- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
4 czerwca 2014, 17:03
Cześć, założyłam nowe konto, bo chcę się Was poradzić anonimowo. Pół roku temu poznałam świetnego chłopaka. Zetknęliśmy się w pracy, bo firma, w której pracuje dostarcza naszej materiały biurowe i inne rzeczy. Po trzech tygodniach wyszło tak, że mieliśmy randkę i już jesteśmy razem ponad 5 miesięcy. Układa nam się świetnie, oboje myślimy o związku poważnie i dobrze do siebie pasujemy. Jesteśmy po studiach, K. jest 5 lat starszy. Do tej pory wszystko było idealnie, ale dowiedziałam się jednej strasznej rzeczy.
Ponieważ K. jest z innego miasta, a studiował jeszcze gdzie indziej, nie poznałam zbyt wielu jego znajomych z wcześniejszych lat, tylko 3 kolegów i jakąś koleżankę, no i jego rodziców i siostrę, którzy przyjechali jakiś czas temu i zjedliśmy wspólnie obiad. K. nie założył nigdy facebooka, więc nie dało się sprawdzić jakichś ewentualnych powiązań, dalszych znajomych, o których się zapomina. Mamy już sporo wspólnych znajomych z mojej okolicy-zarówno jego nowszych kolegów. jak i moich przyjaciół "od przedszkola". K. jest lubiany, imprezuje umiarkowanie, nie przesadza z % i ma dobrą pracę, w której się sprawdza.
W ubiegły weekend pojechałam na urodziny do kuzynki, K nie mógł się ze mną wybrać. Tam poznałam koleżankę kuzynki, nazwijmy ją Kasia, która, okazało się, mieszkała z K. w akademiku. Opowiadała mi, ze za K. wszyscy przepadali, że równy z niego gość, ale... zaraz po studiach wpakował się w jakieś tarapaty i... siedział 4 miesiące w areszcie! Zaniemówiłam, bo nie słyszałam tej historii, a Kasia nie była w stanie mi opowiedzieć o co chodziło, ale sama wyraziła przekonanie, że to nie mogło być nic straszliwego. K. nigdy nie wydawał mi się skłonny do zrobienia czegoś złego, ale przecież za niewinność chyba nie zatrzymują!
Oczywiście po powrocie spotkałam się z K., który zaczął mnie przepraszać i zapewniać, że chciał mi o tym opowiedzieć sam, ale czekał na dobry moment na taką poważną rozmowę. Powiedział, że był młody i głupi i że pojechał na jakąś imprezę i chciał spróbować jakichś tabletek, ale facet sprzedał mu cztery na raz. Więc postanowił trzy z nich odstąpić komuś innemu, a wybrał tak niefortunnie, że go aresztowano pod zarzutem rozprowadzania nielegalnych substancji. Sprawa ciągnęła się 4 miesiące, dlatego tyle go trzymano, w końcu postanowił przyznać się do zarzutów i otrzymał wyrok w zawieszeniu na 3 lata. Wyrok skończył się ponad rok temu, jeszcze zanim się poznaliśmy.
I tu moje pytanie: Co mam o tym myśleć? Sama nigdy nie dostałam nawet mandatu, nigdy nie byłam w sądzie, nikt z mojej rodziny nie miał kłopotów z prawem, poza bratem dziadka, który coś gdzieś ukradł, ale on już nie żył zanim się urodziłam. Czy zerwałybyście z kimś przez coś takiego? Dodam, że nieśmiało myślałam o wyjeździe do USA na 2-3 lata, bo mam taką możliwość (rodzina), ale on nie mógłby ze mną pojechać nawet zwiedzić, bo ludzie karani nie dostają wizy. Czuję się oszukana. Jestem zakochana, ale myślę, że gdybym wiedziała o tym areszcie wcześniej, do niczego by między nami nie doszło. Czy ja przesadzam? Czy jest jakaś możliwość by sprawdzić, czy on mówi mi teraz prawdę?
Sam fakt, że spróbował jakiejś tabletki mnie nie razi, bo mimo, że nie paliłam w życiu nawet trawki, wiem, że ludzie czasem próbują jak to jest i nic się wielkiego po jednym razie nie dzieje (o ile ktoś jest zdrowy i jest to naprawdę jednorazowy eksperyment), a przede wszystkim nie lądują potem w więzieniu!
4 czerwca 2014, 18:37
Jeśli faktycznie sytuacja była taka jak pisał, to śmieszne byłoby z nim z tego powodu zrywać, naprawdę. To ja bym na jego miejscu zerwała z osobą, która skreśla ludzi za coś takiego, bo sorry, chcę być z normalnym człowiekiem, a nie z żandarmem, czy zarozumialcem, który uważa, że jest świętszy od papieża, i dla którego błąd sprzed xx lat przesądza o wartości człowieka... Nikt nie jest święty, sama nie wiesz co może Ci się zdarzyć zrobić w życiu głupiego, a taka wpadka to naprawdę drobiazg w skali tego co się zdarza - i niestety prawdopodobna, bo za posiadanie małej ilości to i owszem, najwyżej zawiasy, ale próba sprzedaży czyli dilerka to już odsiadka. Btw wystarczy mieć przy sobie większą ilość np. zioła, nawet na własny użytek, i już masz oskarżenie "z grubej rury", właśnie o handel.
