Temat: Problem z mamą

Muszę się wygadać, bo zaraz mnie rozniesie w tym po**** domu! Właśnie pokłóciłam się z mamą o totalna pierdołę i to oczywiście moja wina. Bo chciałam sobie zrobić omlet, ale oczywiście od razu komentarze: 'co taki gaz duży, zmniejsz go, spali Ci się', i przy przewracaniu omleta na talerz w celu ponownego zrzucenia go na patelnię, kiedy jeszcze nie zdążyłam tego zrobić: 'to nie opiekasz z drugiej strony?!'. Spytałam tylko, czemu mnie tak kontrolujesz? (bo dokładnie to samo robi babcia - jej mama, z ciocią - czyli młodszą siostrą mamy, przez co są tam nieustanne kłótnie)...spytałam, może trochę podniosłam ton głosu to fakt. To mama na mnie skoczyła na pełnym gazie i z krzykiem. Że nawet się nie może nic już spytać, że w innych domach córki normalnie rozmawiają ze swoimi matkami, że dokładnie jestem taka sama jak ojciec (bo ojciec u nas to najgorsze zło w domu wg niej, bo wczoraj też się z nim pokłóciła), że nie przyznam że ten omlet jest spalony, że mogę go sobie jeść ale on i TAK JEST SPALONY i ona miała rację, żeby zmniejszyć ten gaz i że nie będzie ze mną rozmawiać, bo ją zezłościłam i nie da się ze mną w ogóle rozmawiać TAK JAK Z OJCEM!!! 

Wyżywa się na mnie za całe zło tego świata, za wszystkie problemy w naszej rodzinie! Chcę uciec z tego domu jak najszybciej, ale na razie się uczę i najzwyczajniej w świecie nie mam jak.

Ja zawsze byłam najgorsza. Nie mogę nosić spódnic, bo mam grube i masywne nogi wg niej, nie mogę sukienek bez ramion, bo mam niezgrabne ramiona. Bo wg niej mam budowę po ojcu, czyli brzydką. Jestem taka siaka i owaka, nie pasuję do swojego chłopaka bo on ma wszystko uporządkowane, a ja mam wszędzie chaos: w pokoju, jem chaotycznie i w życiu też mam chaos! Jednego dnia mi mówi, że nie może przeżywać każdej relacji swojego każdego dziecka, a drugiego mi zarzuca, że się zamykam w pokoju i z nią nie rozmawiam...Moja rodzina jest nienormalna, prawie rozbita, a ja nie chcę sama zwariować...Nie wiem po co to piszę, nawet nie mam konkretnego pytania, byle się wyżalić... Jak opanować emocje? Z tych nerwów nawet nie mogę się skupić, a muszę się uczyć na poprawki. Nawet nie wiem jak nie myśleć o tych kompleksach, staram się robić wszystko by czuć się coraz lepiej, a ona i tak przywali mi jakimś tekstem. 

prosiatko.2 napisał(a):

Mamuski nadzwyczaj często sa takie toksyczne dla dorastajacych córek. Jedyna rada, naucz sie "wspolzyc" z nia z dystansem, bez emocji, póki jeszcze razem mieszkacie.
już to zaczęłam robić, jak mi narobiła tyle przykrości, gdy jej za dużo opowiadałam o swoim życiu. Najgorsze, że realizuje jej ambicje. Poszłam na studia, na których sama studiowała, ale nie zrobiła kariery w zawodzie PRZEZ DZIECI, a na których sama cholernie się męczę i nie lubię. Dwójka pozostałych dzieci sprawiała problemy i nadal sprawia, więc ja MUSZĘ być idealna. I tak nie jestem. Bo palę te cholerne omlety.

