- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 maja 2015, 22:52
Hej, kiedyś miałam tu pamiętnik ale go skasowałam i teraz przyszedł czas na założenie kolejnego i wygadanie się do "osób trzecich", jak Wy to widzicie. Historia pewnie bedzie długa, ale mam nadzieje że ktoś przyczyta.
Mam męża, końcem miesiąca spodziewamy sie dziecka :) Zaczeliśmy remont góry(od podstaw-nowa elekrtyka, rury, nowe wylewki, ściany do poprawy-ogólnie wszystko każde pomieszczenie do remontu) w domu gdzie mąż mieszka-czyli na dole teście a na górze my. Przed remontem nie zdawałam sobie sprawy że jestem bardzo przywiązana do rodziców oraz do miasta gdzie mieszkam, teraz będę mieszkać na wsi. Totalnie inne zwyczaje, styl życia (nie chodzi mi o wieś, ale o ludzi), inna mentalność.. Ale spoko do tego jeszcze moge sie przyzwyczaić, ale rodzina męża jest przeciwieństwem do mojej; nie wyobrażam sobie codziennie słyszeć krzyków teściowej na teścia, czy na męża (ogólnie ona jest kobietą bardzo głośną-krzykliwą). Nie wyobrażam sobie też właśnie w takich krzykach wychowywać dziecka, ani tego że my z mężem bedziemy kupować wszystko do ogrodu-na podwórko (a na to sie zapowiada), ani też tego że mąż bedzie wszystko koło domu robił a teście bedą leżeć tyłkami do góry... Bo do tej pory tak było. :/ Też jest siostra męża(mieszka ze swoim mężem w innej wiosce), nim zaczelismy remont ona i jej maz i dzieci przychodzili do nas na góre jak do siebie-kiedy chcieli, na ile chcieli, zostawiali syf po sobie(jak coś jedli), ogólnie mnie takie coś delikatnie mówiąc wkurza, bo ja nie wyobrażam sobie przyjść do kogoś i tak robić, a po drugie my do nich nie jeździmy. Nie umiem też im zwrócić uwagi żeby tak nie łazili itp. dla nas zero prywatności. Czasem jest tak że codziennie na cały dzien przyjezdza, i na każdą niedziele przyjezdzają...dość ich mam.. Czasem jak od siebie z domu jade tam do męza to najpierw musze sie porzadnie wypłakać a potem dopiero jechać. Po urodzeniu przez jakiś miesiąć-dwa bedziemy mieszkac z moimi rodzicami i konczyc remot i jak sobie pomyśle ze mamy tam mieszkać to odechciewa mi sie... Jest jeszcze kwestia, że mąż ma dom-po dziadkach z tym ze jego nie dość ze trzebaby wyremonować to jeszcze podciągnać chyba prąd i kanalizacje, ale jak widze ile pieniążków nas ta góra kosztuje to tym bardziej jestem przekonana ze z domkiem byśmy dali rade. Żałuje ze sie nie uparłam żeby ten domek remontować. :( Ogólnie źle się czuje tam u męża...jak bedziemy już po remoncie, u "siebie" nie wiem czy to sie zmieni :(
Nie mówiłam o tym nikomu, zwłaszcza mężowi, bo on cieszy sie na to że bedziemy mieszkać razem, w wyremontowanym miejscu.. Boje sie tego, że sie tam nie odnajde..
Napiszcie mi jak to wygląda z waszej strony, czy ja przesadzam czy co... :(
17 maja 2015, 23:48
Twój mąż ma bardzo egoistyczne podejście. Czy on w ogóle nie bierze pod uwagę tego, że jesteś w ciąży? Nie powinnaś teraz zajmować się użeraniem z remontami ani tym bardziej wysłuchiwać od niego pretensji. Chyba zapomniał, że nerwy nie są teraz wskazane. Robić awanturę kobiecie w ciąży tylko dlatego, że zapomniała o czymś wcześniej powiedzieć? Absurd. Masz teraz wiele myśli w głowie związanych z dzieckiem i obecnym stanem, nie powinno go dziwić, że możesz być lekko roztargniona. Taka mała rada ode mnie - Zastanów się czy kochasz odpowiednią osobę, bo jeżeli już teraz boisz się odezwać, bo będzie awantura to co będzie potem? To nie wróży nic dobrego. Dla mnie związek, w którym ktoś boi się mówić o problemach nie jest udanym związkiem. Pojawi się dziecko i masa nowych obowiązków i wtedy takie problemy się pogłębią. Nie mając wsparcia w mężu nie wytrzymasz nerwowo. Wiem co mówię, przerabiałam podobny toksyczny związek i również właśnie w tym związku zaszłam w ciążę.Ukrywam to przed mężem bo mielismy trzy powazne kłótnie praktycznie na ten sam temat tylko jakies kilka tygodni jedna po drugiej. Tzn. ja zapomniałam mu wczesniej powiedziec ze musze byc jutro u siebie w domu bo rano musze badania zrobić a on np. miał coś juz zaplanowane i musiał ze mna jechać do domu...I od razu popłynęło w temat że mam gdzieś remont, że nic mnie nie obchdzi, że on sam musi wszystko załatwiać, i gadka ze jakby on tak zapominał o wszytskim to nic byśmy nie zrobili z górą... I boje sie że jak mu to powiem to bedzie jedna wielka kłótka, która nie wiem jak sie skończy... A kocham go i nie chce go stracić..
