- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 listopada 2015, 13:02
22 listopada 2015, 13:09
Daj mu trochę wolności ;) Nie naciskaj za każdym razem, napisz pierwsza smsa na dobranoc.
22 listopada 2015, 13:30
Wiesz co ? Piszę z perspektywy osoby zaręczonej , która studiuje 2 kierunki dziennie i jest w ponad 4-letnim związku . Dodam jeszcze ,że razem mieszkamy . Trochę Cię rozumiem bo chyba każdy z nas potrzebuje zainteresowania ze strony partnera . Jednak często jest tak ,że wracam wieczorem tak padnięta , że ani nie mam siły okazywać emocji ani nawet nie mam ochoty rozmawiać . Jedyne o czym marzę wtedy to coś zjeść , położyć się do łóżka , włączyć serial i żeby nikt mi tyłka nie zawracał . Wiele było między nami kłótni na ten temat , właśnie ,że ja jestem zimna , że nie okazuję zainteresowania . Mój facet zrozumiał kiedy sam wreszcie zdecydował się pójść na studia . Do tego czasem jest tak ,że na zajęciach czegoś się nie zrozumiało ,albo ,że ma się dużo nauki na następny dzień i wtedy nie wie się czy da się radę , a ostatnim czego się wtedy potrzebuje to pogadać z kimś , kto tych problemów nie ma . Ja np . wtedy nie mam ochoty gadać z narzeczonym , mówię ,że jestem zmęczona ,żeby dał mi spokój , natomiast na fajkę z moją najlepszą kumpelą ze studiów jak pójdziemy to mogę przegadać ze 2 godziny bo wiem ,że ona ma tyle samo nauki , rozumie to i łatwiej się z kimś takim gada . Nie możesz mieć pretensji ,że on nie ma ochoty danego dnia z Tobą gadać ,bo gdy człowiek ma taki temperament jak ja , to w momencie gdy jestem zmęczona ludzie mnie drażnią . Wyluzuj i daj facetowi żyć życiem studenckim , bo na niektórych kierunkach to wcale nie jest łatwe życie .
22 listopada 2015, 13:30
Wiesz co ? Piszę z perspektywy osoby zaręczonej , która studiuje 2 kierunki dziennie i jest w ponad 4-letnim związku . Dodam jeszcze ,że razem mieszkamy . Trochę Cię rozumiem bo chyba każdy z nas potrzebuje zainteresowania ze strony partnera . Jednak często jest tak ,że wracam wieczorem tak padnięta , że ani nie mam siły okazywać emocji ani nawet nie mam ochoty rozmawiać . Jedyne o czym marzę wtedy to coś zjeść , położyć się do łóżka , włączyć serial i żeby nikt mi tyłka nie zawracał . Wiele było między nami kłótni na ten temat , właśnie ,że ja jestem zimna , że nie okazuję zainteresowania . Mój facet zrozumiał kiedy sam wreszcie zdecydował się pójść na studia . Do tego czasem jest tak ,że na zajęciach czegoś się nie zrozumiało ,albo ,że ma się dużo nauki na następny dzień i wtedy nie wie się czy da się radę , a ostatnim czego się wtedy potrzebuje to pogadać z kimś , kto tych problemów nie ma . Ja np . wtedy nie mam ochoty gadać z narzeczonym , mówię ,że jestem zmęczona ,żeby dał mi spokój , natomiast na fajkę z moją najlepszą kumpelą ze studiów jak pójdziemy to mogę przegadać ze 2 godziny bo wiem ,że ona ma tyle samo nauki , rozumie to i łatwiej się z kimś takim gada . Nie możesz mieć pretensji ,że on nie ma ochoty danego dnia z Tobą gadać ,bo gdy człowiek ma taki temperament jak ja , to w momencie gdy jestem zmęczona ludzie mnie drażnią . Wyluzuj i daj facetowi żyć życiem studenckim , bo na niektórych kierunkach to wcale nie jest łatwe życie .
