- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 września 2014, 19:40
Hej wszystkim.
Mam 26 lat i jeszcze nigdy nie byłam w związku z facetem. Całowałam się dosłownie kilka razy w życiu i to w zasadzie całe moje doświadczenia uczuciowe. Wiem, że to żałosne.
Jeśli chodzi o moje "miłości" to zawsze były one nieodwzajemnione, czyli de facto miłościami nie były. Pierwsze fascynacje z podstawówki i gimnazjum w ogóle się nigdy o moim wzdychaniu do nich nie dowiedziały.
W liceum od pierwszego wejrzenia mnie strzeliło, gdy zobaczyłam znajomego koleżanki z klasy i trzymało...kolejne 7 lat. Mimo tego, że on po jakimś czasie dowiedział się o moim szaleństwie i powiedział, że nic do mnie nie czuje, ja robiłam sobie głupie nadzieje. Poznaliśmy się lepiej, ja wciąż miałam swoje ciągoty do niego, on czasem sprawiał wrażenie jakby również coś do mnie poczuł, ale ostatecznie skończyło się na niczym (tzn. porozmawialiśmy i ostatecznie dostałam kosza, więc już sobie odpuściłam).
Mogę uczciwie powiedzieć, że obecnie jestem "czysta", jeśli chodzi o uczucia do niego, jest po prostu znajomym.
W ostatnich kilku latach postawiłam na spotkania z mężczyznami z internetu, bo nie mam czasu i możliwości poznać kogoś w innym miejscu (mam całe dnie wypełnione pracą, ćwiczeniami i hobby, a grono znajomych jest od lat to samo i wśród nich kandydatów nie widzę). Jednak mimo kilkunastu poznanych mężczyzn, nie jestem w stanie żadnym zainteresować się na dłużej. Nie wiem, czy może fakt, że jestem sama przez tak długi czas powoduje, że zwyczajnie zdziczałam i nie wiem jak powinna zachowywać się kobieta w relacji z mężczyzną, być może za bardzo się spinam, zależy mi by pokazać się z dobrej strony. A jednocześnie, gdy kolejna znajomość kończy się po kilku spotkaniach, odczuwam ulgę, bo w ogóle nie czuję żadnej chemii. A ci, do których mogłabym poczuć coś więcej, oczywiście w ogóle nie interesowali się mną.
Czy jest możliwe, że po prostu nie jestem stworzona do związków? Czy jest jeszcze jakaś szansa, że ktoś pokocha takiego dziwaka jak ja?
Co myślicie? Dziękuję, jeśli ktoś w ogóle przeczyta moje przydługie smęty i się wypowie.
6 września 2014, 20:53
Mi za kilka dni stuknie 26, a w związku jestem od nieco ponad roku. Wcześniej zdarzało mi się kilka razy całować i macać :P ale tylko po pijaku
Również myślałam, że jestem skazana na wieczną samotność. Miałam zbyt duże wymagania w stosunku do tego co sama mogłam zaoferować....a tu bach!
7 września 2014, 08:24
Hej dziewczyny, dziękuję za odzew :)
Malineczka94: nie mam nadwagi/otyłości, wręcz odwrotnie - mam niedowagę, ale niewielką, więc w tuszy nie leży problem, nie ubieram się w żadne worki na ziemniaki czy tym podobne "poprawiające" urodę twory ;) Fryzurę na bieżąco odświeżam, by nie było wciąż tak samo. Mój problem nie leży w powierzchowności, więc raczej to nie tędy droga, ale dziękuję za to, że chciałaś coś doradzić.
Najgorsze jest to, że przez dość długą część życia (od około 10 do 20 lat) byłam lekko puszysta i myślałam, że gdy schudnę wówczas faceci zaczną się mną interesować, nabiorę pewności siebie itp, itd. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. Nadal jestem głęboko zakompleksiona i widzę w sobie brzydactwo. Prawdopodobnie nowo poznani mężczyźni również to czują i dlatego nie chcą mieć ze mną zbyt wiele do czynienia. Nie wiem jednak jak pozbyć się tego poczucia, że jestem beznadziejna. Poza tym jestem nadal lekko zaburzona na punkcie zdrowego jedzenia i ćwiczeń, co również powoduje, że jestem trochę dziwna.