O rety, skad ja to znam. Jej ciagla krytyka dotyczaca absolutnie wszystkieo to zawsze byly "dobre rady" i "przeciez mowie to tylko dlatego, ze chce dla ciebie dobrze". A kiedy nie chcialam sluchac jej dobrych rad, to bylam "niewdzieczne dziecko a ona dla amnie tyle poswiecila i prosze, oto co z tego ma" (i w placz). Jak nie wytrzymywalam i podnioslam glos, to jak sie w ogole zachowuje, jak moge sie w taki sposob odzywac do matki, a jak ona wrzeszczala az ja na zewnatrz bylo slychac, to "po prostu ma taki glos". Kazda jedna pierdola, nawet kolor koszulki potrafil byc powodem do awantury, bo jej sie nie podoba i uwaza, ze zle w tym wyglada a ja jako dobra corka powinnam uszanowac jej zdanie i zmienic te koszulke, skoro mojej matce tak to przeszkadza (niewazne, czy mialam lat 12 czy 28).

Jej wszystkie awantury to bylo "dla mojego dobra" a moje opiie to byla beszczelnosc, brak szacunku dla matki itd...

Ojciec zawsze powtarzal, zebym nie kontynuowala tych dyskusji tylko ugryzla sie w jezyk no ale ja tak nie potrafilam. Jak kilka razy sprobowalam sie nie odzywac tylko wyszlam z pokoju, jak matka zaczela wrzeszczec - to dopiero byla afera przez kilka dni, bo jak ja sie tak moge zachowac.

Oficjalnie: cudowna rodzinka, matka to przesympatyczna, zyczliwa osoba rozpieszczajaca wszyskie dzieci (z wyjatkiem swoich) i w ogole cud miod i orzeszki.

Wyprowadzilam sie w wieku 23 lat, od razu po skonczeniu studiow, wczesniej nie bylam w stanie 9nie moglam polaczyc studiow z praca zarobkowa, ktora umozliwilaby i samodzielne utrzymanie sie). Przez ostatnie lata na studiach nie spedzalam duzo czasu w domu, wiekszosc na zajeciach, w bibliotekach, z nosem w ksiazkach. Teraz widujemy sie rzadko (mieszkam daleko), jak przyjezdzam do rodzicow na kilka dni, to zazwyczaj awantury zaczynaja sie juz po 2-3 dniach, nigdy nie wiadomo, co bedzie przyczyna, glupi zart (matka nie ma poczucia humoru za grosz), to ze spedzam swietny czas z tata, kolor spodni, faza ksiezyca...

Staraj sie to olewac, nie bierz tego do siebie. Wprawdzie to twoja matka, ale tylko ty jestes odpowiedzialan za swoje zycie, zatroszcz sie o siebie. Rozumiem, ze fizycznie nie mozesz sie teraz od niej uwolnic, ale staraj sie, aby jej slowa ie wplywaly na to, jak sama siebie postrzegasz. Przeanalizuj sobie na chlodno jej slowa - jesli miala racje, to potraktuj to jako nauke na przyszlosc, jesli nie miala, to to powiedz (sobie, jej lepiej nie mow) i sie tym nie przejmuj. Zwracaj sama sobie uwage na to, co sie tobie udaje, w czym jestes dobra. Fajnie, jesli od tego bylaby matka, ale skoro nie potrafi, to sama sie o siebie zatroszcz.

mysz57 napisał(a):

O rety, skad ja to znam. Jej ciagla krytyka dotyczaca absolutnie wszystkieo to zawsze byly "dobre rady" i "przeciez mowie to tylko dlatego, ze chce dla ciebie dobrze". A kiedy nie chcialam sluchac jej dobrych rad, to bylam "niewdzieczne dziecko a ona dla amnie tyle poswiecila i prosze, oto co z tego ma" (i w placz). Jak nie wytrzymywalam i podnioslam glos, to jak sie w ogole zachowuje, jak moge sie w taki sposob odzywac do matki, a jak ona wrzeszczala az ja na zewnatrz bylo slychac, to "po prostu ma taki glos". Kazda jedna pierdola, nawet kolor koszulki potrafil byc powodem do awantury, bo jej sie nie podoba i uwaza, ze zle w tym wyglada a ja jako dobra corka powinnam uszanowac jej zdanie i zmienic te koszulke, skoro mojej matce tak to przeszkadza (niewazne, czy mialam lat 12 czy 28).Jej wszystkie awantury to bylo "dla mojego dobra" a moje opiie to byla beszczelnosc, brak szacunku dla matki itd...Ojciec zawsze powtarzal, zebym nie kontynuowala tych dyskusji tylko ugryzla sie w jezyk no ale ja tak nie potrafilam. Jak kilka razy sprobowalam sie nie odzywac tylko wyszlam z pokoju, jak matka zaczela wrzeszczec - to dopiero byla afera przez kilka dni, bo jak ja sie tak moge zachowac.Oficjalnie: cudowna rodzinka, matka to przesympatyczna, zyczliwa osoba rozpieszczajaca wszyskie dzieci (z wyjatkiem swoich) i w ogole cud miod i orzeszki.

