- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 maja 2015, 19:08
Założyłam nowe konto, bo jestem na vitalii długo i dużo, a temat jest delikatny:)
Postaram się opisać to jak najbardziej zwięźle się da, choć będzie i tak będzie długo:( Historia zaczyna się od tego, że mój ojciec zmarł 3 lata temu. Mama ponad rok po jego śmierci poznała faceta, z którym się związała. Rozstali się niedawno- po półtorej roku znajomości. Właściwie nawet bez rozmowy. Co ją i nas zdziwiło- myślałyśmy, że powód jest zupełnie inny, a okazał się...niespodziewany i wyjaśniony przez tego faceta tylko mailowo.
Mama jest kobietą, która podoba się facetom- silna, ładna, niezależna, na stanowisku kierowniczym. Od dziecka miałyśmy bardzo przyjacielską relację- właściwie to mogłyśmy mówić jej o wszystkim, trzymałyśmy się, spędzałyśmy z nią zdecydowanie więcej czasu niż z ojcem, który bardzo dużo (choć to podobnie jak ona) pracował. Tata pił- ja ten okres pamiętam jak przez mgłę (skończył kiedy miałam 8 lat), moja siostra tym bardziej (jest 4 lata młodsza ode mnie). Nie był typowym pijakiem, nie pił codziennie, ale popijał sporadycznie, tyle że po większych ilościach alkoholu np. na imprezie był agresywny. W pewnym momencie stwierdził, że alkohol jest nie dla niego, że ma problem i przestał pić. Po paru latach zaczął też pracować jako terapeuta uzależnień, miał przesadnie negatywny stosunek do alkoholu i mówił o sobie, że jest uzależniony i niepijący (jednak zdarzało się, że wypił na rodzinnym obiedzie lampkę wina i to było na tyle- przez ostatnie lata przed śmiercią).
W każdym razie facet mamy okazał się na swój sposób podobny- też zaczął leczyć innych, tyle, że on przestał pić po 20 latach ostrego melanżu. Moją mamą był zachwycony, podobno zakochany, "nie wiedział, że w tym wieku" można jeszcze tak "wpaść". Jedynym niepokojącym objawem było to, że non stop krytykował naszą relację. Mimo że kiedyś były to codzienne telefony to w ostatnim czasie, czasie ich związku to bardzo się uspokoiło. Kiedy mama związała się z nim poczulyśmy się dużo bardziej spokojne i wiedziałyśmy, że staje na nogi po śmierci taty. On jednak miał ze wszystkim problem- z tym, że moja siostra na 3 roku studiów postanowiła przyjechać do domu na weekend pierwszy raz od dwóch miesięcy (nie mógł przez to spotkać się z mamą- ona przyjeżdzała zawsze do niego- do miasta w którym mieszka on, a my studiujemy- ze względu na to, że oboje z ojcem byli dość "publicznymi" osobami u nas, w malym miescie i nie chciała plotek). WYjazd ze mną na tydzień wakacji podsumował "jako marnowanie jej tygodnia urlopu na mnie"). Było w każdym razie mnóstwo takich komentarzy. Nawet gdy moja siostra zadzwoniła do mamy (a byli razem) i radziła jej się jaki stolik na balkon wybrać. Stwierdził, że nasza relacja jest patologiczna.
I teraz do rzeczy- w mailu przy rozstaniu napisał, że mama jest osobą współuzależnioną, a my jesteśmy DDA. Stąd nasze wszelkie problemy,m.in. moje z mężczyznami, Postanowił się od niej odciąć, bo zapaliło mu się światełko dla...jego trzeźwości! Wysłał nam maile z linkami dotyczącymi tego problemu i szczerze powiedziwaszy nie widzę powiązania- we wszystkich tych artykułach jest mowa o alkoholiku, jego piciu, dostosowaniu się rodziny pod to picie, itd. A przecież mój ojciec nie pił! Poza tym,czy można odnosić współuzależnienie do relacji z osobą nieżyjącą? On pisze te maile w tonie "spróbujcie to przeczytać, może zrozumiecie, pozwólcie sobie zobaczyć problem". Nie wiem, czy to z nami jest naprawdę coś nie tak, czy z nim. Martwi mnie to, że moja mama faktycznie się w to wczytuje i zaczyna widzieć jakieś elementy prawdy. Tyle, że ja sądzę, że większości społeczeństwa jakieś takie cechy można przypisać.