Bierze pod uwage, to że jestem w ciąży..chyba. Tzn. nie podoba mi sie że siedze tam u teściowej na dole gdy mąż robi z majstrem na górze cały dzień.. Żadnego komfortu, cały czas siedzieć, krępuje sie też robiąc coś do jedzenia czy cokolwiek innego... Ale jeżdze tam z mężem bo nie chce żeby on sam miał wszystko na głowie (choć pewnie tak jest) i chce go jakoś wspierac chociażby tym, że tam jestem z nim, jestem w ciązy to nie pomoge za mu za bardzo, ale chociaż tam bede, co kompletnie mi sie nie uśmiecha.. Chciaż z drugiej strony 13dni do porodu, szpital jest niedaleko gdzie rodzice mieszkają (od męza jest to ok 65km) i mógłby mnie już tam nie ciągać, ale też bym chciała żeby to od niego wyszło, a chyba nie zapowiada sie na to..
17 maja 2015, 23:49
On na blokach nie chce mieszkać, za to Ty będziesz się męczyć w domu u jego rodziców. Coś tu nie gra. To wygląda tak, jakby Twoje zdanie nie miało żadnego znaczenia i musisz się dostosować do tego, co będzie.
Heh może(na pewno) zrobiłam błąd na początku że mu tego nie powiedziałam...
18 maja 2015, 00:02
To teraz kochana zacznij jezdzic do szwagierki i napier.... Jej syfu jakich malo. I tak za kazdym razem. Przynajmniej raz w tygodniu. Poza tym powiedz o wszystkich swoich przemysleniach swojemu
18 maja 2015, 00:11
Wspolczuje. Nie tylko dlatego, ze zamienisz swoje zycie na koszmar, ale takze dlatego, ze jakies dziwne uklady w twoim malzenstwie panuja. Po pierwsze - albo facet moze przelozyc swoje sprawy i zawiezc cie do lekarza albo nie. (jak zlamiesz kiedys noge to on cie opieprzy, ze mu glowe zawracasz, bo on mial inne plany? bez sensu - bardzo delikatnie rzecz ujmujac.) Jak facet moze cie zawiesc do lekarza - to geba na klodke - bo cie kocha i wszelkie komentarze wsadza w kieszen, albo nie moze cie zawiesc - i wtedy ty dzwonisz do lekarza tlumaczac sie, ze sila wyzsza i zeby dali ci nowy termin. Facet robi zonie awanture, bo nie moze jej zawiezc, ale zawozi? Prosze wybaczyc, ale ja cos tutaj nie rozumiem. Teraz ty sie boisz cos powiedziec, bo zrobi ci nowa awanture? Czyli po kilku takich numerach - sama robisz sobie cenzure - i wiesz dobrze, ze jezeli facet sie nie zgodzi (jak ci sie wydaje) - to nic mu nie powiesz. Bedziesz sobie w kaciku poplakiwac a facet bedzie myslal, ze macie udane malzenstwo. A juz pomysl, ze facet sie domysli, ze ty chcesz ,aby ci zaproponowal, ze lepiej mieszkac blizej szpitala na da tygodnie pzred urodzeniem niz dalej - to wsadz miedzy bajki. Jezeli uwazasz, ze wlasnie tak jest lepiej dla dziecka - to mu o tym powiedz. Super zwiazek - zero problemow.
Oj kobieto, robisz sobie sama pieklo z tym pomyslem, ze lepiej nie powiedziec, niz "zdenerwowac" meza.
Ale bycie darmowa sluzba tesciom - to szczerze wspolczuje
Edytowany przez chuda.2015 18 maja 2015, 00:39
18 maja 2015, 00:34
Dziewczyny.. chyba macie racje, ale wylewki zrobione, elekrtyka zrobiona, za kilka dni plytki kladzione bedą i co ja mam męzowi powiedzieć, że to wszystko na nic? Ze tyle kasy poszło w błoto? Nie wyobrazam sobie tego... :(
18 maja 2015, 01:55
naraazie się nie łam, podjeliście decyzję (choc jej nie rozumie, skoro mąż ma osobny domek) i się jej trzymajcie, wstaw zamki w drzwi i je zamykaj i się szybko nauczą że to Twój dom a nie przechowalnia szwagierki, a może dogadasz się z teściową, jak będzie żle to macie gdzie uciec
18 maja 2015, 04:33
Nie rozumiem dlaczego zdecydowalas sie na zamieszkanie tam, a juz zuplenie nie rozumiem dlaczego zdecydowalas sie na remont domu tesciow....Przeciez tesciowie z dnia na dzien sie nie zmienili, wiedzialas zapewne juz od jakiegos czasu jacy sa.