Czy mam wymagania? Oczywiście, ale kto ich nie ma? Nie wydaje mi się jednak, bym chciała czegoś nadzwyczajnego. Zależy mi na kimś, z kim będę się swobodnie i dobrze czuła, kto będzie mnie wspierał i pomagał mi uporać się z problemami, które stawia życie. Jednak nie skreślam nikogo ze względu na sprawy typu poglądy polityczne, religijne, społeczne czy jakiekolwiek upodobania (oczywiście dopóki nie są to jakieś dewiacje, co jest chyba jasne ;)) Jasne, że musi to być mężczyzna pociągający mnie fizycznie, ale nie potrzebuję mistera (to by pewnie jedynie pogłębiło moje kompleksy, że mam faceta ładniejszego od siebie ;)) Cenię takie cechy jak inteligencja i poczucie humoru oraz posiadanie pasji. Chciałabym dojrzałego i poukładanego człowieka u swojego boku i myślę, że są to cechy, których większość kobiet szuka u swoich potencjalnych partnerów.
Rozważam jeszcze jedno rozwiązanie: presja społeczna na posiadanie kogoś. Wszyscy wokół kogoś mają, wśród znajomych śluby, dzieci, a ja wciąż sama i sama, bez jakichkolwiek widoków na związek. Tak naprawdę to moja mama namówiła mnie na założenie konta na portalu randkowym, mnie by to nawet przez myśl nie przeszło. Czasem mam wrażenie, że to ona bardziej chce, żebym kogoś miała, niż ja sama. Bo ja tak naprawdę tak bardzo przyzwyczaiłam się do bycia samą, że nawet nie wiem czy odnalazłabym się w związku z kimkolwiek, czy nie przeszkadzałoby mi, że ktoś się rano kręci po domu, zagląda w moje garnki, zaburza mój rytm dnia. Więc z jednej strony bardzo dobrze mi samej, bo taki mam charakter, że potrafię przebywać jedynie w swoim towarzystwie, a z drugiej strony odechciewa mi się żyć, gdy słyszę, że mama po raz setny mówi mi, że " jesteś nieszczęśliwa, bo nie masz chłopa. Gdybyś miała, wszystkie problemy, byłyby rozwiązane". Co prawda zawsze się z nią o to kłócę, ale czasem już zaczynam wątpić, czy ona czasem nie ma racji?
No i jeszcze jeden drobny problem w tej całej układance - czy jakikolwiek facet będzie na tyle odważny, by podjąć się związku z 26-letnią dziewicą? Może to i śmieszne, ale większość po prostu pomyśli, że coś ze mną nie tak, skoro przez tak długi czas w ogóle nie miałam żadnych kontaktów seksualnych. I śmieszne to i straszne.
Wyszedł elaborat, ale jak się komuś nudzi w niedzielny poranek, to zapraszam do lektury i komentarza.
7 września 2014, 10:20
Wiesz, ciężko powiedzieć DLACZEGO nikogo nie masz, ja uważam że na to nie mamy wielkiego wpływu, bo po prostu nie pojawiają się na naszej drodze interesujący nas ludzie. Jasne, że to trochę pech, jeśli do tej pory nie byłaś z nikim. Myślę jednak, że jeśli trafi Ci się taki człowiek jakiego szukasz, to kwestia że jest Twoim pierwszym może zejść na dalszy plan.
I nie, Twoja mama nie ma racji. Chłop nie rozwiązuje magicznie wszystkich problemów, więc nie daj się zafiksować na takie myślenie. Chłop to tylko brama do 100x większych problemów i narzędzie do emocjonalnych tortur.
