Temat: Nietypowa relacja z nauczycielem

Ostrzegam, bardzo długi post :D
Od razu wolę wspomnieć: Nie, nie jest żonaty czy nawet w związku (,,kolega po fachu" z chemii, kiedy jest przekonany, że żaden uczeń nie słyszy [niestety często się myli] lubi czasem mu to wypomnieć), nie jest to moja fantazja (mam teraz dużo spraw na głowie i raczej nie marnowałabym czasu na wymyślanie historii w internecie. Konto jest dopiero założone, bo nikt na innych forach mi nie pomógł [jedyne odpowiedzi to internetowe łańcuszki, na takiej kafeterii aż strach cokolwiek napisać ._.], przy okazji już dawno chciałam się tu zarejestrować. Zmagam się z niedowagą, ale osoby z nadwagą, które starają się mimo przeciwności schudnąć, bardzo mnie motywują, więc (chociaż to nie jest raczej odpowiedni temat do tego) chcę się od razu przywitać :) Przejdę do tematu. Przepraszam za wszystkie powtórzenia (mam z nimi problem), piszę na szybko, mam mało czasu, bo o siódmej muszę wyjść:

Jest czwarta rano, pewnie jak to opublikuję będzie jakaś szósta. Nie potrafię przespać kolejnej nocy i z nieznanego mi powodu czuję, że muszę właśnie teraz napisać ten temat. To trochę trudne, bo ze względu na późną (wczesną?) godzinę, ciężko mi uporządkować myśli. 
Mam siedemnaście lat, idę teraz do trzeciej klasy LO, on trzydzieści. Nie wiem za bardzo jak określić naszą relację, to bardzo skomplikowane i od jakiegoś czasu nie daję sobie rady. Uczy mnie historii, jestem z tego przedmiotu dość słaba (dwójki, trójki), przez pierwszą klasę nie zwracał na mnie szczególnej uwagi. Wszystko zmieniło się, kiedy na początku drugiej pod koniec lekcji przerobiliśmy tyle materiału, że zostało trochę czasu i zrobił nam luźniejsze kilka minut. Wszyscy zaczęli grać na telefonach, rozmawiać między sobą, a ja postanowiłam wreszcie skończyć od dawna czytaną książkę. Poznał po okładce swoją ulubioną sagę, po chwili wahania do mnie podszedł, a kiedy zamieniliśmy kilka zdań, postanowił się również dosiąść. Zaczęliśmy omawiać teorie fanowskie, rządy Aerysa II, prawdopodobieństwo zdobycia władzy przez Stannisa, tak się ,,zaangażowaliśmy" w to wszystko, że zostałam po lekcji.
Okazało się, że mamy masę wspólnych zainteresowań. Spędzanie każdej wolnej przerwy było już normą, po kilku tygodniach zaczęliśmy sobie pożyczać książki, polecać seriale, komentować mecze bokserskie... Rozmowa tak się ,,klei", że potrafimy żywo dyskutować nawet o kofeinie, bieganiu, oddawaniu krwi. Gorzej, kiedy zaczniemy temat muzyki, fanfiction czy książek, bardzo trudno nam skończyć i iść - że tak powiem - w swoją stronę. Mamy podobne poglądy, opinie, sposób myślenia. To chyba jedyna osoba, przy której nie krępuję się mówić tego, co myślę.

Kilka miesięcy temu zmarła bliska mi osoba, załamałam się, najchętniej nie wychodziłabym z domu. Mieliśmy ostatnią na tamten dzień wspólną lekcję. Zauważył, że jestem bliska płaczu i poprosił, żebym została, nazwał to ,,problemem z zadaniem domowym". Kiedy byliśmy w klasie sami, długo ze mną rozmawiał. Naprawdę mi to pomogło, czułam, że mam jego wsparcie. Opowiedział mi też o tym, jak w wieku szesnastu lat został osierocony. Emocje, które w sobie tłumiłam od pogrzebu, w końcu wybuchły i nie mogłam powstrzymać płaczu. Widziałam, jak się nad czymś zastanawiał, oczywiście wiedział, że nie powinien przekraczać pewnej granicy, ale w końcu mnie objął. Nie wiem czy te słowa nie wydają się zbyt mocne, ale nigdy nie czułam się bezpieczniej, niż w jego ramionach. Taki incydent już się nie powtórzył, ale często tłumaczył mi wiele spraw, dzielił się ze mną swoimi doświadczeniami, dzięki jego pomocy szybko doszłam do siebie.
Później próbowaliśmy się zdystansować, ograniczyliśmy nasze kontakty do minimum na moją prośbę, po prostu mnie to przerosło. 
Koniec końców i tak niezbyt się udało. Brakowało mi jego uśmiechu, spojrzeń, humoru, głosu, samej obecności... Pewnego dnia wymieniliśmy się numerami. Gdyby nie fakt, że miał darmowe rozmowy i smsy, prawdopodobnie za telefon płaciłby więcej niż za prąd ^^ 