Ogolnie to co piszesz brzmi tak, jakbys w malzenstwie bala sie miec swoje zdanie i zgadzala sie z mezem dla swietego spokoju, badz ze strachu, ze go stracisz, tak jak napisalas. Zdrowy zwiazek dwojga doroslych ludzi tak nie wyglada, ze jedno musi sie poswiecac, zeby drugie mialo dokladnie to co chce,
Z drugiej strony skoro tak zal ci tych 17 tys wlozonych w remont, ze zamierzasz dalej w to brnac, to juz twoja decyzja. Wydaje mi sie , ze wpakowalas sie w typowa sytuacje pod tytulem "Maz zarabia,maz decyduje" ;/
Edytowany przez 2bac00b423b350a91f0de44a5b40f065 18 maja 2015, 04:35
18 maja 2015, 04:34
naraazie się nie łam, podjeliście decyzję (choc jej nie rozumie, skoro mąż ma osobny domek) i się jej trzymajcie, wstaw zamki w drzwi i je zamykaj i się szybko nauczą że to Twój dom a nie przechowalnia szwagierki, a może dogadasz się z teściową, jak będzie żle to macie gdzie uciec
Problem w tym, ze to zawsze bedzie ICH dom.
18 maja 2015, 08:31
Wiesz ja Cie z jednej strony rozumiem. Moj maz nie jest awanturnikiem ale oboje uważamy ze życie jest za krótkie zeby marnować je na kłótnie . Często wiele rzeczy przemilczam , zeby sie nie kłócić , ale to w 99% sa głupoty o których zaraz zapominam, Hormony mi głupieją lub zwyczajnie problem rozwiązuje sie sam. Ale wybór miejsca do mieszkanie przez resztę zycia ( lub conajmniej długi czas) nie jest głupota i nie powinnaś milczeć. W ogóle ja nie rozumiem tego, bo dom pewnie na męża nie zostanie przepisany skoro ma dom po babci . W życiu nie pozwoliłabym na remont za 70 tys :/ tak czy siak wy to stracicie. A powinniście inwestować w SWOJĄ przyszłość ( no chyba ze sie mylę i dom będzie męża ) tez miałam krzywa sytuacje z mieszkaniem . Gdy poznałam mojego męża od razu wynajmowaliśmy mieszkanie , on swoje zostawił byłej zonie . Jego rodzice kupili mieszkanie dla siebie w innej dzielnicy a stare mieli oddać nam. Z tym, ze to dla nas było w tym samym bloku co byłej zony ;) od razu powiedziałam ze nie ma takiej opcji i zeby cos wymyślił bo to chora sytuacja . W rezultacie teście sprzedali mieszkanie, nam dali pieniążki a my wybudowaliśmy dom . Ale trzeba rozmawiać... No i nie chce Cie straszyć , ale zaraz dojdzie wam dziecko. To ogromne szczęście ale i ogromne obciążenie dla związku . Ja z moim jestem 7 lat, od zawsze uważam ze to ten jeden jedyny, dogadujemy sie swietnie i bardzo kochamy , dziecko planowane, wyczekane i niesamowicie kochane... Mimo to czasem mam ochotę trzasnąć drzwiami wyjsc i nie wrócić . I wiem, ze gdyby nie te lata związku i ogromna miłość odeszłabym . Mam naprawdę bezproblemowe dziecko a jednak związek sie zmienił . A jak pojawiają sie kolki, bolesne ząbkowanie czy inne problemy z płaczącym czy marudzących dzieckiem negatywne emocje sie nasilają . Mam wrazenie ( moze mylne, popraw mnie jesli tak :)) ze jestes jeszcze dosc młoda i " świeża" w małzeństwie . Jesli tak, będzie Ci jeszcze trudniej ( wiem, bo to przechodziłam ) nie życzę Ci tego... W ogóle strasznie Ci współczuje sytuacji . Jesli chcesz pogadać to wał na priv. Sama pol roku temu urodziłam to możesz sie wygadać, ja zawsze cos doradzę . Pogadaj z mężem... Na spokojnie , bez kłótni ... Moze razem cos wymyślicie
18 maja 2015, 08:56
Musisz zacząć zwracać uwagę, żeby nie krzyczała a do szwagierki zawsze możece pojechać i jej nasyfić.