Haha, ale to moje zdanie, a ja jestem bardzo negatywnie nastawiona do związków :)
7 września 2014, 11:02
Tilgg, masz rację, myślę podobnie. Tyle że Ty masz chociaż powody do tego, by tak negatywnie się nastawiać - miałaś nieudane związki, o czym pisałaś wcześniej. Ja natomiast nie mam złych doświadczeń (poza licznymi koszami od mojej długoletniej miłości, ale to akurat było masochistyczne z mojej strony i niczyja w tym wina poza moją), bo w zasadzie...nie mam doświadczeń.
I jak tu zbudować poczucie własnej wartości, skoro nie widzę, że jestem coś warta w oczach innych (mam na myśli facetów, nie rodzinę czy znajomych)? Nie chcę oczywiście przez to powiedzieć, że nie jestem nic warta, skoro żaden mężczyzna nie zapewnia mnie o mojej atrakcyjności, ale nie da się ukryć, że każdy potrzebuje od czasu do czasu upewnienia, że jest atrakcyjną osobą i jakiejś tam ilości adoracji.
7 września 2014, 11:15
Adoracja jest miła, to prawda ;) Ja podobnie rozkminiam momentami, ale dochodzę do wniosku, że o mojej atrakcyjności nie może decydować ktoś inny. Choć może ja akurat mam takie myślenie, że nie staram się być atrakcyjna dla mężczyzn, bo skoro i tak się mną nie interesują, to po co mam dla kogoś się starać, kto tego nie zauważy. Robię to dla siebie, jeśli mam ochotę. Trzeba sobie zbudować silną podstawę, że robisz to dla siebie, nie licząc na zauważenie. Musisz sama być zadowolona z tego co robisz, a nie liczyć na uznanie z zewnątrz. Tyle jestem w stanie Ci doradzić.
7 września 2014, 11:22
Ok, dziękuję Ci, postaram się tak robić. Gdyby jeszcze ktoś miał chęć się wypowiedzieć, to oczywiście zapraszam. Wszelkie rady mile widziane :)
7 września 2014, 16:34
dobra bede moze i chamska
ale to moze chodzi o Twój wyglad ,
7 września 2014, 20:01
Ja słyszałam o tym że faceci odczuwają kompleksy kobiet sama pisałaś ze jesteś zachukana. Jedną z metod z psychologik jest by stanąć przed lustrem i powiedzieć na głos jestem piękna. Wiem na początku jest będzie się wydawać dziwne to, ale po jakimś czasie to sprawi że uwierzysz w siebie i ludzie z otoczenia też to zauważą.
8 września 2014, 09:12
elewinkaa: już wspominałam o wyglądzie, to nie to. Nie jestem miss świata, ale na pewno żaden ze mnie Quasimodo. Zwyczajna, młoda kobieta, która ma zarówno atuty jak i wady w swoim wyglądzie. A to czy je akceptuję czy nie, to inna kwestia. Natomiast na pewno nie wyróżniam się na tle innych wyjątkową szpetotą ;)
nataszakill: również słyszałam o tej metodzie i nawet jej próbowałam. Nie tyle czułam się dziwnie, ile chyba kompleksy siedzą we mnie na tyle głęboko, że takie mówienie sobie samej do lustra pozytywnych rzeczy nic mi nie daje. Ale dzięki za radę :)
Nie wiem naprawdę jak pokonać te swoje demony, może ktoś miał jednak podobnie do mnie i na dobre pożegnał swoje zahamowania i uprzedzenia, które biorą się nie wiadomo skąd?
8 września 2014, 10:34
No ja zaczęłam być bardziej odważna gdy powiedziałam że mam gdzieś ludzi i kudzie zaczęli ze mną rozmawiać i podchodzić a wcześniej tak nie było. Byłam tylko w jednym związku i dopiero wtedy gdy właśnie przestałam się przejmować ludzmi. No na mnie lustro też nie działało właśnie ta metoda zadziałała a szczupła nie jestem.