- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 sierpnia 2015, 11:58
Chciałabym się poradzić /porównać moja opinię. Otóż mam ośmiomiesięczne dziecko, mieszkam w domu rodzinnym z mężem na jednym pietrze my na drugim moi rodzice i 23 letnia siostra. siostra deklaruje ,że nie chce mieć nigdy dzieci ok. szanuje to nie namawiam. Problem polega na tym,że ona nawet nigdy nie dotknęła mojego syna, on sie do niej usmiecha to wtedy czasem sie usmiechnie. Często przebywam u rodziców w takim pokoju gościnnym gdzie jest telewizor każdy może posiedzieć , ale nie jest to niczyj pokój ,że tak powiem . czasem tam zostają zabawko dziecka a dzisiaj była taka sytuacja nie pierwszy raz ,że zostawiłam chusteczkę nawilżana która wytarłam dziecku buzię. Ona tą chusteczkę wzięła w dwa place jakby to była co najmniej kupa. Więc jej mówię,że kuwete kocia myje bez obrzydzenia a taką chusteczkę niesie jakby moje dziecko miało ja czymś zarazić. Przeszkadza jej wszystko co zostawiam dziecka w tym w/w pokoju a przecież to nie jest jej pokój a jak czasem zostawiam dziecko babci na pare minut aby np zrobić mu jeść to przydaję sie te zabawki/kocyk. Wkurzam się bo siostra lepiej traktuje obcego psa bo go np od razu pogłaska a mojego dziecka , nie dotknie, nigdy nie wzięła na ręce, na spacer po prostu nigdy. No i tak się zastanawiam czy faktycznie pilnować sie aby tam nic dzieciowego nie zostawało ale z drugiej strony sobie mysle,że skoro rodzicom nie przeszkadza to może trzeba ją olać? Juz nie wspomne o tym ,ze czasem fajnie by było jakby mi ktos z dzieckiem został na godzinkę, mieszkamy w 6 osób i jakby nie mąż to ja bym nigdzie bez dziecka nie mogła wyjsć. Co myslicie o takim zachowaniu 23-latki? może ja przesadzam?
30 sierpnia 2015, 22:25
Mówię tylko o tym jak bardzo jest nieadekwatne porównywanie ludzi do innego gatunku.
Możemy też nas porównać do myszy laboratoryjnych. 3/10 nie chciało mi kopulować, 2/10 zjadło swoje młode, 1/10 młodymi się nie zajmowała aż padły, 4/10 odchowały. Możemy przełożyć to na gatunek ludzki i wysnuć wniosek, że tylko 40% kobiet nadaje się na matki.
Twoja logika ssie.
30 sierpnia 2015, 22:37
No tak, ale weź pod uwagę to, że podajesz przykłady zwierząt, które już mają te swoje szczenięta, czy cielaki i zestawiasz go z przykładem człowieka, który nie ma niemowlęcia (bo jak na razie awersję do dzieci deklarowały w temacie jedynie kobiety bezdzietne). Jeżeli już chcesz badać tego typu analogię to zadaj pytanie czy każda suka, która jeszcze nigdy się nie oszczeniła zajmowałaby się szczeniętami innej suki? Każda krowa, która się nigdy jeszcze nie ocieliła zajmowałaby się dzieckiem innej krowy? Nie wiem, nie znam się na tyle na zoologi, żeby móc teraz jednoznacznie odpowiedzieć, ale mam wrażenie, że niekoniecznie. Trzeba by było wziąć też poprawkę na to, że jedne zwierzęta są stadne, drugie nie. Lwy są zwierzętami stadnymi, wzajemnie opiekują się swoimi młodymi. Domowe koty (i zresztą większość kotowatych) już nie. Jak bezdomnym kotkom samochód zabije matkę to bardzo prawdopodobne, że zdechną z głodu, inna kotka ich nie przygarnia. Człowiek czasami takie znajdy podstawia kociej mamce i ta ich nie odrzuc, ale zwróć uwagę, że właśnie zachodzi tutaj ta zewnętrzna zupełnie ingerencja. Człowiek jest zwierzęciem stadnym? - na