- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 stycznia 2015, 00:38
Witam,
dziewczyny piszę z fikcyjnego konta gdyż jestem raczej stała bywalczynią Vitalii, ale no cóż, jakos ten problem wole opisac tak...
W grupie rówieśniczej gdy dorastałam powiem wprost: nie byłam zbyt lubiana, może nawet nie tyle co "nie lubiana", to przy wadze niemal 80kg, po prostu stałam się "Grubą" i "Ej Gruba", "Tłusta" i inne epitety, jeszcze gorsze były na porządku dziennym. Schudłam, zmieniłam towarzystwo, nawet koleżanki te, które nigdy mnie nei przezywały, po prostu w ich towarzystwie przestałam sie dobrze czuć (a raczej nigdy nie czułam sie dobrze, bo NIE ŻAŁUJE utraty tych znajomosci) w ogóle.
W każdym bądź razie, od czasów gimnazjum i liceum juz troche minęło, bo koncze studia. Schudłam, mam chłopaka z ościennego miasta, który wprawdzie wie, ze byłam grubsza ale nie wie ile dokładnie, zmieniłam swoich znajomych na jego znajomych i jest o wiele lepiej, bo w ich towarzystwie zawsze czułam sie ok, nie było tego "stygmatu" i wiecznego "Ej Gruba...."
Wszystko byłoby różowo, gdyby nie to, że z chłopakiem nie układa mi sie i coraz częsciej mysle o zerwaniu, ale boje sie SAMOTNOŚCI. I to nie takiej pozwiązkowej (choć też), ale braku znajomych, którzy zadzwoniliby żeby wyjsć w weekend, zaprosili na urodziny do kina i tak dalej. Moi znajomi to jego znajomi, z którymi widzę sie, bo on sie widzi.
Wychodzę tylko z nim, jemu sie zwierzam i byc może nieświadomie trochę go zamęczam, bo poza nim nie mam nikogo. Tzn. mam znajomych z pracy, sądzę, że nawet mnei lubią, podobnie na uczelni ale po opuszczeniu tych miejsc każdy wraca "do siebie", do swojego zycia, swoich przyjaciół. Ja ich nie mam.
Wiem, że jak zerwę z chłopakiem to zostanę już zupełnie sama, telefon ciagle bedzie milczał, bo tak towarzysko to w zasadzie dzwoni tylko on i dziewczyny jego kolegów czasem, gdy juz mamy zaplanowane spotaknie. Nie spotykamy sie w babskim gronie same, a widujemy sie, bo faceci się widują.
Zupełnie nie wiem co mam robić. Bez sensu byc z kims gdy zwiazek sie wali, ale z drugiej strony nei chce zostac sama jak palec :(((. Czy ktos miał podobna sytuacje?
14 stycznia 2015, 07:10
Coz, kazdy ma swoje zycie. Po pracy marze, zeby znalezc sie w swoim cieplym, przytulnym domku i byc blisko mojego faceta. Tych wspolnych chwil jest niewiele. I ja tez nie mam checi przy takim trybie zycia ganiac jeszcze po kominkach, dyskutowac przez telefon lub pisac przez jakies netowe komunikatory. Nawet jak trafi mi sie chwila samotnosci to bardzo je lubie - wtedy cwicze lub sprzatam czy czytam. Nie wiem dlaczego az tak bardzo zalezy Wam na wieziach kolezenskich? A prawdziwe przyjaciolki to tylko w filmach typu Seks w wielkim miescie:)
14 stycznia 2015, 07:12
Prawie każdy, kto wyjechał z rodzinnego miasta. To standard dorosłego życia - Zaczynanie od zera, czasem wiele razy.
14 stycznia 2015, 08:12
Byłam w podobnej sytuacji. Dodam, że mieszkam zagranica, a mój były odizolował mnie od kogo mógł. Tu w UK trzymam się od rodaków z dala, ponieważ wiele razy się przejechałam na znajomościach z kimś, kogo widuję tylko i wyłacznie z powodu tego samego pochodzenia.
Teraz znajomych mam wielu, przyjaciół mogę zliczyć na palcach jednej ręki. Zauważyłam, że ludziom coraz ciężej jest zawierać nowe znajomości, trochę tak, jakbyśmy zapominali powoli, jak się ze soba komunikować. Wyglada na to, że w dobie portali społecznościowych, smartfonów i forów internetowych paradoksalnie stajemy się coraz bardziej samotni.
14 stycznia 2015, 08:22
Nie chce negowac kazdej Waszej odpowiedzi, chce tylko zaznaczyc, ze w obecnie mam sporo znajomych do pogadania na chwilkę, do pogadania w pracy, ale wiem ze zadne z nich nie jets nikim wiecej niż "znajomym z pracy" właśnie. Wydaje mi sie, jakby kazdy miał jakies swoje zycie, oprócz mnie. I szczerze nie przeszkadzało mi to do tej pory, bo myślałam, że z nim, to już na zawsze, no ale chyba pisane nam jest inaczej. Teraz po prostu, gdy w związku nie jest dobrze, budze się sie z "palcem w nocniku" i dostrzegam ze prócz niego nie dzwoni i nie pisze (a juz napewno nie zeby sie spotkać) kompletnie nikt.
