężczyzna może co najwyżej pomóc, za co powinnyśmy być dozgonnie wdzięczne... ;/-Autorko: niestety, ale jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. Także radzę Ci zacząć coś z tym robić.Ja sobie nie wyobrażam związania się z kimś kto uważa, że jest "niegodny" prania, zmywania i gotowania. U mnie w domu czy tata, czy brat, normalnie zawsze funkcjonowali i angażowali się w obowiązki domowe. Inny model uważam za anormalny (no chyba, że kobiecie taki pasuje i wyraźnie na własną prośbę chce kogoś we wszystkim wyręczać, wtedy mi nic do cudzych ustaleń). Nie rozumiem też nigdy komentarzy w stylu "bo faceta trzeba sobie wychować" - to przepraszam, ja jestem w związku z mężczyzną, czy z psem? Psa sobie trzeba wychować i wytresować tak, żeby nie sikał na kanapę, dorosły człowiek chyba powinien wiedzieć sam z siebie, że nie zostawia się po sobie bałaganu. Albo jeszcze lepiej, "wychowałam go sobie to mi pomaga" - jakby to był jakiś ponadludzki wyczyn i nieziemska radość, że ktoś robi to co powinien we własnym domu. Po co się z tego typu osobami wiązać? - masochizm właśnie? Tak niskie poczucie własnej wartości, że wierzy się w to, że nikt lepszy się nie trafi? Jakieś całkowite zaślepienie? "Ludzie się nie zmieniają" - na pewno nie zmieniają całkowicie moralności i przyzwyczajeń. Jak ktoś głęboko wierzy w to, że jestem panem i władcą, wokół którego trzeba skakać, to po co się łudzić?
Niby trudno się dziwić, tylko nie wiem jak można się w takie "wychowywanie" bawić. Dla mnie to byłby przejaw skrajnego braku szacunku do najbliższej osoby gdybym zobaczyła, że np. facet siedzi i sączy piwo, a jego mama przesuwa meble, targa ciężkie siatki i tak dalej. Po co się wiązać z kimś takim? - mówię, to nie słodki szczeniaczek, który nie rozumie, że gryzienie butów jest be. Tylko dorosły człowiek, który z pełną świadomością, egoistycznie leży i patrzy jak jego własna matka się męczy. Skoro ktoś nie szanował matki to dla mnie byłby to jasny znak, że mnie też szanować nie będzie. Czułabym się też paskudnie i chyba nie potrafiłabym spojrzeć własnemu dziecku w oczy, gdybym miała kiedyś córkę i musiała jej tłumaczyć, żeby posprzątała po tatusiu i generalnie chodziła wokół niego na paluszkach, bo tatuś sobie teraz filtruje nerki i sprawdza czy nasz pilot od telewizora działa.
1 grudnia 2015, 13:56
ale z takim charakterem i osobowością poddańczą jak mówicie przyciąga się określonych facetów i tylko takich. żeby coś zmienić trzeba zacząć najpierw od siebie.. co z tego, że zmieni faceta jak będzie się z nim źle czuła, bo nie będzie jej dostarczał cierpiętniczych wrażeń?Wydaje mi się, że nawet nie trzeba mieszkać ze sobą przed ślubem, żeby poznać swojego partnera. Wystarczy obserwować w codziennych sytuacjach i obgadać przed ślubem istotne kwestie. Tylko że niektórzy mają klapki na oczach i nie chcą dostrzec pewnych spraw, więc pretensje mogą mieć tylko do siebie. Z tą masochistką to niestety racja, sporo jest kobiet o postawie ''miłość to cierpienie, o związek trzeba walczyć'' (tylko szkoda, że jednostronnie), a to idealny grunt pod toksyczne relacje.Bywa, ze kobieta jest masochistka i szuka solidnych cierpien na cale zycie, albo nie zna meza przed slubem ( nie chciala z nim zamieszkac, bo jej religia zabraniala) i wyszla za maz koresponencyjnie.No bo nie wyobrazam sobie, ze ukochany misiaczek traktuje kobiete jak sprzataczke i darmowa prostytutke a kobieta jest w siodmym niebie.
Racja, trzeba zacząć od siebie, popracować nad poczuciem własnej wartości, zacząć stawiać siebie na pierwszym miejscu. W skrajnych przypadkach pójść na terapię.