pewno nie w tym rozumieniu co lew, czy wataha wilków. Ja nie bardzo dam radę wchodzić głębiej w dyskusję, nie znam się na tyle na zoologii, antropologii, ewolucji i tak dalej, ale uważam, że użyłaś nie do końca trafnej analogii. Poza tym dyskutujemy abstrakcyjnie, mówimy o codziennych sytuacjach, w których ktoś deklarował, że na przykład nie chce dziecka dotknąć. I nie ma takiej konieczności, dziecko przecież ma opiekunów. Ciężko tak generalizować i z góry, arbitralnie osądzać, że ktoś jest "dziwolągiem" i w sytuacji skrajnej, kiedy na przykład znalazłby osierocone dziecko na ulicy by go nie podniósł, nie ogrzał i tak dalej (chociażby do czasu przyjazdu pogotowia).Absolutnie nie oczekuję od nikogo, że będzie miał dzieci. To zbyt poważna sprawa, żeby wywierać na kogoś presję. Myślę tylko, że całkowity brak instynktu skądś się bierze - choćby z tego, że człowiek pamięta to, czego doświadczył i nie chce tego powielać. Brak instynktu macierzyńskiego nie może być naturalny, bo już dawno byśmy wyginęli.I jeszcze jedno. Skoro nie chcesz mieć dzieci, to dlaczego ten temat wzbudził w Tobie emocje? Co Cię obchodzi, kto się czego doszukuje w Twojej decyzji. Mnie całkowicie nie obchodzi, czego ktoś się doszukuje w mojej chęci posiadania dziecka. Może sobie na ten temat doktorat napisać.Wileno, chodzi mi o niższy poziom abstrakcji. Nie o Javę, a o Asemblera. Nie znam np. psa, który odrzuciłby swoje małe i poszedł wychowywać kocięta. Nie znam krowy, która odepchnęłaby cielaka, a karmiłaby źrebię. Jeśli są takie przypadki, to inicjowane przez człowieka. To niezgodne z naturą. Można oczywiście nie przepadać za dziećmi - nie każdy ma dar do pracy w żłobku i nikt od nikogo tego nie wymaga, ale mówienie o obrzydzeniu, czy awersji, to dużo za daleko.Zmierzając do sedna - smutne jest to, jak ludzie chcący mieć (lub już mają) dzieci tak strasznie naciskają na tych, którzy ich mieć nie chcą. Nie możecie tego zrozumieć? Ok, ale spuście z tonu. Bo ja nie łażę za nikim się nie dopytuję, dlaczego to dziecko pragnie mieć, ani nie podważam ich decyzji doszukując się jakiś psychologicznych podstaw.
Rzeczywiście trudno o pełną analogię, bo taka krowa np. nie bardzo ma wybór, czy chce rodzić własne dzieci, czy też nie. Ale podejrzewam, że gdyby własnych nie miała, to źrebiąt by nie przygarniała. Czy przygarnęłaby inne cielę? Nie wiem. Też nie jestem zoologiem. Niemniej jednak nie widziałam krowy brzydzącej się cielęciem innej krowy. Ja nie mówię o niechęci do zajmowania się czyimiś dziećmi. To jest inny poziom abstrakcji. Nie każdy chce poświęcać swoje cenne minuty komuś innemu. I ok. Ja mówię o brzydzeniu się dziećmi i o awersji do nich, która bije z niektórych wypowiedzi. Nie wykluczam też, że jest ona przejaskrawiona na potrzeby poczucia się lepszym od Matek Polek.
30 sierpnia 2015, 22:39
Mówię tylko o tym jak bardzo jest nieadekwatne porównywanie ludzi do innego gatunku. Możemy też nas porównać do myszy laboratoryjnych. 3/10 nie chciało mi kopulować, 2/10 zjadło swoje młode, 1/10 młodymi się nie zajmowała aż padły, 4/10 odchowały. Możemy przełożyć to na gatunek ludzki i wysnuć wniosek, że tylko 40% kobiet nadaje się na matki. Twoja logika ssie.
Czytając to forum, można wysnuć wniosek, że dużo mniej. Nie trzeba odwoływać się do myszy.
