Temat: Przyszła teściowa mnie obraziła. co robić?

Jest to może trochę długie ale krócej się nie dało.jeśli ktoś był w analogicznej sytuacji to może pomoże.Bo ja już nie wiem.

Mam 24 lata.Moja przyszła teściowa to temat rzeka, Wiele razy były sytuacje po prostu załamujące- streszczając bardzo sytuację jest ona zakochana w swoich dwóch synach a trzeciego,który jest moim narzeczonym, zawsze strasznie poniżała, wyzywała, nie szaniwała go w ogóle choć uważam,ze bardzo wiele jej pomagał. Do mnie stosunek miała podobny,choć trochę się hamowała,ale naprzykład jak przytyłam choćby kilogram to od razu mi to wytykała, wyśmiewała się, nie interesowały ją ani moje studia,ani nic innego. Taka sytuacja doprowadziła do tego,że po paru latach on wyprowadził się od niej.. myślałam ze wtedy zlośliwosci i upokorzenia skończą się .. ale.. skończyły się tylko do niego.. rozmawiając z nim telefonicznie zaczęła być wreszcie dla niego mila,więc myśleliśmy że będzie ok. Potem zaczęła w drobnych sprawach mnie zapraszać, miałam np w czymś jej pomóc. podczas tych wizyt strasznie jeździła po moim narzeczonym, ale i po mnie.. choć wcześniej sama kazała mu się wynosić, to czułam że wini mnie za wyprowadzkę.. byla strasznie wścibska, czepiała się.. wypytywała mnie np czy jak przyjeżdzam na weekendy to gotuję..jak mówiłam, ze nie bo też mam bardzo wiele zajęć i studia to wyśmiwała mnie.. jątrzyła, wywoływala głupie sytuacje.

I co najważniejsze:

Pewnego razu wezwała mnie w jakiejś sprawie, miałam od niej odebrać pismo urzędowe i przekazać narzeczonemu.. I wtedy ona,nie przejmując się niczym,wydarła się na mnie że ona nie ma ochoty już odbierać naszych listów,że mamy sobie radzić sami z korespondencją, że ona go wymelduje drogą urzędową (serio, zrobiła aferę o odebranie listu z punktu pocztowego, bo nie było ich w domu więc listonosz zozstawił awizo).. że ma nic do niej nie przychodzić żadne listy. bo ona musiała autem jechać 3 km po ten list. jej zdaniem on powinien nadłożyć 40 km i odebrać go samemu.. no mówiąć krótko odwaliło jej bez żadnego powodu i wyżyła się na mnie.

Darła się na mnie a ja nie unosząc głosu wyszłam.

Potem zadzwoniła do swoich synów i przedstawiła sytuację tak,że to ja wydarłam się na nią..

Ja nawet nie podniosłam głosu,grzecznie powiedziałam, że idę skoro ona ma zamiar na mnie krzyczeć, a ona darła się na mnie nawet jak byłam już za furtką.

Mój narzeczony wierzy w moją wersję, ale kontaktu z matką przecież nie zerwie.

Ona wierzy (naprawdę wierzy!!) w swoja wersję choć jej wersja nie ma nic wspólnego z rzeczywistością!

Powiedziała mu, że ona ręki nie wyciągnie bo" nie będzie się gówniara na nią wydzierać".. (naprawdę, ja głosu NIE PODNISŁAM, a i odzywałam się mało-powiedziałam tylko, że muszę iść)

Jak usłyszałam że ona ma taką wersję sprawy, to czułam się tak, jakby to był jakiś horror psychologiczny a nie prawdziwe życie.

Na zakończenie konfliktu nic nie wskaazuje,ja nie zamierzam się z nią narazie odzywać, ale jak sie domyślacie powoduje to bardzo głupie sytuacje.. naprzykład mój narzeczony chce jeździć na spotkania rodzinne pd czasu do czasu itp..

A ja pytam: w imię czego mam zostawać sama w mieszkaniu?

Skoro konflikt był z jej winy??

Jak powinnam się zachować w takiej sytuacji?

Pasek wagi

To ile Ty lub ja mam lat - nieistotne.

