Temat: związki

Przeglądałam forum i przeczytałam kilka wątków o związkach, szczególnie zaintrygował mnie wątek o wyzwiskach mężczyzn pod adresem kobiet. I w 99% każdy ma związek idealny. Jak ktoś napisze, że ma problem z partnerem to większość odrazu mówi zostaw go. Może jestem jakaś staroświecka. Ale naprawdę lepiej jest się rozstać niż pracować nad związkiem? Są ludzie bez wad? Chodzi mi głównie o małżeństwa. Proszę o szczere odpowiedzi.

Pasek wagi

związek idealny ? moim zdaniem nie istnieje .. związek moich znajomych ,ktory zawsze mialam za idealny okazal sie nie calkiem idealny , tak samo jak moj zwiazek niektore kolezanki maja za idealny ,od idealu troche odchodzi , jednak uwazam ,ze trafilam w zyciu super , jestesmy bardzo szczesliwi itp. ale bardzo mnie denerwuje , gdy facet powie kilka slow za duzo  ( ja nie mowie tu o wyzywaniu od szmat itp. tylko zwyczajnie go poniesie i cos wygarnie podniesionym tonem ) jest odrazu temat na vitalii jak to facet zle sie zachowal i ponad polowa komentarzy by sie rozstac albo postawic ultimatum , najsmieszniejsze jest to ,ze ja patrzac obiektywnie ,bez zadnej kobiecej solidarnosci ,widze ,ze to najczesciej facet ma racje .. dla mnie to jest chore .... czesto zastanawiam sie ,czy na vitalii nie ma normalnych zwiazkow z wadami i zaletami ? bo z tego co widze wedlug vitalijek albo zwiazek jest idealny ,a jak jest cos nie tak to jest zły ...ludzie !!! jesli jestescie ze soba kilka lat ,w ogole sie nie kłócicie i cały czas sobie słodzicie to cos jest nie tak .. w kazdym normalnym zwiazku ,nawet gdy ludzie sa tak zakochani jak ja z moim sa kłótnie , spiecia itp . i jakbym po kazdej klotni o to ,ze on za duzo gra , ze jak gral a ja mu zawracalam glowe odpowiedzial mi cos niemiłego ,albo ze sie obrazil poniewaz ja powiedzialam mu cos niemiłego gdy zawracal mi dupe podczas gdy sie uczylam ,miała zakladac wątek i wysluchiwac od innych vitalijek ,ze trzeba sie rozstac bo on ma mnie w dupie , to chyba wyladowala bym w psychiatryku ..

Wiesz co, jestem w trakcie rozwodu i od pewnego czasu w szczęśliwym związku z rozwodnikiem (nie, nie odeszłam od jednego do drugiego, ot sprawa rozwodowa się ciągnie od ponad pół roku) i pwiem Ci jak to było, że postanowilismy się rozstać. Wyszłam za mąż mając 23 lata, wydawało mi się, że z wyboru, miłości, dopasowania itd, okazało się, że mój mąż woli spędzać czas ze sobą, nie było partnerstwa, namiastka wsparcia, brak akceptacji od strony jego rodziny, nie potrafił stanąć po mojej stronie i powiedzieć "to moja żona, z nią tworzę rodzine, musicie ją zaakceptować inaczej stracicie po części syna". Nie on był po ich stronie, w końcu jak poszłam na doktorat 100 km od jego mieszkania, to nie było opcji, żebyśmy się przenieśli razem - mimo, że w pracy miał opcję przeniesienia do oddziału z mieście gdzie ten dr zaczęłam. Bo byłby za daleko rodziców. I to nie jest tak, ze nic nie mówiłam - mówiłam, prosiłam płakałam, błagałam, ale uznał, ze nie potrafi ze mną mieszkać, więc narastały kłótnie, ja się przeprowadziłam do miejsca gdzie miesciła się uczelnia i tak przez półtora roku przekonywałam się, że lepiej mi samej niz na tej karuzeli. Jak przyjeżdżałam 2-3 razy w miesiącu, okazaływało się, ze nie mamy o czym rozmawiać. On z nosem w tablecie ogladał swoje seriale, ja zaczełam robić to samo. Kiedy w ten sposób spędziliśmy święta, uznałam, ze nie ma o czym gadać, nic się nie zmieni. Chciałam gdzieś wyjsć na sylwestra, nawet nie imprezę - zrobić coś inaczej, wzjechać na jakiś pagórek oglądać sztuczne ognie - gdzie tam. Ubrał rozmemłana koszulkę, stare wytarte bokserki i walnął się na niepościelone łóżko. Dla mnie to był koniec... Nie obeszło go to, w styczniu złożyłam pozew, od marca jestem w nowym związku i widzę jedną podstawową różnicę. Jak z moim mężem zamieszkałam, to po 2 dniach miałam ochotę pieprznąć drzwaiami, ale nazwałam to docieraniem. Z obecnym partnerem zamieszkałam po 2 dniach i od pół roku nic się nie zmieniło. Pokłóciliśmy się raz - czepiałam się bez sensu, miałam straszne humory, po czym okazało się, że jestem w ciąży (normalnie tak nie mam) :) I nie jest idealnie - ona jest po rozwodzie, ja się rozwodzę i jednak podjęcie takich decyzji w życiu jest pewnym obciążeniem w późniejszych relacjach, chodź byliśmy w tych układach tyle samo czasu, wiele podobnych rzeczy nam przeszkadzało, będąc w tych parach, byliśmy samotni, mówiliśmy o tym głośno, staraliśmy się coś naprawiać, ale tu trzeba woli obu osób, a nie zawsze się mówi tym samym jezykiem. Pytanie - po co było brać ślub? Odpowiedź jest prosta - bo coś się nam wydawało. Z mojej strony wyszło z tego małe gówno - miałam tylko ślub cywilny i mogłabym wziąć kościelny, mój partner jednak miał oba i po części jest pozamiatane.

