- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
28 września 2014, 16:41
Mam takie pytanie, na pozór banalne: jak przekonać faceta, że remont w
domu jest KONIECZNY??
Nie mam na myśli żadnych kosmicznych wyczynów - ot, remont kuchni i łazienki (odpadły
niektóre płytki). Próbowałam różnorakich argumentów, ale każdy
sprowadza się do komentarza "aaaaa tam, jeszcze nie jest tak źle" "mieszkanie służby do mieszkania, a nie do wyglądu" ; " Nie musimy nikogo zapraszać" i tak w kółko prze trzy lata. Uwierzcie mi że JEST źle.
Wiem na pewno, że problemem nie są pieniądze tylko chyba jakiś
wewnętrzny opór przed działaniem.. W domu mojego P. nigdy nie było remonu [!!] Jego rodzice mieszkają bardzo staromodnie, i żal im pieniędzy na remont. Baa jego tata jest na stanowisku kierownicczym i woli zmieniac samochody co chwile niż zainteresować się domem, a jego mama lubi po prostu mały bałagan i się dobrze w nim odnajduje więc remont jest niepotrzebny wg niej, ale nie oto chodzi. Mysłam żeby wynająć ludzi,
którzy raz dwa wszystkim się zajmą.. ale mój P. trzyma nasze pieniądze, a w sumie cała moja suma idzie na jedzenie, (wypłaca mi 1tys.z konta) a jego (zarabia ok 5tys miesięcznie.) na opłacenie rachunków, więc trochę mu zostaje. Widzę że lubi je chomikować i możliwe że już ich nigdy nie zobaczę. Przed znajomymi po prostu mi
wstyd, jestem estetką i dla mnie oczywiste jest, że czasem trzeba
mieszkanie odświeżyć :( Jestem załamana. Uprzedzając wasze pytania, nie jestem materialistką i nie chce tych pieniędzy, chciałabym po prostu mieszkać w zadbanym mieszkaniiu...
29 września 2014, 14:25
Patrzac na to wszystko z boku mozna stwierdzic, ze popełnilas blad wychodząc za niego.Nie wiem co kieruje ludzmi,ktorzy nie mając pewnosci biorą slub.Niezłe ryzyko...
29 września 2014, 14:36
nie wierzę, że Ty dałaś Wam mieskzanie, wyposażyłaś mu gabinet i teraz nie potrafisz upomnieć się o remont... Pomyśl jak będzie ten związek wyglądał za 10 lat. Ja nie pracując nigdy nie miałam z mężem takich problemów - mamy wspólne konto, wspólnie o nim decydujemy i nigdy nie zdarzyło nam się kłócić o pieniądze.
29 września 2014, 14:37
Podwójne amen, siostro. Chciałam napisać coś podobnego ale pięknie to ujęłaś. Nic dodać nic ująć. Argument z ambicją może zadziałać, warto spróbować. Autorka jest za miękka i za łatwo daje sobą manipulować.Przepraszam, za to, co powiem, ale muszę. Bo to, że Twój mąż to skąpiec i burak, któremu brak taktu (bo naprawdę trzeba nie mieć zdrowo na umyśle, żeby zwinąć od rodziców żony całe 80 patyków na swój biznes i nie pozwolić Ci korzystać z zarobionych dzięki temu wkładowi pieniędzy) to już dziewczyny uzgodniły. Mnie jednak razi tu bardziej inna sprawa- mianowicie twoja głupota. Jak można dać sobą tak pomiatać? Ty kupujesz jedzenie za swoją kasę, nic więcej Ci ni zostaję, on opłaci rachunki (których jak mniemam nie ma dużo, bo mieszkanie macie własnościowe, więc odpada spłacanie kredytu), zarabia ponad 5 razy więcej od Ciebie i nawet nie chce mu się ruszyć d*py, żeby zrobić ten głupi remont? Ciapa, ciamajda i nierób z niego, tyle ode mnie. I skoro argumenty, ze kafelki odpadają na mężulka