Temat: Syndrom przechodzonego zwiazku

Czym dla Was jest ? Spotkalyscie sie z takimi przypadkami ? 

Zastanawiam sie czy u mnie nie wystapil, ale nie jestem do konca pewna. Jestesmy ze soba przeszlo 6 lat i juz chyba nic mnie nie cieszy. Mysl o slubie czy dzieciach sprawia ze robi m isie niedobrze. Nie wiem co czuje - nie czuje sie szczesliwia ale nie czuje sie tez nieszczesliwa..raczej obojetna. Zastanawiam sie czego mi brakuje, ale sama nie wiem. Czuje sie jakbysmy byli malzenstwem z 20 letnim starzem i mysle ze dodatkowy slub jeszcze bylby takim gwozdziem w trumnie. Mysle co moglabym zrobic ale sama nie wiem co. Nie chodzi o to ze np. nie chodzimy do kina czy nie spotykamy znajomych, bo to robimy ale chyba nie w tym tkwi problem - jakos po prostu to wszystko nie cieszy mnie jak kiedys. Co myslicie ? 

u mnie było to samo i w końcu odszedł  . Razem 6 lat ... 

Ja byłam ponad 5 lat, też przerażała mnie myśl o ślubie i dzieciach, wspólny dom, wspólne rachunki to jeszcze nie było dla mnie, teraz już nie jesteśmy razem, nie chciałam go "blokować" mam nadzieję, że niebawem znajdzie odpowiednią z takimi samymi pryjorytetami :)

Troche pamietam Twoje watki, to ten sam facet cały czas? wiesz mysle, ze u Ciebie jest problem taki, ze to po prostu nie ten...ale moze sie myle? 6 lat to sporo ale jeszcze nie tak duzo by czuc obojetnosc, tym bardziej, ze wiekszych problemow, nalogow, zdrad brak jak mniemam...obowiazku w postaci dzieci,kredytow tez nie ma.Powinniscie sie cieszyc zyciem.Przechodzony zwiazek to ma moja kolezanka,ktora jest z kims 9 lat, zareczona od 5 i ani w tę ai w drugą bo zamieszkac przed slubem nie chce....no i sie zaczela zastanawiac czy to ten ten,ewidentnie przechodzony zwiazek bo ona sie juz calkiem wypalila w tym.

Ja mam staz 5 lat i mi sie wydaje, ze to jest krotko, nie wiem kiedy to zlecialo i mam wrazenie, ze jeszcze sporo przed nami

Pasek wagi

A może to rutyna? Wiadomo każda po długim stażu związku zastanawia się czy ten to jest TEN na całe życie czy też nie, każdy/każda ma własne przemyślenia, ale myślę, że to rutyna zabija związki 

Heh, czy ja wiem, ja mam coś takiego za każdym razem, ale ja jestem po prostu takim typem, że mnie związki nie ruszają, jestem sobie, jest mój TŻ i tyle. Zero jakiegoś romantyzmu, szybszego bicia serca, motyli w brzuchu. Nigdy tak nie miałam jakoś żyję i nie planuję niczego zmieniać. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale chcę być w tym dalej. 

Ja też czasami jestem nieszczęśliwa w swoim związku, chciałabym rzucić go w ***lerę, ale tego nie robię bo chcę z nim być. Zapytaj się siebie czy twoim zdaniem to ma sens, ale przede wszystkim usiądźcie we dwoje i pogadajcie o tym, bo to naprawdę dużo daje ;) może dojdziecie do wspólnego konsensusu ;)

stubborn_girl napisał(a):

Heh, czy ja wiem, ja mam coś takiego za każdym razem, ale ja jestem po prostu takim typem, że mnie związki nie ruszają, jestem sobie, jest mój TŻ i tyle. Zero jakiegoś romantyzmu, szybszego bicia serca, motyli w brzuchu. Nigdy tak nie miałam jakoś żyję i nie planuję niczego zmieniać. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale chcę być w tym dalej. Ja też czasami jestem nieszczęśliwa w swoim związku, chciałabym rzucić go w ***lerę, ale tego nie robię bo chcę z nim być. Zapytaj się siebie czy twoim zdaniem to ma sens, ale przede wszystkim usiądźcie we dwoje i pogadajcie o tym, bo to naprawdę dużo daje ;) może dojdziecie do wspólnego konsensusu ;)

wyjęłaś mi to z ust ;-))

