- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 czerwca 2014, 11:51
Witam, dziś taka sytuacja, psiknęłam się panthenolem mojego partnera już 3 raz i zużyłam mu już jakąś 1/3 buteleczki. On zasugerował mi , że skoro tyle zużyłam to będę musiała oddać mu tą równowartość w monetach. Mieszkamy razem od 2 miesięcy, jesteśmy razem od 2 lat, nie pomyślałam, że kiedykolwiek spotka mnie taka sytuacja, bo zawsze jeśli mu coś zuzylam, to odkupywalam.... Nie chcę żyć wypominając sobie każdej złotóki, zużytej rzeczy... Czuję się zażenowana :/ Dodam, że zawsze za siebie płacę jak wychodzimy do kina, na kolację , coś zjeść, nigdy nie było tak, żebym go wyrolowała na pieniądze.
25 czerwca 2014, 22:34
albo obrocil calkowicie na druga, lepsza strone
25 czerwca 2014, 22:41
równouprawnienie. Jakiś czas temu był taki temat tutaj. Połowa dziewczyn twardo wypowiadała sie, ze kobieta powinna płacić za siebie, zeby nie wyzyskiwacz faceta i takie tam. Bzdura !! Ja bym nie weszła w związek ze sknerusem. Mój maz był taki, tak mam nauczkę aby trzymać sie od takich z daleka
no tak, bo przecież jak zapłaci za kolację na mieście z kobietą to wielki wyzysk, a jak kobieta siedzi w domu z dzieckiem, bo nie może pracować to darmozjad.. czyja to wina? tej, która pozwala się tak nazywać i jeszcze mu przynosi na kolanach pod usta obiad i nawet nie usłyszy dziękuję. niech sobie zatrudni kucharkę i sprzątaczkę to dopiero zobaczy ile to kosztuje. tak się nie uzyskuje szacunku ze strony faceta, a jego brak jak dla mnie.. "nie płacę za siebie" = szukam mężczyzny zaradnego, pewnego siebie, który szanuje kobiety. kurcze to takie miłe jak facet mówi "ja zapłacę" kiedy wyciągam portfel i proponuję. to takie urocze, że trzeba naprawdę nalegać żeby za coś zapłacić..
Edytowany przez ewelinusek 25 czerwca 2014, 22:43
25 czerwca 2014, 22:42
za bilet tez zwracałas ??też byłam kiedyś z takim sknerą... przyjezdzal do mnie autobusem, musiałam po królewicza wychodzić na przystanek, jak szliśmy do mnie to musieliśmy wejść do sklepu, bo królewicz miał różne zachciewajki (sok, chipsy, jakieś ciastka, piwo) za co ja oczywiście musiałam płacić, a jak kiedyś po niego nie wyszłam, bo miałam mokre włosy i poprosiłam aby kupił po drodze co tam chce to odpowiedział 'a co ja mam cię w dowodzie?'. To samo jak szliśmy do klubu... czasami na takie imprezy gdzie kobieta wchodzi za darmo, a facet za 10zł... wtedy mówił 'powinniśmy się składać na pół' haha :D jak już byliśmy w klubie to wstawał, szedł do baru i przynosił jedno piwo (oczywiście sobie), ewentualnie przed wyjściem z domu mówił abym dała mu kasę, którą zamierzam wziąć do klubu, bo on chce mi ją przetrzymywać, abym nie musiała z torebką po klubie łazić a prawdą było to, że każdy myślał, że on mi wszystko funduje a jemu było to na rękę, bo w oczach innych wcale sknerą nie był - wręcz przeciwnie. Jak przyjezdzal do mnie i zachciało mu się pizzy - ja musiałam płacić (czasem dołożył 10zł), u niego pizzy nie jedliśmy, bo stwierdził, że w ich pizzerii nie jest taka dobra jak u mnie, a prawdą jest to, że po prostu nie chciał tracić kasy no chyba, że to ja bym zapłaciła lol :D było wiele takich sytuacji, na szczęście się opamiętałam, trochę późno bo po prawie 3 latach, ale 'lepiej późno niż wcale"
nieee, no co Ty! chociaż wcale nie zdziwiłoby mnie to jakby chciał, abym zwróciła (studencki chyba niecałe 2zł kosztował ;P)
a przed klubem mówiłam mu, że jak ma jakiś problem to po prostu nie wchodzi i już :D z bólem serca wyciągał to 10zł, ale jak np wracaliśmy w środku nocy to musiałam mu kiedyś zwrócić połowę za taxówkę (taxówką wracaliśmy tylko raz, bo nocny autobus nam uciekł, a wiadomo... im taniej tym dla niego lepiej. i tak dziwne, że nie chciał z buta wracać)
Edytowany przez elinkaaa 25 czerwca 2014, 22:44
25 czerwca 2014, 22:49
albo obrocil calkowicie na druga, lepsza strone
Czyli, przenicował się.
