Temat: wiecznie nieobecna

Chciałam się pożalić, wiem że to nic nie zmieni ale może dobrze jest z siebie coś takiego wyrzucić gdy można anonimowo. Komentarze miło widzianę.

Mam 21 lat, ostatni raz rozmawiałam z matką, nie wiem chyba tak naprawdę to nigdy, czuję się taką półsierotą Jak byłam mała to było normalnie, tak mniej wiecej do 9 roku życia i może to dlatego tak bolało. Potem nie wiem czemu moja matka zaczeła mnie nienawidzieć, brzmi strasznie ale tak myślałam jak byłam mała. Przestałam się mną interesować nie próbowała ze mną nawiązać jakiegokolwiek kontaktu, całymi dniami błakała  się po domu nie mówiąc do mnie ani słowa. Próbowałam z nią nawiązać kontakt, mówiłam do niej i napotykałam się na ścianę albo mnie olewała albo darła się by dać jej spokój. NIe przywitała się ze mną, nie zapytała co w szkolę, nie zadzwoniła nigdy jak wychodziłam gdzieś wieczorem. Nigdy nie zapytała, nie zainteresowała się, nie usiadła ze mną i nie napiła się herbaty, nie opowiedziała nic o życiu. Jak dostałam wyniki matur nie zapytała jak mi poszło, nie spytała do jakiego chce iść liceum, cokolwiek byle nie ta cholerna obojętność. Marzyłam o tym - żeby mieć taką mamę jak moja koleżanka z ulicy, która jak wróce ze szkoły to zapyta co u mnie, zapyta co chce na obiad i opatuli mnie szalikiem bym się nie przeziebiła. Ojciec mi mówił że mam się nie przejmowac, że mama jest chora, jak byłam starsza pogrzebałam w jej papierach i rzeczywiście od ok. 10 lat leczy się na depresję, 4 lata temu stwierdzono u niej chad. Właściwie to logiczne że coś było nie tak, ale jak byłam mała to tego nie rozumiałam - myślałam że to ja jestem zła i co musi być ze mną nie tak że nienawidzi mnie własna matka, czuję też że ona mnie tak jakby zdradziła, zostawiła gdy jej potrzebowałam, niby jest chora ale moim zdaniem to nie tłumaczy tego że traktuję się własne dziecko jak niewygodny mebel. Najlepsze jest to że z swoimi znajomymi rozmawiała zawsze normalnie, uśmiechała się do nich a do mnie to ani cześć ani dzieńdobry ani nic. 

To smutne, ale życie właśnie takie jest, cholernie smutne i przykre. Pociesz się, że może kiedyś Ty będziesz lepszą matką dla swoich dzieci.

Pasek wagi
hmm, tak właśnie jak czytałam Twoje refleksje, to pomyślałam, że to pewnie depresja.. straszne :/ może warto o tym porozmawiać z psychologiem?

Chodzi do psychologa leczy sie ? 

Przykro mi - to musi być ciężkie... Moja mama miała podobną sytuację. Ma 4 lata starszą siostrę, moją ciocię. Gdy moja mama się urodziła, babcia bardzo się zdenerwowała, że to nie syn, bo jedną córkę już ma i nie potrzebuje drugiej. Wpadła w depresję. Przez wiele lat traktowała moją mamę jak powietrze, w końcu trafiła do szpitala czy też jakiegoś specjalnego zakładu. Gdy moja mama dorosła próbowała ją odwiedzać, a ona tylko powtarza "nie wiem kim pani nie, nie jestem pani matką". Ciocia była traktowana normalnie, ale moja mama była właśnie jak pół sierota, a w wieku 18 lat zmarł dziadek, więc od tego czasu musiała radzić sobie sama. 

Pasek wagi

mermer100 napisał(a):

Właściwie to logiczne że coś było nie tak, ale jak byłam mała to tego nie rozumiałam - myślałam że to ja jestem zła i co musi być ze mną nie tak że nienawidzi mnie własna matka, czuję też że ona mnie tak jakby zdradziła, zostawiła gdy jej potrzebowałam, niby jest chora ale moim zdaniem to nie tłumaczy tego że traktuję się własne dziecko jak niewygodny mebel.

Dziecko zawsze tak to odbiera. Moze to depresja, moze po prostu nie nadawala sie na matke, bo nie potrafila kochac. W kazdym razie zadna twoja wina. Tak bylo i juz. Trzeba sie z tym pogodzic.

mermer100 napisał(a):

Najlepsze jest to że z swoimi znajomymi rozmawiała zawsze normalnie, uśmiechała się do nich a do mnie to ani cześć ani dzieńdobry ani nic. 

U mnie bylo to samo :( Chodzila do sasaidek na kawke, plotki, a ja w tym czasie zostawalam po kilka godzin sama jak palec i sie zastanawialam, kiedy przyjdzie, kiedy ze mna porozmawia, kiedy ze mna cokolwiek porobi. Wracala, dalej mnie ignorowala, siadala przed TV i zajadala smutki tonami jedzenia.

Może kiedyś sie poprawi.Trudno coś doradzić.Załóż własna rodzine i straj się zyc tak jak byś chciała.

Bardzo Ci współczuję. Nie znam sposobu, by zmienić taką sytuację. Najlepiej w związku z tym odsunąć się od niej tak daleko, by jak najmniej bolało, żeby nie zadręczać się tym, czego nie można zmienić. I szukać życzliwych sobie osób wśród obcych. Ciepło ich życzliwości i akceptacji "wyleczy" Twoje zranienia.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.