- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
22 sierpnia 2015, 06:50
Ostrzegam, bardzo długi post :D
Od razu wolę wspomnieć: Nie, nie jest żonaty czy nawet w związku (,,kolega po fachu" z chemii, kiedy jest przekonany, że żaden uczeń nie słyszy [niestety często się myli] lubi czasem mu to wypomnieć), nie jest to moja fantazja (mam teraz dużo spraw na głowie i raczej nie marnowałabym czasu na wymyślanie historii w internecie. Konto jest dopiero założone, bo nikt na innych forach mi nie pomógł [jedyne odpowiedzi to internetowe łańcuszki, na takiej kafeterii aż strach cokolwiek napisać ._.], przy okazji już dawno chciałam się tu zarejestrować. Zmagam się z niedowagą, ale osoby z nadwagą, które starają się mimo przeciwności schudnąć, bardzo mnie motywują, więc (chociaż to nie jest raczej odpowiedni temat do tego) chcę się od razu przywitać :) Przejdę do tematu. Przepraszam za wszystkie powtórzenia (mam z nimi problem), piszę na szybko, mam mało czasu, bo o siódmej muszę wyjść:
Jest czwarta rano, pewnie jak to opublikuję będzie jakaś szósta. Nie potrafię przespać kolejnej nocy i z nieznanego mi powodu czuję, że muszę właśnie teraz napisać ten temat. To trochę trudne, bo ze względu na późną (wczesną?) godzinę, ciężko mi uporządkować myśli.
Mam siedemnaście lat, idę teraz do trzeciej klasy LO, on trzydzieści. Nie wiem za bardzo jak określić naszą relację, to bardzo skomplikowane i od jakiegoś czasu nie daję sobie rady. Uczy mnie historii, jestem z tego przedmiotu dość słaba (dwójki, trójki), przez pierwszą klasę nie zwracał na mnie szczególnej uwagi. Wszystko zmieniło się, kiedy na początku drugiej pod koniec lekcji przerobiliśmy tyle materiału, że zostało trochę czasu i zrobił nam luźniejsze kilka minut. Wszyscy zaczęli grać na telefonach, rozmawiać między sobą, a ja postanowiłam wreszcie skończyć od dawna czytaną książkę. Poznał po okładce swoją ulubioną sagę, po chwili wahania do mnie podszedł, a kiedy zamieniliśmy kilka zdań, postanowił się również dosiąść. Zaczęliśmy omawiać teorie fanowskie, rządy Aerysa II, prawdopodobieństwo zdobycia władzy przez Stannisa, tak się ,,zaangażowaliśmy" w to wszystko, że zostałam po lekcji.
Okazało się, że mamy masę wspólnych zainteresowań. Spędzanie każdej wolnej przerwy było już normą, po kilku tygodniach zaczęliśmy sobie pożyczać książki, polecać seriale, komentować mecze bokserskie... Rozmowa tak się ,,klei", że potrafimy żywo dyskutować nawet o kofeinie, bieganiu, oddawaniu krwi. Gorzej, kiedy zaczniemy temat muzyki, fanfiction czy książek, bardzo trudno nam skończyć i iść - że tak powiem - w swoją stronę. Mamy podobne poglądy, opinie, sposób myślenia. To chyba jedyna osoba, przy której nie krępuję się mówić tego, co myślę.
Kilka miesięcy temu zmarła bliska mi osoba, załamałam się, najchętniej nie wychodziłabym z domu. Mieliśmy ostatnią na tamten dzień wspólną lekcję. Zauważył, że jestem bliska płaczu i poprosił, żebym została, nazwał to ,,problemem z zadaniem domowym". Kiedy byliśmy w klasie sami, długo ze mną rozmawiał. Naprawdę mi to pomogło, czułam, że mam jego wsparcie. Opowiedział mi też o tym, jak w wieku szesnastu lat został osierocony. Emocje, które w sobie tłumiłam od pogrzebu, w końcu wybuchły i nie mogłam powstrzymać płaczu. Widziałam, jak się nad czymś zastanawiał, oczywiście wiedział, że nie powinien przekraczać pewnej granicy, ale w końcu mnie objął. Nie wiem czy te słowa nie wydają się zbyt mocne, ale nigdy nie czułam się bezpieczniej, niż w jego ramionach. Taki incydent już się nie powtórzył, ale często tłumaczył mi wiele spraw, dzielił się ze mną swoimi doświadczeniami, dzięki jego pomocy szybko doszłam do siebie.
