Temat: REMONT MIESZKANIA A FACET :((

Mam takie pytanie, na pozór banalne: jak przekonać faceta, że remont w domu jest KONIECZNY??

Nie mam na myśli żadnych kosmicznych wyczynów - ot,  remont kuchni i łazienki (odpadły niektóre płytki). Próbowałam różnorakich argumentów, ale każdy sprowadza się do komentarza "aaaaa tam, jeszcze nie jest tak źle" "mieszkanie służby do mieszkania, a nie do wyglądu" ; " Nie musimy nikogo zapraszać"   i tak w kółko prze trzy lata. Uwierzcie mi że JEST źle. Wiem na pewno, że problemem nie są pieniądze tylko chyba jakiś wewnętrzny opór przed działaniem.. W domu mojego P. nigdy nie było remonu [!!] Jego rodzice mieszkają bardzo staromodnie, i żal im pieniędzy na remont. Baa jego tata jest na stanowisku kierownicczym i woli zmieniac samochody co chwile niż zainteresować się domem, a jego mama lubi po prostu mały bałagan i się dobrze w nim odnajduje więc remont jest niepotrzebny wg niej, ale nie oto chodzi. Mysłam żeby  wynająć ludzi, którzy raz dwa wszystkim się zajmą.. ale mój P. trzyma nasze pieniądze, a w sumie cała moja suma idzie na jedzenie, (wypłaca mi 1tys.z konta) a jego (zarabia ok 5tys miesięcznie.) na opłacenie rachunków, więc trochę mu zostaje. Widzę że lubi je chomikować i możliwe że już ich nigdy nie zobaczę.   Przed znajomymi po prostu mi wstyd, jestem estetką i dla mnie oczywiste jest, że czasem trzeba mieszkanie odświeżyć :( Jestem załamana. Uprzedzając wasze pytania, nie jestem materialistką i nie chce tych pieniędzy, chciałabym po prostu mieszkać w zadbanym mieszkaniiu...

allergic_to_bullshit napisał(a):

Przepraszam, za to, co powiem, ale muszę. Bo to, że Twój mąż to skąpiec i burak, któremu brak taktu (bo naprawdę trzeba nie mieć zdrowo na umyśle, żeby zwinąć od rodziców żony całe 80 patyków na swój biznes i nie pozwolić Ci korzystać z zarobionych dzięki temu wkładowi pieniędzy) to już dziewczyny uzgodniły. Mnie jednak razi tu bardziej inna sprawa- mianowicie twoja głupota. Jak można dać sobą tak pomiatać? Ty kupujesz jedzenie za swoją kasę, nic więcej Ci ni zostaję, on opłaci rachunki (których jak mniemam nie ma dużo, bo mieszkanie macie własnościowe, więc odpada spłacanie kredytu), zarabia ponad 5 razy więcej od Ciebie i nawet nie chce mu się ruszyć d*py, żeby zrobić ten głupi remont? Ciapa, ciamajda i nierób z niego, tyle ode mnie. I skoro argumenty, ze kafelki odpadają na mężulka nie działają, wjechałabym na ambicję (o ile je ma...), ze naprawdę trzeba być świnią, żeby przyjąć od teściów mieszkanie, później niebotyczną sumkę na biznes i nie poczuwać się do zrobienia remontu w własnym mieszkaniu. To jest dla mnie żenada, jakich mało i dziwię się, że nie robisz z tym porządku. Uwierz, będzie coraz gorzej. Amen. 

Podwójne amen, siostro. Chciałam napisać coś podobnego ale pięknie to ujęłaś. Nic dodać nic ująć. Argument z ambicją może zadziałać, warto spróbować. Autorka jest za miękka i za łatwo daje sobą manipulować.

karlsdatter napisał(a):

Jeśli byłabyś leniwym, roszczeniowym obibokiem bez szkoły, który narzeka na małą kasę, to pewnie bym Ci pocisnęła, ale jeśli masz dobre wykształcenie i znasz się na tym co robisz i ta nauka wkrótce zaprocentuje, to nie widzę podstaw, by mąż traktował to "kieszonkowe" jak nagrodę. Za te swoje pół etatu też byś nie musiała żyć na ulicy, więc.

Dla mnie na tle tego jej faceta to rozpieszczony obibok bez szkoły wypada całkiem nieźle. Jak można kupić facetowi sprzęt za 80 tys. a potem prosić się o remont jak jakaś żebraczka. Brak mi słów.