30 sierpnia 2015, 22:41
Czytając to forum, można wysnuć wniosek, że dużo mniej. Nie trzeba odwoływać się do myszy.Mówię tylko o tym jak bardzo jest nieadekwatne porównywanie ludzi do innego gatunku. Możemy też nas porównać do myszy laboratoryjnych. 3/10 nie chciało mi kopulować, 2/10 zjadło swoje młode, 1/10 młodymi się nie zajmowała aż padły, 4/10 odchowały. Możemy przełożyć to na gatunek ludzki i wysnuć wniosek, że tylko 40% kobiet nadaje się na matki. Twoja logika ssie.
30 sierpnia 2015, 22:46
Czy forum vitalia jest odpowiednikiem całej populacji czy raczej jest to pewna specyficzna grupa? Poza tym nie wypowiedzieli się wszyscy użytkownicy więc ciężko cokolwiek stwierdzić na podstawie jednego tematu.Czytając to forum, można wysnuć wniosek, że dużo mniej. Nie trzeba odwoływać się do myszy.Mówię tylko o tym jak bardzo jest nieadekwatne porównywanie ludzi do innego gatunku. Możemy też nas porównać do myszy laboratoryjnych. 3/10 nie chciało mi kopulować, 2/10 zjadło swoje młode, 1/10 młodymi się nie zajmowała aż padły, 4/10 odchowały. Możemy przełożyć to na gatunek ludzki i wysnuć wniosek, że tylko 40% kobiet nadaje się na matki. Twoja logika ssie.
A jaką część populacji myszy badałaś? Czy nie była to przypadkiem pewna specyficzna grupa? Gwoli ścisłości - moje odniesienie do populacji forum, było kpiną. W końcu sama pisałam, że nie znam w życiu takich kobiet.
30 sierpnia 2015, 22:50
Rzeczywiście trudno o pełną analogię, bo taka krowa np. nie bardzo ma wybór, czy chce rodzić własne dzieci, czy też nie. Ale podejrzewam, że gdyby własnych nie miała, to źrebiąt by nie przygarniała. Czy przygarnęłaby inne cielę? Nie wiem. Też nie jestem zoologiem. Niemniej jednak nie widziałam krowy brzydzącej się cielęciem innej krowy. Ja nie mówię o niechęci do zajmowania się czyimiś dziećmi. To jest inny poziom abstrakcji. Nie każdy chce poświęcać swoje cenne minuty komuś innemu. I ok. Ja mówię o brzydzeniu się dziećmi i o awersji do nich, która bije z niektórych wypowiedzi. Nie wykluczam też, że jest ona przejaskrawiona na potrzeby poczucia się lepszym od Matek Polek.No tak, ale weź pod uwagę to, że podajesz przykłady zwierząt, które już mają te swoje szczenięta, czy cielaki i zestawiasz go z przykładem człowieka, który nie ma niemowlęcia (bo jak na razie awersję do dzieci deklarowały w temacie jedynie kobiety bezdzietne). Jeżeli już chcesz badać tego typu analogię to zadaj pytanie czy każda suka, która jeszcze nigdy się nie oszczeniła zajmowałaby się szczeniętami innej suki? Każda krowa, która się nigdy jeszcze nie ocieliła zajmowałaby się dzieckiem innej krowy? Nie wiem, nie znam się na tyle na zoologi, żeby móc teraz jednoznacznie odpowiedzieć, ale mam wrażenie, że niekoniecznie. Trzeba by było wziąć też poprawkę na to, że jedne zwierzęta są stadne, drugie nie. Lwy są zwierzętami stadnymi, wzajemnie opiekują się swoimi młodymi. Domowe koty (i zresztą większość kotowatych) już nie. Jak bezdomnym kotkom samochód zabije matkę to bardzo prawdopodobne, że zdechną z głodu, inna kotka ich nie przygarnia. Człowiek czasami takie znajdy podstawia kociej mamce i ta ich nie odrzuc, ale zwróć uwagę, że właśnie zachodzi tutaj ta zewnętrzna zupełnie ingerencja. Człowiek jest zwierzęciem stadnym? - na pewno nie w tym rozumieniu co lew, czy wataha wilków. Ja nie bardzo dam radę wchodzić głębiej w dyskusję, nie znam się na tyle na