Dodam, że sam ma dziwne relacje z synami, którzych wychowywał sam(żon zmarła gdy mieli 8 i 12 lat)- jeden nie rozmawia z nim wcale, drugi wpada czasem i ucieka, jakby chciał zmniejszyć kontakty do minimum.
Plus dochodzi tak naprawdę pytanie, czy jeśli ktoś z boku widzi u bliskiej osoby, którą podobno kocha, taki problem to...normalne jest zostawienie jej w takiej sytuacji?
EDIT:
Nerwów w nidzieciństwie miałyśmy trochę, ale wynikało to chyba z burzliwych charakterów rodziców. Zdarzały się kłotnie, ale chyba nie ma domów bez kłótni. Generalnie dzieciństwo miałyśmy szczęśliwe- zawsze czułam się kochana, bezpieczna. Finansowo było bardzo dobrze- ojciec zawsze przeżywał naszą przyszłość, naukę- nadmiernie. Chciał nam dużo zapewnić, przed śmiercią zdążył kupić nam mieszkania, martwił się o nasze związki. Pod tym względem był bardzo dobry. W okresie nastoletnim dużo się kłóciliśmy, bo ja wiecznie wtrącałam się w ich kłótnie z mamą i atmosfera między nami była wroga- kontakt z mamą był bliski i ciągły, z nim pod względami codziennych kontaktów i rozmów o "wszystkim i niczym"- zerowy. Codzienność nie była ważna, tak jak wakacje z nami, na których nigdy razem nie byliśmy (w późniejszym okresie rodzice z moją siostra duzo podrozowali we trójkę). DLa niego liczyły się "cele wyższe"- przyszłość, edukacja, finanse. Po prostu taki był. Ale zawsze wiedziałyśmy, że nas kocha.
Edytowany przez editsss 28 maja 2015, 20:38
28 maja 2015, 20:54
Jezeli facet jest terapeuta, to z pewnoscia cos musial zauwazyc, czego wy nie widzicie - gdyz z natury rzeczy latwiej jest na sprawy spojrzec z boku, szczegolnie jezeli ma sie do tego profesjonalne przygotowanie i doswiadczenie.
Mnie np zaszokowalo, kiedy mowisz, ze dorosla siostra dzwoni do mamy, aby sie poradzic jakiego koloru stolik na balkon ma kupic.Powaznie taka decyzja wymaga porady matki? To nie jest juz dobra relacja z matka, a uzaleznienie sie od wyborow innych. Dalas jeden tylko przyklad i z tego przykladu korzystam. Nie wiemy tez na ile matka zyje waszym zyciem (zyciem swoich corek), gdy was nie ma.
Z drugiej strony facet nie ma najlepszych ukladow z synami, tzn nie radzi sobie jako ojciec. Zapewne widzi, ze nie tylko nie potrafi wam - mlodym kobietom - zapewnic jakiegos dobrego wzorca mezczyzny, ale widzi tez, ze wzorzec kobiety w waszym domu jest to kobieta/matka a nie kobieta/ zona, czego z pewnoscia oczekiwal. Nie kazda kobieta potrafi pogodzic te dwie sprawy, szczegolnie przy zaborczych dzieciach. Mysle, ze gdyby wam to tlumaczyl - zranilby was i raczej przez delikatnosc nie tlumaczyl swojego odejscia, zostawiajac mozliwosc ewentualnego powrotu. Slowa rania, szczegolnie, gdy sie odczuwa je jako jawna niesprawiedliwosc.
