Temat: prosze o pomoc..inaczej zwriuje a moja rodzina sie rozpadnie..:(

witam..
niestety nie bedzie to list mily..niestety nie bedzie tez nic o diecie...niestety musze sie przyznac iz nie radze sobie z problemem..ja, osoba  zawsze twarda, usmiechnieta. Nie wiem czy ktos mnie zrozumie..nie wiem czy mi pomozecie ale wiem jedno nie radze juz sobie..
w moim 6-letnim malzenstwie dzieje sie cos nie tak..czuje ze oddalamy sie od siebie a wiem czym to grozi..mam dzieci, stworzylam z moim mezem rodzine i chcem walczyc o nia, nie naleze do osob ktore sie poddaja dlatego tez chwytam sie tej metody..moze ktos mi poradzi co i jak..ale od poczatku..
wyjechalam za mezem 1000km,zostawilam rodzine,siostre (najlepsza i najwierniejsza przyjaciolke co pozniej sie okazalo zmora dla mojego mzea, on nienawidzi m ojej rodzijny ale nie pokaze tego, ja to widze, poprostu widze...) przyjaciol..zrezygnowalam ze studiow na rzecz mojej rodziny i wyjechalam..musze dodac ze jest mi cholernie trudno..minelo juz 6 lat a ja dalej tesknie..dalej marze jak by to bylo gdybysmy wrocili razem..choc wiem ze nie mamy w Polsce zadnych perspektyw (brak mieszkania, pracy, wyksztalcenia itp) ale nie to jest problemem...jak wyzej napisalam jestem osoba (moze juz bylam...) twarda tak wiec odnalazlam sie tutaj..bylo mega ciezko..depresja itp. ale dalam rade, usmiecham sie i szukam szczescia tutaj z mezem...schowalam swoja dume i pracuje jako pokojowka (kiedys marzylam o psychologii) potrafie sie smiac i cieczyc tym co mi dalo zycie.. zdrowe dzieci, meza..dom, samochod itp..ale..tak wkoncu to ALE....
maz tutaj ma siostre (7 lat starsza, ma jedno dziecko,meza, jest osoba zimna, zamknieta w sobie) ktora go praktycznie wychowywala..(mama ich zmarla na raka kiedy moj mial 12 lat) na poczatku rozumialam sie z jego siostra b.dobrze..razem kawki..zakupy..imprezki :)
pewnego razu , z dnia na dzien (slowo, odtwarzalam ta sytuacje z milion razy) przestala dzwonic, zachodzic ..omijala mnie tak czulam..oczywiscie zadzwonilam i wyjasnilam.."miala taki okres"-jej odp.. Pomyslalam ok , spoko..i znowu ok miedzy nami, razem spotkania, obiady..moj maz przeszczesliwy ze sie dogadujemy...musze jeszcze dodac ze moj maz duzo mi zlego zrobil..ciezko mialam z nim ale wsio zwalczylismy, zawsze go usprawiedliwialam ze szybko stracil mame..nie mial go kto nauczyc milosci i szacunku...
powracajac do siostry...te jej ciche dni zawsze sie powtarzaly i zawsze to ja wyciagalam reke, nawet jak zranili mnie bardzo mocno..jak uderzali we mnie..celowo mnie raniac... amianowicie : byly swieta..mielismy spedzic je oczywiscie razem ale moj syn dostal goraczke i chcialam  zostac w domu, nie zdazylam nawet powiedziec ze siostra z rodzina moga przyjsc do nas bo maz po tel ojca , ubral chore dziecko, szybko mowiac do mnie ze idziemy i koniec do siostry, ja w szoku, bylam juz wysoko w 2giej ciazy wiec nie mialam sily na walke..klotnie... zostalam sama..nie miescilo mi sie w glowie ze maz mnie zostawil, zabral chorego 3letniego synka i poszedl do siostry...to byl szok...plakalam, wylam..nastepnego dnia oznajmil mi ze ze swiat koniec, od tamtej pory jego siostra i jej maz nie gadali ze mna, ba nawet nie przychodzili do nas..jak urodzilam synka to nie przyszli nawet do szpitala..nic..oczywiscie maz nic nie mowil...wytrzymalam tak chyba pol roku..miedzy czasie maz pokazywal mi ze siostra wazniejsza jest...kiedy ja bylam w ciazy, siostra budowala dom, rzecza jasna jest ze brat pomagal jak mogl..spedzal tam kazda wolna chwile, rozumialam to doskonale ALE kiedy zadzwonilam do niego ze zle sie czuje (ciaza, codzienne wymioty do ostatniego dnia, male dziecko obok) i prosilam go aby przyjechal bo naprawde zle sie czuje a nie mam tutaj nikogo, przypominam jestesmy sami to on mi na to ze teraz nie moze ze mam zadzwonic do jakies znajomej i juz..koniec rozmowy...znowu szok..znowu rozpacz...nie moglam wrocic do Polski bo bylam wysoko w ciazy, choc rodzina moja nalegala...juz sama nie wiem czy glupota moja...czy ta uporczywa chec walki o milosc zwyciezyla....ale czas pokazal ze (chyba ) kocha..cudowny ojciec...byl przy porodach...ogolnie dobry maz...tyle ze ta jego milosc do siostry...
