Temat: Zwiazek z obcokrajowcem

Co sadzicie o takich zwiazkach ? Np z Hiszpanami , Portugalczykami ?

Cyrica napisał(a):

związek jak związek, człowiek jak człowiek - tyle w kwestiach światopoglądowych. Natomiast gdybym miała odpowiedzieć na pytanie czy ja bym mogła pokocha i związać się z obcokrajowcem, odpowiedź brzmi - nie. Problemem jest bariera językowa, zarówno moja, jak i tej drugiej osoby. Nie sądzę, abym była w stanie opanować obcy język w stopniu wyższym, niż komunikatywny lub techniczny. A to bardzo zawęża rzeczywiste poznanie człowieka, czy możliwości jakie daje wspólne życie. Dla mnie to bardzo ważne, rozmawiać, dyskutować, to wymaga czucia języka, używania przenośni, porównań, idiomów, subtelności językowo-rozumowych, znajomości literatury i wydarzeń życia codziennego. Nie chciałabym się tego pozbawiać, jeśli mam spędzać z tym człowiekiem wieczory przez kilka najbliższych dziesięcioleci. Ale tak jak mówię, to jest moja osobista potrzeba, a nie kwestia poglądów na narodowości.

Mi zajelo nauczenie sie jezyka szwedzkiego na poziomie jaki oczekujesz ok 3 lat. Wczesniej rozmawialam z mezem po ang i nigdy nie bylo problemu z porozumieniem sie, wyrazeniem uczuc, emocji... Jak sie kocha, to mozna wszystko, przeszkody sa do pokonania.

A co do pyt z tematu - zwiazek, jak zwiazek. Tyle tylko, ze zawsze mi sie Szwedzi z wygladu bardziej podobali niz Polacy ;)

Moneece, ja wiem, że to jest normalne, że są poligloci z fantastycznym słuchem i adaptacja werbalna, mi tego talentu brak choć mam wiele innych :-) a do tego syndrom Wajdy - myślę po polsku wiec będę mówić po polsku. 

Wiesz, dopóki gościa nie rozumiem, to mnie nie ujmie. I to jest ta bariera o której mówię, ona jest najpierw :-)  Ale to moje ograniczenie, a w związku już jestem.

Ale da się myśleć w innym języku, ja po paru dniach pobytu w Anglii się przestawiam. Lepiej, po powrocie z Ukrainy potrzebuję dnia na przywrócenie normalnej pracy mózgu - bo wydaje mi się, że Polacy mają dziwny akcent! - osłucham się jak ludzie zaciągają tam i potem jak Polacy "mówią normalnie" to mi się to wydaje dziwne. Że mam jakiś wybitny talent do języków to nie powiem, nie idzie mi koszmarnie, ale też to nie jest jakiś dar od Boga. 

Język to pikuś. Gorzej jest z różnicami kulturowymi i w mentalności. Bardzo szybko rozpadł mi się przez to związek z Duńczykiem. Teraz spotykam się z Belgiem i jest super, bo mamy bardzo podobne charaktery(zresztą jest lekarzem więc ma bardzo rozwiniętą empatię), ale ... jego znajomi i rodzina ... Jak z innej planety, ludzie - roboty.

Pasek wagi

jestem w zwiazku z obcokrajowcem,jak tak pomysle...to nigdy nie bylam w zwiazku z polakiem,zawsze byli to obcokrajowcy,byc moze dlatego ze od 17 roku zycia mieszkam za granica.

Mnie osobiscie nauka jezykow przychodzi bardzo szybko,maz jest anglojezyczny,a ja jestem tlumaczem przysieglym tego jezyka wiec dogadujemy sie perfekcyjnie.natomiast rozumiem ze niektorzy talentu do jezykow nie maja i to moze byc powazna bariera,bo przeciez z partnerem chce sie pogadac i o sporcie i o polityce i fizyce atomowej i lyzwiarstwie figurowym.

FabriFibra napisał(a):

Język to pikuś. Gorzej jest z różnicami kulturowymi i w mentalności. Bardzo szybko rozpadł mi się przez to związek z Duńczykiem. Teraz spotykam się z Belgiem i jest super, bo mamy bardzo podobne charaktery(zresztą jest lekarzem więc ma bardzo rozwiniętą empatię), ale ... jego znajomi i rodzina ... Jak z innej planety, ludzie - roboty.