Pasek wagi

madeleine001 napisał(a):

NebbiaEsole napisał(a):

Mnie ciekawi czy jak któraś kobieta będzie miała ze sobą problem czy będzie chciała iść w odstawkę, bo różne problemy dotykają różnych ludzi. I jak pisałam w temacie chodzi mi o małżeństwa a nie o związki. Chłopaka to sobie można zmieniać jak rękawiczki. Idea postu była taka jak masz MĘŹA i ma wyżej wspomniane problemy, których nie widziałaś przed ślubem lub je maskował (i oczywiście ślub był z miłości nie z rozsądku) czy bierzesz rozwód czy raczej starasz się pomóc mężowi. Ogólnie zauważyłam trend wymieniania ludzi jak sprzęt AGD
Pewnie się powtórze ale cóż. Jestem mężatką. Jestem zwolenniczką rozwiązywania problemów. Ludzie powinni przede wszystkim ze sobą rozmawiać. Nie zauważyłam tendencji o której piszesz. Myślę, że przesadzasz. Myślę, że ludzie powinni zawsze próbować się dogadywać, wspierać w chorobie (również tych poważnych typu nowotwory), problemach itd. ALE KIEDY MĘŻCZYZNA KRZYWDZI KOBIETĘ, BIJĄC, UBLIŻAJĄC, WYZYWAJĄC OD DZIWEK, TO NIE MA CZEGO NAPRAWIAĆ, TRZEBA RATOWAĆ WŁASNY TYŁEK. Tyrana nie zmienisz. Bardzo ważna rzecz to szacunek do samego siebie. Jeśli ludzie się szanują, znajdą wspólny język mimo wad. Jeśli facet nie przyznał się do problemów psychicznych przed ślubem, a o nich wiedział, ślub można unieważnić, nie trzeba rozwodu. Jak myślisz, dlaczego? Od takich typów trzeba wiać, a nie marnować swoje życie. Życie mamy tylko jedno, na dodatek krótkie. Rozumiem, że "różne problemy dotykają różnych ludzi" jak piszesz. Oczywiście sama nie chciałabym iść w odstawkę gdybym np zachorowała, ale jakby mi padło na łeb tak, że zaczęłabym wyzywać męża od kurw, czy dziwek nie mając nad tym kontroli, to wolałabym żeby mnie zostawił i żebym przeze mnie nie cierpiał. 

Zaznaczam raz kolejny w moim poście nie chodzi o BICIE KOBIETY!!!! 

Pasek wagi

-tiramisu- napisał(a):

związek idealny ? moim zdaniem nie istnieje .. związek moich znajomych ,ktory zawsze mialam za idealny okazal sie nie calkiem idealny , tak samo jak moj zwiazek niektore kolezanki maja za idealny ,od idealu troche odchodzi , jednak uwazam ,ze trafilam w zyciu super , jestesmy bardzo szczesliwi itp. ale bardzo mnie denerwuje , gdy facet powie kilka slow za duzo  ( ja nie mowie tu o wyzywaniu od szmat itp. tylko zwyczajnie go poniesie i cos wygarnie podniesionym tonem ) jest odrazu temat na vitalii jak to facet zle sie zachowal i ponad polowa komentarzy by sie rozstac albo postawic ultimatum , najsmieszniejsze jest to ,ze ja patrzac obiektywnie ,bez zadnej kobiecej solidarnosci ,widze ,ze to najczesciej facet ma racje .. dla mnie to jest chore .... czesto zastanawiam sie ,czy na vitalii nie ma normalnych zwiazkow z wadami i zaletami ? bo z tego co widze wedlug vitalijek albo zwiazek jest idealny ,a jak jest cos nie tak to jest zły ...ludzie !!! jesli jestescie ze soba kilka lat ,w ogole sie nie kłócicie i cały czas sobie słodzicie to cos jest nie tak .. w kazdym normalnym zwiazku ,nawet gdy ludzie sa tak zakochani jak ja z moim sa kłótnie , spiecia itp . i jakbym po kazdej klotni o to ,ze on za duzo gra , ze jak gral a ja mu zawracalam glowe odpowiedzial mi cos niemiłego ,albo ze sie obrazil poniewaz ja powiedzialam mu cos niemiłego gdy zawracal mi dupe podczas gdy sie uczylam ,miała zakladac wątek i wysluchiwac od innych vitalijek ,ze trzeba sie rozstac bo on ma mnie w dupie , to chyba wyladowala bym w psychiatryku ..

