Temat: nie umiem sie odnaleźć

Hej, kiedyś miałam tu pamiętnik ale go skasowałam i teraz przyszedł czas na założenie kolejnego i wygadanie się do "osób trzecich", jak Wy to widzicie. Historia pewnie bedzie długa, ale mam nadzieje że ktoś przyczyta.

Mam męża, końcem miesiąca spodziewamy sie dziecka :) Zaczeliśmy remont góry(od podstaw-nowa elekrtyka, rury, nowe wylewki, ściany do poprawy-ogólnie wszystko każde pomieszczenie do remontu) w domu gdzie mąż mieszka-czyli na dole teście a na górze my. Przed remontem nie zdawałam sobie sprawy że jestem bardzo przywiązana do rodziców oraz do miasta gdzie mieszkam, teraz będę mieszkać na wsi. Totalnie inne zwyczaje, styl życia (nie chodzi mi o wieś, ale o ludzi), inna mentalność.. Ale spoko do tego jeszcze moge sie przyzwyczaić, ale rodzina męża jest przeciwieństwem do mojej; nie wyobrażam sobie codziennie słyszeć krzyków teściowej na teścia, czy na męża (ogólnie ona jest kobietą bardzo głośną-krzykliwą). Nie wyobrażam sobie też właśnie w takich krzykach wychowywać dziecka, ani tego że my z mężem bedziemy kupować wszystko do ogrodu-na podwórko (a na to sie zapowiada), ani też tego że mąż bedzie wszystko koło domu robił a teście bedą leżeć tyłkami do góry... Bo do tej pory tak było. :/ Też jest siostra męża(mieszka ze swoim mężem w innej wiosce), nim zaczelismy remont ona i jej maz i dzieci przychodzili do nas na góre jak do siebie-kiedy chcieli, na ile chcieli, zostawiali syf po sobie(jak coś jedli), ogólnie mnie takie coś delikatnie mówiąc wkurza, bo ja nie wyobrażam sobie przyjść do kogoś i tak robić, a po drugie my do nich nie jeździmy. Nie umiem też im zwrócić uwagi żeby tak nie łazili itp. dla nas zero prywatności. Czasem jest tak że codziennie na cały dzien przyjezdza, i na każdą niedziele przyjezdzają...dość ich mam.. Czasem jak od siebie z domu jade tam do męza to najpierw musze sie porzadnie wypłakać a potem dopiero jechać. Po urodzeniu przez jakiś miesiąć-dwa bedziemy mieszkac z moimi rodzicami i konczyc remot i jak sobie pomyśle ze mamy tam mieszkać to odechciewa mi sie... Jest jeszcze kwestia, że mąż ma dom-po dziadkach z tym ze jego nie dość ze trzebaby wyremonować to jeszcze podciągnać chyba prąd i kanalizacje, ale jak widze ile pieniążków nas ta góra kosztuje to tym bardziej jestem przekonana ze z domkiem byśmy dali rade. Żałuje ze sie nie uparłam żeby ten domek remontować. :( Ogólnie źle się czuje tam u męża...jak bedziemy już po remoncie, u "siebie" nie wiem czy to sie zmieni :(

Nie mówiłam o tym nikomu, zwłaszcza mężowi, bo on cieszy sie na to że bedziemy mieszkać razem, w wyremontowanym miejscu.. Boje sie tego, że sie tam nie odnajde.. 

Napiszcie mi jak to wygląda z waszej strony, czy ja przesadzam czy co... :( 

A dlaczego nie powiedziałaś o tym mężowi? Całe życie wolisz płakać po cichu w poduszkę, zamiast postawić sprawę jasno, przedstawić jakieś argumenty, poznać jego argumenty, pomyśleć, jak można osiągnąć kompromis? Trochę późno się obudziłaś, ale to i tak nie oznacza, że masz teraz kolejne kilka czy kilkanaście lat się męczyć. Na pewno wspólnie z mężem znajdziecie jakieś wyjście, może jeszcze da się wdrożyć ten plan z domkiem? Mam wrażenie, że ta Wasza "góra" nigdy nie będzie Wasza, wkładacie w to pieniądze, a siostra męża i jej rodzina praktycznie czują się tam jak u siebie. Zaraz urodzi się Wam dziecko i pewnie problemy tylko będą się nawarstwiać... Weź się za poważne rozmowy z mężem, bo to już ostatni dzwonek.