A zdajesz sobie sprawę, że znajomi z pracy moga myśleć dokładnie tak jak Ty - że masz swoje życie poza pracą?
Tym sposobem mamy całe rzesze ludzi samotnych, bez przyjaciól, o których inni myślą, że mają udane życie towarzyskie, błędne koło, a ktoś musi pierwszy wyciągnąć rękę :)
14 stycznia 2015, 08:48
Nie bój się samotności. Ja uważam że Sama dla Siebie jesteś największym i najszczerszym przyjacielem i wrogiem bo jesteś ze sobą 24 godziny na dobę.
Ja jestem Sama mieszkam Sama z dala od rodziny nie mam przyjaciół ani chłopaka w pracy tylko 2 w miarę życzliwe osoby . Przez liceum miałam tak jak ty problemy 7 powodu wagi.
Pozdrawiam ciepło.
14 stycznia 2015, 08:57
Jak ten związek na prawdę się sypie to jednak bez sensu w nim być. Jeśli mówisz to pod wpływem np. jakiejś kłótni, a jednak na ogół jest fajnie to zostań przy nim.
14 stycznia 2015, 09:18
mam tak samo jak ty. Tylko, że mój chłopak ma tylko 2 kolegów bez dziewczyn, wiec tez to grono znajomych dupy nie urywa. A ja nie lubię nawiązywać bliższych kontaktów z ludźmi i tylko czasami odczuwam ten brak kogokolwiek, ale to szybko mija. Z resztą często starcza mi pogadanie z kimkolwiek w pracy czy uczelni.
14 stycznia 2015, 09:22
hmnn spróbuj spędzać czas sama. Co w tym dziwnego pójść na film do kina, czy do kawiarni z dobrą książką. Basen siłownia. Ludzi jest mnóstwo, nie trzeba ich szukać na siłe. poświęć czas sobie, własnym przyjemnością:) wiem, że łatwo się mówi. Owszem łatwo- bo sama powieliłam ten błąd co Ty:) i zmieniłam nastawienie, podejście do "samej sobie" i odnalazłam siebie. Praca, studia- są zapewne dziewczyny które mają podobne zainteresowania co Ty:) ja np. w pracy rzuciłam hasło, czy któraś nie pójdzie ze mną na siłownie czy basen:) zaczeło się od tego, później samoistnie wyszły jakieś wypady do knajpki czy coś :) Możesz zaproponować wspólne zakupy, bo raźniej, dwa- zawsze Ci posłuży radą, doradzi:) ludzie lubią komplementy, łechta ich to, nie oszukujmy się- to jedna z podstaw przyswajania sobie ludzi np. że ich zdanie ma znaczenie, to kluczowe w relacja z drugim człowiekiem, aby go docenić, zauważyć- tym się zyskuję pewną sympatię. Naturalność i uśmiech. Z życie do życia:)
Zrób coś zwariowanego, coś na co nigdy byś się nie odważyła, co napawa Cię lękiem, strachem przed okryciem się wstydem. Coś szalonego pozytywnie,oczywiście:) Polub siebie, bo masz bardzo niską samoocenę. Chłopak nie czyni Cię wyjątkową:) nie musi, bo już sama w sobie taka jesteś, najważniejsze żebyś to zrozumiała:) Pozdrawiam :)
14 stycznia 2015, 10:57
gdyby nie to, że chcesz z nim zerwać poradziłabym Ci zakumplowanie się z dziewczynami kolegów, ale to już nie ma sensu, więc pozostaje szukanie zupełnie nowych znajomych
14 stycznia 2015, 11:10
Coz, kazdy ma swoje zycie. Po pracy marze, zeby znalezc sie w swoim cieplym, przytulnym domku i byc blisko mojego faceta. Tych wspolnych chwil jest niewiele. I ja tez nie mam checi przy takim trybie zycia ganiac jeszcze po kominkach, dyskutowac przez telefon lub pisac przez jakies netowe komunikatory. Nawet jak trafi mi sie chwila samotnosci to bardzo je lubie - wtedy cwicze lub sprzatam czy czytam. Nie wiem dlaczego az tak bardzo zalezy Wam na wieziach kolezenskich? A prawdziwe przyjaciolki to tylko w filmach typu Seks w wielkim miescie:)
całkowicie się zgadzam. na takim towarzyskie zależało mi gdy chodziłam do liceum, teraz wsytarczy mi mój mąż i od czasu do czasu spotkanie z kuzynostwem i rodzeństwem.
i nie bój sie robić z faceta najważniejszej osoby, bo w trudnych chwilach tylko on i rodzina ci pomogą, a ci dobrzy znajomi oleją