zoologii, antropologii, ewolucji i tak dalej, ale uważam, że użyłaś nie do końca trafnej analogii. Poza tym dyskutujemy abstrakcyjnie, mówimy o codziennych sytuacjach, w których ktoś deklarował, że na przykład nie chce dziecka dotknąć. I nie ma takiej konieczności, dziecko przecież ma opiekunów. Ciężko tak generalizować i z góry, arbitralnie osądzać, że ktoś jest "dziwolągiem" i w sytuacji skrajnej, kiedy na przykład znalazłby osierocone dziecko na ulicy by go nie podniósł, nie ogrzał i tak dalej (chociażby do czasu przyjazdu pogotowia).Absolutnie nie oczekuję od nikogo, że będzie miał dzieci. To zbyt poważna sprawa, żeby wywierać na kogoś presję. Myślę tylko, że całkowity brak instynktu skądś się bierze - choćby z tego, że człowiek pamięta to, czego doświadczył i nie chce tego powielać. Brak instynktu macierzyńskiego nie może być naturalny, bo już dawno byśmy wyginęli.I jeszcze jedno. Skoro nie chcesz mieć dzieci, to dlaczego ten temat wzbudził w Tobie emocje? Co Cię obchodzi, kto się czego doszukuje w Twojej decyzji. Mnie całkowicie nie obchodzi, czego ktoś się doszukuje w mojej chęci posiadania dziecka. Może sobie na ten temat doktorat napisać.Wileno, chodzi mi o niższy poziom abstrakcji. Nie o Javę, a o Asemblera. Nie znam np. psa, który odrzuciłby swoje małe i poszedł wychowywać kocięta. Nie znam krowy, która odepchnęłaby cielaka, a karmiłaby źrebię. Jeśli są takie przypadki, to inicjowane przez człowieka. To niezgodne z naturą. Można oczywiście nie przepadać za dziećmi - nie każdy ma dar do pracy w żłobku i nikt od nikogo tego nie wymaga, ale mówienie o obrzydzeniu, czy awersji, to dużo za daleko.Zmierzając do sedna - smutne jest to, jak ludzie chcący mieć (lub już mają) dzieci tak strasznie naciskają na tych, którzy ich mieć nie chcą. Nie możecie tego zrozumieć? Ok, ale spuście z tonu. Bo ja nie łażę za nikim się nie dopytuję, dlaczego to dziecko pragnie mieć, ani nie podważam ich decyzji doszukując się jakiś psychologicznych podstaw.
Nie wiem jak my ludzie mielibyśmy się dowiedzieć o tym czy krowa brzydzi się cielaka innej krowy. W wypadku ludzi to obrzydzenie* znajduje wyraz w wypowiedzi na forum internetowym, jak już gdzieś tam wcześniej pisałam, wypowiedzi nieskierowanej do konkretnej osoby. Raczej nikt nie podchodzi do matki z wózkiem w parku tylko po to, żeby powiedzieć jej, że ma obrzydliwe dziecko. Krowy tak samo, ostentacyjnie swojego obrzydzenia nie demonstrują, a co sobie tam myślą to ich prywatna sprawa - raczej się nie dowiemy, chyba że w Wigilię ;) Poza tym człowiek, a suka, krowa, czy lwica to jednak trochę inny poziom rozwoju mózgu, świadomości i w konsekwencji umiejętności sformułowania opinii na jakiś temat. Jak chcemy tak sobie porównywać to w sumie musielibyśmy się cofnąć do jaskini - tam było życie stadne, jeden model życia, alternatyw brak, wtedy można tak naprawdę porównywać gatunek ludzki z gatunkami zwierząt, rozwój cywilizacji sprawia, że takie porównania prowadzą po prostu do absurdu - zresztą prawdę powiedziawszy dziwnie się czuję zestawiając kobiety z krową i im dalej brnę tym bardziej czuję, że to kiepski pomysł.
Ja mam cały czas na myśli obrzydzenie w rozumieniu brzydzenia się wymiocinami i resztą wydzielin, zapachem, poziomem hałasu emitowanym przez płaczące dziecko - nie o obrzydzeniu drugim człowiekiem w ogólności, bo to uważam za (nomen omen) nieludzkie.
