Temat: Usłyszałam od chłopaka że się "wypaliłam" w związku

PRZEPRASZAM ALE WYSZŁO CHOLERNIE DŁUGIE

Zacznę od początku może żeby przedstawić sytuację, więc post może być długi. 

Jesteśmy razem równo 10 miesięcy. Może nie jest to zbyt długi staż, bo są i dłuższe związki. Jest to jednak najdłuższy związek w moim życiu, w jego może też. Przynajmniej tak mi mówił. To ja jestem osobą bardziej otwartą na ludzi, można też powiedzieć bardziej kreatywną jeśli chodzi o spędzanie wolnego czasu razem (wymyślam baseny, pójście do kina, mam plany i pomysły na urozmaicenie wolnego czasu, ale wiadomo nie zawsze da się je spełnić, ale się staram). Nie powiem, że On nic nie robi i leży na łóżku i czeka aż coś wymyślę, bo też mnie kilka razy zaskoczył i ma dobre pomysły, ale jest raczej domatorem. Widujemy się zazwyczaj w weekendy (każdy weekend praktycznie) bo mieszkamy od siebie 30 km, ja studiuję on pracuje (jesteśmy w tym samym wieku). 

Rozumiem, że On musi odpocząć czasem w weekend od pracy czy porobić jakieś swoje rzeczy, zwłaszcza jak trafi się dłuższy weekend jak ostatnio. Jeżeli nocuję u niego z soboty na niedzielę to raczej wymagam od niego, że spędzimy go jakoś ciekawiej (uwaga, nie chodzi o to żeby zapraszał mnie do kina, potem do restauracji a na koniec na przejażdżkę ferrari) niż przed telewizorem (czasem to fajne, ale nie co weekend). Mam dużo pomysłów na różne atrakcje ostatnio namówiłam go na basen. Bardzo się ubronił i mówił że nienawidzi basenu, że nie chodził od 8 lat itp... A mi głównie chodziło o to żeby się rozruszał i przestał się denerwować bólami pleców, które ma od siedzącej pracy i niewygodnego tapczanu. Poza tym też jest na vitalii, którą sobie wykupiliśmy (ja mu kupiłam w "prezencie urodzinowym", bo sam chciał i tak wykupić). A prawda jest taka, że nie ważne jaka dieta, to ćwiczenia i tak są potrzebne, żeby ujędrnić ciało. Od razu zaznaczę, kocham go w 100% tak jak wygląda teraz. Naprawdę nie przeszkadza mi w jego wyglądzie nic, ma normalną sylwetkę, zresztą chudzi faceci nie są dla mnie, ale jeśli on źle się czuje ze swoim wyglądem to będę go wspierać.

Kurde, zgubiłam wątek. Wybaczcie, mam zwyczaj gadania i pisania zbyt wielu szczegółów.

Ok, w każdym razie od początku związku lubiłam go zaskakiwać drobnymi niespodziankami, nie kupowałam mu nie wiadomo czego, ale np. zostawiałam mu w różnych miejscach w mieszkaniu takie karteczki kolorowe przylepne z napisami "kocham cię" "daj buzi" czy z narysowanymi serduszkami. Czasem jak zostawałam do poniedziałku robiłam mu kanapki do pracy (bo chciałam) i wtedy też wkładałam jakąś karteczkę. Jemu bardzo to się podobało bo zachowywał każdą z nich i powiedział mi że to słodkie, że nikt czegoś takiego dla niego nie zrobił... Ja to zauważyłam gdzieś w internecie i pomyślałam i od razu chciałam zrobić coś takiego. Cieszyło mnie to że tak mu się to podoba, jak przychodziłam do niego do pracy to też zostawiałam te karteczki. Robiłam wiele rzeczy, nie jestem z tych dziewczyn co tylko leżą i czekają aż facet zabierze je do knajpy i nic nie robią. Jak u niego nocowałam, to zawsze pomagałam przy obiedzie czy przy sprzątaniu, to było dla mnie normalne, czasem i kuchnie mu posprzątałam. Wolałam coś robić pożytecznego niż tylko chodzić w szpilkach (których nie lubię) i sukienkach i jedynie ładnie wyglądać. Nie jestem zapuszczona, ale mam cerę przy której nie zawsze muszę się malować, a jak idę na długi spacer to wolę założyć płaskie buty żeby dłużej chodzić. On mówił, że chciałby mnie widzieć w szpilkach, poszłam na razie na kompromis i chodzę w koturnach (i tak robią mi się bąble no ale trudno, czasem trzeba się poświęcić). Ostatnio nawet kupiłam sobie eyeliner, którego do tej pory nie używałam, bo nie miałam cierpliwości. ładnie z nim wyglądałam i chciałam to usłyszeć od mojego faceta. Usłyszałam "nie wiem, nie znam się" kiedy przesłałam mu zdjęcie. Następnego dnia spróbowałam "na żywo" ale nawet nie skomentował mojego wyglądu. Ja rozumiem "zawsze jestem piękna" ale czasem potrzebuję usłyszeć czy jest mi w czymś ładnie czy nie. Bo jeśli nie widzę reakcji to może niepotrzebnie się tak szpachluję, bo tak naprawdę nie ma różnicy? Tylko że tydzień czy dwa później słyszę od niego że mogłabym tak częściej się malować... Kurde, jakiś opóźniony zapłon on ma czy co?

