Temat: Wpływ rozwodu na dalsze życie

Witajcie, 

Po raz już któryś zabieram się za poruszenie tego tematu, ale nie wiem jak o tym napisać,spróbuję więc dziś.

Ja (22lata) i mój brat (20lat) pochodzimy z rozbitej rodziny, rozwód naszych rodziców nastąpił kiedy miałam 15 lat. 

Powiem szczerze, że mam problemy, które być może wynikają z tego, że wychowywałam się w dysfunkcjonalnej rodzinie. Odczuwam pewnego rodzaju lęki - boję się co to będzie gdy chłopak mnie rzuci, moja mama umrze, dom się spali... Lęk przed takimi wydarzeniami jest na tyle silny, że np. staram się oszczędzać żeby mieć za co żyć gdy coś się stanie... 

Wstydzę się rozmawiać z nowo poznanymi osobami, boję się, że nie zostanę zaakceptowana, że zostanę wyśmiana. Na uczelni na  zajęciach też nie zabieram głosu, ponieważ obawiam się pośmiewiska. 

Nie odnajduję się kompletnie w sytuacjach konfliktowych. Kiedy ktoś próbuje mi zarzucić, że coś co zostało zrobione źle jest moją winą ja się z tym zgadzam, ponieważ jeśli zaprzeczę to boję się, że ktoś może na mnie tak najechać, że nie będę wiedziała jak się bronić, co powiedzieć.

Czuję się w środku malutką dziewczynką, która chciałaby mieć przy sobie mężczyznę, który zawszę ją przytuli, zapewni, że wszystko będzie dobrze, że nic mi nie grozi... Mój chłopak nie jest taki, czasem płaczem wymuszam aby mnie przytulił. Np. jeśli jest taki moment, że chciałabym być przytulona to nalegam na to, ale jesli on akurat nie ma ochoty to ja zaczynam płakać... 

Kiedy dochodzi do jakiś spięć pomiędzy nami - mam ochotę uciec i już nigdy nie wrócić i tak jest z każdym problemem. Boję się zakładać rodzinę, ponieważ mam wrażenie, że kiedy dojedzie do nieprzyjemnych sytuacji - ucieknę. 

Mój brat też na pewne problemy, choć nie rozmawiamy o tym to widzę, że jest trochę inny. Jest trochę wyalienowany, zamknięty w swoim świecie. Chodzi w ubraniach w których mu wygodnie np. w rozciągniętym dresie. Znajomi czasem śmieją się z tego, jednak on nie przejmuje się tym. 

Rozmawiałam kiedyś o takich sprawach z psychologiem ramach pewnego projektu i poprosił mnie żebym po tych spotkaniach z nim zgłosiła się do jakiegoś specjalisty i chodziła na terapię. Jego zdaniem nawet moja alergia na roztocza, pyłki może być w dużej mierze związana z brakiem poczucia bezpieczeństwa, wartości siebie. Tak mnie wspierał na duchu, że jestem młoda, że wszystko przede mną, że mogę się uporać z przeszłością i cieszyć się przyszłością. 

Może napisałam trochę chaotycznie. Może jest tu też jakaś istotka, która boryka się z podobnymi problemami, która też nie wie jak żyć, a może też taka, która ma na to sposób i jest szczęśliwą, spełnioną kobietą... Napiszcie proszę :) 

Pasek wagi

Jesteś pewna, że to rozwód miał wpływ na to jaka jesteś? Ja też pochodzę z rozbitej rodziny, moi rodzice rozwiedli się 4 lata temu i jakoś mnie to nie obeszło. Bardzo ich kocham oczywiście, ale rozstali się w pokojowej atmosferze i z obydwojgiem mam bardzo dobre relacje - no chyba, że u Ciebie były jeszcze jakieś dodatkowe problemy typu przemoc itp.?

Moi rodzice rozwiedli się jak byłam w podstawówce i nigdy nie wiązałam z tym wydarzeniem tego, jaką jestem dzisiaj. Nie wpłynęło to na mnie - co więcej,  znam cała masę osób które miały podobne doświadczenie i żadna nie ma takich objaw, leków- jasne, są osoby bardziej i mniej śmiale. Tak samo jak te, które wychowują się w normalnych rodzinach. Moim zdaniem to nie jest temat na forum bo skoro sama sobie z tym nie radzisz to zostaje tylko i wyłącznie psycholog. Ale nie jedna rozmowa tylko cała terapia. 

Chyba raczej to nie rozwód Twoich rodziców wpłynął na Ciebie, a Twoje myślenie, zwalasz wszystko na to. Moi rodzice się nie rozwiedli a ja też się boję, że mój facet mnie zostawi, że nie stworzymy dobrej rodziny, że będę złą matką, że moja mama umrze - większość osób czuje przed tym lęk. To są normalne ludzkie obawy. Oszczędzasz, żeby mieć pieniądze na "czarną godzinę", co w tym złego? Raczej powinnaś być z siebie zadowolona. Moim zdaniem wymyślasz sobie te objawy i nie próbujesz stanąć z życiem twarzą w twarz, bo "jestem taka biedna i moi rodzice się rozwiedli". 

Pasek wagi

Tak, powinnaś pójść na terapię, bo samej będzie Ci bardzo trudno sobie poradzić. Psycholog pokaże Ci mechanizmy które rządzą Twoją głową i pokaże jak sobie radzić. Jedno jest pewne, musisz pokochać tą małą dziewczynkę która jest w Tobie, nie walczyć z nią, ale ją zaakceptować i zaopiekować się nią. Dzięki temu nie wpakujesz się w związek na zasadzie córka - ojciec, ale jako dojrzała,świadoma siebie kobieta, będziesz szukać mężczyzny, a nie ojca. To trudny, długi, żmudny i często bolesny proces ale warto przez to przejść ponieważ na końcu jest wolność i szczęście. Pamiętaj, nikt Cię nie obroni jeśli sama siebie nie obronisz. Nikt Ci nie zapewni poczucia bezpieczeństwa jeśli sama go sobie nie zapewnisz. Ale do tego trzeba dojrzałości, pracy nad sobą, samoakceptacji i miłości do siebie. Nie poddawaj się i walcz o siebie. Naprawdę warto. Pamiętaj siła jest kobietą, a kobieta to Ty :-) I jeszcze jedno nie oczekuj, że chłopak zastąpi Ci ojca, bo tak nigdy nie będzie. Tylko i wyłącznie rodzice są w stanie zapewnić bezwarunkowe bezpieczeństwo i miłość dziecku, partner Ci tego nie da.

Terapie goraco polecam. Tez mialam rozne problemy i rok dobrego terapeuty zdzialam cuda. Jestem bardzo szczesliwa i sadze, ze moje zycie jest teraz superanckie (od terapii minelo pare lat) - poznalam milosc mojego zycia i wyszlam za maz, dostalam prace marzen i jeszcze pelno innych rzeczy ale nie chce zostac zganiona za przechwalanie wiec nie wymieniam :P. Im wczesniej pojdziesz tym lepiej. I uwierz ze twoje zycie naprawde moze sie diametralnie zmienic :)

MeggiGirl napisał(a):

ja też się boję, że mój facet mnie zostawi, że nie stworzymy dobrej rodziny, że będę złą matką, że moja mama umrze - większość osób czuje przed tym lęk. To są normalne ludzkie obawy.

??? Moim zdaniem to moze sama masz problem - mi by takie schizy przez glowe nie przeszly...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.