Później próbowaliśmy się zdystansować, ograniczyliśmy nasze kontakty do minimum na moją prośbę, po prostu mnie to przerosło.
Koniec końców i tak niezbyt się udało. Brakowało mi jego uśmiechu, spojrzeń, humoru, głosu, samej obecności... Pewnego dnia wymieniliśmy się numerami. Gdyby nie fakt, że miał darmowe rozmowy i smsy, prawdopodobnie za telefon płaciłby więcej niż za prąd ^^
Od tylu miesięcy powstrzymuję się przed pocałowaniem go, przytuleniem, nawiązaniem jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Miałam kilku chłopaków, ale w sumie to nadal jestem dziewicą, nie wiem czy takie... intensywne odczucia (?) są normalne, nie czułam jeszcze czegoś takiego (nawet w połowie) do chłopaka-rówieśnika, bardzo podnieca mnie sam jego widok na korytarzu. Nawet jakbym chciała, to nie mogę ubrać w słowa tego, co się ze mną dzieje i jak silne przyciąganie czuję, kiedy jest bliżej. ,,Motyle" w brzuchu mam nawet, gdy ktoś wymówi jego nazwisko Wiem, dużo osób czytając to wszystko stwierdzi ,,to pewnie zauroczenie, imponuje ci", ale ja sądzę, że go kocham. Czasem mam wrażenie, że znam go bardziej niż samą siebie, co działa w obie strony. Mówi coś, kiedy ja dopiero o tym pomyślę. Czuję się związana z nim emocjonalnie. Jest ze mną szczery, jestem pewna, że mogę mu zaufać.
Byłam przekonana, że to jednostronne, wmawiałam sobie, że jest dla mnie miły, bo po prostu mnie lubi. Próbowałam z tym walczyć, od końca roku szkolnego zadzwonił i napisał do mnie parę razy, ale widać było, że nie chciał się narzucać. Nie reagowałam. W końcu nie wytrzymałam i do niego zadzwoniłam. Zaproponował kawę. Było tak jak zawsze, śmialiśmy się, rozmawialiśmy o tym, jak nam minęły te tygodnie (palnęłam na poczekaniu, że nagle wyjechałam i nie miałam zasięgu. Nie wyglądał na przekonanego, ale nie drążył tematu). Kiedy już odprowadził mnie niedaleko domu, byliśmy strasznie blisko. Nachylił się nade mną i położył mi dłoń na policzku. Tak bardzo tego chciałam, że nie wiedziałam, czy przejąć inicjatywę czy czekać. On w ostatnim momencie się wycofał i wpadł w słowotok, zrozumiałam tyle: przepraszał, nie chciał, żebym źle teraz o nim myślała, chociaż pewnie już za późno, poniosło go, nie potrafi się kontrolować, jest w końcu moim nauczycielem, przy okazji też idiotą, nie powinien nawet myśleć o mnie w ten sposób, na końcu nazwał się lekkomyślnym kretynem, przeprosił jeszcze raz, odprowadził mnie pod same drzwi, powiedział, że za jakiś czas zadzwoni i... poszedł ._. A ja byłam taka zdezorientowana, że nie mogłam wykrztusić nawet słowa.
Od tego czasu nie rozmawialiśmy.
Co powinnam zrobić? Wiem, że to kompletnie nieetyczne, nie powinno w ogóle mieć miejsca, jest moim nauczycielem, na dodatek trzynaście lat starszym (chyba warto dodać, że zawsze miałam ogromną słabość do starszych mężczyzn i nie czuję się tą różnicą wieku zrażona [wręcz przeciwnie], chociaż może powinnam), oboje możemy mieć przez to ogromne problemy i najlepiej by było, gdybyśmy to zakończyli tak szybko, jak to jest możliwe. Niestety nie potrafię. Czy ewentualny związek w ukryciu ma sens czy to raczej słaby pomysł, z góry skazany na porażkę? Pierwszy raz jestem w tak dziwnej sytuacji. Przede wszystkim chcę, żeby był szczęśliwy, a jeśli będzie, kiedy się ,,wycofam", postaram się.
