- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
3 września 2015, 18:20
Taka mam mala reflesyjke od kilku dni. Jest naprawde niewiele spraw/rzeczy, ktore lubimy razem z moim partnerem. Wciaz nie moge sie do tego przyzwyczaic (jestesmy ze soba ponad 15 miesiecy). Z bylym mezem robilismy wiele rzeczy razem i sprawialo nam to szczera przyjemnosc. Wtedy czulam sie o wiele bardziej przyjemnie, komfortowo, szczesliwie, sympatycznie... Jakkolwiek by to brzmialo. Naprawde to warunek na fajne zycie? A moze tak mnie zycie nauczylo, zwiazki przyzwyczaily, ze powinno wiekszosc czasu spedzac razem? Moze kazdy, bez bolu, powinien robic co lubi? Smuci mnie to, ze jest tyle roznic miedzy nami:(
4 września 2015, 19:33
Ja zawsze twierdzę, że całkowite podobienstwo jest dobre w przyjaźni, w związku też, ale fajne są przeciwieństwa, wlaszcza w tym jak jedna osoba jest nerwowa, to dobrze gdy druga potrafi zachowac stoicki spokój, czasami trzeba sie uzupełniać, bo inaczej jest ciężko.
5 września 2015, 00:27
Ja i mój mąż jesteśmy totalnie różni, ze wspólnych zainteresowań przychodzi mi do głowy tylko picie . Jak na razie taki układ hula, jak długo, to nie wiem. Mało rzeczy robimy wspólnie, nie przeszkadza nam to.
Edytowany przez 58ce823092c2e5104841cccafcb96472 5 września 2015, 00:28