nie działają, wjechałabym na ambicję (o ile je ma...), ze naprawdę trzeba być świnią, żeby przyjąć od teściów mieszkanie, później niebotyczną sumkę na biznes i nie poczuwać się do zrobienia remontu w własnym mieszkaniu. To jest dla mnie żenada, jakich mało i dziwię się, że nie robisz z tym porządku. Uwierz, będzie coraz gorzej. Amen.Dla mnie na tle tego jej faceta to rozpieszczony obibok bez szkoły wypada całkiem nieźle. Jak można kupić facetowi sprzęt za 80 tys. a potem prosić się o remont jak jakaś żebraczka. Brak mi słów.I niech autorka pokaże ten wątek facetowi, może sobie co nieco przemyśli.Jeśli byłabyś leniwym, roszczeniowym obibokiem bez szkoły, który narzeka na małą kasę, to pewnie bym Ci pocisnęła, ale jeśli masz dobre wykształcenie i znasz się na tym co robisz i ta nauka wkrótce zaprocentuje, to nie widzę podstaw, by mąż traktował to "kieszonkowe" jak nagrodę. Za te swoje pół etatu też byś nie musiała żyć na ulicy, więc.
Nic dodać, nic ująć.
29 września 2014, 14:43
nie pros tylko ządaj,, to w koncu Twoi rodzice dali 80 tys,na dobry poczatek!A gdyby nawet nie dali to co on z ksiezyca spadł czy jak ze zachowuje sie gorzej niz zle!
29 września 2014, 15:27
Trudno uwierzyć, że w obecnych czasach są jeszcze kobiety, które dają się tak traktować...
Musisz coś z tym zrobić, ale przede wszystkim dokładnie przemyśl kroki, jakie podejmiesz. Można zakładać, że facet Twoim kosztem dorabia się właśnie całkiem sporych oszczędności, i że nadejdzie kiedyś dzień, w którym odejdzie z nimi w siną dal... W końcu mieszka praktycznie za darmo, na biznes kasę dostał... Jeśli nie macie rozdzielności to jeszcze będziesz mieszkanie sprzedawać, żeby go wypłacić. A on kupi sobie odwalone M4, w którym wszystko będzie nowiuśkie. Kto wie, co mu w głowie siedzi.
Sprawdź najpierw sytuację prawną Waszego związku (intercyza, wspólnota). Zasięgnij porady prawnika - czyje w Waszej sytuacji prawnej, w przypadku rozstania będzie mieszkanie, czy masz jakieś prawo roszczeń do tych 80 tyś. (masz chociaż jakiś dowód, że kasa i mieszkanie to Twój wkład wniesiony do związku?!), jakie kroki on Ci poleca.
Dopiero potem, wiedząc jaka jest Twoja sytuacja, przedstaw swój punkt widzenia związku mężowi, zażądaj konkretnych zmian, przygotuj sobie silną argumentację, nie bój się "wypomnieć" mu Twojego wkładu (nie powinno to mieć miejsca w dobrych, normalnych związkach - ale Twój taki nie jest). Albo zacznie z Tobą rozmawiać jak człowiek, zobaczy że coś jest nie tak i postara się wprowadzić zmiany, które zaproponujesz, albo będzie stawiał opór i kontratak.
W sytuacji drugiej - opór męża i awantura, ja osobiście złożyłabym papiery rozwodowe, tylko właśnie po to ta porada prawna, żeby nie zostać z niczym... Najpierw przygotować się wg jego rad, a potem działać.
Tu nie ma miejsca na cackanie się z nim, na proszenie się o coś... ABSOLUTNIE nie próbuj zajść w ciążę i liczyć, że coś się zmieni. Twarda, konkretna rozmowa i plan B, żeby ratować swój tyłek w razie niepowodzenia. Tylko i wyłącznie.
Oby Twój mąż po prostu okazał się zaślepionym egoistą, któremu być może potrzeba rozmowy z psychologiem a nie tym, kim ja myślę...