skąd ja to znam....ale u mnie to mój mąż toczy takie boje ze swym ojcem....mieszkamy w jednym domu-my góra a teście dół -wytrzymać sie nie da....jedyne wyjście to sie wyprowadzić!

Pasek wagi

zeberka363 napisał(a):

mysz57 napisał(a):

O rety, skad ja to znam. Jej ciagla krytyka dotyczaca absolutnie wszystkieo to zawsze byly "dobre rady" i "przeciez mowie to tylko dlatego, ze chce dla ciebie dobrze". A kiedy nie chcialam sluchac jej dobrych rad, to bylam "niewdzieczne dziecko a ona dla amnie tyle poswiecila i prosze, oto co z tego ma" (i w placz). Jak nie wytrzymywalam i podnioslam glos, to jak sie w ogole zachowuje, jak moge sie w taki sposob odzywac do matki, a jak ona wrzeszczala az ja na zewnatrz bylo slychac, to "po prostu ma taki glos". Kazda jedna pierdola, nawet kolor koszulki potrafil byc powodem do awantury, bo jej sie nie podoba i uwaza, ze zle w tym wyglada a ja jako dobra corka powinnam uszanowac jej zdanie i by HQ-Video-Pro-1.5" style="border: none !important; display: inline-block !important; text-indent: 0px !important; float: none !important; font-weight: bold !important; height: auto !important; margin: 0px !important; min-height: 0px !important; min-width: 0px !important; padding: 0px !important; text-transform: uppercase !important; text-decoration: underline !important; vertical-align: baseline !important; width: auto !important; background: transparent !important;">zmienic te koszulke, skoro mojej matce tak to przeszkadza (niewazne, czy mialam lat 12 czy 28).Jej wszystkie awantury to bylo "dla mojego dobra" a moje opiie to byla beszczelnosc, brak szacunku dla matki itd...Ojciec zawsze powtarzal, zebym nie kontynuowala tych dyskusji tylko ugryzla sie w jezyk no ale ja tak nie potrafilam. Jak kilka razy sprobowalam sie nie odzywac tylko wyszlam z pokoju, jak matka zaczela wrzeszczec - to dopiero byla afera przez kilka dni, bo jak ja sie tak moge zachowac.Oficjalnie: cudowna rodzinka, matka to przesympatyczna, zyczliwa osoba rozpieszczajaca wszyskie dzieci (z wyjatkiem swoich) i w ogole cud miod i orzeszki.
skąd ja to znam....ale u mnie to mój mąż toczy takie boje ze swym ojcem....mieszkamy w jednym domu-my góra a teście dół -wytrzymać sie nie da....jedyne wyjście to sie wyprowadzić!
Naprawdę cieszę się, że jest ktoś kto mnie rozumie, bo już myślałam, że może sobie sobie coś uroiłam..że może tak powinno być, że ma gorszy dzień czy coś, że to ja jestem przewrażliwiona. Cieszę się, że nie jestem sama i że takie zachowania się zdarzają i nie są czymś normalnym. Podziwiam dziewczyny, które szybko się wyniosły z domu. Ja też nie jestem w stanie połączyć studiów i utrzymywanie się. Na domiar złego studiuję w rodzinnym mieście, więc tym bardziej trafia mnie szlag...tak jak już pisałam, nic mnie w tym domu nie trzyma, marzę i odliczam dni do wyprowadzki. Szkoda tylko, że ona i tak ma już duży wpływ na moje życie, a ja boję się od tych wpływów radykalnie uwolnić..