Jeszcze jedno - nie faworyzuje mnie w żaden sposób, często wymaga ode mnie więcej.
Edytowany przez 714abcfa7772d26f7368fadaa9ebbbf8 22 sierpnia 2015, 06:57
22 sierpnia 2015, 23:06
Chciałam, ale nie potrafię, złamane serce będę miała, kiedy odpuszczę. Może dałabym radę na początku, wtedy dopiero się zbliżyliśmy, ale po incydencie w sali, kiedy powiedział mi, że w wypadku stracił rodziców, kiedy mnie objął Nie mogę, za bardzo mi na nim zależy. Najwyżej popełnię błąd, ale w przeciwnym razie pewnie przez długi czas będę sobie wyrzucać, że to mogłoby być inaczej.
Pojutrze się z nim zobaczę, mam nadzieję, że razem coś ustalimy.
22 sierpnia 2015, 23:18
Nigdy chyba się tak nie zaangażowałam w czyjąś historię :D Życzę powodzenia i niecierpliwie czekam na relacje z dalszych losów :D To brzmi naprawdę... bajkowo!
23 sierpnia 2015, 00:05
Dopóki nie skończysz matury to się uspokójcie, ograniczie do kontaktów na lekcji, żeby nie było plotek... No i przede wszystkim czekaj 18stki... A po maturze..? Dziewczyno, znalazłaś bratnią duszę, kogoś, kto Cię rozumie, z kim możesz przegadać cała noc, kogoś, dla kogo jesteś ważna i jeszcze to działa w obie strony- nad czym się zastanawiać? 13 lat to nie jest jakoś MEGA dużo, ja bym się nie zastanawiała. Tylko niestety musicie się "wstrzymać" ten rok, bo póki co Wasza miłość jest nielegalna Nie rezygnuj ze szczęścia, bo "nie wypada"...
Zgadzam sie. Nie poddawaj sie, zostal ci ostatni rok szkolny (i to nie caly, bo trzecia klasa trwa krocej)
23 sierpnia 2015, 01:12
hmm, no ok, jesteś zakochana po uszy i życzę ci jak najlepiej i oczywiście mam nadzieję, że on jest uczciwy, ale mnie by korciło, aby go sprawdzić jakoś. czy rzeczywiście stracił rodziców w wypadku, czy jest sam, czy wcześniej nie miał takich sytuacji? nie chcę być zołzą, ale kurde, sprawdziłabym. i druga sprawa- jeśli nie chcesz kontaktów fizycznych przez ten rok, to póki co zostawanie z nim sam na sam w twoim czy jego domu jest bardzo kiepskim pomysłem...
23 sierpnia 2015, 03:09
ogólnie jestem za i życzę szczęścia. Ale nie wyobrażam sobie tego ze W szkole musisz mówić mu proszę Pana
23 sierpnia 2015, 10:01
a dlaczego nie mozecie gadac przez skype? toz jest tyle technologii i byloby bezpiecznie i bez sytuacji ze moze dojsc do kontaktu fizycznego. Zapraszanie go do domu albo korki to okropny pomysl. Final bedzie taki ze sie przespicie i tyle. Eeeh... ja wiem ze trudno szczegolnie ze jestes dziewica wiec jestes super podniecona ale naprawde pomysl logicznie i przystopuj, gadajcie przez neta. Powaznie. Nie ma co ryzykowac a ludzie widza duzo wiecej niz ci sie moze wydawac i ploty na pewno juz jakies sa. Bo to bardzo widac jak ktos jest zakochany wiec na pewno widza wasze wzdychajace spojrzenia :-) Zycze ci jak najlepiej bo nie chce zebys miala problemy, Ten nauczyciek i ta dziewczyna z mojego LO bardzo stracili na opinii posrod wszytskich i mieli duzo problemow, teraz pamietam ze tego nauczyciela tez zwolnili, wiec ona musiala zmienic szkole w klasie maturalnej a on prace :-( po co ci to?