nieee, no co Ty! chociaż wcale nie zdziwiłoby mnie to jakby chciał, abym zwróciła (studencki chyba niecałe 2zł kosztował ;P)a przed klubem mówiłam mu, że jak ma jakiś problem to po prostu nie wchodzi i już :D z bólem serca wyciągał to 10zł, ale jak np wracaliśmy w środku nocy to musiałam mu kiedyś zwrócić połowę za taxówkę (taxówką wracaliśmy tylko raz, bo nocny autobus nam uciekł, a wiadomo... im taniej tym dla niego lepiej. i tak dziwne, że nie chciał z buta wracać)za bilet tez zwracałas ??też byłam kiedyś z takim sknerą... przyjezdzal do mnie autobusem, musiałam po królewicza wychodzić na przystanek, jak szliśmy do mnie to musieliśmy wejść do sklepu, bo królewicz miał różne zachciewajki (sok, chipsy, jakieś ciastka, piwo) za co ja oczywiście musiałam płacić, a jak kiedyś po niego nie wyszłam, bo miałam mokre włosy i poprosiłam aby kupił po drodze co tam chce to odpowiedział 'a co ja mam cię w dowodzie?'. To samo jak szliśmy do klubu... czasami na takie imprezy gdzie kobieta wchodzi za darmo, a facet za 10zł... wtedy mówił 'powinniśmy się składać na pół' haha :D jak już byliśmy w klubie to wstawał, szedł do baru i przynosił jedno piwo (oczywiście sobie), ewentualnie przed wyjściem z domu mówił abym dała mu kasę, którą zamierzam wziąć do klubu, bo on chce mi ją przetrzymywać, abym nie musiała z torebką po klubie łazić a prawdą było to, że każdy myślał, że on mi wszystko funduje a jemu było to na rękę, bo w oczach innych wcale sknerą nie był - wręcz przeciwnie. Jak przyjezdzal do mnie i zachciało mu się pizzy - ja musiałam płacić (czasem dołożył 10zł), u niego pizzy nie jedliśmy, bo stwierdził, że w ich pizzerii nie jest taka dobra jak u mnie, a prawdą jest to, że po prostu nie chciał tracić kasy no chyba, że to ja bym zapłaciła lol :D było wiele takich sytuacji, na szczęście się opamiętałam, trochę późno bo po prawie 3 latach, ale 'lepiej późno niż wcale"
A czy mogę być niedyskretna i zapytać, co takiego miał w sobie ten jegomość, że w ogóle spędzilas z nim więcej, niż jedną randkę?
25 czerwca 2014, 23:02
Jezu co ja czytam! Mój chłopak sam od siebie mi nawet daje połowę kwoty na tabletki antykoncepcyjne co miesiąc ...
A jesteśmy parą od 1,5 roku i nie mieszkamy razem. Zazwyczaj za mnie płaci mimo że tego nie wymagam i czasami ja go gdzieś porywam na mój koszt. Przywozi cos dobrego czasami, często jakies kwiaty. A jest studentem i tylko dorabia drobne kwoty. ;/ I paliwa tez mi nie wylicza jak gdzies mnie bierze.