LanaLana napisał(a):

A dlaczego nie powiedziałaś o tym mężowi? Całe życie wolisz płakać po cichu w poduszkę, zamiast postawić sprawę jasno, przedstawić jakieś argumenty, poznać jego argumenty, pomyśleć, jak można osiągnąć kompromis? Trochę późno się obudziłaś, ale to i tak nie oznacza, że masz teraz kolejne kilka czy kilkanaście lat się męczyć. Na pewno wspólnie z mężem znajdziecie jakieś wyjście, może jeszcze da się wdrożyć ten plan z domkiem? Mam wrażenie, że ta Wasza "góra" nigdy nie będzie Wasza, wkładacie w to pieniądze, a siostra męża i jej rodzina praktycznie czują się tam jak u siebie. Zaraz urodzi się Wam dziecko i pewnie problemy tylko będą się nawarstwiać... Weź się za poważne rozmowy z mężem, bo to już ostatni dzwonek.

Masz racje... teraz dotarło do mnie że góra nigdy w 100% nasz nie bedzie.. ;/

Ale co mamy zostawić całą góre rozwaloną? ehhh żałuje ze wczesniej nie wziełam sie za to :(

rozmawiałaś z nim już?

Nie rozmawiałam bo nie widzieliśmy sie.. mąż cały czas robi z elektrykiem, właśnie mi dzwonił ze pokupywali jakieś tam rozdzielniki i inne dziwne dla mnie rzeczy żeby góra była porzadnie zrobiona.. od 7 do 20 robią,.. Nie mam serca mu mówic o tym co mysle, widząc ile nerwów i pracy go to kosztuje... :(

o kurcze. Jak to przeczytałam, to jakbym widziała swoje obawy i odczucia. My jestesmy przed ślubem, na samym poczatku pojawił sie pomysł, ze zamieszkamy u moich rodziców na wsi (oboje pracujemy w miescie), w wielkim domu, bedzie nam wygodnie itp , jedynym minusem byłyby dojazdy. Ale w ostatecznosci narzeczony postawił na swoim i wzielismy kredyt na mieszkanie. Bedziemy miec swoje, całkiem spore gniazdko, blizej pracy. Do rodziców jednych i drugich na weekendy i w miare potzreby. Na poczatku bardzo przeżywałam to,ze bede daleko od moich rodziców, z którymi jestem bardzo zżyta. Ale im wiecej czasu mija, im bardziej zbliza sie wizja slubu i naszego wlasnegą kąta, tym bardziej sie ciesze, ze taka wlasnie decyzje podjelismy. Mieszkanie z rodzcami/tesciami dla młodego małzenstwa nie ejst chyba korzystne, niezaleznie od tego, jakimi kochanymi ludzmi by byli i jak super wygodnie byłoby u nich, tak sadzę...

Powiem Ci, że bardzo dobrze że Twój narzeczony postawił na swoim ;) Lepiej mieć np. małe gniazdko ale swoje :) U mnie jest też problem że mąż boi sie wziazc kredytu jak ognia-bo nie wiadomo jakie czasu przyjdą... Ja jestem inaczej do kredytu nastawiona, ale tylko mąż pracuje i wole żeby w weekend był ze mną niż w pracy.. 

Mam nadzieje, że nam takie mieszkanie z teściami nie zaszkodzi... ;p

czyli ustąpiłaś.. nie masz własnego zdania, twój mąż za wszystko decyduje,boisz się jego zdania.. będziesz kiedyś się tu pewnie jeszcze żalić

ehh :( :( Dzisiaj z mezem pogadam-tak luzno zaczne... Boje sie ze mi wygarnie to ze chce nam zapewnic jakis start w zyciu a ja znow to wszystko psuje i mam gdzies ; (

Rozmawialam z mężem..w sumie trudno to nazwac rozmowa bo to bylo na "polspiaco" mąż mowi ze to jest nasze, a jakby chcieli tescie przepisac dom jego siostrze to ona musi nas splacic-na wszystko mamy faktury ze to my kupowali. Nie pociaglam dalej tematu bo mąż zmeczony przyjechal, jeszcze bede z nim rozmawiac dzis... 