31 sierpnia 2015, 09:39
A dla mnie ta niechęć do dzieci Twojej siostry ma drugie dno: rodzice oddali Ci piętro w domu, a Ty ze swoim dzieckiem pojawiasz się częściej niż od święta w ich przestrzeni, którą anektujesz zużytymi chusteczkami, zabawkami i rzeczami niemowlaka na własne potrzeby. Moim zdaniem demonstrowana niechęć do Twego dziecka jest obroną siostry przed Twoim rozpychaniem się. Cóż z tego, że rodzice i siostra mają 4 duże pokoje - oddali Ci znacznie więcej miejsca niż siostrze i mało Ci. Jeszcze Twoje oczekiwania co do przejmowania Twego malucha "na godzinkę", abyś Ty miała wolny czas. A myślałaś o niani co jakiś czas, albo żeby przypilnować dziecko koleżance? Potem ona Tobie i będziesz miała czasem wolne. Rodzinie wystarczy, że muszą słyszeć płacz Twego dziecka. Przychodź do nich na wyraźne zaproszenie: niedzielny obiad, czy piątkowa herbatka, a przypuszczam, że siostra stopniowo zmniejszy swą niechęć do dzieci, a nawet może polubi siostrzeńca/siostrzenicę.Krótko mówiąc nie czuj się na ich piętrze jak domownik, tylko jak gość i tak się tam zachowuj. Jak prosisz mamę o pomoc to też proś, aby wpadła do Ciebie i tam zajęła się maleństwem. Jesteś już na swoim, choć w domu rodziców, którzy pomogli Ci wystarczająco dając samodzielne mieszkanie. Daj im pożyć i wreszcie uwolnij od swoich spraw.
Bardzo mądre słowa.
31 sierpnia 2015, 12:21
Absolutnie nie oczekuję od nikogo, że będzie miał dzieci. To zbyt poważna sprawa, żeby wywierać na kogoś presję. Myślę tylko, że całkowity brak instynktu skądś się bierze - choćby z tego, że człowiek pamięta to, czego doświadczył i nie chce tego powielać. Brak instynktu macierzyńskiego nie może być naturalny, bo już dawno byśmy wyginęli.I jeszcze jedno. Skoro nie chcesz mieć dzieci, to dlaczego ten temat wzbudził w Tobie emocje? Co Cię obchodzi, kto się czego doszukuje w Twojej decyzji. Mnie całkowicie nie obchodzi, czego ktoś się doszukuje w mojej chęci posiadania dziecka. Może sobie na ten temat doktorat napisać.Wileno, chodzi mi o niższy poziom abstrakcji. Nie o Javę, a o Asemblera. Nie znam np. psa, który odrzuciłby swoje małe i poszedł wychowywać kocięta. Nie znam krowy, która odepchnęłaby cielaka, a karmiłaby źrebię. Jeśli są takie przypadki, to inicjowane przez człowieka. To niezgodne z naturą. Można oczywiście nie przepadać za dziećmi - nie każdy ma dar do pracy w żłobku i nikt od nikogo tego nie wymaga, ale mówienie o obrzydzeniu, czy awersji, to dużo za daleko.Zmierzając do sedna - smutne jest to, jak ludzie chcący mieć (lub już mają) dzieci tak strasznie naciskają na tych, którzy ich mieć nie chcą. Nie możecie tego zrozumieć? Ok, ale spuście z tonu. Bo ja nie łażę za nikim się nie dopytuję, dlaczego to dziecko pragnie mieć, ani nie podważam ich decyzji doszukując się jakiś psychologicznych podstaw.
Wzbudził we mnie emocje, ponieważ grupa kobiet, która nie rozumie braku chęci posiadania/zajmowania się dziećmi jak zwykle "wie lepiej" i podkreśla nienaturalne zachowanie siostry autorki tematu. A to mnie denerwuje.
Faktycznie, jasno napisałaś, że nic Cię nie obchodzi moja niechęć do dzieci, ale na siłę doszukujesz się nienaturalności w tej postawie. I zaznaczasz, że Ciebie nic nie obchodzi, jak ktoś doszukuje się czegoś w Twojej chęci posiadania dziecka - no i super, ale widzę, że nie zrozumiałaś przykładu. Bo właśnie o to chodzi, że nas (bezdzietne) nic a nic nie obchodzi ten fakt, że ktoś się decyduje na dziecko, ale za to już wszystkie matki, bardzo interesuje dlaczego ktoś tych dzieci mieć nie chce i doszukuje się jakiegoś drugiego dna. I ja mogę takie matce tłumaczyć dlaczego nie chcę, ale z doświadczenia wiem, że to strata czasu. Dlatego też bardzo często mówię "nie bo nie" i pytam "a dlaczego urodziłaś dziecko?" nie po to, żeby mnie interesowała odpowiedź, tylko żeby zasygnalizować, jak bardzo nie na miejscu są takie dochodzenia "dlaczego ja nie chcę" i "ojejku to takie nienaturalne". A po prawdzie jest to znacznie mniej skomplikowane.