Co jest "nie tak" z Duńczykami i Belgami? - pytam z ciekawości, bo Duńczyków nie znam żadnych, Belgijkę jedną (ale ona sama mówi o sobie, że nie jest z Belgii, tylko z Brukseli ;) - różnice kulturowe są naprawdę aż tak duże?

no to mam Wam czego zazdraszczać, a Wy możecie mi współczuć, bo takiego antytalencia do języków jak ja trudno szukać ;) i pomyśleć, że to takie proste ;)

no ale aż poza granice iśc nie trzeba, bo z wieloma współplemieńcami też o wielu rzeczach pogadać nie da, więc absolutnie w różnych miejscach na świecie "swoich ludzi" po prostu da się znaleźć, albo nie. I tyle.

Wilena napisał(a):

FabriFibra napisał(a):

Język to pikuś. Gorzej jest z różnicami kulturowymi i w mentalności. Bardzo szybko rozpadł mi się przez to związek z Duńczykiem. Teraz spotykam się z Belgiem i jest super, bo mamy bardzo podobne charaktery(zresztą jest lekarzem więc ma bardzo rozwiniętą empatię), ale ... jego znajomi i rodzina ... Jak z innej planety, ludzie - roboty.
Co jest "nie tak" z Duńczykami i Belgami? - pytam z ciekawości, bo Duńczyków nie znam żadnych, Belgijkę jedną (ale ona sama mówi o sobie, że nie jest z Belgii, tylko z Brukseli ;) - różnice kulturowe są naprawdę aż tak duże?

Z Duńczykiem spotykałam się krótko, bo ze 3 miesiące i mało mogę powiedzieć, ale jeśli o Belgów, to różnice są ogromne. Zero spontaniczności, nadrzędną wartością jest luksus/bogactwo. Jeśli Twoim celem w życiu nie jest gromadzenie dóbr materialnych, to uchodzisz za osobę niespełna rozumu. Owszem są pomocni, ale to wynika z tego, że takie są normy społeczne, a nie, bo po prostu jest fajnie komuś pomóc. Niestety obracam się w takim towarzystwie i mam mało styczności z ludźmi o normalnym statusie materialnym. Przeraża mnie, że wszyscy moi znajomi mają bardzo płytkie więzi emocjonale ze swoimi bliskimi. To jest tak jakby im brakowało części mózgu odpowiedniej za uczucia. Np. teraz dostałam propozycję szkolenia. Wiadomo, nie dostanę za to żadnych pieniędzy, nie jest to też związane z moja pracą, chcę to zrobić dla przyjemności i nowego doświadczenia. Dalsi znajomi się śmieją za moimi plecami, uważają, że marnuję czas, bo przecież mogłabym w tym czasie zarabiać pieniądze! Wszystko, ale absolutnie wszystko jest kalkulowane na zimno. Wszyscy działają według tego samego algorytmu. Moja przyjaciółka jest prawniczką zajmującą się rozwodami. 90% pozwów jest składanych w tym samym czasie z tych samych powodów! Dlatego właśnie Belgowie i Belgijki bardzo chętnie wiążą się z ludźmi innych narodowości. W Polsce jestem normalną osobą, trochę lubianą, a trochę nie. Natomiast tutaj ludzie mnie uwielbiają, bo jestem szczera, dużo się uśmiecham i jestem empatyczną osobą. Według nich wręcz niezwykłą czego ja nie jestem w stanie zrozumieć.

edit: Lepiej dogaduję się z Holendrami, choć są duuużo bardziej aroganccy, ale za to bardziej wyluzowani. Mój M. jest Belgiem z dziada pradziada, ale lekarz z powołania więc jest naprawdę ciepłym człowiekiem.

Pasek wagi

No nic nie sądzę :-P w sensie - związek to związek, nie ma co uogólniać, bo każdy jest inny 

Pasek wagi

Cyrica napisał(a):

związek jak związek, człowiek jak człowiek - tyle w kwestiach światopoglądowych. Natomiast gdybym miała odpowiedzieć na pytanie czy ja bym mogła pokocha i związać się z obcokrajowcem, odpowiedź brzmi - nie. Problemem jest bariera językowa, zarówno moja, jak i tej drugiej osoby. Nie sądzę, abym była w stanie opanować obcy język w stopniu wyższym, niż komunikatywny lub techniczny. A to bardzo zawęża rzeczywiste poznanie człowieka, czy możliwości jakie daje wspólne życie. Dla mnie to bardzo ważne, rozmawiać, dyskutować, to wymaga czucia języka, używania przenośni, porównań, idiomów, subtelności językowo-rozumowych, znajomości literatury i wydarzeń życia codziennego. Nie chciałabym się tego pozbawiać, jeśli mam spędzać z tym człowiekiem wieczory przez kilka najbliższych dziesięcioleci. Ale tak jak mówię, to jest moja osobista potrzeba, a nie kwestia poglądów na narodowości.

Zgadzam sie

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.