 Od tylu miesięcy powstrzymuję się przed pocałowaniem go, przytuleniem, nawiązaniem jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Miałam kilku chłopaków, ale w sumie to nadal jestem dziewicą, nie wiem czy takie... intensywne odczucia (?) są normalne, nie czułam jeszcze czegoś takiego (nawet w połowie) do chłopaka-rówieśnika, bardzo podnieca mnie sam jego widok na korytarzu. Nawet jakbym chciała, to nie mogę ubrać w słowa tego, co się ze mną dzieje i jak silne przyciąganie czuję, kiedy jest bliżej. ,,Motyle" w brzuchu mam nawet, gdy ktoś wymówi jego nazwisko :DWiem, dużo osób czytając to wszystko stwierdzi ,,to pewnie zauroczenie, imponuje ci", ale ja sądzę, że go kocham. Czasem mam wrażenie, że znam go bardziej niż samą siebie, co działa w obie strony. Mówi coś, kiedy ja dopiero o tym pomyślę. Czuję się związana z nim emocjonalnie. Jest ze mną szczery, jestem pewna, że mogę mu zaufać. 
Byłam przekonana, że to jednostronne, wmawiałam sobie, że jest dla mnie miły, bo po prostu mnie lubi. Próbowałam z tym walczyć, od końca roku szkolnego zadzwonił i napisał do mnie parę razy, ale widać było, że nie chciał się narzucać. Nie reagowałam. W końcu nie wytrzymałam i do niego zadzwoniłam. Zaproponował kawę. Było tak jak zawsze, śmialiśmy się, rozmawialiśmy o tym, jak nam minęły te tygodnie (palnęłam na poczekaniu, że nagle wyjechałam i nie miałam zasięgu. Nie wyglądał na przekonanego, ale nie drążył tematu). Kiedy już odprowadził mnie niedaleko domu, byliśmy strasznie blisko. Nachylił się nade mną i położył mi dłoń na policzku. Tak bardzo tego chciałam, że nie wiedziałam, czy przejąć inicjatywę czy czekać. On w ostatnim momencie się wycofał i wpadł w słowotok, zrozumiałam tyle: przepraszał, nie chciał, żebym źle teraz o nim myślała, chociaż pewnie już za późno, poniosło go, nie potrafi się kontrolować, jest w końcu moim nauczycielem, przy okazji też idiotą, nie powinien nawet myśleć o mnie w ten sposób, na końcu nazwał się lekkomyślnym kretynem, przeprosił jeszcze raz, odprowadził mnie pod same drzwi, powiedział, że za jakiś czas zadzwoni i... poszedł ._. A ja byłam taka zdezorientowana, że nie mogłam wykrztusić nawet słowa.

Od tego czasu nie rozmawialiśmy. 
Co powinnam zrobić? Wiem, że to kompletnie nieetyczne, nie powinno w ogóle mieć miejsca, jest moim nauczycielem, na dodatek trzynaście lat starszym (chyba warto dodać, że zawsze miałam ogromną słabość do starszych mężczyzn i nie czuję się tą różnicą wieku zrażona [wręcz przeciwnie], chociaż może powinnam), oboje możemy mieć przez to ogromne problemy i najlepiej by było, gdybyśmy to zakończyli tak szybko, jak to jest możliwe. Niestety nie potrafię. Czy ewentualny związek w ukryciu ma sens czy to raczej słaby pomysł, z góry skazany na porażkę? Pierwszy raz jestem w tak dziwnej sytuacji. Przede wszystkim chcę, żeby był szczęśliwy, a jeśli będzie, kiedy się ,,wycofam", postaram się. 

Jeszcze jedno - nie faworyzuje mnie w żaden sposób, często wymaga ode mnie więcej.

Ostatnio mój wujek poślubił o 10 lat młodszą kobietę i jest dobrze. 

Wiem, że najlepiej byłoby się wstrzymać, ale myśli ,,co by było, gdybyśmy jednak spróbowali wcześniej?" nie dają mi spokoju. Spróbuję porozmawiać  nim o korkach, kiedy się zobaczymy. Wtedy nasze spotkania i rozmowy byłyby uzasadnione, chociaż ciągle czuję niepokój.

Ciągnie, tak bardzo, że zaczynam się zastanawiać, czy to na pewno normalna reakcja. Czuję motyle w brzuchu, jestem niesamowicie podniecona i ledwo stoję, kiedy go zaledwie widzę. Już nie wspomnę o tym, co się ze mną dzieje, kiedy przechodząc obok przypadkowo mnie np. dotknie, bo trudno mi to w ogóle określić. To dziwne, nie sądziłam, że kiedykolwiek poczuję coś AŻ TAK intensywnego. Postaram się wstrzymać z kontaktem fizycznym jeszcze przez ten rok.