I niech autorka pokaże ten wątek facetowi, może sobie co nieco przemyśli.

paranormalsun napisał(a):

SashaSwift7 napisał(a):

dalas mu 80tys od twoich rodzicow  na przyrzady wet.?!?!  na przyszlosci mysl bardziej praktycznie...I nie wiedzialas, ze maz ma weza w kieszeni zanim go poslubilas?
]czemu to takie dziwne...? pewnie potrzebne mu byly do pracy, dzieki której ich utrzymuje.Autorko - mysle, że przesadzasz z tym co teraz wypisujesz. Nie chodzi o to, ze musicie dokłądnie wszytsko dzielic na pół ale ta twoja obecna pensja - te 800 zł, to ledwo wystarczy pewnie na same twoje utrzymanie, wiec tak naprawde to on by musiał za wszystko zapłacic. Czy to naprawde az takie straszne wstrzymac sie miesiac do czasu, gdy bedziesz zarabiała wieksze pieniadze? nie chodzi o to zebys wtedy sama za remont zaplacila, ale chociaz on bedie wiedzial ze nagle nie pojdzie wszystko z jego wyplaty... A co do tych 80 tys - rodzice dali je wam, nie tylko tobie, dzieki nim własnie jak napisałam powyzej on was utrzymuje, co to znaczy, ze nie ida do twojej kieszeni? A rachunki placa sie same...?@tiramisu - ona placi za jedzenie bo on placi rachunki, chyba nie doczytalas. Jakby mieli sie tak dzielic to ona tez polowe za rachunki placic powinna i nic jej nie zostałoby (a nawet byłaby na minusie, jak sie domyslam...)


Oni są małżeństwem... jakie on za wszystko płacić, jakie on was utrzymuje? W małżeństwie nie ma JA, tylko MY.
Powinni mieć wspólne konto i się ugadać.
"Kochanie, zarabiamy RAZEM x zł, x idzie na opłaty, x na jedzenie, x na chemię, x na dodatkowe wydatki, x zostawiamy na koncie. " Proste.
Ona ma czekać, aż dobije do jego zarobków, żeby mieć coś w domu do powiedzenia?
Mój partner zarabia raz tyle, co ja i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której muszę się "prosić", po prostu o wszystkim rozmawiamy.
A jak urodzi dziecko, po macieżyńskim będzie miała znowu problem z pracą, to co? To ma być potulną żoną swojego męża ?
A co jak jemu noga się w życiu podwinie?
Gdyby wszyscy mieli takie podejście, to chyba większość polskich kobiet nie miała w domu nic do powiedzenia.
Nie wiem jak można wydatki małżeńskie kalkulować tak na zimno..
Do tego: Wątpię, że autorce brakło by na rachunki, nie wiem gdzie mieszkają, w jakim miescie, jaki metraż.. ale ile może kosztować, czynsz, gaz i prąd ? Jak się ma swoje mieszkanie i brak kredytu to z rachunkami wcale nie jest tak źle.
Z resztą.. teraz też nic jej nie zostaje, jak napisała, wręcz czasem brakuje...

Autorko- powiem Ci, że mam podobne podejście do twojego, mimo, że nie jestem mężatką, to na początku związku ja więcej wniosłam w nasze życie, bo miałam oszczędności, mój miał wiele mniejszy wkład finansowy na start. Nie wytykam mu tego i nigdy nie wytknęłam. Ale on też nigdy mnie nie podliczył na zasadzie "Kochanie teraz zarabiam raz tyle, co ty, więc to ja decyduję o wszystkim"
Wie, jaka byłaby moja reakcja na taki tekst... 

Oczywiście racja- mieszkanie służy do mieszkania. Mieszkanie, a nie chlew, za przeproszeniem.

Nie rób remontu po to żeby kogoś zaprosić. Zrób go dla siebie. Czy można odpocząć w miejscu gdzie są brudne ściany, płytki odpadają, a z sufitu sypie się tynk?

Wiesz co ja bym zrobiła? Po pierwsze jeśli twoja wypłata idzie na jego konto, bo wspólnego nie macie, poszła bym do innego banku i założyła swoje i od razu swoją wypłatę kazała bym wpłacić na swoje konto a nie na męża. Mężowi powiedziała bym, że od dziś oddaje te 80 tys które dostał od twoich rodziców, zarabia więc go stać. To nie jego kasa była, tylko ją dostał. Nie proś się tylko bądź stanowcza. Oddaje jakąś sumę i z tego kupujesz jedzenie, on płaci rachunki jak płacił. Reszta co zostanie odkładasz. Zastanów się czy chcesz mieć z takim człowiekiem dziecko, bo ja sobie nie wyobrażam. Będzie jęczeć i stękać, że ma na coś kasę wydać! Bo dziecku trzeba rzeczy kupić. A im starsze tym większe wydatki. Facet jest bucem i głupkiem! 

Pasek wagi

Masz chciwego ,skapego i pazernego chlopa. W dodatku smierdzacego lenia a ty chcesz mu jeszcze dac potomka? I ze to niby ma zmienic jego podejscie do wspolnych pieniedzy? Alez jestes naiwna. Bedzie jeszcze gorzej!!!! Ty bez roboty, wyludzajaca od jasnie pana forse na pampersy i szampon do wlosow. Naprawde jeszcze raz porzadnie przemysl decyzje o dziecku bo z tego co czytam oboje bedziecie biedowac a wielki pan doktorek korzystac z zycia. Ostatnio ogladalam *Rozmowy w toku*gdzie opisywali podobne przypadki. Ja jestem staroswiecka chyba, bo mam z mezem wspolne konto i nikt z wyplaty nie robi tematu tabu a wydatki sa wspolnie ustalane przy czym nikt nikomu nie wydziela forsy. 