Ale istotne jest to że od przeszło 11 lat jestem mężatką i znam swoją teściową od 13 lat ( Czyli tyle ile jestem z jej synem) , więc może posłuchasz mojej rady :)

Nie bądź czasem taka naiwna i głupiutka jak ja - bo po 11 latach będziesz płakać i pluć sobie w brodę. Zawsze byłam miła , niekonfliktowa , pomocna itd dla teściów .A on czyli teściowa zawsze musiała mnie zranić - krzyczeć,obrażać,wyzywać,ingerować w nasze życie .Któregoś razu , po tylu latach (!) , powiedziałam stop . Grzecznie i kulturalnie powiedziałam teściowej że nie życzę sobie takiego traktowania , że nie będzie mnie już nigdy obrażać i poniewierać , powiedziałam jest również że zawsze czułam się nielubiana ( nie wiedząc czemu :D ) i że moja noga już nigdy nie stanie w jej domu . I ? ! - od 1,5 roku mam święty spokój -zerwałam z teściami wszelkie kontakty . Nie odwiedzamy się i nie nie odbieram od nich telefonu . 

Teraz w końcu jestem szczęśliwa :D Tym bardziej że zawsze mąż stawał za mną i zawsze byliśmy zgodnym małżeństwem.Dzięki temu nasza miłość nadal trwa i mimo ciężkich przeżyć z jego matką,nigdy nie pomyślałam o rozwodzie.

Co powinnaś zrobić ? - sama musisz dojrzeć do tej decyzji.Ja jednak uważam , że ograniczyć kontakt do minimum oraz jak emocje opadną wyjaśnić parę rzeczy z "teściową" . Jeśli sytuacja się nie poprawi - zerwać kontakt zupełnie.

I wiesz co ? - robi wielki błąd nie pozwalając parterowi spotykać się z jego matką . Tak się nie robi.Stawiasz jego w strasznym położeniu ! To jego jego matka,jaka by nie była - matka . Powinien ją odwiedzać, dzwonić itd ... sam , niekoniecznie z Tobą . 

Mój mąż odwiedza swoich rodziców , mój syn - swoich dziadków.W życiu bym im tego nie zabroniła.Może inaczej - gdyby chcieli znów ingerować i zniszczyć moja rodzinę , zareagowałabym.

Nie napisałam,że zabraniam im się spotykać-ale skoro on z nią normalnie rozmawia to tak, jakby dla niego nic się nie stało.. odbieram to jako ciche przyzwolenie.. bo skoro ona straciła tylko mnie, a jak ktoś wyżej napisał dla niej to żadna strata, to cala ta sytuacja wychodzi jej na plus-ona nie musi przepraszać i nie poniosła żadnej konsekwencji ani za poniżanie mnie,ani jego. Bo to już jego sprawa,że on chce jej wybaczać to pomiatanie.

Pasek wagi

A wygarnięcie takiej osobie? To nie jest ktoś, kogo dałoby się zmienić.

Pasek wagi

Jeśli Twój parter nie reaguje na zachowanie swojej matki to  masz problem....ale z nim ( Bo z teściową żyć nie będziesz,nie musicie się spotykać czy lubić ).

Oczywiście że stanał w mojej obronie ale ona nie przeprosiła, ani nie przyznała się do mataczenia.Ot, tylko tyle,że on wyraził swoją opinie. A ona nic z tym nie zrobiła. Teraz, w rozmowach telefonicznych w ogóle o mnie nie rozmawiają.. Co z tego,że ja zerwałam z nią kontakt.Ona nie ponosi żadnej konsekwencji i wlaśnie dlatego uważąm,że on też nie powinien się z nimi spotykać.I do tej pory się nie spotykał, ale jak już zjedzie się wiecej rodziny, to i on pojedzie do rodziców.A ja się pytam dlaczego mam zostawać sama?Dla mnie to ciężka sytuacja. Narzeczony mówi, że zawsze mogę jechać z nim i to skonfrontować. Ale to chyba ona powinna przyjść do mnie a nie odwrotnie??