Dopóki nie skończysz matury to się uspokójcie, ograniczie do kontaktów na lekcji, żeby nie było plotek... No i przede wszystkim czekaj 18stki...  A po maturze..? Dziewczyno, znalazłaś bratnią duszę, kogoś, kto Cię rozumie, z kim możesz przegadać cała noc, kogoś, dla kogo jesteś ważna i jeszcze to działa w obie strony- nad czym się zastanawiać? 13 lat to nie jest jakoś MEGA dużo, ja bym się nie zastanawiała. Tylko niestety musicie się "wstrzymać" ten rok, bo póki co Wasza miłość jest nielegalna  Nie rezygnuj ze szczęścia, bo "nie wypada"...

dokladnie:)

Wilena napisał(a):

ITryToLoseWeight napisał(a):

VeganGirl napisał(a):

Z Twojej strony rozumiem zauroczenie, ale facet trzydziestoletni i nastolatka, nie pachnie mi to specjalną dojrzałością z jego strony. W tym wieku to przepaść. Poczekaj ze spotykaniem do skończenia szkoły.
Otóż toFacet 30 letni który zauroczyl się nie pełnoletnia dziewczynka bo jeszcze nie kobieta,bez matury. Pachnie mi zboczuchem, bardzo nie halo
Czyli mam rozumieć, że jak ktoś ma lat 17 i jest w trzeciej klasie liceum to jest dziewczynką, a zainteresowany tą dziewczynką 30-latek zboczeńcem? Natomiast jak lat już jest 18 i matura zdana to automatycznie jest się kobietą, a ten sam facet, tylko tym razem 31-latem normalnym partnerem? Też popieram poczekanie do matury, żeby oszczędzić sobie i jemu nieprzyjemności w szkole, ale tak poza tym to nie bardzo wiem gdzie to zboczenie się pojawia? Rozmawiali o książkach, o swoim hobby, o muzyce, stwierdzili, że mają wspólne pasje i poglądy - zdarza się, niezależnie od wieku. Jakby 40 latek związał się z 27-latką to też byście się tak dziwiły? 

Dokładnie nie ma co przesadzać z tym wiekiem. Wcale nie o wiek chodzi, gdyż zboczeńcem można być w każdym wieku!
Poza tym nauczyciel też człowiek i nie rozumiem, dlaczego nie może pokochać uczennicy? Oczywiście zgadzam się, żeby poczekać z wyjściem z szafy, gdyż narobić sobie problemów jest bardzo łatwo. Jeżeli faktycznie Jesteście dla siebie to spokojnie przetrwacie ten czas do matury a jak będzie? to zależy już tylko od was.
Życzę powodzenia ;)

Pasek wagi

To oczywiste, że czujesz niepokój. Całkowicie uzasadniona reakcja :) Ale moim zdaniem, przy odrobinie ostrożności i zdrowego rozsądku uda wam się utrzymać ten związek w tajemnicy przez te pare miesięcy :) A to będzie dużo lepsze niż powstrzymywanie się na siłę przed uczuciem. Czekają was wspaniałe chwile :) Widać że obydwoje tego chcecie tak samo ;) Jeśli chodzi o kontakt fizyczny, to pocałunków i przytulanek nie musisz się wystrzegać przez rok, z resztą to by było mega trudne ;d jeśli chodzi o poważniejsze zbliżenia, to też nie sądzę żebyś wytrzymała dłużej niż kilka miesięcy, zwłaszcza że jesteś w stanie w jakim jesteś, on bankowo podobnie (w końcu to facet). Jak mówię - odrobina zdrowego rozsądku i NIC nie stoi na przeszkodzie waszemu związkowi już teraz :))

Dopóki nie skończysz matury to się uspokójcie, ograniczie do kontaktów na lekcji, żeby nie było plotek... No i przede wszystkim czekaj 18stki...  A po maturze..? Dziewczyno, znalazłaś bratnią duszę, kogoś, kto Cię rozumie, z kim możesz przegadać cała noc, kogoś, dla kogo jesteś ważna i jeszcze to działa w obie strony- nad czym się zastanawiać? 13 lat to nie jest jakoś MEGA dużo, ja bym się nie zastanawiała. Tylko niestety musicie się "wstrzymać" ten rok, bo póki co Wasza miłość jest nielegalna  Nie rezygnuj ze szczęścia, bo "nie wypada"...

dokladnie:)

Ja również znam taką historię, która zakończyła się wieloletnim (nadal trwającym) małżeństwem. Ale osobiście doradzałabym ostrożność, bo ludzie są różni, a nauczyciele gotowi bronić honoru własnych uczennic z zaciętością godną lepszej sprawy. Poza tym to (relacja nauczyciel - jego uczennica) jest rzeczywiście nieetyczne i grozi sankcjami. Dlatego uważam, że warto poczekać z okazywaniem uczuć do matury lub jedno z Was powinno zmienić szkołę. Jeśli Wasza relacja wyjdzie na jaw, to nauczyciel i tak straci pracę, co gorsza z wilczym biletem.

kobieto, ciesz sie tym. Napisz do niego sms albo zadzwoń i umówcie sie na spotkanie, powiedz mu co czujesz i że za rok to już nie będzie "nielegalne" i spotykacie sie po kryjomu na razie :) nie rezygnuj z miłości.

Pasek wagi

ile jeszczee bedzie tym twoim nauczycielem...rok dwa,,,dacie rade a puzniej czas pokaże!!

Pasek wagi

odpusc to, chora sytuacja, bedziesz miec same problemy i zlamane serce

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.