I to nie jest kwestia, że ja się przejmuję tym, że ktoś mnie non stop wypytuje o to dlaczego nie chcę rodzić tylko uważam, że częste nagonki, podpytywania, doszukiwanie się czegoś jest krzywdzące. Dlaczego mam się czuć zaszczuta i wybrakowana, bo społeczeństwo mnie szufladkuje i głośno daje wyraz swojemu niezadowoleniu?
...... Ostatnio po tym morderstwie jestem wyjątkowo wyczulona na jakąkolwiek wrogość wobec dzieci i dlatego cały ten vitaliowy dzieciowstręt budzi wemnie niesmak. Przepraszam jeśli kogoś uraziłam. Dobranoc :)
Proszę, nie myl niechęci z wrogością....
31 sierpnia 2015, 15:06
Znacie mnie nie od dziś i wiecie że zazwyczaj daleka jestem od osądzania konkretnych ludzi :) może źle to sformułowalam bo byłam już okropnie zmęczona. O tej dziewczynie napisalam że jest dziwna bo to jest niekulturalnie tak to obrzydzenie pokazywać. Nie wiadomo też co jest przyczyną jej zachowania. A dziwolągami są dla mnie ludzie nienawidzący i brzydzący sie własnego gatunku. Myślę że mogą być nawet niebezpieczni, bo jest jest takie aspołeczne i trąci socjopatią. ( nie chodzi mi tu o brzydzenie się kupą czy śliną bo to normalne, mnie np brzydzą avatary z ustami i wywalonym językiem albo jedna dziewczyna ma avatar z obślinionymi ustami i mi się dźwiga jak to widzę, rzygi moich bratanków też mnie nie zachwycają :)) Wracając do tematu, mam nadzieję ze dziewczyna nie należy do tych ludzi i to zwykła niechęć :) . Nie psujmy sobie nerwów na koniec lata. Ostatnio po tym morderstwie jestem wyjątkowo wyczulona na jakąkolwiek wrogość wobec dzieci i dlatego cały ten vitaliowy dzieciowstręt budzi wemnie niesmak. Przepraszam jeśli kogoś uraziłam. Dobranoc :)
O ile "sfrustrowanym dziwolągiem" mnie rozbawiłaś, to tu po prostu przegięłaś.
Sprawa tego morderstwa mną także wstrząsnęła i to do tego stopnia, że miałam koszary.
Uważasz, że ludzie bez instynktu rodzicielskiego chcą pomordować wszystkie dzieci? Że to właśnie TACY ludzie dopuszczają się tego typu zbrodni? W sumie nie oczekuję odpowiedzi, ale Ty powinnaś się zastanowić co piszesz. Zapewne "nie to miałaś na myśli", ale NIE MOŻNA powoływać się na tak odrażający i przerażający czyn, usprawiedliwiając swoją pogardę dla kobiet, które dzieci zwyczajnie brzydzą.
1 września 2015, 09:23
Autorko, jeśli jeszcze masz cierpliwość do tego wątku to apropo Twojej sytuacji - rozmawiałam z kimś na ten temat i ta opinia dała mi do myślenia. Mianowicie tu może chodzić też o jakiś wasz dawny zatarg, że może siostra odgrywa się na Tobie okazując ostentacyjny brak zainteresowania dzieckiem. Bo jak ktoś słusznie zauważył, że jeżeli zwyczajnie brzydziłaby się zużytej chusteczki to za chiny ludowe by jej nie dotknęła, a co dopiero w sposób ostentacyjny. Nie zmusiłaby się i tyle. Być może faktycznie, jej niechęć do dzieci jej to wszystko ułatwia, ale to nie jest problem, że nagle masz dziecko. Coś się musiało wydarzyć wcześniej...