- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
30 czerwca 2014, 23:29
Czym dla Was jest ? Spotkalyscie sie z takimi przypadkami ?
Zastanawiam sie czy u mnie nie wystapil, ale nie jestem do konca pewna. Jestesmy ze soba przeszlo 6 lat i juz chyba nic mnie nie cieszy. Mysl o slubie czy dzieciach sprawia ze robi m isie niedobrze. Nie wiem co czuje - nie czuje sie szczesliwia ale nie czuje sie tez nieszczesliwa..raczej obojetna. Zastanawiam sie czego mi brakuje, ale sama nie wiem. Czuje sie jakbysmy byli malzenstwem z 20 letnim starzem i mysle ze dodatkowy slub jeszcze bylby takim gwozdziem w trumnie. Mysle co moglabym zrobic ale sama nie wiem co. Nie chodzi o to ze np. nie chodzimy do kina czy nie spotykamy znajomych, bo to robimy ale chyba nie w tym tkwi problem - jakos po prostu to wszystko nie cieszy mnie jak kiedys. Co myslicie ?
1 lipca 2014, 07:22
Ja byłam ponad 5 lat, też przerażała mnie myśl o ślubie i dzieciach, wspólny dom, wspólne rachunki to jeszcze nie było dla mnie, teraz już nie jesteśmy razem, nie chciałam go "blokować" mam nadzieję, że niebawem znajdzie odpowiednią z takimi samymi pryjorytetami :)
1 lipca 2014, 09:14
Troche pamietam Twoje watki, to ten sam facet cały czas? wiesz mysle, ze u Ciebie jest problem taki, ze to po prostu nie ten...ale moze sie myle? 6 lat to sporo ale jeszcze nie tak duzo by czuc obojetnosc, tym bardziej, ze wiekszych problemow, nalogow, zdrad brak jak mniemam...obowiazku w postaci dzieci,kredytow tez nie ma.Powinniscie sie cieszyc zyciem.Przechodzony zwiazek to ma moja kolezanka,ktora jest z kims 9 lat, zareczona od 5 i ani w tę ai w drugą bo zamieszkac przed slubem nie chce....no i sie zaczela zastanawiac czy to ten ten,ewidentnie przechodzony zwiazek bo ona sie juz calkiem wypalila w tym.
Ja mam staz 5 lat i mi sie wydaje, ze to jest krotko, nie wiem kiedy to zlecialo i mam wrazenie, ze jeszcze sporo przed nami
1 lipca 2014, 11:30
A może to rutyna? Wiadomo każda po długim stażu związku zastanawia się czy ten to jest TEN na całe życie czy też nie, każdy/każda ma własne przemyślenia, ale myślę, że to rutyna zabija związki
1 lipca 2014, 11:52
Heh, czy ja wiem, ja mam coś takiego za każdym razem, ale ja jestem po prostu takim typem, że mnie związki nie ruszają, jestem sobie, jest mój TŻ i tyle. Zero jakiegoś romantyzmu, szybszego bicia serca, motyli w brzuchu. Nigdy tak nie miałam jakoś żyję i nie planuję niczego zmieniać. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale chcę być w tym dalej.