Nie wiem jak ty, ale ja bym się z takim pazernym, chamowatym, pasożytniczym burakiem nie rozmnażała.

Nie odkładaj nic na później, po dziecku, po lecie, bla bla... teraz masz problem, z dzieckiem będzie jeszcze gorzej. O byle pierdołę będziesz się kłóc9ć, a na kłótnie nie będziesz miała siły. Wspólnota majątkowa jest, a nie, jeden zarabia i sobie chowa do kieszeni a ty na ochłapach żyjesz i utrzymujesz z nich dwie osoby. Takie rzeczy załatwia się od razu w związkach, przed małżeństwem, żeby potem nie było niespodzianek przykrych. Rozmowy finansowe to nic zdrożnego. Nie wiem skąd te fałszywe wstydy/ Miłość miłością, ale jak to zaczyna przypominać niewolnictwo, ubezwłasnowolnienie we własnym mieszkaniu (czekaj tatka latka jak ci facet remont zrobi w chlewie, do którego nie możesz nikogo zaprosić ze wstydu) no to ludzieńki, ja was prosza!...

Masz chłopa manipulatora, wygodnickiego sknerę i na dodatek brudasa, bo mieszkania nie odnowić tylko zawłaszczyć sobie kasę "na sprzęty" to chamstwo i rozbój w biały dzień. Głupia jesteś, przepraszam za słowa, ale taka prawda. Ty w niego zainwestowałaś tyle kasy, a on kafelków ci zmienić nawet nie chce. Nie macie wspólnego konta,... z tego co ty wiesz, to on te swoje pieniądze na dziw@@i może wydawać, i nie masz o tym zielonego pojęcia!

I rada od cioci dobra rada, nieważne miłość, gołąbki, serduszka, młode małżeństwa, pitu pitu. Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi. Bo facet, żeby nie wiem jak zdeklarowany jest sprawą czasową, nie wiesz co będzie za rok, za dekadę, a jednak inwestycje w siebie samą//swój dom zawsze przyniosą ci profity.

Zachowujecie się jak współlokatorzy nie jak małżeństwo. I to tacy marni współlokatorzy, bo współlokatora do jakiegoś małego remontu zmusisz, a ty właściwie na tego swojego chłopa nie masz żadnego wpływu. Chcesz załatwiać po dobroci,a  po dobroci to on ci kasę od rodziców zwinął, jak w studnię poszło, a teraz nie kwapi się do niczego.

Ja nie jestem małżeńswiem z moim partnerem, a wspólne konto mamy. Nie wyobrażam sobie inaczej, inaczej to by niepoważnie i szczeniacko było.

Pasek wagi

Gdybyś nie naświetliła tej sprawy dokładnie i nie wspomniała o tym, że chciałabyś mieć z nim dziecko to przysięgłam że byłabym całkowicie pewna, że podajesz opisz waszych rozpadających się relacji po to żeby zapytać czy dasz radę sama sobie napisać pozew rozwodowy, czy powinnaś iść z tym do prawnika, bo mąż jest na tyle skąpy, pazerny i chciwy że mogą się pojawić kolosalne problemy przy podziale majątku. I nomen omen pojawiłyby się na pewno, skoro a. nie masz pewności ile mąż tak na prawdę zarabia i ile trafia na konto, b. nie masz pewności ile na tym koncie dokładnie jest i na co wydaje pieniądze. Nie mam nic do rozdzielności majątkowej, można się przecież rozliczać ze wszystkiego, wolny kraj, ale to trzeba mieć tą rozdzielność. A nie teoretycznie macie wspólność, praktycznie ty się zachowujesz jakby była wspólność, a on rozdzielność

czytałam Twój poprzedni wpis , przed slubem mialas watpliwosci , pisałas sama ze watpisz ze po slubie cos sie zmieni , watpie by dziecko tez to zmieniło 

Jak to wypłaca Ci tysiaka. To nie masz dostępu do konta? Słyszałaś o czymś takim, jak przemoc finansowa? Dla mnie to klasyczny przykład. 

Pasek wagi

Chwila Kobieto. Dałaś mu 80 tysięcy na jego narzędzia i wyposażenie, dałaś mu mieszkanie, a on jeszcze buli z Twojej marnej pensji na zarcie?!!!!!!! i w dodatku nie chce Ci dać na remont!??? Za kogo ty wyszłaś za mąż?!??? Współczuje w życiu bym tak nie pozwoliła facetowi aby rządził moimi pieniędzmi!!! 

Mój przynajmniej by się poczuwał w odpowiedzialności żeby chociaż mnie wyżywić w zamian za mieszkanie i tyle pieniędzy. Chociaż też jest małą sknerą ale za wszystko chce płacić sam ... Ma swój honor

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.