Temat: Kolejny związek, który się kończy?

Hejka.

Od dwóch dni nosze się z zamiarem napisania tu... Wasza krytyka jest czasem straszna:) Ale zbyt truje mi to wszystko głowę i chcę się wygadać, może ktoś coś mądrego poradzi.

Szybko- 1 związek przez rok, pierwsza miłość, rozpadło się i ok.

2 związek- pięć lat razem, jedyny związek , w którym czułam się piękna, mądra, kochana i BEZPIECZNA

3 związek- koleś, który starał się o mnie latami (!), zdobył mnie, oświadczył się, planowaliśmy ślub- masakra. zmienił się nie do poznania. z kolesia, który chciał mi uchylić nieba w kolesia, który o 23:00 robił mi wyrzuty, że kafelki są niedomyte, mama była jego idealną kobietą i...parę razy mnie uderzył. Nie...on parę razy mnie naprawdę dotkliwie pobił. Ślub odwołany. Wizyta u psychiatry- diagnoza: depresja i stany lękowe.

4 związek- poznałam kolesia na imprezie, całkiem nam było miło, cieszyłam się, że jednak po traumie z narzeczonym z kimś jestem. Ale zaczęłam mieć kompleksy. Zaczęłam się ostro odchudzać, bo tak mu się bardziej podobało itd. Zostawił mnie smsem.

5 związek- teraźniejszość. Zakochałam się tak bardzo pierwszy raz w życiu. Mam 26 l;at, a naprawdę dopiero dowiedziałam się co to znaczy się naprawdę zakochać. Mieszkamy razem. Jesteśmy razem siódmy miesiąc dopiero. On jest bardzo pewny siebie, racjonalny, męski i nie okazuje mi za wiele uczuć. Tym razem jego ideałem jest kobieta z dużymi piersiami i taka krągła. Ja schudłam, walczę dalej, cycki mi zniknęły...znou czuję się nie taka. + często mnie krytykuje. Jestem impulsywna i porywcza, szybko mówię co mi leży na sercu, jestem szczera (ale rzeczowo staram się rozmawiać, bez babskich gierek). NIGDY W ŻYCIU DLA NIKOGO TAK SIĘ NIE STARAŁAM. Obiadki, wysprzątane, wysłucham, pocieszę, robię niespodzianki, liściki, przyjeżdżam do pracy przywieźć kawkę i się przytulić i zmykam dalej. Ale czuję się coraz gorsza. On nie okazuje mi wielu uczuć. Wiem, że mnie kocha, robi dla mnie wiele. Ale nie mam niespodzianek czułości. Często mói, że nie wytrzyma mojego wybuchowego charakteru.

Ja owszem- szybko reaguję, ale zaraz się uspakajam i rozmawiam spokojnie, szukam rozwiązań i kompromisów.

On pracuje do 22, czasem 23, wczoraj wrócił o 2:00. Mimo moich starań dowiedziałam się, że daję z siebie 80% (bo np on ma problem , a ja staram sie wysłuchac i doradzić, a jego byłe go przytulały w tym momencie). Jestem zazdrosna, bo mruczy na widok dużych biustów itd.

Czuję się coraz gorzej. Ale ma się rozpaść kolejny związek? Bardzo chcę nad sobą pracować, robię to, ale na razie lepsza być nie potrafię. Może jeszcze coś wymyślę. Ale nie wiem już jak radzić sobie z myślą, że rozpieprzam kolejny związek:(

KaszkaManna napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

KaszkaManna, czy ty w dorosłym życiu, byłaś chociaż przez rok SAMA? Bo ja po przeczytaniu tego tekstu, odniosłam wrażenie, że ty sama nie wiesz kim jesteś, czego oczekujesz i ile jesteś wstanie dać...i że się wyniszczasz starając się przypodobać temu czy innemu facetowi. Jakbym miała dawać zimną radę, to powiedziałabym, że powinnaś sobie zrobić przerwę od facetów. 
No masz rację... najdłużej byłam sama 5 miesięcy i wtedy poznałam mojego obecnego partnera.No mądrą masz radę, ale przecież teraz nie powiem- rozstańmy się, bo robię sobie przerwę od facetów:)? Chciałabym pracować nad związkiem. Ale nosz kur... czuję się jak ostatnie gówno. Ciągle nie taka.