Pasek wagi

I co byś była zadowolona z takich wymuszonych przeprosin ? 

Bo ja nie ! Kiedy moja teściowa 1,5 roku po raz kolejny mnie obraziła i atakowała , powiedziałam stop. 

A ona ? 

Do dnia dzisiejszego nie powiedziała "przepraszam",wręcz przeciwnie uważa że gówniary przepraszać nie będzie bo "nic się nie stało " . 

Jej wybór - ma do tego prawo . Skupiam się na sobie i swojej rodzinie ( dziecku,mężu) . Ty też tak zrób - pewnych rzeczy nie da się zmienić i się z tym pogódź.

No ok-masz rację, ale to co teraz?

Założmy, że są spotkania rodzinne u nich, jakieś imprezy drobne. I co- on sobie jedzie a ja siedzę w domu.. To jest w porządku? Piszesz, żeby nie wymagać zerwania kontaktu. Ale czy to jest normalne, ze oni o mnie nie rozmawiają, że one udaje, że mnie nie ma? Dorośli ludzie tak się nie zachowują. Nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Ale trzeba znaleźć takie, bym się nie czuła tak pokrzwydzona jak się obecnie czuje

Pasek wagi

Daj spokój, przede wszystkim dziwię się temu Twojemu narzeczonemu, że tak chętnie jeździ do mamusi, skoro ona go poniża. Chociaż... to jakieś dziwne zjawisko psychologiczne, moja teściowa też mojemu mężowi gotowała piekło, jak jeszcze z nią mieszkał, a on i tak ją odwiedza, bo "to jego mama". No niby tak. Generalnie moja opinia jest taka, że to chora psychicznie kobieta jest, ta Twoja teściowa. Ja też mam taką, ona ma własne prawdy i własne przekonania, może nie drze się tak jak Twoja, ale gada jak nakręcona i odwraca kota ogonem na każdym kroku i święcie wierzy w to, co sobie wymyśli, po prostu żyje we własnym świecie. Twoja widzę tak samo. Ja bym po prostu z nią kontaktu nie utrzymywała za bardzo, może niech Twój narzeczony zmieni meldunek na inny, np. tymczasowy? Takie odcięcie się sprawia, że jest lepiej, serio. My się wyprowadziliśmy na drugi koniec miasta, widzimy się z teściami kilka razy w roku i to pomaga, nic innego nie. Ostatnimi czasy widywaliśmy się może troszkę częściej, to teściowa się na nie obraziła, więc ja znów ograniczam kontakt do minimum. Na takich ludzi NIC nie pomaga. A wątpię, żeby narzeczony mógł coś zdziałać, skoro ona go nie szanuje, ubliża mu, to jego zdanie będzie miała po prostu w dupie, będzie twierdzić, że on jest po Twojej stronie, a nie szanuje prawdy matki. Boże, aż mnie coś trafia, jak sobie pomyślę, co musialaś z nią przejść. Współczuję Ci. Separacja - serio, najlepsze wyjście. 

eternaldietdiary napisał(a):

No ok-masz rację, ale to co teraz?Założmy, że są spotkania rodzinne u nich, jakieś imprezy drobne. I co- on sobie jedzie a ja siedzę w domu.. To jest w porządku? Piszesz, żeby nie wymagać zerwania kontaktu. Ale czy to jest normalne, ze oni o mnie nie rozmawiają, że one udaje, że mnie nie ma? Dorośli ludzie tak się nie zachowują. Nie ma dobrego wyjścia z tej sytuacji. Ale trzeba znaleźć takie, bym się nie czuła tak pokrzwydzona jak się obecnie czuje

A czemu nie? Wolisz spędzić popołudnie/wieczór z wredną teściową czy w tym czasie poczytać książke, obejrzeć film, wyjść gdzieś z koleżankami? Wg mnie to najlepsze rozwiązanie, a imprezy rodzinne nie są co tydzień.

Nie to, że często ją odwiedza- tak jak napisałam chodzi tu o jakieś większe spotkania rodzinne. A dlaczego do tej pory się nie postawiłam? Ano dlatego,że człowiek próbuje unikać tego typu konfliktów.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.