22 listopada 2015, 13:42
Jeśli sama mówisz, że dopiero poszedł na studia, do tego nie za łatwe, to pomimo tego, że chciałabyś trochę uczucia i uwagi- poluzuj więzi. Jedyne, do czego dążysz poprzez ciągłe wszczynanie kłótni i pretensje, to rozpad związku. Uprośćmy ten model, pomińmy jego brak zaangażowania i spójrzmy z boku- ciągle się wkurzasz, gniewasz, wydzwaniasz. Trochę generalnie wisisz mu na ramieniu i sapiesz do ucha.
Trafił w zupełnie nowe miejsce, do nowych ludzi, wykładowców, pewnie chce jakiś interakcji z innymi osobami w swojej grupie, bo tak na studiach zawsze raźniej, kiedy jest od kogo wziąć notatki, z kim iść na piwo i ponarzekać. Musisz przeboleć nawet, że to nie będziesz Ty. Nie wiesz, jak tam jest, przez co w kategorii "studenckiego życia" trochę wypadniesz z obiegu. Moi znajomi spoza studiów zawsze się śmieją, że jak próbuję im na coś ponarzekać, to nawet nie wiedzą, o czym mówię.
Daj mu kilka dni całkowitej obojętności, zamiast domagać się takich nieszczerych i wymuszonych pieszczot i uczuć. Natomiast jeśli po tych kilku dniach on sam się nie obudzi i nie usłyszysz od niego żadnej fajnej wieści, to wtedy zacznij się poważnie zastanawiać, co tu jest grane
Edytowany przez Bleuets 22 listopada 2015, 13:46
22 listopada 2015, 13:53
Jeśli sama mówisz, że dopiero poszedł na studia, do tego nie za łatwe, to pomimo tego, że chciałabyś trochę uczucia i uwagi- poluzuj więzi. Jedyne, do czego dążysz poprzez ciągłe wszczynanie kłótni i pretensje, to rozpad związku. Uprośćmy ten model, pomińmy jego brak zaangażowania i spójrzmy z boku- ciągle się wkurzasz, gniewasz, wydzwaniasz. Trochę generalnie wisisz mu na ramieniu i sapiesz do ucha. Trafił w zupełnie nowe miejsce, do nowych ludzi, wykładowców, pewnie chce jakiś interakcji z innymi osobami w swojej grupie, bo tak na studiach zawsze raźniej, kiedy jest od kogo wziąć notatki, z kim iść na piwo i ponarzekać. Musisz przeboleć nawet, że to nie będziesz Ty. Nie wiesz, jak tam jest, przez co w kategorii "studenckiego życia" trochę wypadniesz z obiegu. Moi znajomi spoza studiów zawsze się śmieją, że jak próbuję im na coś ponarzekać, to nawet nie wiedzą, o czym mówię. Daj mu kilka dni całkowitej obojętności, zamiast domagać się takich nieszczerych i wymuszonych pieszczot i uczuć. Natomiast jeśli po tych kilku dniach on sam się nie obudzi i nie usłyszysz od niego żadnej fajnej wieści, to wtedy zacznij się poważnie zastanawiać, co tu jest grane
22 listopada 2015, 14:02
Tak jak koleżanka wyżej- z własnego przykładu powiem Ci po prostu tyle, że przez pierwszy semestr studiów bardzo zaniedbałam wszystkich starych znajomych i sympatię. Ogarnięcie wszystkiego absorbowało cały mój czas, poznawałam też nowych ludzi i miałam kolokwialnie wrażenie, że Ci starzy- tyłek mi zawracają i pieklą się bez potrzeby. Nie chciałam z nimi gadać, bo poklepanie po ramieniu i nawet szczere współczucie nie rekompensowało mi faktu, że oni owszem, tak naprawdę nie mają pojęcia, o co ja tu właściwie jazgot podnoszę. Znajomi z grupy- to już zupełnie co innego. Ale na zakończenie- 1) tak, to była w całości MOJA WINA 2) przeszło mi szybko