podam jeszcze jeden przyklad....kiedys odwiedzilam go na tej budowie i nie bylo go...pojechal z synem siostry po motorek do innego miasta...wtedy mogl wsio zostawic...a dla mnie....ohhhh duzo moglabym pisac...nawet teraz mam lzy w oczach...
ja nie chcem pisac ze on jest zly a ja dobra..nie, tak nie jest i jestem tego w pelni swiadoma...wiem ze i ja mam wady...wiem...ale boje sie ze nie potrafie zyc z czlowiekiem dla ktorego siostra jest wazniejsza...nawet teraz...kiedy wsio juz sie ulozylo..znowu bylo ok miedzy nami wszystkimi (skoromnie dodam ze to ja wyciagnelam reke aby pogodzic rodzine...) znowu cos jest nie tak...znowu jego siostra ma problem ze mna..znowu mnie unika..nawet powiedziala mi pod wplywem alkoholu ze ona wie ze ma problem..ale ja i  moje dzieci denerwuja ja..wsio ja denerwuje...ja juz wtedy sie poddalam..zablokowalam sie i skreslilam ja...bo moj maz jest na kazde jej skiwniecie..ciagle do niej dzwoni..ciagle zabiega o nia a ona ma "problem" z nami....dlaczego???? dlaczego dorosla kobieta 40letnia nie potrafi ze mna porozmawiac i powiedziec jaki jest problem..dlaczego tak sie zachowuje..przeciez ona rani sowjego brata bo to on jest teraz miedzy nami..bo to jemu sie malzenstwo sypie...ja juz nie potrafie tak zyc..nie umiem juz...nawet doporowadzili mnie do tego ze jak slysze ze moj maz byl u niej tak na kawie to ja sie automatycznie blokuje...zamykam sie w sobie..nie nawidze go ze on byl u swojej siostry...ze nie stanal po mojej stronie, ze nie powiedzial jej ze ona mnie tak traktowac nie moze..mnie i moje dzieci..ona tutaj do nas nie przychodzi..nie przychodzi do dzieci choc najstarsze jest jej chrzesniakiem, choc jestesmy tutaj na obczyznie sami...choc ponoc sa bardzo blisko razem z bratem.. wiec pytam czemu tak jest ze moj maz jawnie mi mowi ze ja mam wyluzowac bo on z siostry nie zrezygnuje...(choc ja nigdy nie chcialam tego, to ja zawsze wyciagalam reke, to ja organizowalam rodzinne obiady, wyjazdy itp) dlaczego tak mnie to boli? dlaczego czuje ze moje malzenstwo jest kruche....dlaczego? i co ja mam robic aby nie zwariowac..teorie mam obcykana..zaczac zyc swoim zyciem...nie myslec , nie analizowac..poprstu zyc dla siebie i dzieci!!! Dla niego  juz dla niego nie moge..6 lat sie staralam..6 lat robilam wsio dla niego..a gdzie ja jestem w tym wszystki? teraz kiedy to ja potrzebuje pomocy bo sobie nie radze..to ciagle slysze ze to ja robie problem..ze to ja powinnam odpuscic ale pytam po raz setny dlaczego ja????? ohhh juz sama nie wiem czy ktos mnie rozumie..czy ktos moze mi cos napisac...
j
mam nadzieje ze sie nie zblaznilam piszac to wszystko.. ja poprostu juz nie moge..boje sie ze strace rodzine bo wiare w to ze moj maz mnie najmocniej kocha to juz dawno stracilam....
prosze pordzcie mi....
pozdrawiam KORBAAA

ps. przepraszam za jakiekolwiek bledy ort czy stylistyczne...
Dobrnęłam do końca i jedyne co mi przychodzi na myśl, to to, że po prostu dałaś się sponiewierać i jeszcze uwierzyłaś, że to wszystko Twoja wina. Nie możesz tak! Ta rodzina Cię wykończy psychicznie! Wiem, że łatwo mówić, ale najlepiej byś zrobiła jakbyś zabrała dzieci i wróciła do swojej rodziny, bo tam nigdy nie bedzie Ci dobrze, nigdy nie będziesz szczęśliwa. Mąż Ci szczęścia nie daje, jedyne co Ci daje szczęście to dzieci, więc lepiej zabierz je z tego chorego środowiska jak najszybciej. Bo dla mnie to jest chore, że mąż kocha bardziej siostrę niż Ciebie. To Tobie ślubował, że będzie w zdrowiu i chorobie, na dobre i na złe... A teraz wychodzi na to, że ślub brał ze swoją siostrą... Kochana, uciekaj stamtąd jak najszybciej, to jedyne wyjście, które ja widzę...