Bo się wartościujesz przez sukces bądź nie twojego związku, a to absurd, bo sukces w związku nie zależy tylko od ciebie. Lepiej - często nie zależy od starań żadnego z partnerów, po prostu działa albo nie działa. Ty ciśniesz i oczekujesz, że on będzie robić to samo - zamiast w związku luzować i czuć się lepiej ze sobą, ty czujesz się gorzej. I na prawdę nie sposób ocenić po tych wpisach, czy to wina twoich facetów, niedopasowania czy twojego podejścia.

Jeśli chcesz walczyć - to walcz, ale jedyne pole do walki, jakie ja widzę, to odpuszczenie z twojej strony. Przestań cisnąć, zgrywać idealną panią domu etc, po prostu słuchaj faceta i komunikuj z nim potrzeby...no nie wiem co więcej można doradzić.

btw - dlaczego się kończy? W sumie ja nie widzę ku temu żadnego powodu, oprócz twojego koszmarnego stanu psychicznego, który nie do końca ma dla mnie zrozumiałą przyczynę (no dobra, przyczyna jest - trama poprzednich doświadczeń, ale to bardzo niefajnie rzutuje na to, jak odbierasz swój nowy związek)

jurysdykcja napisał(a):

btw - dlaczego się kończy? W sumie ja nie widzę ku temu żadnego powodu, oprócz twojego koszmarnego stanu psychicznego, który nie do końca ma dla mnie zrozumiałą przyczynę (no dobra, przyczyna jest - trama poprzednich doświadczeń, ale to bardzo niefajnie rzutuje na to, jak odbierasz swój nowy związek)

1. Już dwa razy od niego usłyszałam, że może lepiej sobie podziękować niż się męczyć ('z moimi poprzednimi partnerkami nie miałem takich spięć, kłóciliśmy się raz na pół roku")

2. Ja jestem tak przerażona, że nadal mam się czuć taka zła i niedobra, oraz tym, że on i tak mnie zostawi, że chcę "zerwać plaster" szybko. Wiesz o co chodzi...

Wiem, że to jest uciekanie od problemów. Dlatego realnie tego nie zrobiłam, nie rozstałam się itd. Ale wzmagają się moje stany lękowe. Boję się, że depresja wróci, a dopiero odstawiłam leki po 2, 5 roku.

Jesli Ty nie bedziesz sie podobala samej sobie to jemu tez nie :) zacznij od zaakceptowania siebie. 

KaszkaManna napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

btw - dlaczego się kończy? W sumie ja nie widzę ku temu żadnego powodu, oprócz twojego koszmarnego stanu psychicznego, który nie do końca ma dla mnie zrozumiałą przyczynę (no dobra, przyczyna jest - trama poprzednich doświadczeń, ale to bardzo niefajnie rzutuje na to, jak odbierasz swój nowy związek)
1. Już dwa razy od niego usłyszałam, że może lepiej sobie podziękować niż się męczyć ('z moimi poprzednimi partnerkami nie miałem takich spięć, kłóciliśmy się raz na pół roku")2. Ja jestem tak przerażona, że nadal mam się czuć taka zła i niedobra, oraz tym, że on i tak mnie zostawi, że chcę "zerwać plaster" szybko. Wiesz o co chodzi...Wiem, że to jest uciekanie od problemów. Dlatego realnie tego nie zrobiłam, nie rozstałam się itd. Ale wzmagają się moje stany lękowe. Boję się, że depresja wróci, a dopiero odstawiłam leki po 2, 5 roku.

Wiesz, mój facet jest trochę jak ty - non stop na 100%, nie można być na niego złym, nie można się przyczepić, nie można powiedzieć, że jakiś kolega jest fajny etc - od razu to daje po jego samoocenie i robi się nie miło. Nie wiem ile się musiałam natłumaczyć, żeby zluzował i że jestem z nim bo chcę - więc widać go kocham, nie? Pamiętam, jak mówiłam, że lubię 6paki (on nie ma) i jak strasznie to brał osobiście do siebie - kompletnie nie wiem czemu. Też miesiące pracy, żeby zaczął z tego żartować...Zrywanie przy każdym problemie (z twoim tłumaczeniem - po co się męczyć, lepiej zerwać od razu). Mam wrażenie, że też jakieś miał przeboje z kobietami nie fajne, bo czasami sprawia wrażenie strasznie poharatanego.

Więc widzisz - z mojej perspektywy wygląda to tak - nie wiem, może mogłabyś znaleźć kogoś bardziej wrażliwego na twoje potrzeby, kto cię podleczy i poskłada....ale ja stawiam, że lepiej zabrać się za to samemu wcześniej.