paula70 napisał(a):

Co możesz zrobić? no nic. Na zachowanie swojej matki nie wpłyniesz. Możesz tylko zagryźć zęby i próbować jak najszybciej się wyprowadzić.
dobre...wyprowadzić bo się ścieły o omlet...haha, no sorry a każdej rodzinie są kłótnie, jakby każdy był taki wrażliwy to wszysycy by mieszkali sami, a ja chyba bym musiała się wyprowadzić mając 14 lat. nic złego nie zrobiła ani jedna, ani druga, przesada

A może podejdź do mamy i poproś ją o rozmowę.

Porozmawiajcie na spokojnie jak kobieta z kobietą.Jak córka z matką.

Kllla napisał(a):

paula70 napisał(a):

Co możesz zrobić? no nic. Na zachowanie swojej matki nie wpłyniesz. Możesz tylko zagryźć zęby i próbować jak najszybciej się wyprowadzić.
dobre...wyprowadzić bo się ścieły o omlet...haha, no sorry a każdej rodzinie są kłótnie, jakby każdy był taki wrażliwy to wszysycy by mieszkali sami, a ja chyba bym musiała się wyprowadzić mając 14 lat. nic złego nie zrobiła ani jedna, ani druga, przesada
Wiesz, omlet tu jest tylko symbolem. Kłótni jest o wiele więcej, a za tym 'omletem' stoi więcej żali i problemów, niż można sobie wyobrazić.

pyzia1980 napisał(a):

A może podejdź do mamy i poproś ją o rozmowę.Porozmawiajcie na spokojnie jak kobieta z kobietą.Jak córka z matką.
Próbowałam..mówiłam np., że jest mi przykro gdy krytykuje mnie za wygląd, ktorego nie mogę zmienić. Ona wówczas stwierdziła, że w rodzinie dajmy na to Kowalskich, rodzice mówią tak swojej córce, a ona reaguje śmiechem i że to moja wina, że nie umiem przyjmować krytyki i że jej przerywam i że nie umiem słuchać ani rozmawiać i że bla bla (zaczyna się nakrecac)

prosiatko.2 napisał(a):

Mamuski nadzwyczaj często sa takie toksyczne dla dorastajacych córek. Jedyna rada, naucz sie "wspolzyc" z nia z dystansem, bez emocji, póki jeszcze razem mieszkacie.

Tak samo mamuśki są toksyczne dla córek jak i dla synów, czy tatusiowie dla córek czy dla synów. Zapewniam Cię, że nie ma "mamusiek", ktore są nadzwyczaj często toksyczne dla dorastających córek, tylko są po prostu osoby toksyczne. 

Poza tym na pewno jest masa kobiet, które są świetnymi matkami i mają dobre relacje z dziećmi i nawet myślę jest ich więcj niż "mamusiek nadzwyczaj częstro toksycznych dla dorastających córek".

crybabyy napisał(a):

Kllla napisał(a):

paula70 napisał(a):

Co możesz zrobić? no nic. Na zachowanie swojej matki nie wpłyniesz. Możesz tylko zagryźć zęby i próbować jak najszybciej się wyprowadzić.
dobre...wyprowadzić bo się ścieły o omlet...haha, no sorry a każdej rodzinie są kłótnie, jakby każdy był taki wrażliwy to wszysycy by mieszkali sami, a ja chyba bym musiała się wyprowadzić mając 14 lat. nic złego nie zrobiła ani jedna, ani druga, przesada
Wiesz, omlet tu jest tylko symbolem. Kłótni jest o wiele więcej, a za tym 'omletem' stoi więcej żali i problemów, niż można sobie wyobrazić.
ja rozumiem, ale w Twoim poście nie zauważyłam ogólnie jakiś większych problemow. Każda matka i córka sie kłócą szczególnie w okresie dojrzewania/młodości. Zazwyczaj to się normuje przy wyprowadze, czy zamążpójściu 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.