niki022 napisał(a):

Hej, kiedyś miałam tu pamiętnik ale go skasowałam i teraz przyszedł czas na założenie kolejnego i wygadanie się do "osób trzecich", jak Wy to widzicie. Historia pewnie bedzie długa, ale mam nadzieje że ktoś przyczyta.Mam męża, końcem miesiąca spodziewamy sie dziecka :) Zaczeliśmy remont góry(od podstaw-nowa elekrtyka, rury, nowe wylewki, ściany do poprawy-ogólnie wszystko każde pomieszczenie do remontu) w domu gdzie mąż mieszka-czyli na dole teście a na górze my. Przed remontem nie zdawałam sobie sprawy że jestem bardzo przywiązana do rodziców oraz do miasta gdzie mieszkam, teraz będę mieszkać na wsi. Totalnie inne zwyczaje, styl życia (nie chodzi mi o wieś, ale o ludzi), inna mentalność.. Ale spoko do tego jeszcze moge sie przyzwyczaić, ale rodzina męża jest przeciwieństwem do mojej; nie wyobrażam sobie codziennie słyszeć krzyków teściowej na teścia, czy na męża (ogólnie ona jest kobietą bardzo głośną-krzykliwą). Nie wyobrażam sobie też właśnie w takich krzykach wychowywać dziecka, ani tego że my z mężem bedziemy kupować wszystko do ogrodu-na podwórko (a na to sie zapowiada), ani też tego że mąż bedzie wszystko koło domu robił a teście bedą leżeć tyłkami do góry... Bo do tej pory tak było. :/ Też jest siostra męża(mieszka ze swoim mężem w innej wiosce), nim zaczelismy remont ona i jej maz i dzieci przychodzili do nas na góre jak do siebie-kiedy chcieli, na ile chcieli, zostawiali syf po sobie(jak coś jedli), ogólnie mnie takie coś delikatnie mówiąc wkurza, bo ja nie wyobrażam sobie przyjść do kogoś i tak robić, a po drugie my do nich nie jeździmy. Nie umiem też im zwrócić uwagi żeby tak nie łazili itp. dla nas zero prywatności. Czasem jest tak że codziennie na cały dzien przyjezdza, i na każdą niedziele przyjezdzają...dość ich mam.. Czasem jak od siebie z domu jade tam do męza to najpierw musze sie porzadnie wypłakać a potem dopiero jechać. Po urodzeniu przez jakiś miesiąć-dwa bedziemy mieszkac z moimi rodzicami i konczyc remot i jak sobie pomyśle ze mamy tam mieszkać to odechciewa mi sie... Jest jeszcze kwestia, że mąż ma dom-po dziadkach z tym ze jego nie dość ze trzebaby wyremonować to jeszcze podciągnać chyba prąd i kanalizacje, ale jak widze ile pieniążków nas ta góra kosztuje to tym bardziej jestem przekonana ze z domkiem byśmy dali rade. Żałuje ze sie nie uparłam żeby ten domek remontować. :( Ogólnie źle się czuje tam u męża...jak bedziemy już po remoncie, u "siebie" nie wiem czy to sie zmieni :(Nie mówiłam o tym nikomu, zwłaszcza mężowi, bo on cieszy sie na to że bedziemy mieszkać razem, w wyremontowanym miejscu.. Boje sie tego, że sie tam nie odnajde.. Napiszcie mi jak to wygląda z waszej strony, czy ja przesadzam czy co... :( 

przepraszam ze troche ostro napisze - ale skoro sobie "nie wyobrazasz" to po co sie zdecydowalas na to wszystko? przeciez to jaka jest tesciowa i reszta rodziny to nie jest cos czego sie dowiedzialas wczoraj. 

skoro sie zdecydowalas, to czas zaczac byc asertywna i stawiac im granice. mieszkasz tam, wiec masz tez prawa. przy jakims zachowaniu, ktore wyraznie ci nie odpowiada, a ma miejsce w twojej czesci domu, zaznacz to grzecznie i popros o zmiane. i tyle.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.