Nie wyobrazam sobie bycia z kims takim
26 czerwca 2014, 07:07
no ktos na matematyke chyba wcale nie chodzil....pelny kat ma 360 stopni, czego uzywa sie jesli chce sie powiedziec, ZAZNACZYC w wypowiedzi, ze ktos sie zmienil CALKOWICIE,W życiu codziennym używa się zwykle miary stopniowej. Kąt pełny dzielimy na 360 stopni kątowych (symbol: °), każdy z nich na 60 minut kątowych (symbol: ?), a każdą z nich na 60 sekund kątowych (symbol: ?). Ułamki sekund kątowych podawane są już dziesiętnie.chyba 180 ktos tu spał na matematycenajgorsze, ze te dziewczyny zamiast w pore sie ocknac, to brna w to dalej, z nadzieja ze on po slubie sie zmieni o 360 stopni....Gorzej- on mi nie daje pieniędzy na dzieci, nazywa darmozjadom i kiedy wyjeżdża w delegację na miesiac, zostawia mi 200 złotych na 3 osoby. I mam mu pokazać rachunki. Świetlana przyszłość.albo "ojej on się ze mną nie chce ożenić", "nie dzwoni", "woli iść z kolegami na piwo", "zdradził mnie"..dziewczyny sobie na coraz wiecej pozwalaja, a pozniej "ojej on mnie nie szanuje".....ja też. albo się czasy zmieniły, a ja zostałam z tyłu.. ale kurde dobrze mi tutaj, nie ruszam się stąd.skąd wy bierzecie takie egzemplarze? I dlaczego z nimi jesteście? Ja chyba jestem z innej planety
no właśnie wlatego zmienił się o 180 stopni, bo jeśli zrobisz pełne okrążenie - 360stopni to znajdziesz się w tym samym miejscu :) Możliwie najdalsze położenie na okręgu to zwrot o 180stopni :) Jesli tego "nie widzisz" to narysuj :)
26 czerwca 2014, 07:45
Wiesz ale ja bym takiego faceta olała, bo z takimi skompiradłami nie ma sensu iść przez całe życie, ten facet nie jest stworzony do związku, a co dopiero małżeństwa.
26 czerwca 2014, 07:55
To niedobry układ. Normalni mężczyźni lubią zadbać o kobietę. Coś jej naprawić, pomóc, postawić kolację- wtedy się czują męscy. Wiesz, ona jest wdzięczna, on się czuje macho :) A ten jeszcze każe płacić za zużyte kosmetyki. To jest szczyt wszystkiego! A jak urodzisz mu dziecko i pójdziesz na macierzyński, Ty będziesz umierała z głodu i dziecko(bo nie będziesz zarabiała), a on będzie mieszkał pod jednym dachem i nie dość ze nie da Ci kasy na jedzenie to jeszcze będzie kazał oddawać pieniądze za zużyty szampon? Ja mam zimne dreszcze, jak tylko wyobrażę sobie ten związek dalej. Radzę Tobie, dobrze się zastanów.
26 czerwca 2014, 09:01
matko boska! gdybym obcemu człowiekowi pożyczyła pantenolu, w życiu nie przeszłoby mi przez myśl żądanie wypłaty ekwiwalentu za to, a co dopiero partnerowi.. chyba musisz poważnie z nim porozmawiać. może ma jakiś uraz psychiczny, zaburzenia czy coś, bo to nie jest normalne zachowanie.
Edytowany przez metamorfosis 26 czerwca 2014, 09:01
26 czerwca 2014, 09:13
haha, dziś prima aprilis??Następnym razem jak zrobisz mu obiad to podaj z kartką wraz z rozliczeniem: ziemniaki 3 sztuki - 50 groszysurówka 40 gram- 5 złotychkotlet 70 deko- 6 złotych+ koszt płynu do mycia naczyń 20 groszy (jeśli umyje sam to podlicz jeśli Ty będziesz myła dolicz sobie jeszcze kilka groszy za robociznę)i zsumuj;) powodzenia!
Mieszanie w garnku kapusty 2zl/minute, przewracanie kotleta 4zł za przewrót.
Autorko, ale Ty nie widzisz że to jakaś paranoja jest? A facet Cię jeszcze wpędza w poczucie winy, mówiąc że on spłaca Twój dług więc ma prawo do takich rzeczy. A gdzie chociażby jakieś uczucie? Nie mówię, że ma Cię obsypywać prezentami, płacić za wszystko ale w tej chwili on się nie zachowuje jak kochający partner a jak dusigrosz. Nie ma przypadkiem kaczego dzioba i nie kąpie się w złocie? To ja w mniemaniu Twojego faceta byłabym chyba niezłym darmozjadem, skoro mój facet kupuje jedzenie i mi kosmetyki (prawdopodobnie po przeczytanie tego posta Twój facet wylądowałby na pogotowiu z migotaniem przedsionków). I mimo, że mu wielokrotnie mówiłam, że sama będę takie rzeczy kupować, że będę się częściej dokładać to nie zgadza się, więc dla mnie Twoja sytuacja jest naprawdę szokująca. Nie myślałam, że pary mogą sobie liczyć za zużywanie produktów. Ba, nawet mój kumpel, który kiedyś z nami mieszkał, bo próbował ogarnąć się życiowo po rozstaniu z dziewczyną tak się nie zachowywał. Wy nie żyjecie jak para a jak współlokatorzy, takie mam wrażenie.
Edytowany przez Drakulina 26 czerwca 2014, 09:25