W długi weekend czerwcowy byłam u niego od czwartku do niedzieli. Przyznam, że ostatnio nie dawałam mu karteczek ale miałam SESJĘ i nawet mu mówiłam, że na tym chcę się skupić i mogę być zestresowana i nie myśleć o innych rzeczach. Mimo to znalazłam dla niego sporo czasu i zaliczyłam wszystko w pierwszym terminie (po raz pierwszy w życiu). Dosyć niedawno kupiłam też album na nasze zdjęcia i narysowałam nas na motorze, i dałam mu rysunek. W  piątek dałam mu czas na jakieś jego zajęcie, ale też razem umyliśmy samochody. Przed obiadem on zajął się swoim zajęciem a ja posprzątałam kuchnię żeby było na czym gotować, on miał gotować ale i tak mu trochę pomogłam w krojeniu cebuli (bo mam soczewki i nie płaczę). Wieczorem siedzieliśmy sobie na łóżku i chyba graliśmy na komputerach (mi to odpowiada też lubię tak czasem odpocząć). I nagle słyszę: "Dawno karteczek nie pisałaś... Chyba się wypaliłaś w tym związku"

Normalnie doznałam szoku. I wkurzenia. Nawet słowa nie mogłam powiedzieć. Po pierwsze miałam egzaminy, po drugie robiłam miliard innych rzeczy i potem słyszę coś takiego... Oczywiście dałam mu do zrozumienia że chyba na pewno się myli i przeprosił i powiedział, że czasem coś powie a nie pomyśli... Ale to tak naprawdę nie jest wytłumaczenie. Trzeba być odpowiedzialnym za to co się mówi. A nie mówić i przepraszać. Bo te słowa nadal we mnie siedzą, zastanawiam się czemu tak pomyślał, czy ten związek ma w ogóle sens skoro on uważa że się wypaliłam skoro tyle robię?

Czego on oczekuje? Że zawsze będę umalowana, ładnie ubrana a on może się starać tylko wtedy kiedy ma na to siłę i ochotę? Nie mam zamiaru zawsze być idealna, lubię połazić w dresie i koszulce jak jestem domu, przecież nie będę oglądała telewizji z tapetą i w szpilkach. Kiedy ja go proszę żeby coś zrobił np. ogolił się czy umył zęby to jest "nie mów mi co mam robić"... Kocham go ale to jest jakaś dziecinada. Mam czekać aż dorośnie?

Dodam, nie jestem idealna, czasem mam zły humor czy gorszy dzień i czepiam się bzdur i szukam powodu do kłótni, też wymagam od niego pewnych rzeczy (żeby np. wyszedł raz na jakiś czas z moimi znajomymi i ze mną skoro własnych nie ma) i jeśli chcę żeby coś dla mnie zrobił to staram się go najpierw na to naprowadzić żeby nie było że to ja każę mu coś zrobić... 

Najśmieszniejsze jest to że jak to napisałam to widzę jaka idiotka ze mnie. Wiem, że wszystko za bardzo przeżywam, ale jakoś nie potrafię być osobą którą nic nie obchodzi i wszystko po niej spływa. Chyba jestem zbyt wrażliwa

KlaudiaGriffin napisał(a):

Myslalam,ze przesadzasz ale jak Ci facet sypie tekstami ,,juz mnie nie kochasz'' to na prawde dzidzio gu gu ga ga. Trzymac krotko.

No właśnie tak jest, że to jest u niego zmienne. Jak ja czasem chce go pocałować spontanicznie to się odsuwa i wtedy jest ok. Ale gdy sytuacja się odwróci to już mi mówi z pretensją dlaczego nie chcę. A jeśli już któryś raz z kolei próbuję go pocałować i się odsuwa to daję spokój, myślę sobię, no innym razem może będzie chciał, nic na siłę. A zdarza się, że dzień później mi powie że on potrzebuje więcej spontaniczności z mojej strony... i wtedy się gubię bo dostaję mylne sygnały. 