23 sierpnia 2015, 10:14
Z Twojej strony rozumiem zauroczenie, ale facet trzydziestoletni i nastolatka, nie pachnie mi to specjalną dojrzałością z jego strony. W tym wieku to przepaść. Poczekaj ze spotykaniem do skończenia szkoły.
Ja mialam tylko rok wiecej niz Autorka gdy poznalam swojego Meza juz wtedy konczacego magistra i pracujacego - Jego Rodzice byli zniesmaczeni ,ze "sikse"se znalazl .., Dzis za Nami prawie 6 lat w tym 2 jako malzenstwo - nie zawsze to sie kloci a Facet ma zle zamiary:) Jestesmy szczesliwi;)
ale masz racje co do poczekania do momentu skonczenia szkoly;)
23 sierpnia 2015, 10:37
ogólnie jestem za i życzę szczęścia. Ale nie wyobrażam sobie tego ze W szkole musisz mówić mu proszę Pana
Dokładnie o tym samym wczoraj myślałam - jak się do niego zwracasz w takich sytuacjach jeden na jeden? Po imieniu czy na pan? :D
Ponadto kolejny argument, żeby jeszcze nie wchodzić w intensywny związek - jeśli to nie jest tylko zauroczenie i myślisz, że moglibyście w przyszłości stworzyć związek, pomyśl o tym, co on ryzykuje - jeśli romans wyjdzie na jaw, prawdopodobnie zostanie zwolniony dyscyplinarnie, będzie miał trudności w znalezieniu pracy w innym zawodzie... A jeśli jego powołaniem jest bycie nauczycielem i nie wyobraża sobie robić nic innego? Wtedy to przyśpieszenie zniszczyłoby mu życie, mimo że miałby Ciebie.
Także jeśli kochasz - pomyśl też o nim.
23 sierpnia 2015, 11:22
Dokładnie o tym samym wczoraj myślałam - jak się do niego zwracasz w takich sytuacjach jeden na jeden? Po imieniu czy na pan? :DPonadto kolejny argument, żeby jeszcze nie wchodzić w intensywny związek - jeśli to nie jest tylko zauroczenie i myślisz, że moglibyście w przyszłości stworzyć związek, pomyśl o tym, co on ryzykuje - jeśli romans wyjdzie na jaw, prawdopodobnie zostanie zwolniony dyscyplinarnie, będzie miał trudności w znalezieniu pracy w innym zawodzie... A jeśli jego powołaniem jest bycie nauczycielem i nie wyobraża sobie robić nic innego? Wtedy to przyśpieszenie zniszczyłoby mu życie, mimo że miałby Ciebie.Także jeśli kochasz - pomyśl też o nim.ogólnie jestem za i życzę szczęścia. Ale nie wyobrażam sobie tego ze W szkole musisz mówić mu proszę Pana
Dokładanie, musicie być bardzo ostrożni. Wiem, że to trudne, ale musicie myśleć o przyszłości, jeśli chcecie budować ją razem. Wytrzymasz ten rok, zobaczysz jak szybko zleci i jaka będziesz z siebie dumna, że dałaś radę :) Ja osobiście bałabym się sytuacji, że ktoś w szkole zacznie węszyć, plotkować i ostatecznie doniesie na Was do dyrekcji, a to może się źle skończyć. Z jednej strony to mało prawdopodobne, ale niektórzy ludzie są wredni. Co jeśli np. ktoś będzie chciał się na nim zemścić za postawienie złej oceny? Musisz też wziąć pod uwagę taki scenariusz. Dlatego, na Twoim miejscu ograniczyłabym kontakty w szkole d minimum, do zwyczajnej relacji nauczyciel-uczennica. Bez spędzania z nim każdej przerwy. Nie wiem też czy korki to dobry pomysł... Może ten skype?
Dasz radę, wierzę w Ciebie i życzę dużo szczęścia. Do maja już niedaleko ;)