Ok, nie związałabym się w życiu z mordercą, gwałcicielem, złodziejem, osobą która miała problemy z prawem z powodu zrobienia komuś krzywdy, bo to nigdy nie wróży nic dobrego - ale litości, za kłopoty przez kilka tabletek na imprezie za gówniarza? Za mandat za przekroczenie prędkości o 20 km też byś zerwała i przeżywała, że nie chcesz być z takim człowiekiem? Ochłoń i nie wyolbrzymiaj; ja mu się nie dziwię, że czaił się Ci powiedzieć, skoro masz takie podejście i sama jesteś taka święta :P szczególnie, że nie jesteście razem bardzo długo. Aż mi szkoda chłopaka...
4 czerwca 2014, 18:56
Dobra, szkoda chlopaka, ale nie wierze, ze za 4 tabletki dostal 3 lata w zawieszeniu.
4 czerwca 2014, 19:02
Właśnie przeczytałam ten artykuł: KLIK, wynika z niego, że za znaczną ilość posiadanych narkotyków można iść siedzieć nawet na 10 lat. Nie wiem tylko co to jest znaczna ilość i co jeśli kogoś się przyłapie na sprzedaży. Ale w obliczu tych faktów wyrok wydaje mi się realny.
4 czerwca 2014, 19:05
"Znaczna ilość" to jest już np. 5 gram zioła. Takie zawiasy można bez problemu dostać za samo posiadanie znacznie mniejszej ilości. Jak było oskarżenie o handel, to i tak dobrze, że tylko 4 miesiące w areszcie spędził.
4 czerwca 2014, 19:09
"Znaczna ilość" to jest już np. 5 gram zioła. Takie zawiasy można bez problemu dostać za samo posiadanie znacznie mniejszej ilości. Jak było oskarżenie o handel, to i tak dobrze, że tylko 4 miesiące w areszcie spędził.
Tak na logikę to dealerzy chyba nie noszą po kieszeniach stu ton koki tylko właśnie jakieś małe ilości, a resztę kitrają gdzie indziej, żeby w razie wpadki mieć jak najmniejszy kłopot, więc pewnie go trzymali po to, żeby wyjaśnić, czy był takim jednorazowym sprzedawcą, czy siedział w tym głębiej.
4 czerwca 2014, 19:17
I rozumiałabym obawy, gdyby chłopak teraz miał coś wspólnego z tematem, nie ogarniał się, pił, imprezował, cokolwiek. Z tego co czytam ma super poukładane i w głowie, i w życiu; wyciągnął wnioski. Dojdź dokładnie o co chodziło i daj spokój w temacie... A jak nie możesz tego ścierpieć albo masz zamiar myśleć o nim jak o kryminaliście, to odejdź dla jego dobra i znajdź sobie kogoś bardziej wychuchanego pod kloszem, albo który lepiej zakamufluje swoje grzeszki ;]
4 czerwca 2014, 19:17
Tak na logikę to dealerzy chyba nie noszą po kieszeniach stu ton koki tylko właśnie jakieś małe ilości, a resztę kitrają gdzie indziej, żeby w razie wpadki mieć jak najmniejszy kłopot, więc pewnie go trzymali po to, żeby wyjaśnić, czy był takim jednorazowym sprzedawcą, czy siedział w tym głębiej."Znaczna ilość" to jest już np. 5 gram zioła. Takie zawiasy można bez problemu dostać za samo posiadanie znacznie mniejszej ilości. Jak było oskarżenie o handel, to i tak dobrze, że tylko 4 miesiące w areszcie spędził.
no wlasnie, mi tu sie cos nie zgadza...
4 czerwca 2014, 19:19
Tak na logikę to dealerzy chyba nie noszą po kieszeniach stu ton koki tylko właśnie jakieś małe ilości, a resztę kitrają gdzie indziej, żeby w razie wpadki mieć jak najmniejszy kłopot, więc pewnie go trzymali po to, żeby wyjaśnić, czy był takim jednorazowym sprzedawcą, czy siedział w tym głębiej.
Różnie, nie każdy jest ostrożny. A już kilka porcji narkotyku z powodzeniem wystarczy prokuraturę, żeby oskarżyć kogoś z paragrafu o handlu. Nie trzeba nawet nic nikomu sprzedawać.
A "wydawać" to się może wszystko, jak się nie zna tematu. Polskie prawo akurat w tej kwestii jest porąbane.
Edytowany przez 764d0a69dcf496c1f80136248a9d95c8 4 czerwca 2014, 19:20
4 czerwca 2014, 19:20
Różnie, nie każdy jest ostrożny. A już kilka porcji narkotyku z powodzeniem wystarczy prokuraturę, żeby oskarżyć kogoś z paragrafu o handlu. Nie trzeba nawet nic nikomu sprzedawać.Tak na logikę to dealerzy chyba nie noszą po kieszeniach stu ton koki tylko właśnie jakieś małe ilości, a resztę kitrają gdzie indziej, żeby w razie wpadki mieć jak najmniejszy kłopot, więc pewnie go trzymali po to, żeby wyjaśnić, czy był takim jednorazowym sprzedawcą, czy siedział w tym głębiej.
Nie zgadzam sie, trzeba byc przylapanym na sprzedazy, zeby byc oskarzonym o handel, z tego co wiem.
4 czerwca 2014, 19:24
Z tego co ja wiem - wcale nie trzeba ;) i można wylądować w areszcie na czas, kiedy policja sprawdza bilingi, zbiera świadków, itd. żeby udowodnić ów handel. I nie zdziwiłabym się, gdyby tu była taka sytuacja.
Btw żenujące, że pyta się o coś takiego lasek na vitalii, z których 3/4 się tylko wszystko w tym temacie "wydaje", zamiast porozmawiać o tym ze swoim partnerem, ew. zasięgnąć rady kogoś, kto może rzetelnie odpowiedzieć na te pytania.