Z tego co przeczytalam wysuwa mi sie taki obraz: ty biegasz za nim, ciagle robisz jakies slodkie akcje i wrecz az na sile zeby cos sie dzialo i zeby byl super idealny zwiazek. co wiecej dopasowujesz sie do niego ( w ogole co to za tekst o koturnach.. nie lubisz, to nie nos, co ty jestes? lalka jego?). On tylko wymaga i bierze. I tyle.

Pasek wagi

Z tego co przeczytalam wysuwa mi sie taki obraz: ty biegasz za nim, ciagle robisz jakies slodkie akcje i wrecz az na sile zeby cos sie dzialo i zeby byl super idealny zwiazek. co wiecej dopasowujesz sie do niego ( w ogole co to za tekst o koturnach.. nie lubisz, to nie nos, co ty jestes? lalka jego?). On tylko wymaga i bierze. I tyle.

Pasek wagi

dziecinada z tymi twoimi karteczkami i w ogóle  

angryy napisał(a):

dziecinada z tymi twoimi karteczkami i w ogóle  

Każdy lubi co innego. on był zachwycony.

zwlaszcza jak mu je w pracy zostawialas(smiech)

zagłaszczesz go na amen niedugo z twoim podejsciem.

alexbehemot25 napisał(a):

zwlaszcza jak mu je w pracy zostawialas

To firma rodzinna, tylko on pracuje w biurze :)

Za duzo robisz, za duzo sie starasz wedlug mnie... caly czas cos wymyslasz, moze to i dobrze ze nie siedzisz i nic nie robisz ale dla niego to juz nie jest przyjemnosc jesli cos zrobisz dla niego czy cos od Ciebie dostanie.  Dlatego ze po prostu to juz dla niego codziennosc ;) to nie jest dobre. 

Ja tez zrobilam jeszcze  wtedy mojemu chlopakowi karteczki, male listy za co go kocham... wlozylam do pudelka i dalam na jakas okazje bo wtedy nie mialam kasy na nic innego. Ale maz trzyma je do tej pory w polce bo zrobilam to raz... moj maz kupowal mi kwiatki raz na dwa tygodnie i dalej to robi... moze juz raz na miesiac ale jednak. Nie warto przesadzac

Nawet skazaniec moze się bronić wiec skoro PRZYPADKIEM dowiedziałem się że moja kobieta się uzewnętrznia nie mogłem tego tak zostawić.

Po pierwsze, przykro mi że zostałem tu opisany jak jakiś zwykły potwór, zwyrodnialec - nie jest tak. To ja zrobiłem pierwszy krok żeby poznać ją - to ja zapraszałem do kina, kupowałem kwiaty, robiłem kawusie do łóżeczka czy śniadania, to ja na każdym spacerze mówiłem jej że jest piękna i wlepiałem w nią oczy cały spacer, to ja przytulałem w nocy żeby czuła że jestem obok. Mówiłem ze kocham i starałem się okazywać to na każdym kroku. Nie podobało jej się że oglądam świat według bundych? Przestałem. Nie podobało się że dużo oglądam - przestałem. Chciała chodzić na basen - poszedłem. Chciała iść do klubu - poszedłem - pierwszy raz w życiu z nią. To ja zabrałem ją w urodziny do restauracji indyjskiej - chociaż nie musiałem. A zostałem opisany jakbym się nie starał - no prosze was. Tak jest zawsze, kobieta przekolorowuje na swoją stronę. 

Nie uważam że do siebie nie pasujemy, bo w każdym związku trzeba się dotrzeć, ja po prostu boje się ludzi, chce mieć przyjaciół ale tylu już ich straciłem że przestałem wierzyć w ludzi. I nie zaszufladkowałem jej znajomych od tak - na wyjeździe na weekend do kazimierza w pewnym momencie zaproponowałem jej koleżance że zrobie im zdjęcie swoją lustrzanką  - zostałem skomentowany że nie każdego stać na drogi aparat - po prostu zaszufladkowany jak jakiś bogacz... a ten aparat nawet nie jest jeszcze mój... od roku spłacam go w ratach... dlatego nie chciałem wychodzić do jej znajomych, zwykle czterech dziewczyn i jeden koleś który nawet polskiego nie zna.

Wysoki sądzie, nie mam nic wiecej na swoją obronę - z resztą - po tym co tu przeczytałem nie mam zamiaru się bronić. Stałem się ofiarą mimo że wina zawsze jest po obu stronach.

Skoro wolałaś napisać to na forum zamiast ze mną pogadać - to teraz ze mną nie pogadasz ale przeczytasz to na forum.

pis joł.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.