EDIT - oczywiście nie wiem, czy tak się zachowujesz i czujesz- ale po prostu ci pokazuję, że życie z osobą z poważnymi problemami z oceną swojej wartości w związku jest...trudne. 

jurysdykcja napisał(a):

KaszkaManna napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

btw - dlaczego się kończy? W sumie ja nie widzę ku temu żadnego powodu, oprócz twojego koszmarnego stanu psychicznego, który nie do końca ma dla mnie zrozumiałą przyczynę (no dobra, przyczyna jest - trama poprzednich doświadczeń, ale to bardzo niefajnie rzutuje na to, jak odbierasz swój nowy związek)
1. Już dwa razy od niego usłyszałam, że może lepiej sobie podziękować niż się męczyć ('z moimi poprzednimi partnerkami nie miałem takich spięć, kłóciliśmy się raz na pół roku")2. Ja jestem tak przerażona, że nadal mam się czuć taka zła i niedobra, oraz tym, że on i tak mnie zostawi, że chcę "zerwać plaster" szybko. Wiesz o co chodzi...Wiem, że to jest uciekanie od problemów. Dlatego realnie tego nie zrobiłam, nie rozstałam się itd. Ale wzmagają się moje stany lękowe. Boję się, że depresja wróci, a dopiero odstawiłam leki po 2, 5 roku.
Wiesz, mój facet jest trochę jak ty - non stop na 100%, nie można być na niego złym, nie można się przyczepić, nie można powiedzieć, że jakiś kolega jest fajny etc - od razu to daje po jego samoocenie i robi się nie miło. Nie wiem ile się musiałam natłumaczyć, żeby zluzował i że jestem z nim bo chcę - więc widać go kocham, nie? Pamiętam, jak mówiłam, że lubię 6paki (on nie ma) i jak strasznie to brał osobiście do siebie - kompletnie nie wiem czemu. Też miesiące pracy, żeby zaczął z tego żartować...Zrywanie przy każdym problemie (z twoim tłumaczeniem - po co się męczyć, lepiej zerwać od razu). Mam wrażenie, że też jakieś miał przeboje z kobietami nie fajne, bo czasami sprawia wrażenie strasznie poharatanego.Więc widzisz - z mojej perspektywy wygląda to tak - nie wiem, może mogłabyś znaleźć kogoś bardziej wrażliwego na twoje potrzeby, kto cię podleczy i poskłada....ale ja stawiam, że lepiej zabrać się za to samemu wcześniej.EDIT - oczywiście nie wiem, czy tak się zachowujesz i czujesz- ale po prostu ci pokazuję, że życie z osobą z poważnymi problemami z oceną swojej wartości w związku jest...trudne. 

No wiem, że jest trudne., Staram się wynagrodzić swoją rozchwianą osobowość właśnie troską, zainteresowaniem i full miłością. Zwieszam już głowę nad tym kompem i myślę sobie, że jeszcze się taki nie narodził, który by wytrzymał ze mną.

Nie masz nad sobą litości . Zahartuj się wreszcie kochana, bo Ci pieprzeni faceci wyssą z Ciebie do ostatka wszystko co dobre , pozostawiając same kompleksy i urazy psychiczne. Już jest z Tobą źle . Tyle lat Ci przeminęło na dogadzaniu innym, zatrzymaj to , bo będzie po Tobie. 

Pasek wagi

KaszkaManna napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

KaszkaManna napisał(a):

jurysdykcja napisał(a):