Psocia napisał(a):

stubborn_girl napisał(a):

Heh, czy ja wiem, ja mam coś takiego za każdym razem, ale ja jestem po prostu takim typem, że mnie związki nie ruszają, jestem sobie, jest mój TŻ i tyle. Zero jakiegoś romantyzmu, szybszego bicia serca, motyli w brzuchu. Nigdy tak nie miałam jakoś żyję i nie planuję niczego zmieniać. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale chcę być w tym dalej. Ja też czasami jestem nieszczęśliwa w swoim związku, chciałabym rzucić go w ***lerę, ale tego nie robię bo chcę z nim być. Zapytaj się siebie czy twoim zdaniem to ma sens, ale przede wszystkim usiądźcie we dwoje i pogadajcie o tym, bo to naprawdę dużo daje ;) może dojdziecie do wspólnego konsensusu ;)
wyjęłaś mi to z ust ;-))

Nie wiem dla mnie to bardziej brzmi jakbys byla bardziej z nim z przywiazana i za leniwa aby odejsc, ale moge oczywiscie sie mylic. 

keira1988 napisał(a):

Psocia napisał(a):

stubborn_girl napisał(a):

Heh, czy ja wiem, ja mam coś takiego za każdym razem, ale ja jestem po prostu takim typem, że mnie związki nie ruszają, jestem sobie, jest mój TŻ i tyle. Zero jakiegoś romantyzmu, szybszego bicia serca, motyli w brzuchu. Nigdy tak nie miałam jakoś żyję i nie planuję niczego zmieniać. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale chcę być w tym dalej. Ja też czasami jestem nieszczęśliwa w swoim związku, chciałabym rzucić go w ***lerę, ale tego nie robię bo chcę z nim być. Zapytaj się siebie czy twoim zdaniem to ma sens, ale przede wszystkim usiądźcie we dwoje i pogadajcie o tym, bo to naprawdę dużo daje ;) może dojdziecie do wspólnego konsensusu ;)
wyjęłaś mi to z ust ;-))
Nie wiem dla mnie to bardziej brzmi jakbys byla bardziej z nim z przywiazana i za leniwa aby odejsc, ale moge oczywiscie sie mylic. 

Nie, nie :) ja jestem inna, inaczej wyrażam miłość co innego się liczy, jak się cos z nim dzieję także się zamartwiam;/ nie jest mi on obojętny. Bici serca i motylki były ale na początku - teraz jest inny etap miłości - stabilizacja, każdy jest inny:)

Jestem w identycznej sytuacji... 8 lat związku. 2 lata temu zrozumiałam, że coś jest nie tak, że nie czuję w sumie nic. zero pożądania, namiętności, zero jakichkolwiek emocji... nie chciałam rzucać wszystkiego po tylu latach, bo w końcu dobrze nam razem w codziennym życiu, wręcz idealnie. Ale jak brat z siostrą, jak najlepsi przyjaciele. Myślałam, że związek może się opierać na przyjaźni. Ale poznałam kogoś i poczułam coś czego jeszcze nigdy nie czułam... A właśnie pożądanie i namiętność odróżniają od przyjaźni prawdziwy związek...Myśl o rozstaniu dojrzewała i teraz już chyba wiem, ze to najlepsze wyjście. Bo mój TŻ też czuje, że czegoś brak, że np. inicjatywa seksu NIGDY nie wychodzi ode mnie, że czasem tego w ogóle unikam... :( 

i myślę, że jak takie wątpliwości się pojawiają, to mała szansa, ze znikną...miałam taką nadzieję, ale minęły 2 lata...i dobrze tylko, że nia ma ślubu i dzieci. a gdyby były? jeszcze większa rutyna, brak czasu dla siebie... jeśli teraz czujemy co czujemy, to co będzie za 10, 20 lat?

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.