Nie wiem jakiej porady oczekujesz. Z doswiadczenia wiem, ze jezeli parze sie nie uklada, to przyczyna jest po obu stronach. Jezezli mama chcialaby zalegalizowac swoj zwiazek, pozwolilaby facetowi na przyjazd do siebie. Facet jest caly czas odstawiany na boczny tor, chociaz matka nikogo nie zdradza. Nie wiemy tez, czy nie obiecali sobie tego tygodnia na wspolny wyjazd, z ktorego zrezygnowali wylacznie na wyjazd twoj z matka. - zbyt duzo jest znakow zapytania, aby sie wypowiedziec.
Na marginesie - pytasz ogol o opinie i nie dajesz nam zadnych szans, aby odpowiedziec. Bronisz sie - dajesz wylacznie przyklady na "nie", chociaz jest kilka zakamuflowanych jednak na "tak", ale mysle, ze gdybys byla szczera i rzeczywiscie chciala odpowiedzi, dalabys wiecej przykladow. Chyba czytalas troche literatury.... a jezeli nie - polecam i przeanalizuj sie (moze pod okiem psy). Nie chcesz zyc ze swiadomoscia, ze rozwalilas relacje swojej matki? Nikt nie chcialby z tym zyc, ale udawac, ze problemu nie ma, to tez troche przesada, prawda?
Edytowany przez chuda.2015 28 maja 2015, 22:13
28 maja 2015, 21:15
Mnie np zaszokowalo, kiedy mowisz, ze dorosla siostra dzwoni do mamy, aby sie poardzic jakiego koloru stolik na balkon ma kupic.Powaznie taka decyzja wymaga porady matki? To nie jest juz dobra relacja z matka, a uzaleznienie sie od wyborow innych.
To ja Cię zszokuję jeszcze bardziej. Byłam dziś z mamą w sklepie, bo nie wiedziałam, które spodnie mam kupić. Mama mi pomagała wybierać. Ale patologia. A 4 dni temu przemeblowywałam swój pokój i też się jej pytałam czy postawić regał koło okna, czy nie. Jak nie wiem co zrobić albo co wybrać, to czasem pytam o to innych. mamę, tatę, siostrę, chłopaka, koleżankę... :D
28 maja 2015, 21:21
To ja Cię zszokuję jeszcze bardziej. Byłam dziś z mamą w sklepie, bo nie wiedziałam, które spodnie mam kupić. Mama mi pomagała wybierać. Ale patologia. A 4 dni temu przemeblowywałam swój pokój i też się jej pytałam czy postawić regał koło okna, czy nie. Jak nie wiem co zrobić albo co wybrać, to czasem pytam o to innych. mamę, tatę, siostrę, chłopaka, koleżankę... :DMnie np zaszokowalo, kiedy mowisz, ze dorosla siostra dzwoni do mamy, aby sie poardzic jakiego koloru stolik na balkon ma kupic.Powaznie taka decyzja wymaga porady matki? To nie jest juz dobra relacja z matka, a uzaleznienie sie od wyborow innych.
Fakt, ze masz problem jest oczywisty (w stopniu - zaleznym od czestotliwosci twojego "czasem"), ale do czego zmierzasz? Dlaczego akurat mnie to mowisz?
Edytowany przez chuda.2015 28 maja 2015, 21:23
28 maja 2015, 21:46
Fakt, ze masz problem jest oczywisty (w stopniu - zaleznym od czestotliwosci twojego "czasem"), ale do czego zmierzasz? Dlaczego akurat mnie to mowisz?To ja Cię zszokuję jeszcze bardziej. Byłam dziś z mamą w sklepie, bo nie wiedziałam, które spodnie mam kupić. Mama mi pomagała wybierać. Ale patologia. A 4 dni temu przemeblowywałam swój pokój i też się jej pytałam czy postawić regał koło okna, czy nie. Jak nie wiem co zrobić albo co wybrać, to czasem pytam o to innych. mamę, tatę, siostrę, chłopaka, koleżankę... :DMnie np zaszokowalo, kiedy mowisz, ze dorosla siostra dzwoni do mamy, aby sie poardzic jakiego koloru stolik na balkon ma kupic.Powaznie taka decyzja wymaga porady matki? To nie jest juz dobra relacja z matka, a uzaleznienie sie od wyborow innych.