btw - dlaczego się kończy? W sumie ja nie widzę ku temu żadnego powodu, oprócz twojego koszmarnego stanu psychicznego, który nie do końca ma dla mnie zrozumiałą przyczynę (no dobra, przyczyna jest - trama poprzednich doświadczeń, ale to bardzo niefajnie rzutuje na to, jak odbierasz swój nowy związek)
1. Już dwa razy od niego usłyszałam, że może lepiej sobie podziękować niż się męczyć ('z moimi poprzednimi partnerkami nie miałem takich spięć, kłóciliśmy się raz na pół roku")2. Ja jestem tak przerażona, że nadal mam się czuć taka zła i niedobra, oraz tym, że on i tak mnie zostawi, że chcę "zerwać plaster" szybko. Wiesz o co chodzi...Wiem, że to jest uciekanie od problemów. Dlatego realnie tego nie zrobiłam, nie rozstałam się itd. Ale wzmagają się moje stany lękowe. Boję się, że depresja wróci, a dopiero odstawiłam leki po 2, 5 roku.
Wiesz, mój facet jest trochę jak ty - non stop na 100%, nie można być na niego złym, nie można się przyczepić, nie można powiedzieć, że jakiś kolega jest fajny etc - od razu to daje po jego samoocenie i robi się nie miło. Nie wiem ile się musiałam natłumaczyć, żeby zluzował i że jestem z nim bo chcę - więc widać go kocham, nie? Pamiętam, jak mówiłam, że lubię 6paki (on nie ma) i jak strasznie to brał osobiście do siebie - kompletnie nie wiem czemu. Też miesiące pracy, żeby zaczął z tego żartować...Zrywanie przy każdym problemie (z twoim tłumaczeniem - po co się męczyć, lepiej zerwać od razu). Mam wrażenie, że też jakieś miał przeboje z kobietami nie fajne, bo czasami sprawia wrażenie strasznie poharatanego.Więc widzisz - z mojej perspektywy wygląda to tak - nie wiem, może mogłabyś znaleźć kogoś bardziej wrażliwego na twoje potrzeby, kto cię podleczy i poskłada....ale ja stawiam, że lepiej zabrać się za to samemu wcześniej.EDIT - oczywiście nie wiem, czy tak się zachowujesz i czujesz- ale po prostu ci pokazuję, że życie z osobą z poważnymi problemami z oceną swojej wartości w związku jest...trudne. 
No wiem, że jest trudne., Staram się wynagrodzić swoją rozchwianą osobowość właśnie troską, zainteresowaniem i full miłością. Zwieszam już głowę nad tym kompem i myślę sobie, że jeszcze się taki nie narodził, który by wytrzymał ze mną.

Ja z moim wytrzymuję :) Ja myślę, że nie wynagradzaj - ale tłumacz. Sama sobie tłumacz, w głowie, czemu to czy to, wywołuje w tobie taką a nie inną reakcję. Jemu też tłumacz. I staraj się trochę zdystansować. Ja nie wierzę, że jeśli mu powiesz, co czujesz, to on nie zrozumie i nie spróbuje być dla ciebie wyrozumiały. A jeśli nie będzie, no to cóż, widać to nie to.

Kingyo ma rację - potrzebujesz sama siebie pokochać.

Bo zaraz sobie wkręcisz, że jesteś nie do życia, a to na pewno nie prawda. Dużo jest impulsywnych kobiet - problem jest taki, że ciebie własna impulsywność strasznie przygnębia.

Musicie usiąść i porozmawiać. Szczerze....każde z Was powinno powiedzieć sobie wprost czego tak naprawdę od siebie oczekujecie, co Wam w sobie nie odpowiada, a co jesteście w stanie zmienić dla siebie. Najlepiej wypisać sobie to wcześniej na kartce i przedstawić to później partnerowi. Ważne jest abyście oboje chcieli takiej rozmowy, żeby nie przyszło Ci do głowy samej mu to wszystko wyszczekać bo odbierze to jako atak. Mężczyźni są bardzo wrażliwi na punkcie swojego ja. Po takiej rozmowie musicie dojść do wniosków czy chcecie być ze sobą czy nie. Jeśli zdecydujecie się zostać ze sobą czekać Was będzie jeszcze trochę pracy. Będziesz musiała się zebrać na szczerość i opowiedzieć mu o swoich relacjach z poprzednimi partnerami-ale bez szczegółów ze sfery intymnej :P i oczekiwać od niego również podobnej szczerości w tedy ustalicie co tak naprawdę powoduje wasze zachowanie......bo nie oszukujmy się, wcześniejsze życie, poprzednie związki bardzo wpływają na nasze późniejsze relacje z partnerami....po takich szczerościach powinniście być wyrozumiali co do swojego zachowania takiego czy owego, które wam będzie przeszkadzało w sobie. Będziecie wiedzieć jak zmienić Wasz związek abyście oboje byli szczęśliwi...ale najważniejsze jest to abyście oboje tego chcieli. Życzę powodzenia.

Pasek wagi

niby masz niskie poczucie własnej wartości, ale to tez wina twoich facetów. Ten ostatni np: absolutnie nie powinien ci dawać do zrozumienia ze musię duże cycki podobają. I jak tu nie mieć kompleksów, przecież bez operacji ne będziesz miała wielkich piersi. tobie jest potrzebny facet który w 100% będzie cię akceptował.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.