Wreszcie chyba jedna dziewczyna zrozumiała podstawową ideę postu. Właśnie o to chodzi, że tu każdy mówi zostaw go. Ostatnio dziewczyna założyła post, że jej facet lubi jak jest gruba. Jaka była odpowiedź?? Jak chcesz być szczupła to go zostaw. 

Pasek wagi

pepsi_light napisał(a):

Wiesz co, jestem w trakcie rozwodu i od pewnego czasu w szczęśliwym związku z rozwodnikiem (nie, nie odeszłam od jednego do drugiego, ot sprawa rozwodowa się ciągnie od ponad pół roku) i pwiem Ci jak to było, że postanowilismy się rozstać. Wyszłam za mąż mając 23 lata, wydawało mi się, że z wyboru, miłości, dopasowania itd, okazało się, że mój mąż woli spędzać czas ze sobą, nie było partnerstwa, namiastka wsparcia, brak akceptacji od strony jego rodziny, nie potrafił stanąć po mojej stronie i powiedzieć "to moja żona, z nią tworzę rodzine, musicie ją zaakceptować inaczej stracicie po części syna". Nie on był po ich stronie, w końcu jak poszłam na doktorat 100 km od jego mieszkania, to nie było opcji, żebyśmy się przenieśli razem - mimo, że w pracy miał opcję przeniesienia do oddziału z mieście gdzie ten dr zaczęłam. Bo byłby za daleko rodziców. I to nie jest tak, ze nic nie mówiłam - mówiłam, prosiłam płakałam, błagałam, ale uznał, ze nie potrafi ze mną mieszkać, więc narastały kłótnie, ja się przeprowadziłam do miejsca gdzie miesciła się uczelnia i tak przez półtora roku przekonywałam się, że lepiej mi samej niz na tej karuzeli. Jak przyjeżdżałam 2-3 razy w miesiącu, okazaływało się, ze nie mamy o czym rozmawiać. On z nosem w tablecie ogladał swoje seriale, ja zaczełam robić to samo. Kiedy w ten sposób spędziliśmy święta, uznałam, ze nie ma o czym gadać, nic się nie zmieni. Chciałam gdzieś wyjsć na sylwestra, nawet nie imprezę - zrobić coś inaczej, wzjechać na jakiś pagórek oglądać sztuczne ognie - gdzie tam. Ubrał rozmemłana koszulkę, stare wytarte bokserki i walnął się na niepościelone łóżko. Dla mnie to był koniec... Nie obeszło go to, w styczniu złożyłam pozew, od marca jestem w nowym związku i widzę jedną podstawową różnicę. Jak z moim mężem zamieszkałam, to po 2 dniach miałam ochotę pieprznąć drzwaiami, ale nazwałam to docieraniem. Z obecnym partnerem zamieszkałam po 2 dniach i od pół roku nic się nie zmieniło. Pokłóciliśmy się raz - czepiałam się bez sensu, miałam straszne humory, po czym okazało się, że jestem w ciąży (normalnie tak nie mam) :) I nie jest idealnie - ona jest po rozwodzie, ja się rozwodzę i jednak podjęcie takich decyzji w życiu jest pewnym obciążeniem w późniejszych relacjach, chodź byliśmy w tych układach tyle samo czasu, wiele podobnych rzeczy nam przeszkadzało, będąc w tych parach, byliśmy samotni, mówiliśmy o tym głośno, staraliśmy się coś naprawiać, ale tu trzeba woli obu osób, a nie zawsze się mówi tym samym jezykiem. Pytanie - po co było brać ślub? Odpowiedź jest prosta - bo coś się nam wydawało. Z mojej strony wyszło z tego małe gówno - miałam tylko ślub cywilny i mogłabym wziąć kościelny, mój partner jednak miał oba i po części jest pozamiatane.

Bardzo mi przykro i również cieszę się, że Ci się udało odnaleźć szczęście. Wiesz jednak próbowałaś a nie stwierdziłaś nie chcesz jechac?? To koniec z nami. Jak by stwierdziła większość tu obecnych..

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.