Ja też czasami jestem nieszczęśliwa w swoim związku, chciałabym rzucić go w ***lerę, ale tego nie robię bo chcę z nim być. Zapytaj się siebie czy twoim zdaniem to ma sens, ale przede wszystkim usiądźcie we dwoje i pogadajcie o tym, bo to naprawdę dużo daje ;) może dojdziecie do wspólnego konsensusu ;)
1 lipca 2014, 12:22
Heh, czy ja wiem, ja mam coś takiego za każdym razem, ale ja jestem po prostu takim typem, że mnie związki nie ruszają, jestem sobie, jest mój TŻ i tyle. Zero jakiegoś romantyzmu, szybszego bicia serca, motyli w brzuchu. Nigdy tak nie miałam jakoś żyję i nie planuję niczego zmieniać. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale chcę być w tym dalej. Ja też czasami jestem nieszczęśliwa w swoim związku, chciałabym rzucić go w ***lerę, ale tego nie robię bo chcę z nim być. Zapytaj się siebie czy twoim zdaniem to ma sens, ale przede wszystkim usiądźcie we dwoje i pogadajcie o tym, bo to naprawdę dużo daje ;) może dojdziecie do wspólnego konsensusu ;)
wyjęłaś mi to z ust ;-))
1 lipca 2014, 12:42
wyjęłaś mi to z ust ;-))Heh, czy ja wiem, ja mam coś takiego za każdym razem, ale ja jestem po prostu takim typem, że mnie związki nie ruszają, jestem sobie, jest mój TŻ i tyle. Zero jakiegoś romantyzmu, szybszego bicia serca, motyli w brzuchu. Nigdy tak nie miałam jakoś żyję i nie planuję niczego zmieniać. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale chcę być w tym dalej. Ja też czasami jestem nieszczęśliwa w swoim związku, chciałabym rzucić go w ***lerę, ale tego nie robię bo chcę z nim być. Zapytaj się siebie czy twoim zdaniem to ma sens, ale przede wszystkim usiądźcie we dwoje i pogadajcie o tym, bo to naprawdę dużo daje ;) może dojdziecie do wspólnego konsensusu ;)
Nie wiem dla mnie to bardziej brzmi jakbys byla bardziej z nim z przywiazana i za leniwa aby odejsc, ale moge oczywiscie sie mylic.
1 lipca 2014, 13:04
Nie wiem dla mnie to bardziej brzmi jakbys byla bardziej z nim z przywiazana i za leniwa aby odejsc, ale moge oczywiscie sie mylic.wyjęłaś mi to z ust ;-))Heh, czy ja wiem, ja mam coś takiego za każdym razem, ale ja jestem po prostu takim typem, że mnie związki nie ruszają, jestem sobie, jest mój TŻ i tyle. Zero jakiegoś romantyzmu, szybszego bicia serca, motyli w brzuchu. Nigdy tak nie miałam jakoś żyję i nie planuję niczego zmieniać. Wiadomo raz jest lepiej raz gorzej, ale chcę być w tym dalej. Ja też czasami jestem nieszczęśliwa w swoim związku, chciałabym rzucić go w ***lerę, ale tego nie robię bo chcę z nim być. Zapytaj się siebie czy twoim zdaniem to ma sens, ale przede wszystkim usiądźcie we dwoje i pogadajcie o tym, bo to naprawdę dużo daje ;) może dojdziecie do wspólnego konsensusu ;)
Nie, nie :) ja jestem inna, inaczej wyrażam miłość co innego się liczy, jak się cos z nim dzieję także się zamartwiam;/ nie jest mi on obojętny. Bici serca i motylki były ale na początku - teraz jest inny etap miłości - stabilizacja, każdy jest inny:)
Edytowany przez 1 lipca 2014, 13:05
4 lipca 2014, 09:32
Jestem w identycznej sytuacji... 8 lat związku. 2 lata temu zrozumiałam, że coś jest nie tak, że nie czuję w sumie nic. zero pożądania, namiętności, zero jakichkolwiek emocji... nie chciałam rzucać wszystkiego po tylu latach, bo w końcu dobrze nam razem w codziennym życiu, wręcz idealnie. Ale jak brat z siostrą, jak najlepsi przyjaciele. Myślałam, że związek może się opierać na przyjaźni. Ale poznałam kogoś i poczułam coś czego jeszcze nigdy nie czułam... A właśnie pożądanie i namiętność odróżniają od przyjaźni prawdziwy związek...Myśl o rozstaniu dojrzewała i teraz już chyba wiem, ze to najlepsze wyjście. Bo mój TŻ też czuje, że czegoś brak, że np. inicjatywa seksu NIGDY nie wychodzi ode mnie, że czasem tego w ogóle unikam...
i myślę, że jak takie wątpliwości się pojawiają, to mała szansa, ze znikną...miałam taką nadzieję, ale minęły 2 lata...i dobrze tylko, że nia ma ślubu i dzieci. a gdyby były? jeszcze większa rutyna, brak czasu dla siebie... jeśli teraz czujemy co czujemy, to co będzie za 10, 20 lat?
Edytowany przez a88cbff6c449bf38084a7056b889e895 4 lipca 2014, 10:09