po prostu wróć do polski i zacznij wszystko od nowa tu masz swoją rodzine zabierz dzieci i wracaj
zgadzam się w 100 % z little0angel
Jedyne co mogę napisać to straszne współczuję takiej sytuacji, podziwiam Cię że tak długo dajesz radę. Jesteś bardzo silną kobietą!! Pamiętaj o tym dla siebie samej i swoich dzieci, bo inaczej załamiesz się. Współczuję takiego męża w którym nie masz oparcia. Nie daj się kochana.
Korbaaa... przeczytałam całość i nie wiem co mam napisać... sytuacja koszmar. wiem, zę trzeba ze sobą rozmawiać, ale czemu Ty masz ciągle wyciągać rękę? postaraj się być niezależna, znajdź sobie jakieś hobby, chodź na spacery z dziećmi, żeby mąż poczuł się troszkę zazdrosny. pokaż że jesteś ciągle silna. facetom nie można okazywać słabości. może ona czuje w Tobie rywalkę? wkońcu była jedyną kobietą w jego życiu..
3mam za Ciebie kciuki :*
Pozdrawiam
Nie zbłaźniłaś się droga.
Żyj dla siebie i swoich dzieci. Przemyśl i przeanalizuj ewentualny powrót do Polski, do swojej rodziny. Twój mąż, z tego co piszesz znęca się nad Tobą psychicznie. Nie pozwalaj mu tak się traktować. Wiem, że dzieci potrzebują ojca, potrzebują pełnej rodziny, ale potrzebują też zdrowych relacji, miłości.
Myślę, że już wiele zrobiłaś, aby "uzdrowić" Wasze relacje. Poświęciłaś swoje marzenia, rodzinę. Teraz nich Twój mąż się postara, niech pokaże, że mu też zależy.
Takie jest moje zdanie, ale decyzję musisz podjąć sama. Dasz radę. Już i tak wiele przeszłaś. My kobiety jesteśmy silne.

PS Jeśli mogę zapytać...gdzie mieszkasz? W jakim kraju? Też jestem za granicą, w Irlandii.
Pasek wagi
Jak masz mozliwosc to obejrzyj sobie polski film pt.'PLAC ZBAWICIELA' ,moze pomoze Ci podjac decyzje zeby wrócic jak najszybciej do polski do rodziny. Jak mąż nie szanuje zony to takie małzensto nigdy nie bedzie udane.
W ogóle nie rozumiem, gdzie by miała być jakaś twoja wina. Przecież nie kazałaś wybierać mężowi między sobą a jego siostrą. Ale tak naprawdę to ty powinnaś być dla niego najważniejszą osobą, bo tworzycie rodzinę i macie razem dzieci. Co nie znaczy, że ma siostrę ignorować, ale ty powinnaś mieć zawsze pierwszeństwo jako jego żona i matka jego dzieci.
Jedyne co mi przychodzi do głowy, to że skoro siostra Twojego męża wychowywała, gdy zmarła ich matka, może za bardzo wczuła się w rolę matki - a matki często bywają zazdrosne o synów, o to, że inna kobieta im ich zabiera. Może to o to chodzi. Z tego co opisujesz, nie widzę żadnego logicznego powodu, dlaczego jest taka dziwna sytuacja, dlaczego ta siostra tak dziwnie się zachowuje.
Trudno też coś poradzić... szkoda, że nie jesteś w kraju, gdzie miałabyś blisko wsparcie rodziny. Może trzeba rozwiązać ten problem między Tobą a mężem, najwidoczniej on nie potrafi z Tobą rozmawiać i wysłuchać Twoich racji, może przydałaby się jakaś małżeńska terapia, tylko nie wiem, czy tam gdzie jesteście macie taką możliwość. Coś tu ewidentnie jest nie tak, jak powinno być.
Być może z jakiejś przyczyny Twój mąż sobie ubzdurał, że chcesz, żeby nie kontaktował się z siostrą i może stąd wynikają te wszystkie niemiłe sytuacje. Nie mam innego pomysłu, o co może chodzić.
Wrocic do Polski bedzie ci ciezko, moze na razie o tym nie mysl. Walczyc o milosc to brzmi pieknie ale w twoim wypadku to juz chyba dawno powinna bylas zrezygnowac, bo to jest bardzo ciezka milosc i ciezki zwiazek. Nic sie w nim nie zmieni jesli sie nie rozstaniecie choc rozstac sie tez nie latwo. Wspolczuje ci i mam nadzieje, ze podejmiesz odpowiednia decyzje.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.