Mówię Ci o tym dlatego, że pytanie innych o zdanie przy wyborze różnych rzeczy jest NORMALNE. Popatrz ile jest wątków na forum w stylu "które buty wybrać?" albo "czy studiować w mieście x czy y?", "czy zamieszkać z teściami w dużym domu, czy wynająć małą kawalerkę?" Te osoby mają problem z głową?
28 maja 2015, 22:00
Mówię Ci o tym dlatego, że pytanie innych o zdanie przy wyborze różnych rzeczy jest NORMALNE. Popatrz ile jest wątków na forum w stylu "które buty wybrać?" albo "czy studiować w mieście x czy y?", "czy zamieszkać z teściami w dużym domu, czy wynająć małą kawalerkę?" Te osoby mają problem z głową?Fakt, ze masz problem jest oczywisty (w stopniu - zaleznym od czestotliwosci twojego "czasem"), ale do czego zmierzasz? Dlaczego akurat mnie to mowisz?To ja Cię zszokuję jeszcze bardziej. Byłam dziś z mamą w sklepie, bo nie wiedziałam, które spodnie mam kupić. Mama mi pomagała wybierać. Ale patologia. A 4 dni temu przemeblowywałam swój pokój i też się jej pytałam czy postawić regał koło okna, czy nie. Jak nie wiem co zrobić albo co wybrać, to czasem pytam o to innych. mamę, tatę, siostrę, chłopaka, koleżankę... :D
Osoby, ktore pytaja na forum - prosza o porade, a nie prosza o podjecie decyzji. Powaznie nie widzisz roznicy? W poscie, ktory wlasnie zasmiecamy dziewczyna rowniez sie radzi, Sorry, jezeli nie widzisz roznicy, niestety nie potrafie ci tego jasniej wytlumaczyc. Umowmy sie, ze ty masz racje, a ja sie myle, ok?
28 maja 2015, 23:02
to z tym gościem coś nie tak.... samo to że np siostra zadzwoniła do mamy doradzić się o stolik... to są patologiczne relacje?
on ma problemy jakieś ze sobą, zostawia pisze wiadomości.... nie wiem co on ma w głowie...
29 maja 2015, 05:37
większość moich znajomych ma bardzo dobre relacje z rodzicami... czasem oni dzwonia do nich zapytac o przykładowy stolik, czasami dzwonią rodzice (mama pyta o jedno, ojciec o drugie). To są moim skromnym zdaniem, normalne relacje rodzinne. Przyznać jednak trzeba, że są rodziny w których relacje są 'odpowiednie' ale chłodne, nie serdeczne... i to też jest normalne. W żadnym (z wyżej wymienionych) wypadku nie uważałabym, że któraś relacja jest lepsza czy gorsza.
Problem z tym gościem mógł być taki, że w jego mniemaniu relacje rodzinne z dorosłymi córkami powinny być 'chłodne'. On chciał mieć mamusie dla siebie i nie chciał się dzielić.
Przy okazji: nikt nie zaproponował Panu dołączenia do tygodnia wakacji razem? Albo wspólnej kolacji z córką/siostrą, która wróciła do domu? Może faktycznie poczuł się odrzucony i musiał znaleść jakiś powód, żeby nie wyjść na bekse :P wtedy dobrze zarzucić psychologią ;)
A pieprzenie którejś z koleżanek powyżej o Twoim rzekomym rozwalaniu związku Twojej mamy i poważnych problemach w podejmowaniu decyzji możesz puścić mimo uszu - ktoś kto nie zaznał tego typu bliskości w rodzinie nigdy tego nie zrozumie ;)
Edytowany przez 29 maja 2015, 05:38
29 maja 2015, 07:31
Ja niestety nie wierze w moc psychoterapii ani psychologi bo trafiam w swoim życiu zawodowym na przedstawicieli tych grup którzy prezentują Sobą niski poziom a zbyt wysokie ego i zamiast pomagać to manipulują. Choć wiem ze są i bardzo dobre odbywa które dobrze wykonują swoje zawód.